Znaczenie jest rozmyte, ale to z pewnością nie ujmuje wartości wierszowi, raczej przydaje. Zwłaszcza że skonstruowana przez ciebie forma jest tak emocjonalnie nasycona, że trudno mi przejść obok tekstu obojętnie.
Może najpierw, co mi się gryzie stylistycznie:
Cytat:
rany na stopach krwawią
Trochę zbyt podniośle w kontekście całego wiersza - spróbowałbym zamienić "rany" i "krwawią" na coś innego, bo w tym ułożeniu mocno zgrzyta z resztą.
Ten fragment, swoją drogą, jest najbardziej konkretnie osadzony w rzeczywistości i najmniej niezrozumiały (choć, podejrzewam, wciąż metaforyczny). Czy to oś wiersza?
A owo emocjonalne nasycenie, o którym wspominałem - to miałkość, beznadziejność, brak sensu życia. To koresponduje, oczywiście, z ostatnim wersem, ale i z całą nieco beznamiętną tonacją wypowiedzi. Z tej papierowej szarości przebija się jednak inna, silniejsza emocja, którą przyrównywałbym do bólu lub cierpienia (odwołania do krwi, rozrywania, demonów). Co więcej, zdaje się, że jest to stan przejściowy (co sugeruje obecność nie-miejsca, tj. pociągu), jednak ten stan przejściowy jest powtarzalny (co wieczór). Przypomina stany depresyjne, chociaż ujęte w na tyle ładnej i przejmującej formie, że operowanie suchą terminologią diagnostyczną nie za bardzo tu przystoi.
Czynności bohaterki, którą opisujesz, też są beznadziejnie bezsensowne: wyjmowanie agrafek, rozrywanie sieci. Robiąc to, toczy walkę - zajmuje życie czynnościami o sztucznym celu (lub bezcelowymi w ogóle), kryje się w zakamarkach kamienicy, żeby uniknąć zakamarków swojego umysłu (?). Są to jednak działania o charakterze autoagresywnym (krew; takie też było moje pierwsze skojarzenie z wyjmowaniem agrafek), które, bądź co bądź, pochłaniają ją na tyle, że na pociąg powrotny musi biec.
Jest tu znacznie więcej, bo można by jeszcze pogrzebać głębiej i rozgryźć sensy zawarte w licznych metaforach (bo pełna interpretacja uwzględniłaby znaczenie m. in. owych bezsensownych czynności). Analiza Twojego wiersza zajęłaby z pewnością sporo czasu i kartek, ale z pewnością nie byłby to czas stracony.
Mamy jeszcze niemniej tajemniczy tytuł. Jak na razie, wydzielone "meta" wskazywałoby na autotemat (pejzaż wewnętrzny?), metamorfozy - może przekorne (bo przemian tu nie ma - a może są, ale niewidoczne przy pierwszym spotkaniu z tekstem?), a może odnoszą się do podskórnej chęci zmiany (trop z nie-miejscem)?
W każdym razie, miło będzie tu wracać.
Pozdrawiam,
m