Lutnia I - CatherineM
Proza » Przygodowe » Lutnia I
A A A

 

         Ktoś krzyknął, budząc Lebtiusa z zamyślenia. Mężczyzna zablokował ster statku i zaciekawiony sytuacją, wychylił się za burtę.
Jakiś pijany w sztok starzec, zataczał się i obijał o ściany wąskiej ulicy. Raz po raz wykrzykiwał coś o zdradzie i wydymał zielone policzki.
Pogróżek pijaka nikt nie słuchał, ale Lebtius wiedział, że nieszczęsny Merokańczyk ma trochę racji, bo atmosfera w polityce na Merok od pewnego czasu była napięta.
Mieszkańcy jak zwykle byli oddzieleni od spraw państwowych grubym murem, ale i w owym murze były wyrwy, przez które wyciekały ciekawe i zarazem niepokojące informacje.
Poprawił kurtkę pilota i oparł się o burtę łodzi, gasząc o balustradę papierosa.
Czekał już godzinę na patrycjusza Yuk, i choć lubił swoją pracę, to nie mógł znieść jak politycy spóźniając się, lekceważyli jego osobę.
Poderwał się, gdy drzwi hangaru skrzypnęły i wreszcie pojawił się w nich gruby patrycjusz.
– Oczywiście, dziękuję za gościnę i owocną rozmowę – polityk zgiął się w pas i dotknął prawą ręką lewego ramienia, dziękując tym samym senatorowi Gonowi.
Lebtius obserwował tę sytuację z rozbawieniem.
Gon, starszy senator Merok, zawsze odnoszący się do każdego z przyjaźnią i uśmiechem, teraz stał z kamienną twarzą i patrzył z góry, na płaszczącego się przed nim młodego Yukańczyka.
– Myślę, że na Yuk dojdziemy do porozumienia – kontynuował patrycjusz, idąc w stronę łodzi.
– Chyba nie ma innego wyjścia, prawda? – odparł chłodno Gon.
Patrycjusz dostrzegł pilota przy kokpicie statku.
– No tak, tak – machnął lekceważąco ręką. – Ale nie rozmawiajmy o polityce przy niepotrzebnych świadkach, senatorze.
Lebtius to zignorował.
– Wega jaśnieje nad wami patrycjuszu At i senatorze Gon. Witam na pokładzie mojego statku – ukłonił się i pozdrowił polityków przez dotknięcie lewego ramienia.
– I w twoim sercu świeci, pilocie – bąknął od niechcenia patrycjusz. – Lećmy już, bo szkoda czasu – rozkazał nieprzyjemnie At, kończąc powitanie.
Pilot odpalił silnik swojej łodzi. Statek warknął i zaśmierdział starym smarem.
"Jak się nie rozleci w powietrzu przed przeglądem, to osobiście złożę Maaz ofiarę " – pomyślał.
At nieufnie otworzył drzwi swojej kajuty. Zmarszczył brwi, widząc skromne łóżko, ale jego komentarz uprzedziło głośne stęknięcie turbiny. Jęknął, gdy statek zatrząsł się i poderwał do lotu.
– Czy to bezpieczny środek transportu? Widzę, że Merok potrzebuje gruntownych zmian nie tylko w polityce – z kpiną kopnął pokrytą patyną framugę, czym ostatecznie stracił szacunek Lebtiusa.
Pilot odwrócił się w stronę steru i miętosząc w ręku frotkę, związał włosy w ciasny kok. Przeklął pod nosem. Po raz pierwszy miał ochotę na odmowę rejsu. Popatrzył za siebie, upewniając się czy At nie zauważył jego irytacji, ale zobaczył tylko senatora Gona.
Szeroki uśmiech ponownie gościł na twarzy polityka.
– Nie musisz się wstydzić zażenowania – obejrzał się, ale At zamknął za sobą drzwi. – Ja tego gówniarza musiałem znosić przez trzy dni –dodał szeptem. – Po pewnym czasie przyzwyczajasz się do stanu wytrącenia z równowagi i przestajesz się tym przejmować.
– Obraził mój statek – syknął Lebtius. – Czemu nie wynajął gondoli?
– Wiesz, że gondole są zbyt oczywistym środkiem transportu typów jego pokroju. W sytuacji wiszącego na włosie konfliktu z Yuk, nie możemy pozwolić sobie na błędy, na które tylko czekają nacjonalistyczni fanatycy. Jako cesarski pilot wiesz dobrze, albo przynajmniej się domyślasz, że od pewnego czasu nasi sąsiedzi za nami nie przepadają.
Lebtius wiedział o tym, aż za dobrze.
– Jeszcze nie słyszałem o przypadku miłości pomiędzy sąsiadami, senatorze.
Gon uśmiechnął się posępnie. Chciałby zaprzeczyć, ale całkowicie zgadzał się z pilotem. Przynajmniej w ich galaktyce o takim przypadku nie słyszał.
– Chyba nie myślisz, żeby lecieć na Yuk przez Błękitną Przełęcz?
Lebtius zamknął dach statku i odwrócił się do senatora.
– O tej porze roku są tam silne wyładowania elektromagnetyczne. Nie. Przez moment nawet nie miałem pomysłu, żeby tamtędy lecieć... – popatrzył na zamyśloną twarz Gona. – Pan senator sugeruje, żeby tamtędy lecieć?
– Myślę, że D4Wega Wind to wytrzyma. To nie byle jaki statek.
– Tak. Wendy da radę... – Lebtius był zbity z tropu. – Przepraszam jeżeli to nie moja sprawa, ale czy to poprawne politycznie? Patrycjusz chyba i tak odczuwa lęk przed lotem.
– Trudno, musi wytrzymać. Mam powody, dla których nie chcę lecieć wyznaczoną trasą. At się nie zorientuje, a ty możesz tłumaczyć, że trzymamy ustalony wcześniej kurs, prawda? – podsumował.
– Tak jest.
Senator uśmiechnął się triumfalnie i opuścił mostek.
Lebtius westchnął i zmienił trajektoria lotu.
Błękitna Przełęcz była nie tyle niebezpieczną co nieprzyjemną trasą na Yuk. Gwałtowne burze wytrącały często statki z równowagi, powodując mniejsze lub większe turbulencje.
Pilot miał przez moment wizję swojej kabiny zarzyganej przez patrycjusza. Szybko jednak odgonił od siebie tę nieprzyjemną myśl i wybił Wendy na orbitę Merok.
*
Nigdy więcej nie wsiądę do tego przeklętego statku! – darł się At, schodząc z trapu na posadzkę hangaru.
– Burze to normalna rzecz o tej porze roku, patrycjuszu. – zapewniał wściekłego polityka Gon. – niezależnie od rodzaju statku, są nie do uniknięcia. Taka natura kosmosu.
At przeklął pod nosem.
– Tak czy owak powinniście unowocześnić sprzęt. To wstyd, że w naszej galaktyce jedynie Ziemia ma najnowsze transportery M8! A my? Nadajemy statkom ziemskie imiona! Wendy! – parsknął z kpiną, po raz kolejny urażając dumę pilota.
– System Solarny jest bogaty, patrycjuszu. My latamy tym, na co nas stać. Chodźmy już, bo się spóźnimy na zebranie – zmienił temat, bojąc się, że Lebtius zaraz rzuci w Ata szmatą, którą właśnie pucował dziób łodzi.
Lebtius popatrzył jak politycy oddalają się w stronę mosiężnych drzwi hangaru. Cisnął śmierdzącą szmatę w kąt statku i poczuł spływające na niego zmęczenie. Latał tą trasą wiele razy, ale towarzystwo gburowatego Ata, który wyskakiwał z kajuty jak oparzony za każdym razem, gdy Wendy trafił piorun, zmęczyło go potwornie. Zablokował ster i usiadł na burcie, odpalając papierosa.
Wega zachodziła za horyzont, zalewając białe budynki Kapitolu krwistą czerwienią. Lebtius poczuł wieczorny chłód i zapiął kurtkę pod szyją. Yuk była chłodniejszą planetą od Merok. Mieszkańcy też wyglądali inaczej. Ich skóra była bledsza niż ciemnozielona skóra Merokańczyków. Bez trudu można było rozpoznać nielegalnych emigrantów, którzy od czasu objęcia tronu Yuk przez nowego cesarza masowo uciekali na Merok i Hadon – trzecią planetę Układu Wegi.
Odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał kroki. na trapie Wendy.
Stała przed nim pulchna pałacowa służąca.
Skłoniła głowę i pozdrowiła pilota.
– Wega jaśnieje nad tobą.
– I w twoim sercu świeci. Jakiś problem?
– Czy zechce pan pójść ze mną? – zapytała nieśmiało.
– Po co? – burknął i w odpowiedzi zgasił papierosa o burtę łodzi.
– Aby udać się na odpoczynek i posiłek. Na pewno jest pan zmęczony po podróży.
Lebtius nie lubił opuszczać swojego statku w miejscu innym niż hangar Kapitolu Merok. Miał zapasy jedzenia, a nie zarzygana przez patrycjusza kajuta tym bardziej zatrzymywała go na pokładzie Wendy. Służąca czekała na odpowiedź, zerkając nieśmiało na podarte spodnie i brudne od smaru ręce pilota.
Po dwóch dniach lotu z pewnością nie pachniał kwiatami oryti...
– Dobrze – westchnął. – Ale nie pozwól nikomu zbliżać się do mojej łodzi, jasne?
Służąca kiwnęła głową.
– Przekażę pańskie słowa straży ... Panie?
– Lebtius. Mów mi po imieniu. Nienawidzę bzdurnych formalności.
– Dobrze – uśmiechnęła się. – Zatem chodź za mną Lebtiusie, pokażę ci twoją komnatę.
*
         Brązowe kafelki pojaśniały, gdy służąca zapaliła w łazience świece. Dla Lebtiusa były to zbędne ceregiele. Przeciągnął się w wannie, nie komentując dziwactwa Yukańskiej służby. Opuszczenie statku okazało się jednak doskonałym wyborem. Z kajuty wywietrzeję zapachy słodkich perfum Ata, podczas gdy on należycie odpocznie po długiej podróży. Zadowolony z siebie zanurzył się po szyję w gorącej wodzie, rozprostowując zmęczone nogi. Nigdy by nie pomyślał, że na zwariowanej Yuk czeka go coś miłego. Zwykle drzemał na Wendy, a nie w osobistej komnacie przez którą raz po raz przechodziły skromnie ubrane, ponętne służące.
Po godzinie niechętnie wyszedł z wanny. Założył świeżo wyprane i zacerowane ubranie, które nie pachniało już smarem starej łodzi. Przyłożył do twarzy pachnącą kwiatami bluzę i skrzywił się nieco. Czuł się przez moment jak zwierzę, które straciło swój zapach.
Rozglądnął się po komnacie i zatrzymał wzrok na barku. Uśmiechnął się na widok półek, uginających się od butelek piwa. Nigdy nie miał dobrego zdania o tej planecie, ale nie mógł zaprzeczyć, że piwo z drzew forydu Yukańczycy mieli wyborne.
Wychylił duszkiem pół butelki i beknął przeciągle.
Nie pasował tu, ale starał się dobrze bawić nową sytuacją. W końcu jak często można być gościem neurotycznego cesarza Yuk? Bez wątpienia to było nowe doświadczenie w raczej monotonnym życiu mężczyzny, który odkąd został cesarskim pilotem, większość dni i nocy spędzał za sterami Wendy. Dopił piwo i wyszedł z komnaty. Nikt mu nie zabronił spacerów, a on z natury był ciekaw nowych miejsc.
Korytarz władcy Yuk, jak stwierdził Lebtius, był niezwykle banalny. Pozbawione majestatu ściany, nafaszerowane były różnymi mechanizmami, które zdawały się śledzić każdy ruch pilota. W jego komnacie było zdecydowanie przyjemniej. Po paru minutach nudnego spaceru, zawrócił. Wypoczęty po kąpieli, czując w ustach smak znakomitego trunku, był skłonny nie skazywać cywilizacji Yuk na porażkę. Policzył w myślach pozostałe butelki piwa.
"To będzie miły wieczór" – pomyślał, gdy zza rogu usłyszał znajome seplenienie Ata.
Westchnął przeciągle. Miał nadzieję, że już go więcej nie usłyszy. Przyspieszył kroku, żeby zdążyć zniknąć w komnacie zanim patrycjusz go zauważy. Dobiegł do drzwi i właśnie podnosił dłoń żeby wklepać kod do zamka, gdy zza rogu wychyliła się niebieska czupryna patrycjusza.
– Pilocie... Zaczekaj! – wybełkotał pijany At.
Lebtius zacisnął usta zły, że nie udało mu się uciec.
– Tak patrycjuszu? Patrycjuszu!? – podbiegł do Yukańczyka, i złapał go, zanim ten osunął się na ziemię.
At dygotał na całym ciele. Starał się skupić wszystkie siły, aby popatrzyć na Lebtiusa.
– Znajdź Soriae i weź to... – trzęsącą się dłonią wyciągnął z kieszeni kawałek wymiętej kartki. – Nikomu innemu. Pamiętaj... – Polecenie wydane Lebtiusowi było ostatnią prośbą Ata. Patrycjusz nie był pijany. W jego piersi tkwił sztylet senatu Yuk.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
CatherineM · dnia 21.12.2015 02:18 · Czytań: 541 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty