Prolog
Ciął powoli, bez pośpiechu. Swe ostrze wbijał starannie, tak aby zadać jak największy ból. Ona była przywiązana, nie mogła nic zrobić. Cierpiała, krzyczała, ale on jakby pozbawiony uczuć oraz jakichkolwiek emocji, niewzruszony błaganiem nie o życie, ale o szybką śmierć trwał przy swoim. Twarz jego była kamienna, lecz oczy pełne radości i ekscytacji. Technika wyprowadzania cięć, znajomość ludzkiego ciała oraz płynność ruchów zdradzały, że nie jest to jego pierwsza ofiara. Rozkoszował się każdą chwilą, każdym krzykiem rozpaczy. Był świadom tego, że ofiara niebawem straci przytomność, a jego zabawa wtedy się skończy. Miał szczęście, bo dziewczyna była silna. Dawno nie spotkał kogoś takiego, kogoś kto nie mdlał po dwóch cięciach noża. Naprawdę go zaciekawiła. Nie zadawała pytań, tak jak gdyby wiedziała, nie mogła wiedzieć. Nie płakała, tylko krzyczała. Nie mógł odróżnić czy z bólu czy ze złości, ale jego ciekawość została zaspokojona.
-Dla-czego ? - wydusiła.
Milczał.
-Odpowiedz! - wykrzyczała. - To pytanie było ostatnim jakie zadała. Zamknęła oczy, mrok wkroczył do jej duszy. Zlecenie zostało wykonane.
-Dlaczego mnie to nie rusza ? - wyszeptał do siebie patrząc pustymi oczyma na ciało - dlaczego daje mi to taką radość ? - ale w pobliżu nie było nikogo kto mógłby mu odpowiedzieć - kim ja jestem? - wykrzyczał.
Rozdział 1
O Startroth nie można było powiedzieć wiele - zwykłe małe miasteczko otoczone starym, rozpadającym się brukowym murem, w którym głównymi atrakcjami była karczma oraz burdel. Jedynym powodem, dla którego w ogóle ktoś tutaj się zatrzymywał był fakt, że miasteczko leżało na drodze do północnego Królestwa Nordthrandu i było jedynym schronieniem przed ewentualną burzą w promieniu siedemdziesięciu kilometrów. Do północnej stolicy podróżowała ogromna ilość łowców, kupców, posłańców, artystów, piekarzy, alchemików, druidów, złodziei i opryszków. Wszyscy ci zatrzymywali się w Startrothdzie dzięki czemu stajenni, kurtyzany i karczmarze zbijali majątek na swoim interesie. W kolejną burzliwą noc do miasta przybył kolejny podróżnik. Nie sprawiał wrażenia jakoby chciał uciec przed deszczem, lecz zmierzał szybkim galopem do karczmy. Droga do niej była prosta, leżała ona na samym środku miasteczka. Nie sposób było jej nie zauważyć, a nawet usłyszeć. Zostawił konia - czarnego ogiera z wieloma bliznami na całym ciele, niebieskimi ślepiami oraz szarymi zębami przed gospodą jakby wcale o niego nie dbał. Jednakże pozostawił go wolnego, nieprzywiązanego żadnym sznurem. Kiedy wszedł do karczmy ogier podążył własną ścieżką znikając w mroku miasta. Wnętrze gospody było aż zanadto oświetlone świecami, w powietrzu czuć było woń drogich cygar oraz tanich fajek. Jednak w pomieszczeniu dominowały perfumy dziwek i paskudny zapach przeróżnych trunków. To wszystko sprawiało zawroty głowy oraz mdłości u każdego nowego przybysza. Panowała tu istnie rozpustna atmosfera. Kurtyzany siedziały na kolanach swoich klientów próbując jak najlepiej umilić im czas, kelnerki bez chwili wytchnienia krążyły między stołami donosząc jadła oraz dolewając piwa do pustych kufli, muzycy przygrywali na swych lutniach, a poeci rozweselali publikę przeróżnymi fraszkami i wierszami. Nieznajomy rozejrzał się po sali. Nikt nie zwrócił na niego uwagi i chciał aby tak pozostało. Wzrokiem zatrzymał się na młodej kurwie, która w tym samym czasie zawiesiła na nim oko. Miała poczochrane blond włosy do łokci, duże brązowe oczy, lekko zadarty nos i nieskazitelnie białe zęby. Była drobną dziewczyną, ale jakże ponętną. Jej prześwitująca pomarańczowa sukienka z czarnym paskiem na biodrze, która długością sięgała do połowy ud odsłaniając przy tym jej zgrabne nogi, odkrywała przepiękny jędrny biust. Dziewczyna obdarowała nieznajomego czułym uśmiechem, a ten niewzruszony jedynie kiwnął głową w stronę wolnego miejsca przy kominku. Zasiadł na ławie opierając łokcie o drewniany, rozwalający się już stół. Wskazał oddalonej o kilka kroków kelnerce dwa palce po czym zdjął kaptur i zaczął obserwować wybraną na początku dziwkę. Dziewczyna była akurat zajęta. Właśnie poczęstowała dwóch pijanych łowców solidnym prawym sierpowym w zęby. Szybko obróciła się w stronę nieznajomego i nie odrywając wzroku od jego oczu podążała zmysłowym krokiem w jego stronę. Po drodze spotkała kelnerkę niosącą dwa kufle z piwem.
-Przynieś jeszcze dwa - powiedziała dziewczyna, zabierając w tym czasie trunek z jej rąk.
Kelnerka skinęła głową i zawróciła. Dziewczyna postawiła piwo i wsparła ręce o stół zniżając się nieco, tak aby nieznajomy napawał się widokiem. Widziała, że mu się podoba. Nieznajomy sięgnął po kufel i zaczął pić cały czas zniżając wzrok. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej. Jej jędrny biust pozostawał na swoim miejscu w każdej pozycji. Odwróciła się i ponownie odebrała trunek od kelnerki. Nieznajomy miał czas, aby ocenić ją od tyłu. Nie zastanawiał się długo - dziewczyna była idealnie proporcjonalna. Usiadła obok niego zakładając nogę na nogę i odkrywając przy tym sukienkę najbardziej jak się dało.
-Jak ci na imię skarbie? - zaczęła rozmowę patrząc głęboko w jego kruczoczarne oczy.
-Spykers - szybko odpowiedział, po czym sięgnął po drugi kufel.
-Jestem Sirin. Czekasz na kogoś czy chcesz się zabawić? - spytała z nadzieją zarobku.
-Czy jedno wyklucza drugie ? - odparł, po czym odstawił kolejny kufel i oparł się o ławę.
Zrozumiała. Usiadła na niego zbliżając swoją twarz do jego twarzy. Widziała już wielu mężczyzn, ale takiego jeszcze nie. Nie mogła zidentyfikować jego wieku. Miał parę małych blizn na czole i policzkach - zazwyczaj podłużne jakby od noża, kilka małych zmarszczek i lekki zarost. Na pierwszy rzut oka oceniła go na dwadzieścia wiosen, ale patrząc na jego oczy - czarne, puste ślepia z bliska mogłaby mu dać nawet trzydzieści. W jego oczach było coś dziwnie niepokojącego, ale nie zaprzątała sobie tym głowy. Jedyne czego była pewna to jego rasy. Lekko spiczaste uszy zdradzały elfie pochodzenie. Poprawiła mu włosy układając je jednym ruchem na lewą stronę i zbliżyła usta do jego ust. Pieszczoty długo nie trwały. Przerwał je mały garbaty niziołek o lichej posturze, który zaczął okropnie kaszleć i chrząkać na znak swojej obecności. Sirin zeszła z klienta i spiorunowała wzrokiem niechcianego gościa. Spykers wyciągnął z kieszeni mały mieszek ze złotem i wręczył go dziwce. Ta zważyła go i z uśmiechem na twarzy poszła między stoły uprzednio wręczając buziaka w policzek Spykersa. Niziołek zdawał się być zdenerwowany. Co chwila wycierał twarz chustą trzęsącymi się rękoma.
-Czy wszy-stko po-poszło z-z go-dnie z planem ? - wyjąkał zasiadając na ławie.
-Tak, bez żadnych komplikacji - odparł ze spokojem i powagą Spykers.
Niziołek przestał się trząść. Widać było jaką poczuł ulgę.
-Resztę złota mam na zewnątrz - powiedział już bez stresu.
Spykers rzucił na stół pięć złotych monet. Obaj wstali i wyszli z karczmy. Deszcz przestał padać, za to zerwał się straszliwy wiatr. Pioruny rozjaśniały ciemne ulice miasta, a grzmoty uzupełniały ten mroczny klimat.
-Tędy - niziołek wskazał drogę do ledwie widzialnego, rozpadającego się wozu.
Kiedy dotarli wręczył mu dwa duże mieszki ze złotem i podziękował. Spykers odwrócił się i podążył z powrotem do karczmy. Gdy zniknął z zasięgu wzroku z ciemności wyłoniły się cztery zamaskowane postacie, które obezwładniły, ogłuszyły oraz związały skrzata, po czym skierowali się w stronę gospody.
-Nie tak szybko - powiedział grubym głosem jeden z nich powstrzymując elfa przed wejściem do karczmy.
Spykers odwrócił się i zobaczył trzech mężczyzn odzianych w szare płaszcze. Na twarzach mieli maski , które odkrywały jedynie oczy. Każdy z nich miał w dłoni krótki, szeroki miecz.
-Czego ode mnie chcecie? - spytał spokojnym głosem.
-Chcemy Ciebie - odpowiedział czwarty, wychodzący z cienia wraz z niziołkiem, którego rzucił mu pod nogi.
Spykers przelotnie spojrzał na niziołka i ponownie zwrócił wzrok ku oprychom, którzy wolnym krokiem zbliżali się do niego. Widział, że dalsza konwersacja z nimi nie ma sensu dlatego wyjął z pochew równocześnie dwa noże - wykonane z czarnej stali ostrza, zakrzywione w lekki pół okrąg, mające długość trzydziestu pięciu centymetrów i podążył w stronę napastników. Mężczyźni w szarych płaszczach otoczyli go i stali dłuższą chwilę bez ruchu. W końcu jeden z nich - najmłodszy zamachnął się próbując przeciąć mu krtań, lecz Spykers odchylił głowę i odbił miecz kierując go ku górze. Chłopak nie mógł już nic zrobić. Z przerażeniem w oczach patrzył jak ten wbija mu ostrze w prawe oko, po czym powoli wyjmuje obracając nóż w lewą stronę. Ból był nie do zniesienia. Chłopak upuścił miecz i opadł na kolana trzymając się za krwawiącą ranę. Elf odwrócił się i szybko uchylił unikając miecza kolejnego przeciwnika, po czym rozpłatał mu brzuch finalnie krzyżując ręce. Przeciwnik jęknął przeraźliwie i jak poprzedni opadł na kolana wylewając coraz więcej krwi, a wraz z nią niektóre narządy. Pozostali dwaj stali jak wryci.Tym razem to elf zaatakował pierwszy. Zderzył się z mieczem jednego z nich i korzystając z chwili bezradności przeciwnika odepchnął go mocnym kopnięciem w brzuch. Ten osunął się na ziemię kaszląc i krztusząc się okropnie. Spykers od razu skierował wzrok na ostatniego z agresorów. Ten nie zamierzał odpuszczać. Chciał zaszarżować, ale to przeciwnik był pierwszy. Z trudem odbijał jego serie ciosów, które wciąż nabierały tempa. Ale to miało go tylko zdezorientować. Szybkim, płynnym krokiem okrążył przeciwnika i podciął mu nogi. Nim mężczyzna upadł na ziemię zdążył go zmasakrować ogromną ilością dźgnięć noży. Spykers klęknął przed wykrwawiającą się ofiarą. Napawał się widokiem. Jeden z Szarych Płaszczy wstał powoli coraz rzadziej kaszląc. Zebrał parę głębszych oddechów i ruszył w stronę elfa, który nadal klęczał. Stanął nad nim i wzniósł miecz rękojeścią do góry trzymając ją oburącz. Serce biło mu coraz szybciej, nigdy nie czuł aż takiej adrenaliny. W tej chwili niziołek ocknął się i zobaczył coś co przyprawiło go o dreszcze i poczuł niebywały strach. Na jego oczach z mroku wyłonił się czarny ogier, który przeskoczył nad klęczącym Spykersem i rozszarpał na strzępy stojącego za nim mężczyznę. Zapadła mgła. Niziołek nie dostrzegł kiedy ogier zniknął. Podszedł do swego obrońcy, ale nie zaczął rozmowy. W chwilę potem elf wstał. Oczy miał pełne radości i ekscytacji, lecz twarz kamienną niczym posąg.
-Weź co uznasz za przydatne. - skierował wzrok na skrzata. - Im już nie będzie potrzebne.
Po czym wszedł ponownie do karczmy. Skrzat zaczął skrupulatnie przeszukiwać wszystkie ciała. Wszyscy byli wyposażeni jedynie w krótkie miecze. Jeden zabrał ze sobą. Zrezygnowany postanowił wejść do karczmy. Jednak podszedł raz jeszcze do ciała, przy którym klęczał Spykers. Widok był co najmniej nie smaczny. Ofiara miała około dwudziestu ran kłutych w okolicach klatki piersiowej. Intrygowało go zachowanie elfa. Uśmiercanie dawało mu radość. Dodawało mu sił. Ale co jeśli ogier nie uratowałby go w tej ostatniej chwili? Różne pytania chodziły mu po głowie i na żadne nie potrafił odpowiedzieć. Przyjrzał się raz jeszcze mężczyźnie. W jego kieszeni ujrzał zwitek papieru. Rozwinął pospiesznie, a to co przeczytał zaparło mu dech w piersiach. Ów zwitek był listem gończym. Niziołek przełknął ślinę. Z trudem wspiął się na pierwszego zauważonego konia i wyjechał z miasta.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt