Porywy. W mechanizmie zegara. Cz. II - Pory postoju - faith
Proza » Obyczajowe » Porywy. W mechanizmie zegara. Cz. II - Pory postoju
A A A
Od autora: Aniela długo kazała na siebie czekać, aż w końcu pojawia się wraz z mokrym przedwiośniem.
Zapraszam więc do drugiej i tym samym ostatniej części jej historii.

 

 

Cz. II - Pory postoju

 
     Nadchodziła wiosna. Ziemia powoli uwalniała świat spomiędzy uśpionych objęć. Zieleń, do tej pory jedynie pulsująca nieśmiało gdzieś pod powierzchnią, stała się teraz ufna i spragniona ciepła jak ślepe kocię. Jednak mimo tych nakrapianych śladów życia świadczących o przemianach, krajobraz wciąż zdominowany był przez kolory ochry i błota, które zawsze naznaczają czas zmian i narodzin. Tak jakby brzydota była nieodłączną częścią cudu.
 
Od kilku dni nie przestawało padać. Deszcz wsiąkał we wszystko, co nie potrafiło bronić się przed wilgocią. Aniela każdego wieczoru składała ręce do modlitwy, prosząc Najświętszą Panienkę, by w tym roku Rzeka oszczędziła jej chatę. Czuła, że nie miałaby już sił na ponowne radzenie sobie ze skutkami powodzi.
Tego ranka, deszczowego jak każdy poprzedni w ciągu minionych kilku dni, obudził ją wiatr. Uderzając z impetem w okiennice, postanowił zakłócić sen domu i sprawił, że nie miała okazji, by cieszyć się najprzyjemniejszą chwilą spośród całego dnia. Niedzielny poranek był bowiem jedyną okazją na zostanie w łóżku nieco dłużej niż zwykle, celebrując błogi stan pomiędzy jawą a snem. Takie momenty nie zdarzały się nigdy później w ciągu doby, dlatego chciała zachować z nich każdą sekundę. Nie dociążona jeszcze rzeczywistością, sunęła wtedy lekko między myślami, które zaraz po otwarciu oczu rozpływały się jak poranna mgła nad Kazimierzowym Stawem.

Tym razem jednak, zanim uspokoiła bicie serca, była już całą sobą w rzeczywistości, a ta oblepiła ją aż po czubki włosów nieznośnym poczuciem realizmu. Aniela postanowiła więc, że nie ma sensu odwlekać chwili, kiedy będzie musiała zacząć dzień. Przeciągnęła się na starej, sprężynowej wersalce, po czym wstając od razu spojrzała za okno. Niebo bębniło deszczem o parapet, jakby chciało dać do zrozumienia, że tak wczesna pobudka wcale nie była najlepszym pomysłem. Wszystko w chacie zdawało się jeszcze uśpione. Szare światło świtu zacierało nieco kontury domowych przedmiotów i Aniela miała wrażenie, że pogrążone w swoistym letargu czekają, aż czyjeś dłonie przebudzą je i powołają do codziennych funkcji. Monotonne zawodzenie deszczu tylko pogłębiało to odczucie, sprawiając, że szarość i wilgoć wsiąkały przez pory w skórze wprost do żył.
 
Wytrącona ze swojego cotygodniowego rytuału przyjemności wylegiwania się, nie wiedziała, co zrobić z tak wcześnie rozpoczętym dniem. Gdzieś w środku czuła, że to zaburzenie owego ustalonego już wiele lat temu cyklu, nie wydarzyło się bez przyczyny i nie odejdzie bez konsekwencji. Na tę myśl jej ciało zareagowało nieprzyjemnym dreszczem. Postanowiła zaparzyć kawę z nadzieją, że reszta codziennych czynności szybko przegna niewygodne wrażenie.
Gdy wlewała wrzątek do kubka, po kuchni zaczął roznosić się dobrze znany aromat, który zawsze ją uspokajał. Może dlatego, że budził skojarzenia o matce? O chwilach, kiedy ta przysiadała na krześle i już nigdzie się nie spieszyła. Ustawała wcześniejsza krzątanina. Matka, popijając gorzką kawę, słuchała cichego bulgotania zupy na ogniu, a mała Aniela chłonęła atmosferę tego momentu wszystkimi zmysłami. Zapach kawy łączył się wtedy z aromatem zupy i maminego fartucha, napawając ją błogim poczuciem bezpieczeństwa. Istniały wówczas na świecie tylko one - Aniela i matka, zawieszone gdzieś pomiędzy czasami i niewidoczne dla oczu innych ludzi. W hermetycznym świecie kuchni wzajemnie karmiły się codziennym spokojem tego przedpołudniowego sakramentu.
 
Na to wspomnienie twarz Anieli spochmurniała gwałtownie. Zatęskniła za tą szczególną i intymną bliskością, którą odczuwała wiele lat temu, a która schowana była w niepozornych gestach czynionych jak gdyby mimochodem.
Dziś siedziała w tej samej kuchni, która jednak sprawiała już wrażenie zupełnie innego pomieszczenia. Pogrążona w szarym świetle poranka, zdawała się martwa i chłodna, a spokój, jaki w niej panował miał w sobie coś złowrogiego, jakby wszechobecną ciszą wysysał ze ścian życie.
 

Aniela postawiła kubek z parującą kawą na stole i zaczęła wpuszczać w siebie ciepło, które roznosił. Dopiero teraz czuła, jak bardzo skostniały jej ręce. Krzątała się po chacie w samej tylko podomce, a przecież ogień w piecu dawno zdążył się wypalić.
Był dopiero wczesny ranek, jednak już czuła, że dzień, w który przyszło jej wejść, odkleja powoli od tego, co przez tyle lat było jej codziennością. 
Odkąd została sama, doszła do wniosku, że myśleć zbyt dużo jest rzeczą bolesną, a w dodatku niepotrzebną. Wspominać znaczy krążyć po światach zostawionych w tyle. Im milsze były to wspomnienia, im bardziej rzeczywiste światy, tym boleśniejsze stawało się stąpanie ich drogami. Nauczyła się więc zbaczać z wąskich traktów przeszłości i nie oglądać za siebie. Czasy, które tam zostają, krążą w nas jak dym po szklance. Przenikają się, łączą, a potem, gdy przychodzi pora, niepostrzeżenie ulatniają. Zdarza się, że zostawiają po sobie blizny - mlecznobiałe zgrubienia na pamięci są dowodem na to, że istniały. 
 
Aniela również posiadała szramy - ślady po skaleczeniach oznaczone na osi życia. Ale kiedyś postanowiła, że nie będzie już o nich myśleć. Była przekonana, że dzięki temu wyblakną na tyle, by już nie pojawiać się w niej nawet mimowolnie. Jednak dzisiaj, gdy przysiadła na kuchennym krześle, obserwując jak para wesoło igra z powietrzem, wspomnienia znów zaczęły w niej ożywać. Może sprawił to melancholijny nastrój poranka, a może niespodziewane wytrącenie z rutynowych czynności dnia, ale czuła, że chce i musi wygrzebać z tamtych momentów to, co zazwyczaj wolała omijać. Nie wiedziała po co i dlaczego zaczęła przywoływać z pamięci dawne obrazy. Myślami widziała siebie z długim jasnym warkoczem, moczącą nogi w Rzece i puszczającą kaczki na wodzie, pijanego Kazimierza, który wpadł kiedyś do chaty nagusieńki jak go Pan Bóg stworzył, krzycząc na całe gardło, że ukradli mu ubranie, gdy postanowił wykąpać się w stawie i starą Leokadię Poleszkową, jak pochylona nad wątłymi plecami Mateuszka stawiała mu bańki, szepcząc po nosem modlitwy. A każde z tych wspomnień odznaczało się na jej twarzy wyraźnym grymasem.

Jednak nikt nie widział owych przypływów emocji. Nikt nie mógłby poświadczyć, jak dziwne zjawisko miało miejsce w ten deszczowy poranek pierwszej dekady marca. Nawet wróble bowiem nie wyściubiały swoich dziobów na przemoczony wiosną świat. Tymczasem ciało Anieli, jak gdyby naoliwione wspomnieniami, zaczęło rozkwitać. Obrazy napływały już bez jej woli i wiedzy i przesuwały się przed oczami w sobie tylko znanym porządku.
Jakże to dziwne, że coś, co już nie istnieje i w dodatku nie posiadamy nawet dowodów na to, że kiedykolwiek istniało, potrafi przecisnąć się przez nasz organizm, uderzyć w niego falą emocji i w poszukiwaniu ujścia dotrzeć do oczu.
 
 Aniela poczuła wilgoć na policzku dopiero, gdy słona kropelka nagle wpadła do wystygłej już kawy. Zrozumiała, że płacze, choć wciąż nie mogła pojąć, czy istnieje ku temu jakiś konkretny powód. Może nie powinna pozwalać sobie na tę chwilę słabości, która ją ogarnęła - pomyślała rozsądnie. Wkrótce zabrzmią dzwony na poranną mszę, a ona wciąż siedzi w zimnej izbie i rozmyśla. Pora wziąć się w garść, na nowo uśpić rozbudzone myślą czasy. Niech śpią spokojnie kołysane oddechami tego, co minęło. Umarli nie powinni mieszkać na ziemi. Podobnie jest z przeszłością, która, gdy zanadto się w nas rozpleni - potrafi przynieść wiele szkód. Aniela doskonale o tym wiedziała. Otarła łzę wierzchem dłoni i postanowiła rozpalić pod kuchennym piecem. Uznała ten pomysł za pierwszy pożyteczny w dzisiejszym osobliwym dniu.
Wyszła przed dom. Niebo nawet nie siliło się na obietnicę przejaśnień. Chmury, zawieszone nisko nad horyzontem, sprawiały wrażenie ociężałych. Obserwowały Anielę, gdy szła pośpiesznie przez podwórze, przygarbiona od ciężaru drewnianych szczap, które niosła w naręczu. Dotykały ją opuszkami kropel, dopóki nie zniknęła za progiem chaty. Być może był to jedyny godny zainteresowania widok, który mogły podziwiać tego chłodnego poranka nad doliną. A może chmury wiedzą więcej, niż mogłoby się nam wydawać...
 
Weszła do z powrotem do chaty i z oddechem ulgi odłożyła porąbane drwa na podłodze w kuchni. Wysiłek sprawił, że nie mogła uspokoić kołatania serca. Usiadła, by znów nabrać powietrza. Przed nią jeszcze cały dzień podobnych obowiązków. Choć była niedziela, nikt przecież jej nie nakarmi, nie zajrzy z pytaniem, czy potrzebna jest pomoc w rozpalaniu pod piecem. 
Pięcioro synów, którymi rok po roku obdarzał ją Bóg, już dawno zmężniało i rozeszło się po świecie. Jeden nawet mieszkał teraz w dalekiej Kanadzie, skąd dwa razy do roku przysyłał Anieli świąteczne widokówki. Ze łzami w oczach patrzyła wtedy na ten mały kawałek tekturowego kraju, którego nigdy nie poznała, a w którym cząstka niej samej wiedzie swoje oddzielne już zupełnie życie. Często zastanawiała się, co też właśnie robią te rozsiane po różnych zakątkach przestrzeni kawałki jej duszy. Nawiedzała ją wówczas bolesna, a jednocześnie ciepła świadomość tego, że matką nie przestaje się być nigdy, nawet gdy czas już się na to nie godzi.
 
Chwila, w której teraz pogrążona była Aniela, również odznaczała się tym piętnem. Tęsknota objawia się najbardziej wówczas, gdy samotność jak choroba toczy organizm.
Siedziała więc na krześle, wciąż nie mogąc złapać tchu. Nie wiedziała już, czy sprawił to wysiłek, czy może myśli, które wbijały się w serce niczym grad szpilek. Zresztą, nagle zaczęła wiedzieć coraz mniej. Kontury świata zacierały się z każdą sekundą bardziej. Nikły jak rozrzedzony w wodzie barwnik. Trójwymiarowy obraz, do tej pory pełen bodźców i barw, chował się teraz gdzieś wewnątrz i obkurczał do niewyobrażalnie małych rozmiarów wszystko, czym przez lata metodycznie obdarzał Anielę.

Przerażający ból w głowie sprawił, że nie czuła już nic prócz niego. Osunęła się na podłogę, przestając nad czymkolwiek panować. Rzeczywistość, pod wpływem nagłego wybuchu, zaczęła chować się do środka, do coraz bardziej niewładnego już ciała.
Wszystkie warstwy, na które przez lata stopniowo rozdzielała się Aniela - jej zmysły, odczucia, emocje; wszystko to, czego zdążyła się nauczyć - słowa, przepisy na placki ziemniaczane, a nawet umiejętność odróżniania góry od dołu, zaczęły w niej zanikać. Na powrót dążyć do jedności. Ostatnim, czego zdążyła jeszcze świadomie doświadczyć, było uczucie całkowitej czystości, nieskalanego niczym bycia gdzieś pomiędzy. Dała się więc porwać, ufnie i beztrosko, błogiemu procesowi stawania się nicością.
Jej oczy nie mogły już tego zobaczyć, nagle bowiem stały się tylko pustym gniazdem, z którego wyfrunęły zmysły, ale deszcz za oknem powoli ustawał. Ogród na tyłach chaty oblał nieśmiały jeszcze, promień bladego słońca. Nadchodziła wiosna. Rzeka za chwilę wystąpi z brzegów.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
faith · dnia 24.02.2016 20:35 · Czytań: 997 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 29
Komentarze
Jaga dnia 24.02.2016 21:53
Faith

Jestem Twoją fanką i pozostanę na wieki po tych dwóch fragmentach! Uważam, że masz niesamowity talent. Historia Anieli to materiał na piękną powieść, którą na pewno doceniliby krytycy i czytelnicy. Chciałabym w ten sposób umieć zaczarować rzeczywistość. Zakończenie, w parze ze wstępem, godne najwyższych nagród!

Pozostaję pod ogromnym wrażeniem,
Jaga

P.S. Czytałaś „Epifanie”Ziedonisa? To jedna z moich ulubionych książek z gatunku prozy poetyckiej. Bijesz go na głowę!
faith dnia 25.02.2016 09:12
Jago, lejesz miód na moje serce taką opinią:) Aniela pojawiła się nagle i była próbą zmierzenia się z prozą, tym bardziej cieszę się, że została przyjęta tak ciepło.

Jaga napisała:
Czytałaś „Epifanie”Ziedonisa

Niestety jeszcze nie miałam okazji, ale zaciekawiłaś mnie bardzo, więc kiedyś z pewnością ta książka wpadnie w moje ręce:)

Chcę Ci bardzo podziękować za tak motywujące słowa!

Kłaniam się i pozdrawiam:)
KoRd dnia 25.02.2016 09:28
Cytat:
Anie­la każ­de­go

Cytat:
Anie­la nie miała

Cytat:
Anie­la po­sta­no­wi­ła

Cytat:
Anie­la miała

Cytat:
Anie­la, wy­trą­co­na

Cytat:
Anie­la chło­nę­ła

Cytat:
Anie­la i matka

Cytat:
twarz Anie­li spo­chmur­nia­ła

Cytat:
Anie­la po­sta­wi­ła

Cytat:
Anie­la na­uczy­ła się

Cytat:
Anie­la rów­nież po­sia­da­ła

Cytat:
anie­lich emo­cji

Cytat:
ciało Anie­li,

Cytat:
Anie­la rów­nież

Cytat:
Anie­la po­czu­ła wil­goć

Cytat:
Anie­la do­sko­na­le

Cytat:
Ob­ser­wo­wa­ły Anie­lę

Cytat:
Anie­la we­szła

Cytat:
Anie­li świą­tecz­ne

Cytat:
Anie­la rów­nież na­zna­czo­na

Cytat:
ob­da­rzał Anie­lę.

Cytat:
Anie­la - jej zmy­sły,


Za dużo tej "Anieli" :rol: Takie moje wrażenie.

Jaga napisała:
„Epifanie”Ziedonisa?

Nie do mnie było to pytanie, ale powiem, że nie czytałem i nigdy nie przeczytam, bo:
Jaga napisała:
Bijesz go na głowę!
Wierzę na słowo :)

Pozdrawiam i życzę owocnej twórczości.

R. Koniecpolski.
Jaga dnia 25.02.2016 09:41
KoRd,
nie każdy lubi prozę poetycką. I dobrze. Wrażliwość, poetyckość obrazowania to wysuwa się na plan pierwszy. Usterki, powtórzenia itp. można poprawić. Nie jest sztuką napisać poprawny tekst. Można się tego nauczyć, jak każdego rzemiosła. Talent to dar. Faith posiada wnikliwe, artystyczne spojrzenie na rzeczywistość. O usterki stylistyczne zadbają inni. Po to jesteśmy na tym portalu. Żeby się uczyć i sobie pomagać :)
Pozdrawiam,
Jaga
faith dnia 25.02.2016 09:52
KoRd napisał:
Za dużo tej "Anieli"


Zgadzam się i przyznaję, że również to zauważyłam. Jednak ciężko znaleźć sposób na wyeliminowanie nadmiernego używania imienia bohaterki w tej historii. Wszystko przez styl prowadzenia narracji. Mogłabym oczywiście zastąpić jej imię w niektórych fragmentach wyrazami zastępczymi, takimi jak "kobieta", "staruszka" etc. jednak uważam, że w tym przypadku nie pasuje tutaj taka zamiana i wybieram tzw. mniejsze zło;) Oczywiście tam, gdzie nie jest to niezbędne postaram się wyeliminować ten nadmiar.

Dziękuję bardzo za czytanie, Kord:)

Jaga napisała:
Po to jesteśmy na tym portalu. Żeby się uczyć i sobie pomagać


Święta prawda, Jago. I na tę pomoc od Was szczerze liczę:)

Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny!

Uściski
Jaga dnia 25.02.2016 10:03
Pewien recenzent napisał kiedyś: << Używanie zamienników to przeważnie efekt "tresury" stosowanej przy pisaniu szkolnych wypracowań. Uczono nas, że pisząc - dajmy na to - charakterystykę Stasia Tarkowskiego, nie powinniśmy ciągle powtarzać "Staś". A zatem "Staś" stawał się bohaterem (co jeszcze było do przyjęcia), młodzieńcem, młodym mężczyzną, młokosem, młodzikiem, młodym Tarkowskim. To brzmi sztucznie i pretensjonalnie, prawda? Intencje literackie zazwyczaj są dobre, bo chodzi o uniknięcie powtórzeń. Mogłoby się wydawać, że ciągłe pisanie Anna, Felek, Piotr, Maria itd. jest błędem. Jednak jeszcze gorzej wyglądają sztucznie wprowadzone określenia zamienne (na przykład pisanie „kobieta” o bohaterce, którą dobrze znamy (...) Pomyśl o najbliższych sobie osobach członkach rodziny, przyjaciołach. Załóżmy, że masz przyjaciółkę o imieniu Gertruda. Gertruda jest otyłą blondynką, ma niebieskie oczy, metr osiemdziesiąt wzrostu i piegi. Czy myślisz o niej inaczej niż jako o Gertrudzie? Stwierdzi się raczej ”Gertruda przyszła do mnie na herbatę”, a nie: „Blondynka upiła łyk herbaty”, „Grubaska sięgnęła po ciasteczko”, „Wysoka rozejrzała się po pokoju”, „Niebieskooka powiedziała”, „Piegowata dziewczyna stwierdziła” itp. Podstaw pod Gertrudę dowolną bliską osobę - takie określenia wyglądają śmiesznie! Warto wystrzegać się sztucznych zamienników>>

I ja się z tym zgadzam, dlatego niech Aniela zostanie Anielą.

Faith,
może jest w Twojej pracy kilka zdań,wyrazów, które można zamienić na inne, lecz dla mnie liczy się ogólny efekt artystyczny. Pasja czytania;-) Każdy tekst można "udoskonalać" do śmierci...Tylko czy na pewno o to chodzi?

Pozdrawiam ciepło!
J.
faith dnia 25.02.2016 11:50
I ja się z tym panem zgadzam. Nie podoba mi się wpychanie na siłę zamienników, bo rzeczywiście brzmi to mało naturalnie, szczególnie jeśli mamy do czynienia z taką narracją jak tutaj, gdzie między bohaterem a narratorem istnieje dosyć intymna i kameralna atmosfera. Ciężko wówczas o omijanie imienia, szczególnie, że w całej opowieści niewiele się dzieje. Ważny jest natomiat każdy wykonany ruch i myśl. Wewnętrzne życie Anieli jest przedłożone nad to, co dzieje się na zewnątrz, jednak nie jest od tego oderwane.

Oczywiście, że są fragmenty, które można by udoskonalić i nie przeczę, że nie będę tego robić; po to również zamieszczam tu tekst, by zostały mi one wytknięte. A czy się do owych "wytknięć" zastosuje zależy od wielu czynników ;)

Pozdrawiam!
purpur dnia 25.02.2016 11:58
No proszę - a wystarczyło lekko pacnąć kijkiem i już *bach* tekst się pojawił :)

Miły i taki strasznie cieplutki, jak ukochany kocyk, gdy zimno wkrada się na stopy. Tak samo jak poprzedni tekst, mieszasz nam tu kolory emocji i odczuć. Wszytko opisywane z duża dozą deliaktności, tak, to jest poezjo-proza... Może ma to jakąś nazwę, a może nie, nie ma dla mnie znaczenia.

Strasznie cichutko brzmiał cały ten tekst, w porównaniu do poprzedniebo, moim zdaniem, zdarzyło się tu niezwykle mało, tak, treści która przekazujesz jest jak na lekarstwo, ale...
wiesz, wystarczyło. Czułem, że jestem przygotowywany do tego co nastąpi w ostatnich zdaniach, zwłaszcza iż wiedziałem, że będzie to ostatni rozdział... Co niezwykłe, nie czułem straty, nie czułem bólu związanego z tym procesem, czułem za to celowość tego wydarzenia, jego niezbędność. Kolejny, ostatni, krok na drodze życia.
Twój tekst pokazuje, że nie zawsze historia musi mieć dziesięć wątków, szastanie akcją czy mocne uderzenia, może również tak płynąć, spokojnie - deliaktnie. I czyta to się niezwykle miło.
Jeśli miałbym się do czegoś "przyczepiać" to być może jeszcze skróciłbym ten tekst. Chociaż z drugiej strony, może to by była zbrodnia, może by wtedy zabrakło jednego zdania aby całość miała taki a nie inny rytm...

Końcówka, ostatni "blok" zabija - dosłownie i w przenośni - Bravo!

Pozdrawiam i zapraszam ...

PS Odnośnie powtarzania imienia - dopiero w komentarzach zauważyłem, więc chyba nie było tak źle... Ja powtórzeń nie odczułem, no ale ktoś inny, oczywiście, może. Czy bym to zmieniał - w tym tekście na pewno nie. No ale to znowu, tylko moja opinia.
KoRd dnia 25.02.2016 12:44
:) Czuję się wywołany do tablicy :)
[quotef=Załóżmy, że masz przyjaciółkę o imieniu Gertruda. Gertruda jest otyłą blondynką, ma niebieskie oczy, metr osiemdziesiąt wzrostu i piegi. Czy myślisz o niej inaczej niż jako o Gertrudzie?[/quotef]

Ło matko! No pewnie, że inaczej. :D

Teraz na poważnie
Każdy tekst odbieram jako potencjalny czytelnik i jako taki go oceniam.
Apoteoza jest wyjątkowo szkodliwa dla autora/autorki. Prowadzi do wpadki w rutynę,
a przecież:
Cytat:
Po to jesteśmy na tym portalu. Żeby się uczyć i sobie pomagać


Naprawianie zamiennikami? B)
Istnieją różne formy prowadzenia narracji; o czym autorka zapewne wie i poradzi sobie. Czego jej życzę, bo tekst jest tego warty.

Cytat:
Nie jest sztuką napisać poprawny tekst.

...(?) W takim razie nie wszyscy o tym wiemy :)
Usunięty dnia 25.02.2016 13:09
Komentarz o nadmiarze "Aniela" zwrócił moją uwagę, bo często mam dylematy w tej materii.
Przeleciałem (przepraszam, że tylko) tekst pod tym kątem. Zauważyłem, że przeważnie "na scenie" występuje sama Aniela. Bez żadnego ubocznego skutku można wiele Aniel usunąć, pozostawiając gołe orzeczenie.

Tekst napisany bardzo sprawnie, gęsty, projektujący obrazy, którym - przyznaję - nie przyglądałem się.
Jaga dnia 25.02.2016 13:41
KoRd :)
Napisałeś, że "apoteoza jest wyjątkowo szkodliwa dla autora/autorki". Zgadzam się. Może być szkodliwa, jeśli jest bezpodstawna.
Nie mogę jednak nic na to poradzić, że ten tekst do mnie przemówił ;-) Tak jak przemawia do nas film, krajobraz, a nawet nowe buty na wystawie sklepowej ;-) Czasami coś nam się podoba bardziej niż innym i nie znamy przyczyny.

Jak to Faith Ciebie nie zachwyca? Skoro zachwyca! ;)))

"Dlaczego kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze do głowy!"


Może jestem trochę egzaltowana, ale naprawdę mało nie czytam, a rzadko mogę powiedzieć, że coś mnie zachwyca. A wstęp do pierwszej część naprawdę mnie zachwycił i uwiódł, zdobył moje serce. Być może to tyko zauroczenie. Muszę poczekać, aż emocje opadną i przeczytać jeszcze raz. Póki co tkwię błogim uniesieniu i dobrze mi z tym:)

Pozdrawiam autorkę i wszystkich komentujących :)
Jaga
faith dnia 25.02.2016 13:48
Purpurze, nie ukrywam, że Twój poprzedni komentarz miał swój udział w tym, że druga część w końcu się zmaterializowała:)
Masz rację, w porównaniu do poprzedniej części dzieje się tu bardzo niewiele. Ale właśnie takie było mije założenie. Pierwsza część nosi nazwę "Pory poruszeń" i jest o zmianach, dojrzewaniu, byciu w ciągłym ruchu. Natomiast ta jest jej odwrotnością. Aniela znalazła się w porze postoju, a tam już dzieje się znacznie mniej. Jest to świat ciszy i braku ruchu.
Cieszę się, że nie czułeś smutku, bo nie to było moim celem, ale właśnie to, by Czytelnik odczuł, że takie rozwiązanie było jedynym właściwym i prawidłowym.
Być może mogło być to krótsze, jednak ciężko mi było tak nagle uśmiercić Anielę i chciałam poprzebywać z nią chwilę dłużej ;)

Dziękuję, że i Ty zechciałeś poznać jej historię. No i oczywiście za tę dozę motywacji, którą we mnie wlałeś ;)

KoRd napisał:
Apoteoza jest wyjątkowo szkodliwa dla autora/autorki. Prowadzi do wpadki w rutynę,

Kord, z tą apoteozą to nie przesadzajmy ;) Poza tym nawet ona nie sprawi, że popadnę w jakiś samozachwyt i przestanę doskonalić warsztat. Zdaję sobie sprawę z własnych słabości, a krytykę przyjmuję jak najbardziej z wdzięcznością, jeśli oczywiście jest konstruktywna.
Co do nadmiaru używanego przeze mnie imienia bohaterki, już nieco to skorygowałam. Pomyślę jeszcze nad co niektórymi fragmentami.

Ekszynie, dzięki za sugestię, nieco uszczupliłam już te powtórzenia, na spokojnie jeszcze wezmę się za korektę, gdy znajdę nieco czasu.
Cieszę się, że mimo pobieżnego jedynie przeczytania tekstu udało Ci się wyciągnąć takie wnioski.

Jago, bardzo się cieszę, że ten obraz do Ciebie przemówił i tak jak napisałam wyżej, dobre słowa mnie nie zepsują, a wywołują duży uśmech na twarzy i poczucie spełnienia:) Bo cieszy najbardziej, gdy coś co stworzymy trafia też do innych i możemy się tym dzielić. Poza tym masz rację, skoro się podoba, dlaczego o tym nie napisać?:) Ty miałaś dobrą lekturę, a ja ciepło na serduchu po takich komentarzach ;)

Dziękuję Wam bardzo za wizytę, cieszę się, że tekst wywołał dyskusję:)
mike17 dnia 25.02.2016 14:34 Ocena: Świetne!
Wielką sztuką jest podać z pozoru statyczną opowieść, w sumie miniaturę, tak, by to "niedzianie się" przekuć w coś, co zaintryguje, wciągnie i da pełną projekcję zwyczajnych-niezwyczajnych obrazów, jak gdyby "działo się" - jak gdyby z drobnych gestów, ruchów, zachowań można było zbudować piękny kawałek prozy.
Jak dla mnie działo się tu bardzo wiele, na tyle, by poczuć ten wczesnowiosenny świat, życie w chacie i każdą drobną czynność, wykonywaną przez Anielę.

Obraz bliski memu sercu, bo tak ostatnie lata przeżyła moja babcia, samotnie, z dala od domostw, w położonej pod lasem chacie, zdana na siebie, ale i na dobrych sąsiadów.
Poruszyłaś moje sentymenty i wspomnienie mojej babci.

Finezyjny język dopełnia reszty: samo obcowanie z nim już jest przyjemnością, i myślę, że jaki temat byś nie wzięła na paletę, efekt byłby tak dobry jak tu.
I czasem lubię pisarzy, którzy piszą o tym, co "wewnątrz" nie opisując zbytnio tego, co dzieje się życiu.
Ta miniatura jako żywo przypomniała mi jednego z moich idoli, którzy wpłynęli na ukształtowanie się mojego stylu - Stefana Grabińskiego, największego maga polskiej literatury grozy (1887-1936).
Ma on opowiadania, w których studium obłędu zasadza się na opisie przeżyć bohatera, tego, co "widzi" i "słyszy", czysta wiwisekcja, a gdzieś obok niedorzeczny świat nuci dalej swoją nudną śpiewkę.
Polecam Ci jego prozę, bardzo zbliżona do twojego utworu.

Nawet śmierć Anieli jest cicha, jak całe jej życie.
Ona przechodzi z pokoju do pokoju, dalej istniejąc, lecz już jako "ja", energia bez ciała.

Konkludując muszę powiedzieć jedno: czekam na twoją prozę, bo widać, że czujesz się w niej jak ryba w wodzie, a ja wiem, co mówię :)

:yes:
Miroslaw Sliwa dnia 25.02.2016 16:02 Ocena: Świetne!
Witaj Faith.

Ciekawie piszesz, o Twoim wyobrażeniu jak umiera, gaśnie człowiek, który przeżył już swoje.

Póki co, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie jestem już młodym człowiekiem, ale ciągle mam w sobie chyba zbyt dużo energii aby wczuć się w rolę kogoś najpierw łagodnie, a potem gwałtownie więdnącego. Niemniej, takie teksty mnie nie odrzucają; wręcz odwrotnie.

W Twoim opowiadaniu jest jakiś magnetyzm. Spokój jest znakiem pogodzenia się bohaterki z życiem, z jego naturą i trochę z uległością wobec jego mocy. Nie jakoś rozszamotaną, bo w starym człowieku nie ma już na to siły, ale z takim zwykłym; "No trudno" dać sobie już spokój. Jakby z wpisaną w strukturę życia śmiercią. Owszem umysł rozjaśnia się nagle jakimś pięknym wspomnieniem, a może czasami koszmarem; któż to wie? Ale nagle ktoś gasi światło. A potem...

Zmuszający do refleksji tekst. Dzięki.

Pozdrawiam.

Mirek
faith dnia 25.02.2016 17:04
Michale, miło mi, że historia Anieli przywołała takie ciepłe wspomnienia o babci. Do tej pory nie znałam prozy pana Grabińskiego, ale chętnie się z nią zapoznam skoro polecasz :)

Tę ciszę, spokój i pogodzenie właśnie chciałam ukazać pisząc ten tekst. Bez napuszenia, zawrotnej akcji, dramatów. To zwykła proza życia, jego cykliczność, która polega na narodzinach i śmierci. Nie ma znaczenia co się z nami stanie, jak umrzemy, jak się skończymy, Natura i tak przyjmie to z właściwym sobie stoicyzmem. Wszak na tym to wszystko polega.

Powoli rozkręcam się w tego tupu formie wyrażania siebie, więc kolejne historie z pewnością się pojawią. Cieszę się, że będziesz do nich zaglądał :)

Mirku, to o czym piszę jest metaforą całego naszego życia, w tym również śmierci, która tutaj jest po prostu spokojnym przejściem do następnego etapu. Jest to temat niekoniecznie przyjemny, ale myślę, że czasami warto pokazać, że nie musi być on tabu, a po prostu naturalną koleją rzeczy.
Bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałeś i spodobała Ci się ta historia. Mam nadzieję, że choć cząstka z niej zostanie gdzieś w środku, w głowie :)

Dziękuę Wam bardzo za odwiedziny i ściskam serdecznie.
retro dnia 26.02.2016 09:13 Ocena: Świetne!
Tekst bardzo dojrzały, harmonijny i pisany pięknym poetyckim język. Wiele w nim mądrości i zdobyłaś moje serducho już na wstępie tą wiosną, która nadchodzi, na którą tak czekam z wytęsknieniem.
Faith masz ogromny talent malowania słowem szarości życia paletą cudownych słów.
Tekst do wydruku i czytania do poduchy:)

Pozdrawiam wiosennie
faith dnia 26.02.2016 10:27
Retro, dołączam się do czekających na wiosnę i to z utęsknieniem, tymczasem dziś obudził mnie śnieg za oknem:( Mam jednak nadzieję, że to już ostatnie podrygi zimy.

Bardzo się cieszę, że tak ciepło przyjąłeś historię Anieli. Jeśli Cię zaciekawiła i stylem trafiła w Twój gust, zapraszam też do pierwszej części.

Dziękuję Ci pięknie za taką opinię i wysyłam uśmiech :)

Pozdrawiam!
Ula dnia 26.02.2016 17:19 Ocena: Świetne!
Faith,
Z przyjemnością czytałam :) Jak będę miała dłuższą chwilę, to nadrobię "jedynkę" i wtedy wrócę z dłuższym komentarzem.
Pozdrawiam serdecznie :)
faith dnia 26.02.2016 18:30
Ulu, cieszę się, że znalazłaś chwilę czasu na przeczytanie i sprawiło Ci to przyjemność:)
Ślicznie Ci dziękuję i zapraszam oczywiście do pierwszej części, jeśli znajdziesz wolny moment.

Pozdrawiam ciepło :)
skroplami dnia 28.02.2016 01:58 Ocena: Świetne!
Mistrzowskie krótkie opowiadanie.
Chociaż inne częściowo w stylu od... tak, nie pamiętam autora :(, otrzymał Nobla za twórczość pisarską i był Rosjaninem, nieznanym niestety w Polsce większości z nas (w bibliotece znalazłem tylko jego opowiadania), to atmosfera świata Anieli bardzo podobna do atmosfery jednego z jego opowiadań, niezwykłej a codziennej i szybkością potoku rwącej. Tam opis życia trójki bohaterów zapleciony w warkocz, od narodzin do śmierci, dwaj mężczyźni i kobieta. Opowiadanie dłuższe, kilkunastostronicowe. Faith, nie dużo Ci brakuje w moich odczuciach do wrażeń zebranych przeze mnie przy czytaniu tamtego opowiadania. To fakt subiektywny ale w pełni rzeczywisty. Masz specyficzny styl poetyckiej prozy, w najlepszym znaczeniu "Wiejski" czyli bardzo bliski natury :), aż się czuje wszystko tak po ludzku.
Nie wnoszę żadnych uwag, przedstawiam tylko wrażenia czytelnika. Tak, zostaje ze mną całość "Mechanizmu zegara" do śmierci, mojej :). Chylę czoło przed autorką.
faith dnia 29.02.2016 11:48
Skroplami, najbardziej cieszę się z tego, że zabierzesz sobie to opowiadanie, to dla mnie ogromny komplement i satysfakcja, jeśli jakiś (s)tworek trafi do Czytelnika tak bardzo :)

Choć bardzo lubię literaturę rosyjską, to niestety nie kojarzę o kim mówisz, a chętnie poznałabym tę książkę.

Co do stylu, to myślę, że dopiero go poszukuję. To opowiadanie jest pierwszą próbą zmierzenia się z prozą, ale myślę, że i w niej znajdę miejsce, by móc wyrażać siebie za jej pomocą.
Bardzo się cieszę, że zauważyłeś tu związek z naturą, bo to właśnie ona była dla mnie inspiracją, przy tworzeniu tego tekstu. Jej cykle i piękno, które skrywa się również w tym, że wszystko ma swoje miejsce, a śmierć jest naturalna, choć nie oznacza wcale końca.

Dziękuję Ci serdecznie, że byłeś z Anielą przez te dwie części. Taka obecność jest dla mnie motywacją, to ciągłego tworzenia i nieustawania w nauce tej sztuki.


Przesyłam uścisk :)
Wasinka dnia 29.02.2016 18:50
Zapowiadałam, że przybędę do kolejnej części, więc jestem (już nieco wcześniej czytałam, ale dziś mogłam wpaść na chwilkę dłużej). Może troszkę pierwsza bardziej do mnie przylgnęła, więcej w niej skojarzeniowych pomruków, które gdzieś mi osiadły mocniej, ale i tutaj przepłynęłam łatwiutko i z przyjemnością. Świetnie, że tekst łączą niektóre rekwizyty/aspekty itp., np. motyw Rzeki czy warstwy składające się na bohaterkę. Zręczne zakończenie z oczami jak puste gniazda, z których (niczym ptaki) odlatują zmysły i rzeką, która wystąpi z brzegów.
To taka narracja środka, która sprowadza mgłę odczuć i refleksji.

Parę sugestii, tak na szybko, ale można ogólnie zwrócić uwagę w tym kierunku:
Cytat:
Zie­mia po­wo­li uwal­nia­ła świat spo­mię­dzy swo­ich uśpio­nych objęć.
- zrezygnowałabym ze "swoich"; wiadomo z czyich, a robi się śssś
Cytat:
w ciągu mi­nio­nych kilku dni, obu­dził ja wiatr.
- ją
Cytat:
była już całą sobą w rze­czy­wi­sto­ści, a ta ob­le­pi­ła ją aż po czub­ki wło­sów swoim nie­zno­śnym po­czu­ciem re­ali­zmu.
- niepotrzebne "swoim"
Cytat:
za­czął roz­no­sić się do­brze jej znany aro­mat, który za­wsze ją uspo­ka­jał.
- wpada na siebie jej/ją, więc spokojnie można wyrzucić "jej"
Cytat:
Na to wspo­mnie­nie twarz Anie­li spo­chmur­nia­ła gwał­tow­nie. Za­tę­sk­ni­ła za tą szcze­gól­ną i in­tym­ną bli­sko­ścią,
- wpadają na siebie zaimki wskazujące to/tą; może więc spróbować coś w tym stylu: Twarz Anieli gwałtownie spochmurniała. Zatęskniła za tą...
Cytat:
a spo­kój(,) jaki w niej pa­no­wał(,) miał w sobie coś zło­wro­gie­go, jakby wszech­obec­ną ciszą wy­sy­sał życie ze ścian.
- przecinki do wstawienia i proponuję jeszcze zmianę szyku, by było płynniej: wysysał ze ścian życie
Cytat:
Czasy, które tam zo­sta­ją(,) krążą w nas jak dym po szklan­ce.

Cytat:
Anie­la rów­nież po­sia­da­ła te szra­my
- "te" zbędne
Cytat:
Jed­nak nikt nie wi­dział owych przy­pły­wów anie­lich emo­cji.
- Anielich (Anielinych)
Cytat:
Nawet wró­ble bo­wiem, nie wy­ściu­bia­ły swo­ich dzio­bów
- podkreślony przecinek niepotrzebny
Cytat:
Po­dob­nie jest z prze­szło­ścią, która, gdy roz­ple­ni się w nas za­nad­to po­tra­fi przy­nieść wiele szkód.
- proponuję: która - gdy zanadto się w nas rozpleni - potrafi
Cytat:
Chwi­la, w któ­rej teraz po­grą­żo­na była Anie­la(,) rów­nież na­zna­czo­na była tym pięt­nem.
- prócz przecinka można by też pokombinować z powtórzeniem była/była
Cytat:
Rze­czy­wi­stość, pod wpły­wem na­głe­go wy­bu­chu za­czę­ła cho­wać się do środ­ka,
- np. Pod wpływem naglego wybuchu rzeczywistość zaczeła chować się do środka // Rzeczywistość, pod wpływem nagłego wybuchu, zaczeła... // Rzeczywistość - pod wpływem nagłego wybuchu - zaczęła...


Pozdrowienia przestępne i w deszczu wymuskane.
faith dnia 29.02.2016 19:31
Aniu, nie ukrywam, że bardzo liczyłam na takie czysto techniczne podejście do tekstu, bo wiem, jak wiele szczegółów mi umyka podczas pisania, a po parokrotnym czytaniu, gdy zna się go prawie na pamięć, nie zauważa się nic. Po Twoim komentarzu zauważyłam, że chyba mam tendencję do nadużywania zaimków ;) Cóż, popracuję i nad tym. Zastosowałam się do uwag i bardzo Ci za nie dziękuję. Nie każdy ma czas i ochotę, by pochylić się nad treścią i wyłapać niedociągnięcia, więc tym bardziej to doceniam.

Rzeczywiście, ta część nieco różni się od poprzedniej, przede wszystkim mniejszą dynamiką. W przeciwieństwie do "Pór poruszeń" jest zamknięciem, powtórnym zespoleniem się bohaterki. Mniej tu pomruków, a chyba więcej "mroku".
Jeszcze raz dziękuję Ci, że z taką uwagą wczytałaś się w tekst.

Pozdrawiam ciepło i już prawie marcowo :)
Niczyja dnia 03.03.2016 07:47
Witaj Faith,
Czytałam druga część w warunkach polowych, na urlopie.
Podobała się. Była spokojnie smutna, poruszyła spokojnie i pozwoliła spokojnie zasnąć. Obudziła mnie w innym świecie - białym i pięknym, spokojnym. I za to dziękuję:)
Pozdrawiam,
Niczyja
faith dnia 03.03.2016 09:40
Niczyja, chyba takie było zadanie drugiej części. Ukołysać i wprawić w delikatny, senny nastrój, dlatego bardzo się cieszę, że właśnie tak się poczułaś po jej lekturze:)

Dziękuję Ci, że dałaś się porwać w ten świat i wczuć w jego klimat.

Pozdrawiam przedwiosennym deszczem, bo pogoda i pora identyczna dziś jak u Anieli:)
Ula dnia 31.03.2016 15:46 Ocena: Świetne!
Faith,
Jak obiecałam, tak wracam. Teraz jestem po obu częściach i przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Jest w tym tekście wiele Ciebie takiej, jaką znam z poezji: subtelnej i lirycznej. Myślę, że to duży plus, bo czyni tekst prawdziwym. Smutna historia, wiele w niej życia przeszłością, czy próby oderwania się od przeszłości, choć przecież wszystko co przeżyliśmy ukształtowało nas właśnie takich, jacy jesteśmy. Tekst jak dla mnie ładnie i sprawnie napisany. Wszystkie motywy: rzeka, zmiany pór roku, pięknie splatają całość. Jest obrazowo i delikatnie. Tak jak napisałam wcześniej przyjemnie było poczytać.
Pozdrawiam :)
faith dnia 31.03.2016 19:42
Ulu, serdecznie Ci dziękuję za ponowne odwiedziny:) Bardzo, bardzo mnie cieszy, że zajrzałaś pod to opowiadanie i zdecydowałaś się zostawić ślad.

Liczy się dla mnie każde spotkanie pod tekstem, bo to ono czyni go żywym, pokazuje nam, jak widzą go inni. Jestem Ci wdzięczna, że podzieliłaś się opinią, w dodatku tak miłą. Jeśli czerpałaś przyjemność z lektury to jest to dla mnie największy komplement.

Dużo słońca życzę w tej pączkującej wiośnie, Ulu! :)

Pozdrowienia
Margara dnia 29.04.2016 14:34
Faith, jestem tekstem zachwycona i biorę go za wzór - piękna, subtelna proza, napisana z ogromną wrażliwością na człowieka. Przy okazji wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja pod spodem, inspirująca sama w sobie :)
Pozdrawiam,
Margara
faith dnia 29.04.2016 15:45
Margaro, cieszę się, że zajrzalaś gdzieś pomiędzy półki i odnalazłaś tę opowieść. Miło mi tym bardziej, że przypadła Ci ona do gustu :) To historia o prozie życia, ale też o tym, co pomiędzy... Często nie zauważamy uroków codzienności, a przecież to właśnie w szczegółach najczęściej kryje się jej piękno.

Dziękuję Ci, że poświęciłaś czas na przeczytanie i zostawiłaś ślad.

Kłaniam się :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty