Bo do tanga trzeba Waldka - mike17
Proza » Miniatura » Bo do tanga trzeba Waldka
A A A
Od autora: Gdyby nie pewne wydarzenie, jakie miało miejsce w maju 2015 roku, ta miniatura nigdy by nie powstała. Waldek po raz kolejny. Migawka z życia, którą chciałem utrwalić. To kontynuacja mojej króciutkiej miniatury „Waldek”, choć utwór ten sam w sobie stanowi odrębną całość. I ja miałem swój udział w tym, co tu opisałem – Waldek posłuchał mnie i dlatego to, co tu opisałem, miało miejsce. Serdecznie zapraszam do lektury, dzielenia się refleksjami, jak i do zajrzenia do „Waldka” z 2014 roku, by bliżej poznać bohatera, człowieka z krwi i kości :) Tacy ludzie rodzą się raz na tysiąc lat.

 

                                                 
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie żona Waldka, miała naprawdę wiele do powiedzenia, a ja akurat słodko się nudziłem, pijąc schłodzone, popołudniowe piwo, i w najlepsze słuchałem Elvisa, patrząc, jak niedorzeczny świat za oknem dalej pcha swój kolorowy wózek.
Była wiosna, pora beztroski i radosnego patrzenia w przyszłość.
Wolny od napięć, odebrałem telefon:
 
- Wiesz, co? – zagadała podekscytowana, a w jej głosie zaigrała zapowiedź tego „czegoś”.
- Nie, ale mi powiesz – odparłem na luzie.
- On nie chce się zgodzić. Uparty jak osioł. Nic do niego nie dociera. Taki zacięty nie był od chwili, kiedy starał się o moje względy, choć to niezbyt precyzyjne określenie, bo w naszym przypadku fascynacja, a potem miłość, była obopólna.
- Więc w czym rzecz, Iwonko? – zapytałem zaintrygowany.
- Ona go prosi, a on jej swoje.
- Kto prosi?
- Nasza córka. Jej na tym naprawdę bardzo zależy, a i Waldi pokazałby się od nowej strony. Taki, że tak powiem, odświeżony. Wiem, że to byłoby coś.
- Jesteś taka tajemnicza…
- Nawet kupiła mu cygara, piekielnie drogie, żeby tylko się zgodził, a on jej na to: „Wyglądałbym jak ostatni pajac, przecież wiesz, że twój stary jest tak pokraczny jak przedpotopowy wiatrak”.
- Intrygujesz mnie.
- Po paru dniach i ja zaczęłam go prosić, przecież to nie dzieje się często, nasze dzieci mają prawo mieć to, co sobie wymarzyły, a ja chciałam, by Waldi zrobił to dla naszej małej. To byłoby takie słodkie, takie romantyczne. Chwila zaklęta w czasie na wieki wieków.
- A on swoje, tak? – zapytałem, choć nadal nie wiedziałem, o czym rozmawiamy.
- Nawet rodzice go zagadywali, ale on ani drgnie! Jakież to przykre w kontekście tego, co niebawem się wydarzy. Może ty z nim pogadasz, Mike, co?
- Ale wciąż nie wiem, co jest grane.
- No więc… - i tu wyjawiła mi cały jakże prozaiczny sekret mojego przyjaciela.
 
- Waldziu, nie możesz jej tego odmówić – ciągnąłem spokojnie, by go nie spłoszyć. - To dla niej najważniejszy dzień życia. Nigdy nie będzie już tak samo, to dzieje się raz, i nie możesz zawalić, stary. Nie daj się prosić, bo posądzę cię o złą wolę lub zwyczajnego pietra, a chyba tego nie chcemy, prawda?
- Ale jak to będzie z boku wyglądało? Śmiesznie, smutno, groteskowo, żałośnie?
- Będzie wyglądało jak najlepiej. Daj jej to, a nie pożałujesz. Zawsze szedłeś za ciosem, zawsze miałeś wielkie serducho, więc i tym razem będzie jak należy. Wiem, co mówię.
- Dwudziesty trzeci maja, mały, zabytkowy kościółek, taki z duszą, wiesz? Bardzo jej na tym zależało. Wszystko załatwiliśmy. Nawet noclegi, i rano gorące śniadanie. Zaproszenia wysłane.
- Będziemy na bank. Zrobisz to dla nas? – spytałem śmiertelnie poważnie.
- Chyba przemówiłeś mi do rozsądku – rzekł, a mnie kamień spadł z serca.
 
Przybyła prawie setka gości: świat fantastycznie zawirował i stał się nagle kolorowy i wesoły, jakże wolny od prozaicznych trosk, puszczając do nas filuternie oczko, zdający się delikatnie szeptać, że zaraz wydarzy się coś, czego nie sposób będzie zapomnieć, co na zawsze wryje się w pamięć obrazem wyrazistym i mocnym.
Od początku zanosiło się na piękną, niezapomnianą imprezę, i taką bez wątpienia była.
Czasem bez słów czuje się, że ten dzień będzie inny od pozostałych.
I tym razem owo przeczucie nie zawiodło.
Radość chwili mieszała się z chórem wesołych, podekscytowanych głosów.
A gdzieś obok uśmiechał się życzliwie świat, który zawsze pobłogosławi miłości.
 
Po opuszczeniu kościoła udaliśmy się do ekskluzywnego kompleksu hotelowego za miastem, tonącego w bujnym gąszczu soczystych sosen i świerków, i tam to się stało – nieoczekiwanie, bez uprzedzenia, niczym przepiękny film puszczony w pełni zaskoczonej widowni.
Jak deszcz, co spadł nagle z nieba, jak słońce, co spłynęło nagle z chmur.
Niby zwyczajnie, niby na wskroś naturalnie, lecz ani dla Waldka, ani dla jego córki, ani dla nas obserwatorów nie było to czymś zwyczajnym, wręcz przeciwnie, ta krótka, bajkowa scenka każdemu z tych, co ją widzieli, na pewno zapadła na zawsze w pamięć, jestem tego pewien, bo wiem, jak sam to odebrałem.
I wiedziałem też, że czegoś podobnego już nigdy nie zobaczę.
 
Melodią tego tańca był niezapomniany przebój Toma Jonesa „With these hands”, romantyczny i gorący kawałek, śpiewany niegdyś przez symbol seksu lat siedemdziesiątych.
 
Wtedy, jakby nigdy nic, wyszli na środek sali: córka i ojciec, piękna, młoda kobieta, której świat sypał kwiaty do stóp i okrutnie okaleczony przez straszliwy wypadek weteran życia, człowiek o jasnym sercu, znajdujący Dobro nawet tam, gdzie inni go nie dostrzegają.
Ujął ją w talii zdrową ręką, jakby to robił od lat, pewnie i zdecydowanie, z niebywałym wyczuciem, i podał tę plastikową.
 
Powoli, delikatnie zaczęli tańczyć, jakby chcąc, by te minuty nigdy nie miały końca: ona wpatrzona w jego radosne oczy roziskrzonym spojrzeniem, uśmiechnięta i szczęśliwa, on już niespięty, wyluzowany, w tej niezwykłej chwili wierzący w to, że tak właśnie miało być, bo jego mała dziś ma święto, dzień w życiu, który zdarza się raz.
 
Z wyczuciem, nieśpiesznie przesuwał protezę nogi i było widać jak na dłoni, że długo i starannie ćwiczyli to w domu, w niezwykłej maestrii dokładnych ruchów nie było przypadkowości, dlatego wszystko poszło jak po maśle, i co więcej, już w trakcie czułego tańca goście zaczęli żywiołowo bić brawo, jedni weseli i pełni podziwu, inni wzruszeni, z małą łezką w oku, inni najzwyczajniej zaskoczeni niecodziennym zdarzeniem, jakiego w scenerii zwykłego życia nigdy by nie zobaczyli.
 
A taniec trwał i trwał, rozpływając się w czasie, co na chwilę stanął w miejscu, oniemiały.
Bo są minuty szczerozłote, których nie wyrazi słowo pisane ani mówione, tylko sercem można czytać ich magię, tylko tak wejść do wymiaru, gdzie „czucie” jest królem.
Czasem czyste piękno rodzi się nagle, w najmniej oczekiwanej chwili.
I im większe zaskoczenie, tym głębiej się je przeżywa.
 
Waldi prowadził jak pierwszorzędny tancerz, a córka, z płomiennym uśmiechem na twarzy, poddawała mu się z zadowoleniem, czując, jak bardzo jest jej w tej sekundzie bliski, jak intensywnie przeżywa ten cudowny moment, na który próżno by szukać nazwy.
Parkiet należał do nich jak do pary artystów, wynajętych, by zatańczyli taniec życia.
By dali to, co w ruchach i uśmiechu oddaje bliskość i czułość.
By zatańczyli siebie w całej krasie tej niezapomnianej chwili.
Jestem pewien, że nikt przedtem i nikt potem już tak na nim nie tańczył.
 
I kiedy skończyli, jakby nigdy nic sięgnął po chusteczkę, nie bacząc, jak to zostanie odebrane: coś ścisnęło za gardło i wcale tego nie ukrywał.
 
Jakże męski wydał mi się w tamtej chwili w całej pięknej szczerości.
Jakże dojrzały i świadomy siebie.
Ojciec, mąż i mężczyzna.
 
I pomyślałem sobie, jak długą drogę przebył, by znaleźć się tu i teraz.
Spojrzał na nią rozmarzonymi oczami i powiedział:
- Dziękuję, Kasiu.
 
Ona zalotnie dygnęła i tak zakończył się ten niezwykły widok.
Tylko wokoło czuć było wyraźnie, że zdarzył się mały, ludzki cud.
Coś, co spłynęło na nich z krainy spełnionych marzeń.
 
I stali tak jeszcze przez chwilę, otoczeni falującym tłumem gości, radośnie krzyczącymi „brawo”: on, wysoki, przystojny, barczysty, ona, nieduża, o pięknych rysach twarzy, jasnowłosa, on bohater dnia, ona królowa balu, oboje mający swój złoty czas na wieczność, coś, co przetrwa w sercu po kres dni, choćby po drodze były srogie grudnie i ponure listopady.
 
Bo bezcenne minuty liczą się podwójnie i oni poczuli to tego wieczora, i wiedzieli coś jeszcze: gdyby dane im było znów razem zatańczyć, wszystko byłoby już inne.
Każdy kolejny taniec oddalałby ich od tego, jedynego.
Teraz nie śpieszyli się, trzymając się za ręce, czekali na resztę nocy, pewni, że będzie to noc ze snów, niezapomniane godziny, własne święto radości.
Posyłali uśmiechy, a my, stojący obok wiedzieliśmy, że tak właśnie wygląda szczęście, i jeśli w życiu liczą się tylko chwile, to ta taką właśnie była.
 
Potem zaczęło się, a Waldek ośmielony niedawnym sukcesem, tańczył w tę szaloną noc jeszcze kilka razy, z kobietami, w których wzbudził niekryty podziw, szczęśliwy i promienny, bo wiedział, że wygrał los na loterii, jakby nieznany czarodziej dotknął go swoją magiczną różdżką, by dać do zrozumienia, że w życiu wszystko jest możliwe.
 
Nie wypił nawet grama wódki, twierdząc, iż upija się życiem i bujnym przepychem jego barw: „Wieczorami pełnymi zapachu maciejki i przecudnymi świtami, gdy ptaki nucą anielskie trele, zapachem bzów i świeżo skoszonej trawy, widokiem gołębi, podchodzących do ręki, by dostać okruszek chleba oraz nocnym chłodem, płynącym z krakowskiej ulicy.
Spacerem nad Wisłą, poranną kawą, pocałunkiem na dobranoc, pewnością, że jest dom.
Że ma się swoje małe miejsce na ziemi, a obok ukochaną rodzinę.
Że trzeba cieszyć się z najmniejszych rzeczy, z drobiazgów, bo to z nich składa się życie.
Z tego, że może starszą panią przeprowadzić przez jezdnię albo zdrową ręką ponieść jej zakupy, lub powiedzieć komuś w potrzebie: „Bracie, jakbyś kiedyś czegoś potrzebował, to…”
 
Tamtej nocy, na niezwykłym weselu, opowiadał dowcipy, niestrudzenie zabawiał gości, dla każdego znajdując chwilę, by pogadać o wszystkim i niczym – był prawdziwą duszą towarzystwa, jak zawsze, otwarty na każdego i dostrzegający w świecie tylko jego jasną stronę.
 
Obserwując go z boku, podziwiałem ten niezwykły wigor: mnie już mocno zakręciło się w głowie, bo przy takich okazjach za kołnierz nie wylewam, i poważnie rozmyślałem o zakończeniu imprezy, podczas gdy on uwijał się jak w ukropie, będąc wszędzie jak radosna iskra, spełniony tą magiczną chwilą, na którą musiał tak długo czekać.
 
Bo gdzieś, w głębi serca, w tej jego mrocznej cząstce odpowiedzialnej za ból wspomnień, które chciałoby się na zawsze wyprzeć ze świadomości wiedział, że ten wieczór mógł się nigdy nie zdarzyć, gdyby wtedy, tam, owego fatalnego dnia, w tej przeklętej fabryce, kiedy…
Kiedy śmierć była już tak blisko.
Już pochylona, składała pocałunek na jego czole.
A kościane ramiona zapraszały do krainy umarłych.
Kiedy Janek, pijany w sztok, puścił tę betonową płytę.
Potem długi niebyt, długi powrót z zaświatów.
Ukrzyżowanie na szpitalnym łóżku w oczekiwaniu na bożą łaskę.
 
Na pewno przez chwilę tak pomyślał, ale znając pogodę jego ducha, był to krótki moment.
Sekundy, nic już nieznaczące sekundy.
Zderzenie światła z mrokiem.
 
- Wiesz, co, Mike? – zagadał gdzieś w środku zabawy, podniecony i wesoły.
- Co, Waldziu? – spytałem.
- Za jakiś czas zostanę dziadkiem. To już pewne. Mała mi powiedziała.
- Jesteś prawdziwym szczęściarzem.
- Chyba tak rzeczywiście jest – odparł, uśmiechając się pod nosem.
- Od dobrej gorzały nie boli głowa, z dobrą kobietą nie boli życie – zacytowałem Hłaskę.
- Żebyś wiedział. A z dwiema dobrymi kobietami to już raj, co?
- Wyjąłeś mi to ust – odparłem, patrząc w jego zwyczajne, niezwyczajne oczy.
 
 
 
 
9 lutego 2016
 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mike17 · dnia 17.02.2016 19:13 · Czytań: 2197 · Średnia ocena: 4,85 · Komentarzy: 66
Komentarze
akacjowa agnes dnia 17.02.2016 21:04
Ciepło, lekko i z melodią przeszłam przez Twoje opowiadanie, Mike.

Wierzę, że każdy, absolutnie każdy ma prawo do szczęścia i gdy tego zechce będzie je czuł. Szczęście dla każdego może być czymś innym, lecz często jest ono pozorne i krótkotrwałe. Szczególnie jeśli u jego podłoża leżą pieniądze lub inna materia.

Największe szczęście to akceptacja siebie i harmonijne, kojące relacje z bliskimi. Jak jeszcze dorzucić uśmiech sąsiada i mruczący futrzak na kolanach, to deszcz, wiatr, czy burza nie zrobią na człeku wrażenia :)

Dziękuję, Michale, za tę sympatyczną historię i pozdrawiam gorąco :)
Joan Mart dnia 17.02.2016 21:06 Ocena: Świetne!
wzruszyłam się, ale od początku:
- wciągasz w historię od początku - zaczynam czytać i przepadło - nie mogę oderwać oczu
- używasz słów i tworzysz zdania, które przykuwają wzrok i umysł, a jednocześnie nie przysłaniają emocji i nastroju
- intrygujesz i zachwycasz, czymś tak, ogólnie mówiąc, zwykłym, a dla konkretnych osób niezwykłym i to jest moc tej opowieści - nie mój taniec, nie moja rodzina, a się wzruszyłam, a najlepsze, że nawet tego nie widziałam w realu tylko w głowie mi te obrazy się wyświetliły
- piękna historia
monarchiawyobrazni dnia 17.02.2016 21:18
No cóż mike17 :)
Fajnie, że wziąłeś się za taki temat co prawda oklepany ale mnie się podoba
Jednak nie wykorzystałeś całej swojej wrażliwości, nie uroniłam łzy.
Pewnie dlatego, że nie poznałam bohaterów.
Fajnie jakbyś opisał ich wygląd, co robią w wolnym czasie, gdzie pracują coś co sprawiło, żebym ich poznała, zaprzyjaźniła się z nimi albo poczuła niechęć.
Wiem, trudno to zrobić w miniaturze ale można.
Podobały mi się słowa napisane kursywą dodają takiego melancholijnego i pięknego charakteru.
p.s Wierze, że potrafisz wycisnąć z tego tematu więcej emocji tylko pewna bariera Ci przeszkadza.
Powodzenia! :)
Joan Mart dnia 17.02.2016 21:26 Ocena: Świetne!
wracam do wcześniejszych opowiadań i czekam na nowe
jak dla mnie to opowiadanie jest idealne, nie chce poznawać bohaterów, chcę żyć tą magiczną chwilą
mike17 dnia 17.02.2016 21:27
Witajcie, Dziewczyny, pod tym ciepłym kawałkiem :)

Co mogę powiedzieć?

Waldek to człowiek o wielkim sercu.
O wielkim człowieczeństwie.
I nawet, gdyby nie doznał tego, co doznał, byłby kimś.
To się czuje.
To się wie.

Nie zależało mi na budowaniu charakterów.
Na tym, byście poznali ich od a do z.
To miała być migawka, slajd, nie analiza, kim kto był, lub być mógł.
Wszak to miniatura, nie drążenie osobowości.

Bardzo Wam dziękuję za wizytę, za bycie z nami :)
Za docenienie tych kilku słów o czymś niezwykłym.
Wielu ukryłoby się w cieniu swojego bólu.

Bo życie czasem pisze takie historie, że szczena opada, i nic nie poradzimy.
Tylko łyknąć, bo życie to sztuka brania tego, co idzie, jak idzie :)

Pozdrawiam :)
Goro9 dnia 17.02.2016 21:32 Ocena: Świetne!
Nie zwykłem komentować prozy, ale zrobię wyjątek. Kurcze, naprawdę potrafisz opisywać i oddać uczucia. Mimo, że to proza jest...poetycko. Historia prosta a tak bardzo wzruszająca, jest w tym jakaś uczuciowość, do tego nastrój budowany w świetny sposób. Na początku jest lekko, dowcipnie i na dodatek intrygująco (od początku zaciekawiło mnie-o czym może być ta rozmowa telefoniczna), dalej robi się coraz bardziej nastrojowo,wzruszająco, piękniej...
masz wielką umiejętność w oddawaniu uczuć i również wzbudzaniu ich u odbiorcy. Zrobić to w niebanalny sposób to Sztuka.
mike17 dnia 17.02.2016 21:45
Bardzo dziękuje, Michale, za tak trafne miłe słowa :)
Zawsze chcę oddać te uczucia, te chwil drżenia, te słowa cicho szeptane...
Oddać magię chwili.
I sprawić, by czytelnik też to poczuł.
By wszedł do mojego świata, i poczuł, jak w nim jest.
A jest intensywnie.
Tu nie ma "lekkości", jest konkret - w kochaniu, w czuciu, w byciu razem.
W tym, co określa ludzi jako tych, kochających się i czujących bliskość.

Michale,

Od Artysty miłe słowa wiele znaczą :)
Dziękuję i polecam się na przyszłość :)

Pozdro!
monarchiawyobrazni dnia 17.02.2016 21:53
Ale ja nie chciałam poznawać bohaterów od A do Z, tylko poznać ich na tyle by razem z nim współodczuwać tą sytuacje.
No cóż zbyt często czytam takie historię więc nie mogłam się podać magii chwili.
Gratulacje świetnych ocen. W przypadku czytelników większość rządzi ;)
mike17 dnia 17.02.2016 22:02
To miała być tylko migawka.
Bez zagłębiania się w charaktery.
Kondycja fizyczna Waldka chyba mówi sama za siebie.
I w tym kontekście chciałem pokazać ten taniec.
Bliskość kogoś okaleczonego i młodej, zdrowej córki.
Jedność.
I piękno w najczystszej postaci.
I że ludzi zawsze cieszy widok czegoś, co wzrusza i porusza.
Jaga dnia 17.02.2016 22:27
Dobra, sprawnie napisana proza. Tego się spodziewałam i nie zawiodłam się. Jednak atutem tej miniatury nie jest fabuła, lecz cudowny nastrój, który sprawia, że postrzegamy świat jako miejsce przyjazne człowiekowi, gdzie możliwa jest miłość, szczęście i radość.
Naprawdę się wzruszyłam!
Nie wiem, czy zrobiłeś to celowo, ale wstęp o wiosennym popołudniu pięknie komponuje się z historią Waldka.
Gratuluję i pozdrawiam :)
mike17 dnia 17.02.2016 22:43
Jago, jakże miło Cię widzieć po latach :)
Że wzruszyłem?
Bardzo się cieszę.
To nie ja przecież, a życie, które napisało ten scenariusz, a ja ubrałem w literki.
Niczego wielkiego nie uczyniłem.
Chciałem pokazać piękno.
Naturalne i zwyczajne.
Jak taniec, jak tamten niezwykły taniec.
Tyle, bo wiem, co poczułem, kiedy na to patrzyłem.
I dziś to daję, by inni poczytali.

Pozdrawiam serdecznie :)
Lilah dnia 17.02.2016 23:25
Cytat:
w życiu wszyst­ko jest moż­li­we.

Tak, Mike, w życiu wszystko jest możliwe. Trzeba się tylko odważyć i trzeba mieć wokół siebie bliskich życzliwych ludzi.

Piękna, wzruszająca historia. Brawo!

Z pozdrowieniem, Lilah :)
mike17 dnia 17.02.2016 23:37
Bo w pojedynkę ciężko iść przez życie...
Zwłaszcza kiedy jest się w pozycji Waldka.

Ale on w czepku urodzony :)
Pokona każdą burzę.

Dzięki, Lilu, za wizytę i garść słów o tekście :)

Pozdrawiam!
BeNeK dnia 17.02.2016 23:38 Ocena: Świetne!
W końcu. W końcu przeczytałem coś, co rozświetliło moją duszę jak słońce w listopadowy dzień. Ostatnio na pp praktycznie sam pesymizm (u mnie zresztą też). A tu proszę: wręcz wspaniała poetyka prozy życia. Warto żyć nawet dla takich chwil, jak obserwaxja tańca Waldka. Podoba mi się to, że nie narzucasz się z narracją. Mimo, że jest ona prowadzona w pierwszej osobie liczby pojedyńczej, to jest praktycznie nie zauważalna. Cała uwaga skupia się na Waldku. W prostych słowach oddałeś klimat wesela i uczucia bohaterów. Pochwała należy się także za poetyckie opisy uczuć. Cieszę się, że wygospodarowałem trochę czasu aby usiaść przy tym tekście. Wreszcie coś wesołego. Mam nadzieję, że bedzię tak częściej?
mike17 dnia 17.02.2016 23:50
Będzie mniej trupów, bo ostatnio trochę uśmiercałem moich bohaterów :)

A tu?

Po prostu to, co zapamiętałem z tamtego wesela, co udało mi się wychwycić okiem wzruszonego obserwatora rzeczy, jakich nigdy nigdzie bym nie zobaczył.
I chwała im za to.
Bo widziałem, jak Waldek przezwyciężył własne "ciężary", i zatańczył, bez żadnych napięć.
Widok, którego nieb zapomnę, i uczucia, które już we mnie pozostaną.

Dzięki, Benku, za piękne słowa :)
Starałem się tak opisać to wszystko, by mnie było jak najmniej.
Byłem tylko kamerą, która filmowała, nie osobą.
Liczył się taniec no i Waldek.
Miło, że zauważyłeś ten niuans :)
Czasem staram się wplatać poezję do odczuwania moich bohaterów - tu tak właśnie było.
Ale przede wszystkim zależy mi na ciepłym, wesołym odbiorze.

Ahoy :)
Wiolin dnia 18.02.2016 20:29
Witaj Mike.

Wiesz, 30 lat grałem chałtury - większość z nich to wesela. Nigdy jednak nie przytrafiła mi się taka sytuacja, jak ta którą opisujesz. Piękna i zarazem b tragiczna.
Z dziwnych moich przygód, to ta, gdy pan młody podawał do stołu... Inne zdarzenie to fakt, gdzie z braku pieniędzy, organizatorzy wesela wynajęli mnie gitarzystę na akustyku i jakiegoś sąsiada, który grał na akordeonie, znając zaledwie 4 chwyty. Same walczyki, oberki i tanga. Dla mnie masakra - dla bawiących się, ponoć piękne, jedyne w swoim rodzaju wesele, skoro ojciec pana młodego pamięta mnie do dzisiaj, choć owe wesele miało miejsce co najmniej 25 lat temu. Ale nie o tym miałem pisać...Michale, masz niepowtarzalny dar pisania obrazem. Umiesz z łatwością przenieść opisaną historię, że można ją zobaczyć. To wielka sztuka.
To że zdarzają się w naszych życiach dziwne historie, wiemy obaj. Trzeba do tego tylko umieć je opisać i przynieść chcącym to przeczytać. Pozdrawiam serdecznie.
mike17 dnia 18.02.2016 21:18
Darku, Poeto, bardzo dziękuję, że pojawiłeś się tutaj :)
Tak dawno Cię nie czytałem.
Tak, wesela są różne: i te do bani, i te, które zapamięta się na zawsze.
Jak dla mnie to opisane.
Zapewne widziałeś to z innej strony, my z innej, ale na pewno widzieliśmy to samo.
Czy zabawa była klawa czy nie, czy szło się zabawić, czy nie.

Jeśli moje obrazy przemówiły, to bardzo się cieszę.
O to przecież chodzi.
By słowo zagadało.
Nawet tak skromne.

Ilekroć Cię widzę u siebie, uśmiecham się pod nosem z zadowoleniem :)
Wszak nadajemy na tych samych falach :)

Pozdrawiam nocnie :)
Miroslaw Sliwa dnia 18.02.2016 22:47 Ocena: Świetne!
Michał, cześć. Nie wiem jak mam to wyrazić, ale to opowiadanie powiało mi czymś fantastycznie rześkim... trochę mało powiedziane; Prawda, ekspresja, warsztat, zaangażowanie i kurwa, jakaś mądrość; tego oczekuję od pisarzy i to nie tylko na niszowym Portalu Pisarskim. Ja chcę czytać takie rzeczy!!! Mam prawo domagać się tego od ludzi pióra czyli klawiatury!!!

Przepraszam za emocje, ale ilość pierdół, które, chciał nie chciał walą człowieka codziennie po mózgownicy rozwala mnie na amen, a bez PRAWDY nie ma człowieka jest tylko ludzkie zwierzę. Pewnie wiesz o czym piszę, więc to tyle na ten temat.

Już jakiś czas temu zwróciłem uwagę na Twoje opowiadanie o Waldku. Żeby nie używać zbyt wielu przymiotników; to po prostu bardzo dobra robota pisarska.

W tym tekście poruszyłeś temat godnościowy. Od razu powiem, że nie wiem kiedy ostatnio czytałem niezakłamany tekst na ten temat (żadnych głupot z cyklu poprawności politycznej).

Jest relacja; Twój przyjaciel - inwalida czyli kaleka (ot; oczywistość) i jego córka w, być może najważniejszym dniu jej życia.
Nadludzki wręcz wyczyn z miłości i dla miłości; co tu więcej gadać. (Sam od dwóch lat jestem kaleką, więc wiem o czym piszę).

W tak lekki sposób wytworzyłeś wielki, a jednak aksamitny ładunek dramatyczny; opowiadanie płynie, a emocje buzują i eksplodują tak pięknie w tym tańcu, że aż się go widzi.

Michał, jak się widzi, to go się czyta.

Wyzyskaj tę historię. Będzie dobrze.

Po kiego grzyba przeginać z wyobraźnią, skora samo życie podsuwa ciekawsze historie. Oczywiście nie dyskredytuję wyobraźni. Nich żyje prawda, niech i żyje licentia poetica!!!

Świetne opowiadanie. Michał, masz potencjał na extra ligę... wiem o tym nie od dzisiaj.

Tak trzymaj.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Mirek
mike17 dnia 19.02.2016 09:01
I dla mnie, Mirku, będzie to niezapomnianym przeżyciem, które na zawsze zachowam w pamięci, bo czegoś takiego nie spodziewałem się zobaczyć.

Ale czego nie robi się z miłości i dla miłości :)
A w przypadku Waldka to już mistrzostwo świata, sam wiem, jak bardzo musiałem go przekonywać, by się zgodził.
I dali z córką cudowny pokaz piękna.

Chodziło mi tu o to, by ukazać to niejako jako relację, z niewielką ilością ozdobników, skupić się na samym tańcu i weselu, i na tym, jak zachowywał się Waldek.
Rzucić gołe fakty, obrazy, by wywołać impresje.

Waldek śmieje się ze swojego kalectwa, kocha siebie i szanuje w takim wydaniu, w jakim przyszło mu się znaleźć.
I to jest wyczyn!
Bo iluż ludzi zamyka się w kręgu własnego cierpienia.
On rwie się do ludzi i życia.
I to jest człowieczeństwo.
Zwycięstwo nad samym sobą.

Bardzo Ci dziękuję, Mirku, za pochlebne słowa i pochwały :)
Bardzo mnie to motywuje.
Sprawia, że chcę pisać kolejne kawałki.
Znając Waldka, da jeszcze nowe tematy na opko :)

I powiedz mi, Przyjacielu, ile komu potrzeba do szczęścia?

Pozdrawiam kawowo :)
aleksander81 dnia 19.02.2016 10:29
pomimo nie lubienia z mojej strony takich historyjek, wzruszyłem się Mike. świetnie opowiedziana nie tylko zwykłą ludzką szczerością ale i męską wrażliwością, co rzadkie. wiadomo jak to u facetów z okazywaniem czegokolwiek, a tutaj twardziel ustąpił miejsca, góruje emocjonalizm na najwyższym poziomie.

naprawdę miło zaskoczyłeś powyższym, nie spodziewałem się takiej treści, a już w ogóle takiego zakończenia. winszuje zimnej głowy, która pomimo nie małej ilości promilo-płynów zapamiętała to co najważniejsze i to ze szczegółami:-)

przyjemnie spędziłem czas pod Twoim tekściorem Mike, wielkie dzięki za możliwość poczytania:-) pozdrawiam serdecznie:-)

Aleks...
mike17 dnia 19.02.2016 12:07
Ogromniaste dzięki, Aleks, za tak piękny, męski w swej wrażliwości koment :)
Cieszę się, że udało mi się Ciebie wzruszyć - taki był mój zamysł twórczy.
Ale też, by pokazać weterana życia w najpiękniejszej odsłonie.

Lubię pisać emocjami, w życiu to nimi się kieruję, i intuicją, podchodzenie do świata rozumowo nie interesuje mnie wcale.
Chciałem, pokazać to tak, jak to ujrzałem, i opisać takim językiem, jakim opisałem to sobie sam dla siebie w swojej głowie.
Tak, jak to trafnie ująłeś.

Bardzo mi miło, że nie zmarnowałem Twego cennego czasu i dałem odrobinę piękna :)
I że czytanie było przyjemnością.

Pozdro :)
Miroslaw Sliwa dnia 19.02.2016 12:55 Ocena: Świetne!
Szczęście nie jest ani stanem chwilowym, ani stanem permanentnym.

Szczęście to suma wartości, które nie wiadomo dlaczego się zbiegają, ale za chwilę mogą się rozbiec.

Wiesz Michał, piszę teraz esej o samotności i nie będzie to tekst słodki tylko prawdziwy i pewno gówno to kogo obejdzie.

Twój Waldek, ale i jego żona jakoś się dobrali (czasami ktoś wygrywa w grach losowych) i oby im tak żarło do końca życia. Z całego serca życzę.

Nie ma recepty na nic jest tylko roztropność i tyle.

Pozdrawiam.

Mirek.
mike17 dnia 19.02.2016 13:12
Szczęście przychodzi i odchodzi, ale niekiedy nigdy nie przychodzi lub nigdy nie odchodzi (w przypadku wyjątkowych szczęściarzy, a znam takich).
Ale na ogół to stan zmienny.

I zastanawiam się często: ile komu potrzeba, by być szczęśliwym?
Bo są tacy, co mają wszystko, a wiecznie zrzędzą, mędzą i trują, jak to chcieliby, by było im lepiej, i są tacy, którzy w myśl maksymy:

How fortunate the man with none

cieszą się z każdego drobiazgu, emanują miłością i dobrocią, nigdy nie żaląc się na swój los.

I kimś takim jest Waldek: rencista, dorabiający w biurze na pół etatu.
Dobrze, że żona dobrze zarabia, bo mieliby niewesoło.
Ale on nie jest materialistą i materia oraz forsa nie przesłaniają mu to obrazu świata.
Bardzo mało potrzebuje do szczęścia, bo sam jest chodzącym szczęściem.
Odnalazła go miłość, która przetrzymała ten straszny wypadek.

Co by nie gadać, ilu ludzi, tyle spojrzeń na szczęście lub jego brak :)
Miroslaw Sliwa dnia 19.02.2016 16:27 Ocena: Świetne!
Michale, prawdą jest, że leciuteńkie przesunięcie akcentu w naszym umyśle, w naszej duszy, nie tylko może spowodować, ale i powoduje zupełnie inne postrzeganie i odbiór rzeczywistości.

Znam ludzi dobrze do życia nastawionych, bez względu na okoliczności; sam do nich należę, ale w gruncie rzeczy nie wiem czym jest szczęście.

Cholerka, Michale, piszę teraz o samotności, potem chyba będzie kolejna transza rozmów z Grześkiem Mioduszewskim o sztuce, mam w planach esej o odpowiedzialności, no i chciałbym napisać jakieś, kolejne opowiadanie. A napiszże Ty jakąś próbę o szczęściu. Poezje piszesz? Piszesz. To eseja też możesz rypnąć.

Pomyślisz, wymyślisz, niczego nie będziesz pewien, ale opublikuj.

No Michał. Nie bądź taki artysta. :):):)

A tak na poważnie; Michał; nie wiem czym jest szczęście. Właściwie nigdy się nad nim nie zastanawiałem w sensie filozoficznym.

Myślę, że temat jest szeroki, ale właściwie umiejscowiony w hierarchii aksjologicznej możliwy do ogarnięcia. Tobie tę robotę zostawiam.

Jak dobrze pójdzie to w przyszłym tygodniu ukaże się mój tekst pt. "My brothers in arms". Poczytaj, proszę.

Pozdrawiam.

Mirek
mike17 dnia 19.02.2016 16:41
Czym jest dla mnie szczęście, bo o innych nie mogę mówić, poza rodziną i kochaniem?
Siedzeniem z wędką nad wodą, chodzeniem na grzyby, słuchaniem jazzu, piciem piwa, pomaganiem innym, jeśli tylko mogę, gotowaniem i żarciem, jazdą samochodem, pływaniem łódką, kąpaniem się w letnim jeziorze, grillowaniem, robieniem pompek, poznawaniem nowych, ciekawych ludzi, oglądaniem dobrego kina, pisaniem opowiadań, i czasem wierszy, dobrym, długim snem, błogim lenistwem, spacerami nadwiślańskimi bulwarami, spotkaniami z przyjaciółmi, rozmową z Bogiem, sadzeniem drzewek na działce, byciem zdrowym i dobrze nastawionym do świata.

Może napiszę o tym esej, jak proponujesz :)
Skoro napisałem dla Marka recenzję, wszystko jest możliwe, nawet dla amatora jak ja :)

Szczęściem jest Waldek.
Jego poznać, to jak zderzyć się z pociągiem... i przeżyć :)

Trzymaj się, Mirku :)
teresa481014 dnia 19.02.2016 19:26
Zachęcona(dziękuję za wiadomość) - nie żałuję, że tu byłam. Piękny obraz i nie tylko. Poznając chwile z życia człowieka uświadamiamy sobie, że zawsze jeszcze przed nami są dobre chwile.
Warto było tu być :) pozdrawiam Te.
mike17 dnia 19.02.2016 19:41
Nie mogłem Cię nie zaprosić, Teresko, wszak mam od Ciebie taki piękny prezent, już oprawiony w ramki wisi w pokoju na widocznym miejscu :)
Moja Mama bardzo sobie go ceni, bo pięknie malujesz.

Czuję się spełniony, że się podobało.
Choć mój w tym udział żaden.

Ale fajnie uwiecznić to dla potomnych, by pozostało.
I o to mi chodziło.
Żeby było jasne, że ludzie pokrzywdzeni przez los nie są nic gorsi od nas.
Mają często piękniejsze dusze, bo cierpienie uszlachetnia i to nie jest bzdet.

Pozdrawiam

M.
ajw dnia 20.02.2016 12:01 Ocena: Świetne!
Mike - Ty po prostu masz wielki dar do snucia takich ciepłych, wzruszających, (czasami familijnych, to znów z półki dla dorosłych) opowieści. Chętnie siadłabym razem z Tobą przy ognisku i posłuchałabym jak wyplatasz te swoje historie, a czas umyka, ulatuje w niebo wraz z dymem, a Twoje gały zapalają się jak iskry w najciekawszych momentach.. Mogłabym tak siedzieć i nic nie gadać przez cały wieczór, a wiesz, że babom przychodzi to z trudem. Pozdrawiam serdecznie urzeczona (także Twoją szczęśliwą rodzinkę) :)
mike17 dnia 20.02.2016 13:27
Bo tak jest, Iwonko, kiedy mam gości na działce, przy ognisku lub przy grillu śpiewam i gram, opowiadam takie właśnie różne opowieści, bo wiele w życiu przeżyłem i wiele widziałem, miałem i mam zaszczyt znać bardzo oryginalnych ludzi, co sprawia, że jest o czym gadać :)

Bardzo mnie cieszy Twój entuzjastyczny odbiór - w duchu liczyłem, że Waldek po raz kolejny zaskarbi sobie Twoją sympatię, bo gość to niezwykły i czaderski.
Być w jego towarzystwie to przeżycie nieporównywalne z niczym innym.
Wiem, że właśnie zdecydowałem co jakiś czas pisać o nim - to bardzo wdzięczny materiał, więc za jakiś czas Waldek znów wróci :)

Skoroś urzeczona, to ja tym bardziej!

Pozdrowienia ślę dla Ciebie i Twych najbliższych :)
kamyczek dnia 20.02.2016 23:45
Dziękuję za zaproszenie do poczytania, jestem, czytam i chwalę plastyczność, a także naturalność opisów.
Pokazałeś, że o kalectwie nie trzeba pisać wzniośle, epatując bólem, udręczeniem czy głęboką depresją, by trafić do czytelnika - do mnie trafiłeś.
Bardzo dobrze mi się czytało.

Pozdrawiam serdecznie.
bened dnia 21.02.2016 01:07
mike17 napisał:
Bo w pojedynkę ciężko iść przez życie...Zwłaszcza kiedy jest się w pozycji Waldka.Ale on w czepku urodzony

Mam podobne zdanie. Waldek był szczęściarzem ponieważ nie tylko uszedł z życiem, ale w chwili swojego kryzysu zdrowotnego dane mu było poznać osobę, która go pokochała, była przy nim w trudnych chwilach i dodawała mu skrzydeł.
Dzięki temu mógł się skupić na pozytywach, zarażać optymizmem, cieszyć się z najmniejszych drobiazgów i dzielić się z innymi pozytywnymi wibracjami.
Gratuluję wzruszającej opowieści, pełnej ciepła, afirmacji i radości życia.
Pozdrawiam
mike17 dnia 21.02.2016 09:15
Kamyczku, bardzo dziękuję za wizytę i podzielenie się swoimi refleksjami.
Trudno pisać o kalectwie w jasnych kolorach, ale Waldek to odrębny przypadek - on ma więcej radości życia w sobie niż wielu zdrowych, i żyje, jakby nigdy nic się nie stało.
Choć w głowie na pewno ma wspomnienie owego fatalnego dnia.

Beniu, Waldek jest szczęściarzem przez wielkie S :)
Kobieta, z którą był zaręczony przed wypadkiem, wyszła za niego pomimo wypadku.
Takie rzeczy się normalnie nie dzieją, gdybym nie poznał tej prawdy, nigdy bym nie uwierzył.
I dzięki tej miłości Waldek sam jest wielką miłością, szanuje siebie i innych, a to najważniejsze.

Ale rodzi się pytanie: ile komu potrzeba do szczęścia?
Czy Waldek bez rodziny nadal byłby tym Waldkiem?
Kim byłby, gdyby jego kobieta odwróciła się od niego po wypadku?

Bardzo dziękuję Ci za garść refleksji i czytanie :)

Pozdrawiam porannie ;)
bened dnia 21.02.2016 13:57
To się zdarza, gdy ludzie kochają bez względu na wszystko, za bogate wnętrze, posiadanie "tego czegoś", a nie za całkowitą sprawność czy też urodę, która i tak w mniejszym lub większym stopniu przemija.
Dobrze to ujął W. Buryła:
"Cza­sami trze­ba usiąść obok i czyjąś dłoń zam­knąć w swo­jej dłoni, wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście."

Pozdrawiam
mike17 dnia 21.02.2016 14:15
Bo prawdziwe kochanie jest "pomimo", i Waldek jest tego pięknym przykładem.
A żonę ma taką, że mogłaby mieć każdego, o czym już wspomniałem w miniaturze "Waldek".
Jednak pokochała pomimo wszystko.
To naprawdę kobieta-wzór, ideał, nawet nie wiem, jak ją opisać.
Widzę, jak się do niego odnosi - to jest wieczne zakochanie, a są już razem ponad 20 lat.
Chylę czoło :)
A Waldek tak umie żartować ze swego kalectwa, że aż się śmiać chce na sam widok.

Czyli miłość zmienia wszystko?
Cokolwiek spotka na swojej drodze?
Ta prawdziwa, co wszystko zniesie, co nie unosi się gniewem, cierpliwą jest...
Quentin dnia 21.02.2016 15:48 Ocena: Bardzo dobre
Let's dance

Hello, Michelangelo ;)

Zaserwowałeś krótką, acz treściwą opowieść. Taką ciepłą historię i przezwyciężaniu własnych słabości. W kilku krótkich zdaniach zawarłeś wiele definicji szczęścia, o które toczą się rozprawy filozoficzne. Taki minimalizm jest bardzo rozsądny, bo nie mówisz, jak należy żyć albo jak nie należy, a wskazujesz, na co należy zwracać uwagę.

Na wyobraźnię tym bardziej działa pierwiastek autentyczności. To trochę, jakby zobaczyć bajkę na żywo pod postacią kogoś, kto chodzi po tej samej ziemi co my. O takie historie trzeba dbać, utrwalać je i pokazywać innym, co by świat się radował, a ludzie wiedzieli, ile trzeba, aby móc tańczyć

Dzięki, Maestro, za tę historię.
Maksymalnie pozytywna.

Pozdro
Quentin
Usunięty dnia 21.02.2016 17:34
Przeczytałam i spodobało mi się tak samo jak twój poprzedni tekst, z którym się zapoznałam :) Tekst wywołał uśmiech na mojej twarzy, za co jestem niezmiernie wdzięczna, bo ostatnio zdarzyła się pewna rzecz, przez którą chyba już się raczej nie uśmiechnę nigdy... No ale tu był wyjątek :p
mike17 dnia 21.02.2016 17:57
Bo ja nie jestem od pouczania, a od pokazywania, jak co i jak :)
A najlepiej na przykładach.
Jak tu, z Waldkiem.
Tu nie trza słów, wystarczy czytać i coś tam dla siebie zabrać.
Że pokrzywdzeni ludzie potrafią mieć mega pałer.
I nie ma bata, żadne smutasy w firmowych samochodzikach mu do fajki nie dorastają :)
Waldek to pan, choć bardzo skromny i poprzez to pan :)

Dzięki, stary, za wjazd w moje literackie podwórko :)
Tu zawsze pali się grill i jest moc :)

Fajnie, że w duchu tańczyłeś z nami :)

Sanai, jesli tekst wywołał uśmiech, tom spełnion :)
Miał być mega pozytywny.
Zero smutków.
Czasem tak trzeba, bo świat to nie tylko problemy, to także radocha :)
Czego i Tobie życzę.

Kłaniam się nisko :)
faith dnia 21.02.2016 20:26
W końcu przysiadłam, by i tu zostawić ślad.
Ostatnio napisałam, że lubię Cię w tej męskiej odsłonie prozy. To święta prawda, bo wychodzi Ci ona znakomicie.
Ale takimi opowieściami udowadniasz swoją wszechstronność. Prawdziwy pasjonat pisarstwa potrafi czerpać inspirację z wielu źródeł, a przy tym przekazać ją w odpowiedni sposób.

Trzeba pisać o takich osobach, ku pokrzepieniu serc i dla przykładu, że szczęście leży w nas samych, w postawie jaką przyjmujemy i w tym, czy w ogóle potrafimy je dostrzec.

Brawo dla Twojego bohatera, z takich ludzi warto brać przykład. Brawo dla Ciebie, Michale, za zdolność obserwacji i wyciągania z rzeczywistości perełek takich jak ta.


Pozdrawiam
mike17 dnia 21.02.2016 20:42
Bo tak jest, Kasiu, że chcę i muszę być wszechstronny, by nie zanudzić czytaczy, by nie zniechęcić, by w końcu samemu nie obrzydzić sobie tej pięknej sztuki jaką jest pisanie.

Znasz mnie na tyle, że wiesz, że balansuję po wielu konwencjach, stylach, stylizacjach językowych, raz jestem "męską prozą", innym razem czułym kimś, kto pisze uczuciem.
Uważam, że tak trzeba.
Nie chcę być "one show manem".
Zależy mi na ciągłym odkrywaniu prozy i tematów, i siebie w tym.

Nie ukrywam, że często zależy mi na tym, by wzruszać.
A ślub córki Waldka był czymś tak zjawiskowym, że nie mogłem tego nie opisać.
I chciałem, by chwyciło za gardło.
Bo jeśli mamy do czynienia z Dobrem, warto to opisać.

Bardzo mi miło, że byłaś, czytałaś, i poczułaś.
Cieszę się, że utwór wzruszył i dał Ci pozytywne wibracje.
Choć to skromna migawka, tym bardziej raduje Twój odbiór.
Czasem życie pisze nam opowieści :)

Pozdrawiam :)
bened dnia 22.02.2016 00:53
mike17 napisał:
Czyli miłość zmienia wszystko?Cokolwiek spotka na swojej drodze?Ta prawdziwa, co wszystko zniesie, co nie unosi się gniewem, cierpliwą jest...

Może nie wszystko, ale jest w stanie zmienić bardzo wiele, nadać szarościom barw tęczy, stać się oczami przy utracie wzroku, uszami, gdy zawiedzie słuch, siłą w chorobie, nadzieją w chwilach zwątpienia, powodem by żyć.
Jeżeli po 20 latach związku, Waldek nadal jest zakochany, to nie mogło mu się przydarzyć większe szczęście i piękniejsza miłość.

Tak często słyszy się, że osoby chore i kalekie nie wychodzą z domu, zmieniają się w outsiderów, pogrążając się w stagnacji i frustracji, gdyż brakuje im wsparcia, ciepła i pewności siebie. Czy z Waldkiem byłoby podobnie, gdyby zabrakło obecności ukochanej w jego życiu?
Myślę, że to bardzo prawdopodobne. Nie każdy ma w sobie tyle determinacji, entuzjazmu i neofityzmu, by samotnie znosić wszystkie utrapienia tego świata. Możliwe nawet, że całkowicie by się stoczył, gdyby stracił po wypadku narzeczoną, gdyż jak pisał P.Coelho:
"Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak."

Pozdrawiam
mike17 dnia 22.02.2016 09:51
bened napisała:
Jeżeli po 20 latach związku, Waldek nadal jest zakochany, to nie mogło mu się przydarzyć większe szczęście i piękniejsza miłość.

Święte słowa :)
Masz rację, że gdyby Waldkowi zabrakło tego po wypadku, byłoby z nim bardzo źle, ponieważ to wrażliwy człowiek i mógłby już nigdy nie być tym, kim był wcześniej.
Mógłby upaść i to nisko.
Ale życie wynagrodziło mu ułomność fizyczną.
Poza żoną i córką, Waldek ma ogromną grupę przyjaciół - przy jego osobowości nie dziwi nic :)
I jest naprawdę szczęśliwy :)

Dziękuję, Beniu, za garść refleksji i wizytę :)
retro dnia 22.02.2016 10:42 Ocena: Świetne!
Pamiętam "Waldka" z 2014 i jak wtedy na mnie zadziałała miniatura o nim.
Ciąg dalszy to samo piękno życia. Potwierdzenie tego, co powtarzam jak mantrę, że z wszystkiego trzeba brać to co najlepsze, a wszelkie niepowodzenia, które nas spotykają mają za cel nas ubogacić.
I Waldek taki jest - bogaty - przy swoich "Suzie" (analogia do wcześniejszej Twej opowieści), czyli żony i córki, które go kochają takim jakim jest, a może właśnie za to, za charyzmę, którą ma w sobie?

Piękny utwór o wspaniałym człowieku na dobre "dzień dobry":)
mike17 dnia 22.02.2016 12:04
Dzięki wielkie, Retro, za piękny koment - jak to miło, że pamiętasz "Waldka" sprzed dwóch lat :)
Tak, jego życie to samo piękno życia, cieszenie się z drobiazgów, których inni nie widzą, szczera empatia i sympatia w stosunku do ludzi.
Waldek zaiste jest bogaczem, na swój sposób królem własnej bajki.
Bo dostał od Losu tyle, że o więcej nie wolno wręcz prosić.

A ja cieszę się, że mogłem to widzieć i tu opisać.
Takie scenki muszą przejść do historii, bo często zdarzają się tylko jeden, jedyny raz.

Raz jeszcze dzięki i kłaniam się nisko :)
Ula dnia 23.02.2016 16:22 Ocena: Świetne!
Mike,
Piękna, ciepła i wzruszająca historia. W niezwykły sposób przekazujesz emocje czytelnikowi. Na pewno wrócę do "Waldka 2014" jak tylko czas pozwoli. Swoją drogą byłabym wdzięczna za link, tak bym nie musiała szukać ;).
Pozdrawiam serdecznie :)
mike17 dnia 23.02.2016 18:57
Oto link, Ulu, do "Waldka" - warto od niego zacząć :)

http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/46114/waldek

Wiesz, jak ja lubię wzruszać.
Pisać o człowieku, o jego serduchu, o tym, jakie w nim piękno.
I tu życie dało sam obraz.
Ja tylko opisałem.
A on?
Bohater, bez dwóch zdań!

dzięki wielgaśne, Ulu, i za jakiś czas zaproszę znów :)
DragonLady dnia 25.02.2016 20:22
Jakie... Jakie to ciepłe, mike. Ładne jak obrazek.
mike17 dnia 25.02.2016 21:28
Bo życie bywa ładnym obrazkiem :)
Trza go utrwalać w sobie, by nie wyblakł.
Dzięki za literacki nalot.
viktoria12 dnia 13.03.2016 14:34 Ocena: Świetne!
W ,, O człowieku, który się kulom nie kłaniał" piękny jest ten kawałek, gdy lotnik wykonuje taniec. Taniec na protezach. I udowadnia komisji, że umie i chce realizować swoje pasje.
Twój bohater, znany mi z opowiadania ,, Waldek", zadziwia coraz bardziej.
Pozytywnie.
Bardzo duże dla niego gratki.
Za całokształt postępowania.
Dla Ciebie: za takie opisanie, że chce się czytać.

No i - niech tańczą:

https://www.youtube.com/watch?v=lp-EO5I60KA
mike17 dnia 13.03.2016 14:39
Dzięki wielgaśne, Viktorio, za czytelniczy nalot :)
Tak, Waldek to sama radość życia, przy nim niejeden zdrowy wymięka.
Ale takim człek się rodzi i basta.
Choć w jego przypadku trzeba też mówić o mega szczęściu.

Przewiduję w przyszłości kontynuowanie tego tematu, z racji, że mój przyjaciel to także kopalnia inspiracji na fajne miniatury i tym tropem podążę.

Dzięki za miłe słowa, i że się podobało.
No i za music też :)

:)
Usunięty dnia 18.05.2016 15:52
Moja proza i co ciekawe nie przypomina mi nic zananego - chyba, że mnie samego w relacjach
z córką . Myślę ,że staram się Jej mówić najbardziej wyszukane z banalnych komplementów.
Ciekawie uczysz życia poprzez niechalne jego postrzeganie. Tak trzymaj. Waldka na jutro zostawiam.
mike17 dnia 18.05.2016 18:26
Dzięki, Grain, za wizytę i czytanie :)
Najlepsze historie pisze samo życie.
Jak tu.
Najlepsze historie to my sami.

Czyż nie?
Aronia23 dnia 22.05.2016 07:46 Ocena: Świetne!
Mike17. Taniec, taniec, taniec, tak czułam się czytając Twoje opowiadanie. Dodało mi otuchy. Twój bohater, nauczył mnie jak żyć, bo też miałam poważny wypadek. Można się cieszyć każdą chwilą, nawet, gdy spotyka nas "Potem długi niebyt, długi powrót z zaświatów.
Ukrzyżowanie na szpitalnym łóżku w oczekiwaniu na bożą łaskę."
Ja też czekałam... i się doczekałam, jak Twój przyjaciel. "on bohater dnia, ona królowa balu, oboje mający swój złoty czas na wieczność, coś, co przetrwa w sercu po kres dni, choćby po drodze były srogie grudnie i ponure listopady.".
Tak, ,ze to nie jest bajka, a według mnie nawet ze zła można uczynić baśń, tylko trzeba odpowiednio wykorzystane dane i poszukać rozwiązania. Tak, jak w zadaniu matematycznym. Przeprowadzić analizę i udowodnić, że jest prawdą to, co "było do udowodnienia". Bajkopisarze się kłaniali przed i Waldkiem oraz przed ich rodziną i przyjaciółmi - Michałem też. "Coś, co spłynęło na nich z krainy spełnionych marzeń".
Serducho mi gra mija, chce mi się żyć, mimo wszechogarniającego mnie bólu w tej chwili.
Do miłego - Aronia23
mike17 dnia 22.05.2016 11:25
Bardzo mi miło, Justynko, że wpadłaś i widziałaś oczami duszy, jak Waldek tańczy :)
A widok był to nie lada, wzruszający i poruszający.
Nigdy go nie zapomnę.
Bo wiem, że nigdy już czegoś podobnego nie zobaczę, chyba że Waldek na mojej działce w lipcu zatańczy z córką przy moim śpiewie i gitarze :)
Musiałem to opisać ze względu na zjawiskowość sytuacji.
No i odwagę mego przyjaciela, cieszę się, że go do tego tańca namówiłem.
Był wielki.
Zwłaszcza że przebój Toma Jonesa "With these hands" jest przepiękną melodią romantyczną.
Słowem, to był dzień!

Raz jeszcze dziękuję za czytelniczy nalot i zapraszam do czytania mnie, kiedy dusza zapragnie :)
Niczyja dnia 29.05.2016 11:32 Ocena: Bardzo dobre
Witaj mike17,

Twoje opowiadanie przeczytałam już w piątek, ale musiałam trochę odczekać, żeby napisać komentarz. Wiesz, trudno jest oceniać takie teksty. Bo nie wiadomo, czy oceniamy głównego bohatera, czy autora.
Zatem ja rozdzielę swoją ocenę na dwie. Nie potrafię inaczej w tym przypadku.

Waldek! Cudowny, wspaniały, zachwycający, godny naśladowania, szczere ukłony pełne podziwu mu ślę. Oczywiście za bohatera i jego akt odwagi daję 5!

Autor i tekst. Miniatura jest napisana bardzo dobrze. Bezbłędnie, wciągająco, nic z formalnego punktu widzenia nie można jej zarzucić. Ale... no właśnie. Tekst jest niekierowujący, narzucający, stronniczy. Wiem, że Waldka nie można nie kochać, bo on na to zasługuje swoją postawą i jest cudowny. Sama chciałabym mieć takiego ojca. Ale ja bardzo nie lubię, gdy autor narzuca mi, co mam myśleć i czuć! Ja, czytelnik chcę samodzielnie dojść do takiego czy innego wniosku, do takiej czy innej oceny bohatera. A Ty narzucasz już od początku... Dzielisz się swoim uwielbieniem dla Niego.
I dlatego ode mnie tylko 4, za ten brak wyboru w odbiorze.

Mam nadzieję, że nie gniewasz się za moją szczerość. Ale taka jestem, piszę to co myślę.

Pozdrawiam serdecznie:)
Niczyja
mike17 dnia 29.05.2016 12:11
Widzisz, Niczyja, tego typu teksty są zazwyczaj bardzo subiektywne, tak jak recenzje literackie, albo jesteśmy na "tak", albo na "nie" - ja z założenia chciałem ukazać Waldka w sposób, w jaki to uczyniłem, czyli z pełnym zachwytem.
Tak samo pisuję recenzje, gdzie podobna euforia ma miejsce.
Nie sądzę, żeby to było narzucaniem czegokolwiek - to po prostu stwierdzenie faktu.
Nie mogłem o nim napisać chłodno, formalnie i bez podania, jakim jest człowiekiem, bo ucierpiałaby na tym cała ta miniatura, a on nie dałby się poznać w całej krasie.
A tak mamy pełen obraz niezwykłego człowieka, opisany tak, jak widzimy go my, którzy go znamy, i sądzę ponadto, że każda z osób będących na tamtym weselu napisałaby wspomnienie z niego w tej samej manierze co ja.

Dziękuję za wizytę i garść refleksji :)
Cenię twoją szczerość, ale nie przekonałaś mnie.

Pozdrawiam wesoło :)
maak dnia 28.06.2016 11:22 Ocena: Świetne!
Świetne! Myślałem, że uśmiechnę się parę razy ..., a tu wzruszyłem się za pierwszym czytaniem, za drugim i za trzecim też.
mike17 dnia 28.06.2016 17:37
Maaczku, to aż tyle razy czytałeś?
Brawo!
Bardzo się cieszę i jest mi niezmiernie miło.
Wpadaj do mnie częściej :)
al-szamanka dnia 06.07.2016 22:57 Ocena: Świetne!
Cytat:
Cza­sem czy­ste pięk­no rodzi się nagle, w naj­mniej ocze­ki­wa­nej chwi­li.

Cytat:
Że trze­ba cie­szyć się z naj­mniej­szych rze­czy, z dro­bia­zgów, bo to z nich skła­da się życie.

Wiesz dlaczego umieściłam tu te cytaty?
Bo cały tekst opiera się na tych dwóch mocnych kolumnach.
Bez nich, bez tego oczywistego nie byłoby Twojego opowiadania, hmm, w ogóle mało by było.
Do tego trafiłeś tymi stwierdzeniami w sam środek mojej duszy, gdyż od zawsze wiem, że tak właśnie jest.
Dlatego podoba mi się Waldek w tym swoim odrodzeniu ku życiu, jak również sposób w jaki to odrodzenie opisałeś - entuzjastycznie, prosto i po człowieczemu.
I właśnie przez to tekst trafia.
Przyznam, że podczas czytania oczy mi zwilgotniały, gdyż wzrusza mnie piękno i ludzka radość, a tego w opowiadaniu nie brakuje.

Pozdrawiam serdecznie :)
kamyczek dnia 06.07.2016 23:12
Twoje opowiadanie przeczytałam już dawno, dzięki al-szamance znowu tu jestem i czytam.
I znowu odchodzę wzruszona i podbudowana optymizmem Waldka.
Świetne czytanie.
Pozdrawiam.
mike17 dnia 07.07.2016 13:20
Witaj, Aldonko, po tak długiej przerwie :)
Jest tak, jak napisałaś - życie jest zbyt pogmatwane i krótkie, by się wiecznie zamartwiać, co będzie jutro czy pojutrze, trza się cieszyć z małych rzeczy i wierzyć w siebie.
A Waldek to ma :)
Dlatego ciągle czymś pozytywnym zaskakuje.
A widok ich tańca będę miał w wyobraźni do końca mych dni.

Kamyczku, bardzo się cieszę, że się podobało, i że utwór podbudował, bo miał, a w ogóle sam taniec był tak mega przeżyciem dla patrzących, że chyba na długo zapomnieli o własnych troskach :)

Pozdrawiam Panie i dziękuję za przybycie :)
Nalka31 dnia 22.08.2016 15:48
Nie było mnie dłuższy czas na PP, więc nie było okazji zaglądać do Ciebie. I cóż mogę powiedzieć. Odchodzę wzruszona i z łezką w oku. Trzeba dużo wrażliwości, aby uchwycić taką sytuację, piękno człowieka i relacji. Tym bardziej wzrusza, że ja sama nie będę miała okazji do podobnej sytuacji, jaką jest taniec ojca z córką na własnym weselu. Zatem podwójnie dziękuję Ci za ten obrazek.

Serdecznie. :)
mike17 dnia 23.08.2016 10:34
Dzięki wielgaśne, Nalko, za czytelniczą wizytę :)
Bardzo się cieszę, że przedstawiony przeze mnie obraz podziałał na Ciebie.
To była niezwykła sytuacja, której nigdy nie zapomnę.
Musiałem to opisać, by inni się dowiedzieli, że można być w pozycji Waldka i być królem życia.
Wystarczy cieszyć się z każdej małej rzeczy, jaką niesie fala życia.

Raz jeszcze dziękuję i kłaniam się nisko :)
Ania_Basnik dnia 03.09.2016 21:22
Świetny tekst! Fajnie, że pokazujesz takie historie. Zobaczyłam to bardzo realnie, jakbyś puścił mi film.
mike17 dnia 03.09.2016 21:30
No to się bardzo cieszę, że ten film był niezwykły i niepowtarzalny :)
Jedyny w swoim rodzaju.
Bo i bohater taki.

Wiolinowe Baśnie, bardzo mi miło, że byłaś :)
Kazjuno dnia 10.06.2018 07:24
Ponownie zrezygnowałem z czytania komentarzy, bo jest ich taka mnogość, tak wielu Portalowców wtrąca swoje pięć groszy, że prawie jestem pewien, że któregoś/którąś tu powielę.

Nie dziwię Ci się, że po raz drugi stawiasz pomnik niezwykłemu przyjacielowi z Krakowa. Bo postać to zaiste niezwykła. Przypadki ludzi dotkniętych kalectwem, którzy potrafią się wzbić ponad osaczające ich kompleksy zdarzają siębardzo rzadko.

Postacią także niezwykłą - powiedziałbym - wielką, o podobnych cechach charakterologicznych jak Twój Waldek był kierowca formuły pierwszej Niki Lauda. Właśnie wczoraj wieczorem oglądałem przejmujący film o tym niezwykłym człowieku, który mimo potwornego oszpecenia twarzy po pożarze prowadzonego samochodu, potrafił się wznieść ponad własne kompleksy.

Scenarzysta filmu, podobnie do Ciebie postawił diagnozę fenomenu Niki Laudy, która pokrywa się z Twoją oceną wielkości Waldiego - MIŁOŚĆ.
Wprawdzie tu w "Bo do tanga trzeba Waldka" tak zdecydowanie jak w utworze "Waldek", nie wspominałeś o roli jego pięknej żony, ale to jest logiczne samo przez się.

Cóż, historyjka jak Twoje wszystkie wzruszająca, wprawdzie nie ma rozlewu krwi, wybuchu pędzącego prawie 300km/h samochodu, niemniej stworzyłeś kawał dramatu.
Gratuluję i serdecznie pozdrawiam, Kaz
mike17 dnia 10.06.2018 16:08
Kaziu, wielkie dzięki za wejście w tę scenkę, którą tu opisałem :)
Waldek dał czadu.
On się naprawdę niczym nie przejmuje.
Nauczył się nowego życia.
A ja cieszę się, że mam do czynienia z tak wartościowymi ludźmi.
Ludzie, którzy przezwyciężyli własne ciężary zawsze mi się podobali.
To świadczy o człowieczeństwie.
O odwadze.
A Waldek może góry przenosić :)

Teraz chciałbym Ci zarekomendować NA KSIĘŻYC I Z POWROTEM.
II wojna światowa ale nie tylko.
Miłość i co z niej wynikło.

Trzym się zdrowo, Kaziu :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty