No to hop - Wojciech Malczyk
Proza » Inne » No to hop
A A A

Pewnego niczym nieróżniącego się od innych dnia Ziemowit Piszczykarp z całą rozpaczliwą wyrazistością zdał sobie sprawę, że właściwie nie ma po co żyć. Nie byłby jednak sobą, gdyby po takiej konstatacji od razu podjął pochopną decyzję zakończenia własnej egzystencji. Co to to nie. Jako człowiek racjonalny i niełatwo poddający się emocjom postanowił wszystko gruntownie przemyśleć. Dopiero wówczas, rozważywszy wszelkie za i przeciw, zdecydował ostatecznie, że lepszego wyjścia nie ma - powinien się zabić.

     Z pełnym przekonaniem po raz ostatni w życiu się ogolił, po raz ostatni skropił twarz wodą kolońską, po raz ostatni ubrał się w swój najlepszy garnitur, po raz ostatni nałożył płaszcz i kapelusz, a przed wyjściem z mieszkania po raz ostatni omiótł je wzrokiem. A jednak czegoś żal, pomyślał i ciężko westchnął. Postanowienia jednak nie zmienił. Wyszedł.

     Do mostu, z którego zamierzał skoczyć, miał ledwie dwie przecznice. Przebył je spacerowym krokiem, po raz ostatni przyglądając się zanurzonemu w wieczornym spokoju miastu. W oknach domów i kamienic paliły się światła. Ludzie żyli swoim życiem. Ileż oni mają problemów, których ja już nie mam - niejako utwierdzając się w swej decyzji, pomyślał Ziemowit Piszczykarp. A jednak nuta jakiegoś smutku zagrała mu w sercu. Rzewne dźwięki nieokreślonej straty. Nie poddając się tej melodii, przyspieszył nieco kroku. Po chwili stał już na balustradzie mostu.

     W dole szeroka rzeka płynęła czarnym jak sadza nurtem, Ziemowit Piszczykarp wsłuchiwał się w jej odwieczny szum, bezskutecznie czekając na tę tak często opiewaną projekcję najważniejszych chwil życia, rzekomo wyświetlających się tuż przed samym końcem. Zamiast tego kilka mało istotnych strzępów: czyjaś czapka frunąca ponad ulicą w bardzo wietrzny dzień, lepki smak oranżady, chłód niezidentyfikowanej piwnicy, jakaś ledwo znajoma twarz. Właściwie chyba nieznajoma, widziana być może tylko raz, gdzieś, kiedyś. Wszystko. W zasadzie znalazł w tym naprędce pewną prawidłowość - dziwne, nieodgadnione, pozbawione logiki życie, więc i jego podsumowanie zupełnie wyzute z sensu. Zrezygnowany pokręcił głową, machnął ręką, ostatni raz wciągnął w płuca powietrze, ostatni raz odetchnął. Koniec pieśni. No to hop.

     - Skacze pan? - Nagle zza pleców doszedł go jakiś beznamiętny i dość bezbarwny głos. Zaskoczony aż do przestrachu Ziemowit Piszczykarp stracił równowagę i dosłownie w ostatniej chwili zdołał uchwycić się stalowej liny, elementu podwieszanej konstrukcji mostu.

     Ściskając ją kurczowo obiema rękami, odwrócił głowę i spojrzał w dół. Na chodniku stał mężczyzna w podobnym, jak jego, płaszczu, w podobnym, ale trochę innym kapeluszu na głowie. Jego rondo, przy wydatnym wsparciu ciemności, przysłaniało mu twarz. Mężczyzna włożył do ust papierosa, po czym błysnął płomieniem zapałki, zasłaniając go dłonią przed wiatrem. Po chwili spod ronda buchnęły siwe kłęby dymu. Strzepnąwszy płomień, oparł się łokciami o balustradę.

     - Niech mnie pan nie powstrzymuje! - desperacko krzyknął Ziemowit Piszczykarp. - Jestem zdecydowany. Nie mam po co żyć.

     - A czy ja pana powstrzymuję? - tamten wzruszył ramionami. - Palę tylko i jak każdego wieczoru patrzę na rzekę. To mnie, widzi pan, uspokaja.

     Ziemowit Piszczykarp na chwilę oniemiał. Myślał, że się przesłyszał lub czegoś nie zrozumiał. Przez kilka długich sekund wpatrywał się w zdumieniu w stojącą w dole i najzwyczajniej w świecie palącą papierosa postać. 

     - I co? - zdobył się wreszcie na pytanie. - Tak pan sobie pali i zupełnie pana nie interesuje, że ktoś chce skoczyć z mostu i ze sobą skończyć!?

     - To pańskie życie... - padło w beznamiętnej odpowiedzi wraz z kolejną smugą dymu.

     Jeszcze mocniej zdumiony Ziemowit Piszczykarp zapatrzył się gdzieś w dal - na miasto migoczące w ciemności nikłymi światłami, na z trudem odcinające się od mroku kontury drzew i dachów. Głos nieznacznie mu się załamał:

     - Znieczulica, zwyczajna znieczulica. I pan się dziwi, że nie mam ochoty żyć w takim świecie.

     - Niech pan łaskawie raczy zauważyć, że ja się ani przez moment niczemu nie dziwiłem - spokojnie odparł mężczyzna, a ognik jego papierosa, wyglądający w ciemnościach jak jakiś zbłąkany, świecący owad, zaigrał pod rondem kapelusza.

     - I nawet nikogo pan nie zaalarmuje, że na moście stoi samobójca?

     - Nie śmiałbym sprawiać kłopotów, jest pan przecież zdecydowany.

     Ziemowit Piszczykarp pokręcił głową z bezradnym niedowierzaniem, a w tej samej chwili na wierzch jego dłoni ściskającej linę spadła jakaś samotna, lodowata kropla. Sądząc, iż zaraz lunie deszcz, spojrzał w mroczne i ciężkie niebo nad sobą, lecz kolejne krople się nie zjawiły. Pomyślał, że być może była tylko ta jedna i właśnie ta jedna dosięgła akurat jego dłoni. Co za wieczór, pomyślał.

     - To skoro nie zamierza pan nic robić, to niech pan stąd idzie - powiedział gniewnie. - Przeszkadza mi pan. W takiej chwili wolałbym być sam.

     - Oj, teraz jest pan niegrzeczny - wciąż beznamiętnym i dość bezbarwnym głosem zauważył mężczyzna. - Każdego wieczoru stoję w tym właśnie miejscu i nie może mi pan tego zabronić. Ja pana stąd nie wyganiam. Nie mówię, żeby pan zszedł lub żeby skoczył w toń. Nic nie mówię.

     - No właśnie, nic pan nie mówi - nieco rozpaczliwie rzekł Ziemowit Piszczykarp. - Nikt nigdy niczego nie mówi. Znikąd słowa, znikąd wsparcia. I pan się dziwi, że nie chce mi się żyć.

     - Ale przecież ja...

     - Tak, wiem, pan się niczemu nie dziwi - Ziemowit Piszczykarp z irytacją machnął ręką.

     Ten odrobinę zbyt zamaszysty gest sprawił, iż znów stracił równowagę. Przechyliło go do przodu i tylko siła drugiej ręki wciąż ściskającej stalowy linę, siła, o jaką nawet się nie podejrzewał, powstrzymała swobodny lot ku czarnemu jak sadza nurtowi rzeki. Krzyknął przerażony. Przez ułamek sekundy przed oczyma widział tylko bezkresną, zabójczą toń. Jeszcze ściślej przywarł do liny.

     - Ciekawe - w głosie mężczyzny z papierosem po raz pierwszy pojawiło się coś na kształt zainteresowania.

     - Co!?

     - Chce się pan zabić, a mimo tego robi pan wszystko, by nie spaść. Ciekawe.

     - Bardzo się cieszę, że zdołałem pana zaciekawić - drżąc i ledwo tłumiąc furię powiedział Ziemowit Piszczykarp. - Jestem niezmiernie rad. Po prostu fruwam ze szczęścia.

     - No, z tym fruwaniem to bym jednak w pana przypadku uważał... - kłąb dymu niczym para buchnął spod kapelusza.

     - Co pan kpi sobie ze mnie!? - już nie tłumiąc furii, wrzasnął Ziemowit Piszczykarp. - Kim pan w ogóle jest? A może pan tylko czeka, żebym skoczył, co? Rozrywki pan szuka? Śmierć na żywo! Ale atrakcja!

     Z zachowaniem wszelkiej ostrożności, co przy jego wzburzeniu nie było wcale takie proste, puścił linę i zeskoczył z balustrady. Zeskoczył na chodnik.

     - Niedoczekanie! Koniec balu! Ha!

     Wściekle obrócił się na pięcie i ruszył w stronę, z której przyszedł, zostawiając za plecami mężczyznę o niewidocznej twarzy. Ten chwilę przyglądał się oddalającej postaci, a potem zdeptał ogryzek wypalonego papierosa i jakby w ogóle nieporuszony tym, co zaszło, zapalił drugiego.

     Ziemowit Piszczykarp wracał do domu, trzęsąc się z wściekłości i klnąc w duchu na czym świat stoi. Kilka razy nie tylko zresztą w duchu. Przed drzwiami trochę się już uspokoił, a kiedy wszedł do mieszkania, przez moment wydawało mu się, jakby widział je po raz pierwszy w życiu. Ściągnął płaszcz, odłożył kapelusz. Usiadł na krześle, westchnął i smętnie zwiesił głowę. Jutro czekał go kolejny dzień. Niczym nieróżniący się od innych.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Wojciech Malczyk · dnia 23.11.2015 00:22 · Czytań: 519 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Komentarze
blaszka dnia 24.11.2015 19:09
Groteskowe podejście do samobójstwa. Pomysł nie pierwszej świeżości, lecz w tym wykonaniu bardzo dobrze się prezentuje. Dobrze się czytało, z uśmiechem i refleksją.
Nie wiem, czy wypada w tym miejscu, ale dodam, że Twój styl pisania skojarzył mi się z twórczością innego portalowego autora: wienczyslawa.
Pozdrawiam
Wojciech Malczyk dnia 25.11.2015 16:25
Dziękuję blaszko za miłe słowa, cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało.

Pozdrawiam

WM
clockworklukis dnia 27.11.2015 13:44
Gdybym nie spojrzał na kategorię tekstu, nie nazwałbym tego groteską. Tej groteski tutaj jest za mało. Co nie ujmuje tekstowi, a wręcz przeciwnie, bardzo dobry, tragikomiczny tekst. Styl kojarzy mi się z literaturą rosyjską.
Pozdrawiam
Wojciech Malczyk dnia 27.11.2015 16:59
Dzięki wielkie za wizytę i komentarz! A porównanie z zawsze mi bliską literaturą naszych wschodnich sąsiadów to miód na moje serce.

Co się zaś tyczy kategorii, to mam z nią problem za każdym razem. Może odtąd, żeby uniknąć nieporozumień, będę po prostu klasyfikował swoje teksty jako „Inne”.

Pozdrawiam

WM
Dobra Cobra dnia 29.11.2015 17:48 Ocena: Bardzo dobre
Nawet powieśić się człek nie może!


Wojciechu Malczyk,

Miło i swododnie podany marsz ku rzuceniu się w nurty rzeki. Słodkie luzackie wstawki i to spotkanie na samym moście. Jak znieczulica! Normalnie... Znikąd pomocy, znikąd przyjaznej ręki. Nic.

Cytat:
- Instynkt samozachowawczy... Nawet w takiej chwili działa. Ciekawe.
Nie rozumiem tezy tu postawionej. Instynkt zachowawczy bowiem właśnie w takich momentach działa najmocniej. Więc bawimy się w psychologie dla maluczkich, czy co? Bardzo zgrzyta ten fragment, oj bardzo.


Koleś ocalał. Dzięki znieczulicy? Straszne wnioski na przyszłośc, straszne...


Podobało mi się u Ciebie, choć samobójstw absolutnie nie popieramy! Są beeeee.


Pozdrawiam i do następnego,

DoCo
Wojciech Malczyk dnia 30.11.2015 15:37
Dobra Cobro,

życie jak wiadomo bywa niekiedy pełne paradoksów, więc czemu, czysto oczywiście teoretycznie, nie mogłoby się zdarzyć, że znieczulica odwiedzie kogoś od samobójstwa. Poza tym dochodzi tu jeszcze element buntu lub zwyczajnej przekory: być może Z. Piszczykarp nie zabił się na przekór właśnie tej znieczulicy. Oczywiście to tylko taka moja literacka wizja. Znieczulicę zawsze będę potępiał, a gdyby to nie była proza, zakończyłbym ten tekst apelem do czytelników: Nigdy nie postępujcie w podobnej sytuacji tak, jak człowiek z papierosem.

Co się zaś tyczy tego instynktu: nie, nie bawię się w psychologa, nie mam takich ambicji. Ponadto nie jestem ani teoretykiem, ani tym bardziej praktykiem samobójstwa, więc opisana sytuacja jest siłą rzeczy oparta tylko i wyłącznie na mojej wyobraźni. Nie wiem jak zachowuje się i jak reaguje człowiek chcący się zabić, mogę tylko domniemywać. Może rzeczywiście źle sformułowałem problem, dlatego już to zmieniłem. Może teraz mniej będzie zgrzytało.

Dziękuję za jak zawsze cenne opinie!

Pozdrawiam

WM
purpur dnia 07.12.2015 14:29
Bardzo fajnie napisany tekst! Chodź zakończenie jakoś wcześniej, niż powinno ( wiedziałem że go nie zabijesz - zresztą jak się komuś dało na imię Ziemowit, to nie można przecież stracić go pod koniec strony - tak się nie godzi!), objawiło mi się przed oczami, w niczym nie przeszkodziło to pochłaniać kolejne linijki. Lekutko ( jak mawiał mój dziadek ) napisane, kolejne zdania znikają jedno za drugim.

Fajny również "twist", znieczulica lekarstwem na próbę samobójczą - tak, uwielbiam taką przekorność.

Jeśli miałbym do czegoś się "przyczepiać" to do zakończenia, bo tak naprawdę nic się nie zmieniło od pierwszego wersu - właściwie to, biedny Ziemowit mógłby jutro ruszać ponownie na wyprawę. No ale może właśnie o to chodzi :) Swoją drogą aż ciarki przechodzą, gdy sobie człowiek to uświadomi. Tak, więc cofam - nic nie zmieniaj :p

Pozdrawiam
Wojciech Malczyk dnia 08.12.2015 09:34
Serdecznie dziękuję za wizytę i podzielenie się opinią! Naprawdę miło wiedzieć, że komuś dobrze się czyta to, co napisałem :) .

A z tym zakończeniem to właśnie o taki wydźwięk się starałem: dzisiaj bohater przeżył, ale co będzie jutro - nie wiadomo.

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam

WM
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty