Szef Kartelu - CzarnyRycerz
Proza » Obyczajowe » Szef Kartelu
A A A
Od autora: Jest to malutki kawałek 15 rozdziału książki którą napisałem

     Wizyta u rodziny Dandolo nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Loco nie był jednak na lodzie lecąc do Nowego Jorku, miał mianowicie dwa kontakty. Pierwszy dostał od Arañy a był nim Dominikańczyk Lamar. Drugi w przeddzień wyjazdu podsunęła mu Andrea kiedy opowiedział jej o swoich planach. Najpierw czekała go jednak wizyta w Washington Heights, położone w Północnej części Manhatanu było kolebką Dominikańskiej ludności. Pełne drogich restauracji, teatrów oraz firm na pierwszy rzut oka wyglądało niepozornie. Wystarczył jednak zjazd z Broadwayu w 170 ulicę by zobaczyprawdziwą stronę dzielnicy. Zatrzymali wypożyczony samochód przed dużym mieszkalnym budynkiem i wysiedli. Mercedes przeciągnęła się leniwie oglądając grupkę dzieciaków, palących crack ze szklanej fajki na schodkach przeciwpożarowych kilka metrów nad nimi. Mieli najwyżej 13 lat, żywy przykład jak narkotyki niszczą całe społeczności.
Weszli na obskurną klatkę schodową z wielkim napisem Trinitario wymalowanym jaskrawo zieloną farbą. Wokół unosił się zapach uryny, konopi oraz taniego alkoholu. Dwa piętra wyżej za kratą blokuj¹cą dalsza drog oparty o krzesło spał ogromny tłusty osiłek.
- Wstawaj - mruknął Moreno.
- Kto idzie - zerwał się na równe nogi tamten.
- My do Lamara...
- Prochy tutaj, szef dzisiaj bardzo zajęty - odpowiedział mu łamanym angielskim
- Nie jechał bym z Kalifornii żeby kupić sobie działkę, otwieraj pierdoloną bramkę.
- Musi zadzwonić - powiedział grubas przykładając telefon do ucha.
Po kilku słowach podał aparat przybyszowi.
- Loco - usłyszał ochrypły głos w słuchawce.
- Tak, każ temu kretynowi mnie przepuścić.
Kilka chwil później byli już w mieszkaniu na ostatnim piętrze. Zastali tam kupę gangsterów Trinitario, w tle dudniła muzyka.
- Jak ci się podoba moje imperium - zapytał Lamar podając mu rękę, a drugą wskazał na dobrze urządzone mieszkanie, nie pasujące do niezadbanego z zewnątrz budynku.
- Nie jest źle chociaż za głośno.
- Ściszcie to gówno - krzyknął szef, a oni spełnili jego rozkaz - goście przyszli.
Poprowadził ich na werandę położoną na dachu skąd rozpościerał się imponujący widok na Park Highbridge oraz rzekę Harlem. Mężczyzna zaczął mu opisywać dzielnicę wychwalając wojny gangów jakie wygrali, trochę tego było Latin Kings, Mexican Mafia, MS-13.
- Trinitario jest najszybciej rosnącym gangiem w NY - powiedział - za dwa lata będzie nas 40 tysięcy.
- Chętnie posłuchał bym twojej opowieści - przerwał mu Loco - ale mam teraz na głowie niezły bajzel. Zrobimy jakąś impreze kiedy zrobi się spokojnie, wtedy pogadamy. Przejdźmy do interesów jakie ilości jesteście w stanie kupić, cena to 20 patyków za kilo.
- Pół tony na początek, jeśli towar będzie dobry...
- Będzie czysty my nie bawimy się proszkiem - powtórzył motto swojej organizacji - ale jest jeden warunek weźmiecie całą.
- Dwieście kawałków to kupa kasy, no dobra niech będzie wyśle chłopaków na ulicę by przynieśli forsę.
- Zapłacisz przy odbiorze, w środę mój człowiek da ci dokładne namiary.
Wyjął kilogramową paczkę kokainy spod skórzanej kurtki w którą był ubrany i położył na stole, Lamar kątem oka zobaczył pistolet maszynowy Mac-10 zatknięty za paskiem.
- To jest na spróbowanie, a tego się nie obawiaj. - wskazał broń - Noszę go bo mam wielu wrogów, szczególnie po tej stronie kraju. Muszę już iść - spojrzał na zegarek.

- Koniec końców Lamar okazał się zwykłym tępym brudasem. Nawet nas nie przeszukali - zagadnęła Mercedes kiedy przeciskali się przez zapchane ulicę Manhattanu dziesięć minut później - chociaż chatę ma fajną.
- Mnie obchodzi tylko to że płaci gotówką.
- Co jest następne na naszej liście?
- Chinole, 14K. Córka Pani Xien dojrzała i dostała przywództwo nad lokalnym Chinatown.
- Nie lubię Azjatów, piszczą jak świnie kiedy się ich zarzyna...
- Zachowaj sobie takie komentarze, potrzebujemy sojuszników nie wrogów. Triady ze swoją liczebnością mogą nam dostarczyć armię.
      Kiedy po godzinie dotarli na miejsce od razu zgubili się w gąszczu uliczek oraz przejść chińskiej dzielnicy. Wszystkie napisy w tym języku nie ułatwiały orientacji, jednak po jakimś czasie udało mu się znaleźć salon masażu w którym miało się odbyć spotkanie. Starsza kobieta która prowadziła ten lubieżny przybytek, sprzedając młode dziewczyny od razu zaprowadziła ich do windy i wcisnęła guzik czwartego piętra. Wyszli do długiego ciemnego magazynu pełnego skrzynek z bronią oraz dzierżących ją zbirów.
- Niezłe powitanie - zaczął.
Chciała się ukłonić ale złapał ją pasie przysuwając do siebie i pocałował w policzek.
- Daj spokój Andrea mówiła że jesteś dla niej jak siostra.
- Tak - zaczerwieniła się pod wpływem jego spontanicznej reakcji - chodź porozmawiamy na osobności.
Przeszli do biura na końcu pomieszczenia. Mercedes ruszyła w ślad za nimi, była już przy drzwiach kiedy Chinka rzuciła jej oburzone spojrzenie.
- Ty zostajesz tutaj - powiedziała.
Kolumbijka popatrzyła na szefa i widząc jego skinięcie głową zrezygnowała. Mei Ling zamknęła drzwi zapalając dużą lampę, teraz mógł zobaczyć ją w całej okazałości. Mimo młodego wieku 21 lat była jedną z piękniejszych kobiet jakie Loco widział w swoim życiu. Wyczuła kiedy wzrokiem oblepiał jej krągłe kształty, opięte w lateksowe spodnie.
- Napijesz się czegoś - zapytała.
- Wódki, dużo z lodem.
- Jasne - zaczęła mu robić drinka - przez telefon mówiłeś że masz jakieś problemy?
- Muszę się pozbyć jednego gościa z Waszyngtonu i potrzebuje do tego ludzi.
- Przykro mi ale moi nie są na sprzedaż. - podała mu szklankę - Mamy wojnę w całym kraju, Sun Jee On próbuje podkopać naszą pozycję. Nie znaczy to jednak że ci nie pomogę, znam lokalne struktury i posiadam wielu szpiegów stąd aż po Kanadę.
- Oczy i uszy na niewiele mi się zdadzą, potrzebuje rąk bo inaczej te skurwysyny zrobią ze mnie sito nim się obejrzę.
- Zadbam o twoje bezpieczeństwo, póki jesteś tutaj w Nowym Jorku.
- To miło z twojej strony, ale sam umiem o siebie zadbać - położył przed nią dwa pistolety oraz Uzi.
Wzięła do rąk pozłacaną 45 którą zabrał kiedyś Edmundo Cortinie.
- Śliczna szkoda było by ją stracić.
- W razie czego kupię sobie nową, ale wracając do interesów wiem że interesuje cię koka. Tutaj jest na nią popyt, a ja dostarczam czysty towar w najniższych cenach.
- Możesz mówić dokładnie jakie kwoty masz na myśli?
- Dwadzieścia...
- To za dużo, mamy zbyt wielu hurtowników w organizacji żeby kupować tak drogo. Moja matka płaci Pedrowi 10.
- Gdybym oddawał proszek po takich cenach byłbym patyka do tyłu.
- Skoro ty kupujesz po jedenaście jestem skłonna zapłacić 18 tysięcy, tak jak twój numerek na szyi - uśmiechnęła się słodko.
- Nikomu w tym mieście nie sprzedaje tak tanio...
- A ja nie jestem byle kim, uwierz mi że przyjaźń mnie jednej może być warta o wiele więcej niż ich wszystkich.
- No dobra tylko pod jednym warunkiem.
- Tak - popatrzyła zainteresowana.
- Pójdziesz ze mną na kolację.
- Jesteś mężem mojej przyjaciółki...
- Nie miała by nic przeciwko, jeśli chcesz możemy do niej zadzwonić - nalegał.
- To naprawdę nie jest dobry pomysł, a teraz wybacz ale mam dzisiaj dużo zajęć. Zadzwoń do mnie gdy przygotujesz już pierwszą dostawę.
         
         Wychodząc miał sobie za złe że ją spłoszył, pociągała go jak dawniej Maria. Miała pozycje i emanowała od niej władza, urodzona liderka pomyślał, jego ulubiony typ. Pojechali do hotelu mieszczącego się na 110 ulicy z widokiem na Central Park, gdzie wzięli pokój z dwoma łóżkami co Loco uznał za niepotrzebne środki ostrożności. Nie w smak był mu wieczór przed telewizorem, zszedł więc sam do restauracji. Mercedes nie była może myślicielką, o wiele lepiej spisywała się w walce niż planowaniu, ale w tym wypadku musiał przyznać jej rację. Jak to nazwała byli w dupie i to najciemniejszej od jego przyjazdu do Stanów. Gdzieś w jego torbie leżała jeszcze kartka z numerem do obecnego szefa rodziny Gambino który dostał od Cesare lecz chłopak dając mu go zastrzegł by meksykanin nie robił sobie zbytnich nadziei.
- Carlo to stary leniwy kutas - wspomniał jego słowa - powinien być szczęśliwy że w ogóle przetrwał na ulicy tak długo. Mafia w Nowym Jorku upadła dawno temu teraz to tylko banda tłuściochów wymuszających haracze od lokalnych sprzedawców warzyw i srających w gacie kiedy trzeba sięgnąć po spluwę.
Spodziewał się lepszych efektów, póki co nie miał nic prócz odbiorcy oraz rozbrykanych gości biegających po Manhattanie z maczetami. Trochę mało biorąc pod uwagę potęgę jaką dysponował jego rywal. Może Elena miała racje i jedynym wyjściem jest pójść na układ z pierdolonym MS-13. MS-13 którego przez całe swoje przeklęte życie tak nienawidził. Wlał sobie resztę alkoholu do gardła i położył 100 dolarowy banknot na blacie po czym wrócił do swojego pokoju i zasnął.
             
          Obudził go krzyk Kolumbijki, otworzył niemrawo oczy, próbując dojrzeć coś we wszechobecnej ciemności. Zerwał się na równe nogi potykając o ciała dwóch mężczyzn, leżących na środku lakierowanego parkietu.
- Musimy spadać - powiedziała Mercedes wkładając jeansowe spodnie - może ich być więcej.
Ubrał się w biegu, schował pistolet do wewnętrznej kieszeni kurtki, a w dłoń wziął UZI. Wypadli na korytarz, a potem schodami na dół. Tam Loco dziękował Bogu że posłuchał dziewczyny i nie wzięli windy. Przed nią czekała bowiem czwórka dobrze ubranych mężczyzn w kominiarkach z bronią automatyczną. Stali tyłem nerwowo ściskając karabiny w dłoniach. Eduardo pociągnął za spust i salwa pocisków podziurawiła ich głowy ochlapując otoczenie krwawą posoką. Do halu wpadła kolejna grupka zwabiona odgłosami strzelaniny. W ostatniej chwili udało mu się pociągnąć Mercedes za dużą ladę z białego kamienia nim otworzyli ogień. Wszędzie latały pociski demolując z hukiem nowoczesny wystrój recepcji, a on był pewien że za chwilę podzieli los portiera leżącego obok z dziurą między oczami. Wtem usłyszeli ryk motocykli oraz źródło nowych wystrzałów, kilka jęków i na około zapadła całkowita cisza.
- Wstawaj - rozległ się kobiecy głos z chińskim akcentem - musimy uciekać. Za chwilę będzie tutaj kupa psiarni.
- Mei Ling - zerwał się na równe nogi - co ty tu robisz do jasnej cholery?
- Ratuje ci życie - rzuciła mu kask - ruszaj się chyba że wolisz zostać i wytłumaczyć to wszystko policji.
Wsiadł na motor obejmując ją w pasie i ruszyli, dziewczyna przyśpieszyła gwałtownie przecinając drogę nadjeżdżającemu z naprzeciwka radiowozowi.
- Schyl głowę - krzyknęła zjeżdżając na chodnik.
Nad nimi błyskały przelatujące szyldy lokalnych sklepów, przechodnie zbiegli na ulicę chroniąc się między stojącymi w korku samochodami. Chinka skręciła przecinając brukowany plac obok banku gubiąc ewentualny pościg. Pojechali do jednej z jej kryjówek w których ostatnio mieszkała, kobieta wyjaśniła Locowi że jest poszukiwana w Stanach.
- Wiem o każdym ruchu w tym mieście, muszę bo inaczej wtrącą mnie za kratki. Przepraszam że nie ostrzegłam cię wcześniej, ale sama odkryłam atak w ostatniej chwili.
- Skąd wiedziałaś?
- Nie mogę ci zdradzić moich informatorów...
- Jakiś skurwysyn współpracuje z Truckerem, a ty nie chcesz mi wyjawić jego ksywy. Dzięki za pomoc, ale dalej...
- Poczekaj - przyłożyła mu palec do ust uciszając - źle zaczęliśmy powinnam powiedzieć ci od razu. Ten cały Trucker czyli Mark Hennings, kupuje ode mnie heroine...
- Co?! Współpracujesz z nim a każdy jego przyjaciel jest moim wrogiem...
- Chyba troszeczkę się zapędziłeś - przerwała mu - gdybym niebyła ci przychylna po co ratowałabym twoje życie. Wiem jak to brzmi, ale to nie ja cię wystawiłam. Ci w hotelu byli Ormianami oficjalnie działają jako część ruskiej mafii, zwykłe zbiry do wynajęcia.
- Pierdolony Sasza...
- On nimi nie dowodzi, dostają pieniądze i wykonują swoją robotę. Mam plan jak możemy uderzyć w Truckera raz, a porządnie tylko chce za to herę na północy - wystawiła dłoń.
Nie wiedział czy ma ją uścisnąć czy opluć. Nawet jeśli mówiła prawdę to skoro zdradza jednego współpracownika, tym bardziej nie powinien jej ufać. Poddał się jednak jej urokowi kiedy patrzyła na niego swoimi ciemnymi jak węgielki oczami.
- Za dwa tygodnie do tutejszego portu przypływa statek, na jego pokładzie będzie 20 ton czystej heroiny z Laosu. Osiem ton pojedzie na Północ, kupa towaru. To najlepszy moment do ataku, wszyscy będą zajęci proszkiem.
- Zostaje jeden problem - odpowiedział podchodząc do barku i biorąc z niego dwie szklanki - wciąż nie wiem gdzie znaleźć tego chuja. Nie chcesz mi chyba wmówić że przyjedzie po odbiór osobiście.
- Jego lokalizację zna tylko jedna osoba, jego prawa ręka El Diablo.
- Co?
- Elena nie powiedziała ci wszystkiego - poczuł intensywny zapach olejków którymi natarta była jej skóra kiedy stanęła obok i wyjęła koniak - Usiądź to długa historia - wskazała miejsce na kanapie, zrobił to a ona nalała im drinka - tutaj na wschodzie była kiedyś grupa ludzi, bardzo potężnych. Ulicę nazywały ich Syndykatem, trzymali praktycznie całe wybrzeże. Nie tworzyli jednak jednej organizacji, raczej osobne organizmy, łączące się kiedy wymagała tego sytuacja. Członkami tej grupy byli Trucker, moja matka, Elena Torrez, Sasza, kilku włoskich gangsterów posiadających kontakty na Sycylii, a także twój teść. Operował wtedy na terenie Miami, zanim Rosjanom nawet przeszło przez myśl by zainteresować tam chociaż dolara. Wtedy przez każdy brzeg Stanów Zjednoczonych płyną proszek, po to właśnie powstało owe zrzeszenie by kontrolować przepływ narkotyków nieszczelnymi granicami. Wszystko trwało póki rząd nie zechciał zrobić z tym porządku, ludzie zaczęli słabnąć. Większości groziły grube wyroki i jeden z nich człowiek Truckera o przezwisku Black Fox zaczął sypać. Wpadła duża część Kolumbijskiego członu organizacji, a Pedro ledwo co uniknął zatrzymania uciekając do swojego kraju. Zdrada najbliższego człowieka szefa rozdarła lokalne grupy w stolicy, co wykorzystali migrujący tam uciekinierzy z Salwadoru. Było ich bardzo dużo wszyscy naznaczeni piętnem dziesięcioletniej wojny domowej. Zła ziemia rodzi złe ziarna jak mówią. Emigrowali tutaj z południa, szukając nowych miejsc do rozszerzania swojej przestępczej działalności. Tak trafili do Waszyngtonu zastali miasto opanowane przez lokalną wojnę gangów, a ich doświadczenia pomogły im szybko stać się jedną z najbardziej znaczących grup na ulicy. Już wtedy El Diablo, wybił się na pozycje lidera i zaczęły krążyć on nim mity. Że jest duchem, zmienia ciała kiedy ktoś go zabije, Trucker wiedział że tylko z tym człowiekiem obok może utrzymać swoją pozycję i wykorzystał to. Za ochronę zaoferował mu udział w zyskach z lukratywnego handlu heroiną. Nie miał problemów z dostępem do towaru, mimo upadku starego układu wciąż dysponował kontaktami z tamtych czasów. Jako 17 letnia dziewczynka osobiście organizowałam transporty do Ameryki ze Starego Kraju i zawsze były to duże ilości.
- Miałaś ciekawe dzieciństwo - uśmiechnął się - ale nie mam czasu na wspominanie. Dasz mi namiar na tych chujów?
- Masz zamiar rozwalić ich sam?
Podszedł do jednej ze skrzynek biorąc pistolet maszynowy Scorpion i sprawdził ilość amunicji w magazynku.
- Wezmę ze sobą Mercedes.
- A co z El Diablo?
- Skąd wiesz że zdradzi Truckera?
- Osobiście mi to powiedział.
- Nie robię interesów z jebanymi matanos - mruknął - urąbią mi głowę widząc osiemnastkę na szyi.
- Nie jeśli pojechała bym z tobą, nawet ktoś tak chory jak El Diablo nie zabije córki głowy smoka.
- Masz może kamizelkę kuloodporną?
Otworzyła metalową szafkę wyjmując ciemną wojskową kamizelkę wykonaną z nylonu balistycznego i 1,5 milimetrowego napierśnika. Włożył ją na siebie przypominała twardą skorupę żółwia. Podeszła blisko i znów jej perfumy zadziałały jak afrodyzjak, poczuł się niczym na haju, patrząc w jej wielkie ciemne oczy.
- Zgodzisz się na spotkanie - zapytała.
- Powiedz mi jedno. Co ty z tego masz? Nie uwierzę w gadki że chcesz zachować dawne struktury. Wiem jak działa triada, wolicie budować na gruzach niż reorganizować.
- Chce dostępu do Kanady, a póki co jest on w rękach Truckera.
- I ten cały pierdolony El Diablo odda ci go od tak?
- Nie będzie miał wyboru inaczej podzieli los swojego szefa.
Dziewczyna miała rację mimo to nie ufaj jej nawet za grosz. Zastanawiał się po co uratowała mu życie, skoro teraz pragnęła śmierci z rąk jakiegoś psychopaty od MS 13. Co go w ogóle przywiodło na wschód, jakby mieli mało kłopotów w Arizonie. Żałował że nie ma obok Marii albo Federica, ich rady były dla niego zawsze wielką podporą, Mei Ling nie spuszczała z niego wzroku czekając na odpowiedź.
- Pomyślę - rzucił sucho - na razie muszę się skupić na robocie.
- Myślałam że zjemy razem kolację - ciągnęła dalej, była świetną aktorką zupełnie jak Andrea - tą którą proponowałeś mi wcześniej.
- Jeśli mi pomożesz możemy zjeść śniadanie, jutro.
- Naprawdę chcesz to tak załatwić - zapytała już całkiem na poważnie.
Skinął głową, wzięła UZI, a jemu na ramię założyła skórzaną kurtkę.
- Nie masz chyba zamiaru jechać motorem w obryzganej krwią koszuli.
- Niezbyt lubię jednoślady...
- Czas się przyzwyczaić, to jedyny sensowny sposób na szybkie poruszanie po Nowym Jorku. Przy takiej ilości samochodów i mostów ciężko przejechać jedną ulicę nie stając przynajmniej 5 razy na światłach.
Zeszli na dół gdzie na sofie czekała Mercedes, żołnierze Mei Ling stali w jednym z kątów rzucając na jej temat zbereźne opowiastki. Mieli szczęście że kobieta nie znała chińskiego bo po zdaniach które wypowiadali, mimo niskich szans przeżycia na pewno zaczęła by strzelać. Grupka zamilkła widząc Eduardo w towarzystwie ich szefowej schodzącą po schodach.
- Masz granaty - zapytał Loco.
- Chcesz narobić huku by było głośno?
- Chce żeby ich bolało.
- Na to są inne o wiele lepsze metody, a sztuczny rozgłos nie przynosi splendoru. Lepiej to przykręć zanim będziesz strzelał - podała mu czarny tłumik do Scorpiona.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
CzarnyRycerz · dnia 09.02.2016 17:46 · Czytań: 378 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
purpur dnia 11.02.2016 15:34
Powiem ci tak. Zobaczywszy tytuł - popędziłem od razu do twojego tekstu. Lubię taki temat, o ile oczywiście tytuł, w jakiś sposób nawiązuje do treści.

Następnie zobaczyłem Twoje słowo we wstępnie i od razu przerwałem czytanie. Wybacz, ale wrzucasz, fragment, 15 rozdziału?

Czyli co, nie będę wiedział od początku "o co chodzi" i nic nie dowiem się na końcu...
Wybacz, ale szkoda mi czasu na takie czytanie...

Proponowałbym jednak wrzucić, chociaż, coś od początku, jeśli nie chcesz dawać całości. Chociaż, jeśli bym wiedział, że nie przeczytam całości, w ogóle nie zabierałbym się za czytanie...

W jakim celu dodałeś ten fragment?
Bernierdh dnia 12.02.2016 20:14
Ja przebrnąłem przez ten fragment, ale łatwo nie było. Tak jak purpur, zupełnie nie rozumiem czemu wrzuciłeś fragment piętnastego rozdziału. Po pierwsze - rzucasz nas na głęboką wodę, zupełnie niepotrzebnie. Po jakimś czasie zdołałem ułożyć sobie w głowie o co tu chodzi (pomógł tytuł) ale i tak czułem się jakbym otworzył książkę na losowej stronie, przeczytał jeszcze dwie kolejne i odłożył na półkę. Nic mnie to nie obeszło, wydarzenia mnie nie zaangażowały, bo kontekst jest mi obcy, postacie mam gdzieś, bo ich nie znam.
Wydaje mi się, że wrzucanie takich urywków nie ma sensu, jeśli nie są choć troszkę samodzielne. Na tyle, żebym poznał zarys fabuły, czy choćby wewnętrzną historie, dowiedział się czegokolwiek o postaciach.
Co mam ci właściwie powiedzieć? Ocenić styl?
Da się czytać, masz kilka fajnych momentów, choć opisy bardzo pędzą - wydaje mi się, że scenę strzelaniny możnaby troszkę rozbudować. Większość tekstów to dialogi, które są w sumie w porządku.
Zarzuty mam podobne jak poprzednio, choć czyta się trochę lepiej - najważniejszym problemem jest interpunkcja, przede wszystkim w dialogach. W dużej części wypowiedzi po prostu nie występuje, a powinna.
Pozdrawiam cię serdecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty