Tonto - Przebudzenie (2) - purpur
Proza » Historie z dreszczykiem » Tonto - Przebudzenie (2)
A A A
Od autora: No cóż, zaczynamy...

Miało być twardo - nie wyszło. Miało być boleśnie - ech...

No ale może będzie przynajmniej ciekawie :)
Klasyfikacja wiekowa: +18

 

Obudził go żar, który swoim zwyczajem lał się w tym miejscu od samego poranka do niemalże samego wieczora. Podniósł obolałą głowę i rozejrzał się po okolicy - blado żółty piasek. Nic więcej tylko wszechogarniające morze piasku, niezmącone nawet samotnym śladem obcego kształtu.

Dobrą chwilę zajęło mu przywrócenie świadomości wydarzeń, które wygnały go w to miejsce. Pamiętał akcję. Pamiętał pełną radości ucieczkę z zadymionego miasta. Gdzieś nawet w dolnych warstwach pamięci dostrzegał starą, podziurawioną furią wiatru chatę. Tam usiedli, tam świętowali. Chwilę później film się urywa, aby powrócić w tym miejscu - milczącej pustyni.

Dźwignął się do pionu. Zahuczało w zmęczonej głowie, a ból kończyn wykrzywił spierzchnięte usta. Miał nadzieję, iż patrząc z wyższego punktu, odnajdzie jakiś ślad, odnajdzie jakiś falujący w oddali cel. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, pustynny wiatr wyczyścił wszelkie pozostałości po ludzkiej bytności, a wzrok nie dostrzegł, nawet w oddali, niczego co mogłoby służyć jako punkt wędrówki.

Usiadł i schował pomarszczoną twarz w dłoniach. Nie miał w zwyczaju płakać i tym razem również łzy nie popłynęły, mimo iż poczuł się zdradzony po raz setny. Nie miał wątpliwości, jakie zdarzenia poprzedziły wycieczkę tutaj. Ludzie, chodź do tej pory zazwyczaj określał ich mianem przyjaciół, lub chociażby kumpli, postanowili go pożegnać. Najpewniej spory przyczynek tej decyzji, należy przypisać dwóm, ale jakże okazałym plikom banknotów, czyli jego „działce” ze skoku na furgon.

Kurwa. – zaklął w duchu. Te parszywe bękarty zostawiły go, aby tu zdechł, dla marnych paru tysi… „Koledzy”, którzy jeszcze dzień wcześniej obejmowali go jak druha, śmiali się z nim, poklepywali, teraz wypieprzyli jak śmiecia do zsypu. Do tego nie mieli w sobie tyle odwagi by po prostu go kropnąć, nie, woleli powierzyć to zadanie dziennemu żarowi lub innej formie pustynnej śmierci. Zdechnie… jak pies...

- Kurwa – tym razem to słowo usłyszał świat. – Nawet tutaj się ojciec nie pomylił: żyłeś jak pies i zdechniesz jako bezpański kundel… Nikogo nie obchodzi kolejny, zapchlony Tonto…

Ta myśl nawet bardziej ukłuła niż uczynek „kumpli”. Miał pięćdziesiąt osiem lat, ręce styrane kolejnymi bezsensownymi pracami, z których wylatywał, bo… bo wylatywał, zazwyczaj nikt nawet nie przejmował się tym, aby powiadomić go o powodzie takiej decyzji. Twarz zaorana bruzdami wydarzeń, głównie wszelkiego rodzaju zgryźliwościami losu, jego ustawicznemu pluciu w twarz. A teraz, aby nie zostawić tak pięknego żywota bez należytej laurki, zdechnie na środku pustyni i nikt, kurwa, nikt, się o tym nawet nie dowie.

- Nie! – Zakołatało się w głowie. – Nieee! Kurwa! Nieee! – Darł się ile sił w płucach. Pominął tętniący ból w skroniach, pominął wypalone usta – darł się tak mocno, tak gorliwie, jak jeszcze nigdy wcześniej w życiu. Cała ta nawarstwiona złość na wszystko co go spotkało, niezależnie czy wydarzenia te były następstwem przypadku, czy celowego działania, wszystko to teraz wypluwał przed siebie. Oczyszczał swój organizm ze zgnilizny czynów, jaka nagromadziła się przez okres jego tułaczki po tym świecie. Krzyczał bo żył. Krzyczał bo wystarczy… wystarczy już wycierania nim kloaki wszechświata. Coś pękło, coś co się już nigdy nie zrośnie. Upadł na kolana, zamarł. To koniec, zdawał sobie z tego sprawę, może marny, może… ale będzie tylko jego…

Zza piaszczystej wydmy wyłoniły się dwa cienie. Zostawiając za sobą malutkie wgłębienia w piasku dotarły na jej szczyt.

- No i co sądzisz? – zapytał jeden.

- Idealny! – odparł drugi.

- Naprawdę tak uważasz? Toż to wrak…

- Dokładnie czegoś takiego szukaliśmy, uwierz mi.

- Ech…

- Zaufaj mi braciszku, to jest nasz wymarzony kandydat.

- Skoro tak twierdzisz… Dobra, idę… Aha, jak wyglądam?

- Bosko – zachichotał pierwszy.

- Ty jak coś powiesz – uśmiechnął się drugi.

Jeden z braci, uważając aby nie zakopać się w piaszczystych kopcach, powędrował w kierunku leżącego Indianina.

- Nie przeszkadzam? – pytanie, żywcem wyciągnięte z alkowy zaskoczonej panny, pojawiło się tuż przed Tatanką. Ten momentalnie podniósł głowę i zobaczył niewielką postać.

- Coś ty…?

- No wiesz! – Obruszył się gość. – Chyba, jeśli już to: ktoś ty?

- Dobra, kurwa, ktoś ty? – wysyczał.

- Nikt szczególny.

- No to żeś wyjaśnił. Czego chcesz?

- Ty za to, jak na osobę pozostawioną bez żadnego wyjścia, można by rzec, że jesteś nieuprzejmy.

- O ja pierdole… Czy to się nigdy nie skończy… Nie dość, że zostałem wyruchany przez wszystko co pełza, to jeszcze trafiają mi się pyskate miraże… Co ja takiego zrobiłem, że to ciągle otrzymuję?

- Hmm. Nic. Nic nie zrobiłeś. Tak po prostu jest.

- No ta, faktycznie to wiele wyjaśnia…

- Słuchaj, możemy tu usiąść, możemy sobie podumać nad niesprawiedliwością losu, przeciwnym wiatrom i innym tego typu zdarzeniom. Pewnie byłaby to fascynująca dyskusja - Przekrzywił głowę. -  Chociaż…, patrząc na ciebie, wydaje mi się, że jednak by nie była…

- Jasne. Wiesz, chyba cię po prostu sieknę, co ty na to?

- Oczywiście, możesz spróbować. Ale… czy nie lepiej byłoby się stąd wydostać i przekierować tą całą złość na tych, do których faktycznie czujesz urazę?

- Urazę?! O kurwa, nie dość że pyskuje to jeszcze poeta! Wyrwę im jaja przez przełyk, zahaczając przy tym dużym palcem każdy ważniejszy organ w ich ciałach!

- O! Widzisz! Zaczynam wyczuwać nić porozumienia. To co, robimy wymiankę?

- Wymiankę? Aha, no tak, jasne, właściwie nie wiem czemu się dziwię… To co to za wymianka?

- Słuchaj. Mam wrażenie, że nie osiągnąłeś za dużo w swoim życiu. Nie zrozum mnie źle, nic mi do tego, ale siedzisz z rozciętym łbem na środku pustyni… Sam rozumiesz…

Tatanka potarł dłonią o czubek głowy, na palcach dostrzegł ślady czerwonej substancji, spróbował ją językiem, tak, to była krew. Nie pierwszy raz jej kosztował, tak więc nie miał żadnych wątpliwości.

- No to przynajmniej wyjaśnia, czemu gadam z jakimś dziadkiem na środku niczego…

- Możesz to i tak sobie wytłumaczyć. Nie dbam o to, ważne jest coś innego. Potrzebuję ciebie tak, jak ty potrzebujesz mnie.

- Taaa, historia mojego życia… Dawaj, miejmy to już za sobą. Co mam zrobić?

- Oh, to właściwie drobiazg...

- Aha, taaa. Właśnie o czymś takim mówię. Pyłek, kruszynka zaledwie, a potem dupa w piach i dumaj gdzie leźć…

- Nie. Jednego możesz być pewien, umowa zostanie wypełniona z obu stron. Masz moje słowo.

- No to dawaj panie słowo, lećmy już, bo się robi ciemno, a ja nie mam czasu na pogaduchy.

Człowiek oparty o zmęczony kij zamyślił się. Bez wątpienia składał coś, co prawdopodobnie było obecnie w kawałkach albo nie było skore do opuszczenia umysłu. Spoważniał, chodź to była minimalna różnica w stosunku do poprzedniego stanu. Po prostu siwe włosy trochę jakby ugrzeczniły się, oczy przestały szukać odpowiedzi w linii horyzontu, a sylwetka z lekko zgarbionej, przekształciła się w wyprostowanie z lekko mniejszym garbem.

- Potrzebuję bohatera.

W takich sytuacjach, przy takich zdaniach, zazwyczaj pojawia się wycie kojota, a w najgorszym wypadku, chociaż zagubiona sowa huknie sobie raz, czy dwa. Tu jednak, pośrodku niczego, jedynie mały skorpion podniósł swój łepek ponad linię piasku, a i tak, czyn ten był podyktowany raczej chęcią wypatrzenia teoretycznej zdobyczy, niż wymaganym podkreśleniem wypowiedzianych słów.

- Czego?! A ja myślałem, że to mi jest gorąco. Ty weź dziadek podreptaj sobie chwilkę, może cię to ochłodzi… Czy ty mnie w ogóle widzisz? Jestem starym, styranym życiem, Indiańcem… A nie… tym czymś… co niby mam być – ciężko mu było nawet wymówić to słowo, paliło w język, broniło się przed jakimkolwiek operacjami na nim.

- W jednym masz rację. Faktycznie nie jestem w stanie cię zobaczyć – jestem ślepy. Od dawna, więc nie masz co robić przepraszającej miny…

- Wcale nie zamierzałem robić przepraszającej…

- W całej reszcie się mylisz! Jesteś idealną osobą do tego celu. Zresztą, co masz do stracenia, co? No wymień te dziesiątki powodów, które niesłusznie wygnały cię w to miejsce. Wykrzycz mi co masz takiego pilnego i ważnego do zrobienia w swoim życiu, aby parskać na kogoś kto ofiarowuje ci coś, co może wypełnić tę niesioną przez ciebie pustkę?

Tatankę zatkało, słowa dziadka trafiły w skrycie ukrywaną myśl. Pustka. Tak… Nie chodziło o to konkretne miejsce, nie chodziło o żadne miejsce. Bo ta otchłań podążała razem z nim od lat. Tak naprawdę to czuł, że jedynie szamocze się w nieustającym pragnieniu kolejnego oddechu. A cała reszta była niczym.

- Co konkretnie masz na myśli? – Odparł w końcu.

- Widziałem… - Tatanka już otwierał usta. – Zamknij się. – Tatanka nie tylko się zamknął, ale jednocześnie przejechał dłonią przed oczami dziadka, zaskoczony tak trafnym spostrzeżeniem. – Widziałem ciebie – widziałem twoje jutro, a może pojutrze. Wiem co zamierzasz zrobić i zrobisz to. Ja nie oczekuję wiele. Nawet podam tobie pomocną dłoń. Ale przyjdę… kiedyś i poproszę cię o coś. A ty to zrobisz. Tyle.

- Będzie bolało?

- Pewnie tak, a robi ci to jakąś różnice?

- Właściwie to nie.

- To co, jaka decyzja?

Tatanka patrzył w niewidzące oczy starca przed nim. Nogi nosiły go po tej ziemi już wiele wiosen, wiele gorących lat i całą masę tych paskudnie srogich i dokuczających w najmniej potrzebnym momencie zim. Było ciężko. Tak, ciężko. Wprawdzie wypadało by powiedzieć, że były również momenty dla których warto było żyć, ale byłaby to nieprawda. Zazwyczaj było po prostu ciężko, a jak już gdzieś w oddali, takiej na samym końcu parkowej alejki, takiej do której należy podejść jeszcze parę kroków i dosięgnąć upragnionego celu, majaczyło coś na kształt szczęścia czy też nagrody, to właśnie w takim momencie jego ciało lądowało na czymś na kształt obecnej pustyni. I znowu było ciężko. Wystarczy, jak na jedno życie…

- Zgoda…

- Och… Skłamałbym mówiąc, że się tego nie spodziewałem – uśmiech, rząd zębów, rozrywane kąciki ust. Ten grymas zakończony został splunięciem na otwartą dłoń. Dłoń zaś powędrowała przez oczy Tatanki. – Umowa?

- Umowa.

Dziadek spojrzał jeszcze raz prosto w oczy Tatanki. Patrzył tak, jak by nie tylko widział swojego rozmówcę, ale również posiadał umiejętność czytania go. On patrzył za głęboko, jak na jakiegoś zwariowanego piaskowego starucha, patrzył niemalże boleśnie. Tatanka, aż się cofnął o krok, bo nie mógł znieść naporu tego wzroku. I nagle wszystko się urwało. Powrócił gorący wiatr, piasek dalej sypał swoim odwiecznym rytmem. A dziadek odwrócił się i zaczął odchodzić.

- Ej… Ty! A ja? Ja dalej tu jestem! Co mam robić? Przeszedłem test, czy nie? Kurwa, mówię do ciebie!

- Idź za mądrym żółwiem.

- No tak, mogłem się tego spodziewać… No ale jak się wypina dupę, do jakiś włóczęgów, to powinno się oczekiwać, że wcześniej czy później ktoś w tę dupę kop… - przerwał, bo dostrzegł, że koło jego stóp przeszedł właśnie mały żółwik. Zupełnie go ignorując, stawiając ostrożnie łapkę za łapką, wędrował w kierunku powoli chylącemu się już ku zachodowi słońcu.

- Rany! – wykrzyknął Tatanka. – Dzięki! Dziadu… eee … znaczy dziadku…

Dwie godziny później żółwik i on, byli już dobre paręset metrów dalej od miejsca spotkania. Tatanka, już bez takich pozytywnych emocji, odnośnie mechanizmu jego ratunku, człapał i mamrotał pod nosem.

- No tak, kurwa… Inni dostają tygrysa… No niech by chociaż dał mi jakąś jaskółkę, ale nieee… Dziad musiał mi dać najwolniejsze stworzenie świata, a ja drepczę za nim, jak jakiś dupek… Kurwa, to tylko mnie się przytrafiają takie rzeczy… Mądry żółw… Chyba się zestarzeję zanim gdzieś dotrzemy.

Mądry żółw szedł nie zważając na jego docinki, a trzeba dodać, że od jakiejś godziny płynęły one w jego kierunku w trybie ciągłym. No ale mądry żółw nie sprostałby swojemu przydomkowi, jeśliby zwracał uwagę na takie drobnostki. Nie. Wtedy byłby nerwowym żółwiem. Parł więc dzielnie przed siebie… do czasu, aż słońce zupełnie straciło swój pomarańczowy wpływ na świat. Wtedy też się zatrzymał. Z oddali dało się usłyszeć przeciągły jęk, jak i parę „ciepłych” słów…

- No nie! Teraz jeszcze zrobisz sobie odpoczynek, no kurwa… Ruszaj skorupę i pędzimy dalej! A czymże ty się tak zmęczyłeś, przecież przez pół dnia przeszliśmy chyba z kilometr! Kurwa, zdechnę tu… No nie obrażaj się. Dobra, dobra, już nie będę… A śpij sobie odwrócony na bok, gadać nie musimy…

Noc rozlała swoje czary nad zmęczonymi ciałami, żółwia i pewnego, deko już mniej wzburzonego Indianina. Cisza i delikatny szum piasku. Tylko to panowało w okolicy.

- Śpisz? – po raz ostatni tej nocy zapytał Tatanka; zupełnie nie obrażonego, acz lekko chropowatego, udającego, że śpi żółwia.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
purpur · dnia 16.03.2016 20:46 · Czytań: 1150 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 14
Komentarze
ajw dnia 17.03.2016 13:01 Ocena: Świetne!
Widzę, purpurku, ze Twoja fantazja rozwija skrzydła jak sęp (to a propos pustyni, nie żeby jakiś przytyk). Czytało się całkiem dobrze, a to już bardzo dużo, bo w wielu tekstach nie jestem w stanie dotrwać do końca i to nie przez moją wrodzoną niecierpliwość. Z uwag mam tylko dwie:

Cytat:
- Urazę?! O kurwa, nie dość że py­sku­je to jesz­cze poeta! Wyrwę im jaja przez prze­łyk, za­ha­cza­jąc przy tym dużym pal­cem każdy waż­niej­szy organ w ich cia­łach!

W tym kawałeczku trzymałabym się konsekwentnie liczby pojedynczej, bo pierwsze zdanie dotyczy jednej osoby, czyli drugie dalabym:
"Wyrwę mu jaja przez prze­łyk, za­ha­cza­jąc pal­cem każdy organ" Jak widzisz troszkę też skróciłam, bo moim zdaniem jest zbyt przegadane.
No i jeszcze coś było na początku, co mi nie pasiło:
Cytat:
Pa­mię­tał pełną ra­do­ści uciecz­kę z za­dy­mio­ne­go mia­sta. Gdzieś nawet w dol­nych war­stwach pa­mię­ci do­strze­gał starą, po­dziu­ra­wio­ną furią wia­tru chatę. Tam usie­dli, tam świę­to­wa­li. Chwi­lę póź­niej film się urywa, aby po­wró­cić w tym miej­scu - mil­czą­cej pu­sty­ni.
Tu zalecałabym trzymanie się jednego czasu, czyli przeszłego.
No ale to takie drobiazgi. Poza tym podoba się :)
purpur dnia 17.03.2016 13:38
Extra! :)

Staram się, staram, czasami wychodzi, czasami...
ajw napisała:
nie jestem w stanie dotrwać do końca i to nie przez moją wrodzoną niecierpliwość.
- to chyba największy komplement, bo strasznie zależy mi na "wciąganiu" czytelnika, mam nadzieję iż z czasem będzie tylko lepiej...

Co do zdań - "Urazę...", tutaj mówi o przyjaciołach - czyli liczba mnoga, fakt, że mogłem słabo to przekazać. Przegadane zdanie, może tak być, jak się zapędzę w moje ględzenie, to lekko mogę się zapomnieć. Próbuje wychwytywać takie "wycieczki", czasami jednak coś umknie... Popatrzę!

"Pa­mię­tał..." - świetnie wyłapane! Poprawię, bo chyba to zdanie chrupie...

Bardzo dziękuję, podnosisz na duchu, po takim komentarzu chce się dalej kombinować z treścią. Teoretycznie mam już 3 kolejne części, ale muszę je przemyśleć, bo zakończenie majaczy i nie jestem niczego pewien... Ciężko się pisze takie opowiadania - przynajmniej mi - bo tu musi wszystko mieć sens, nie będzie "królików z kapaelusza"

Kra-kra ( sępie podziekowania - dla niewtajemniczonych :),
PurPur
Gorgiasz dnia 17.03.2016 14:28
Cytat:
Dobrą chwilę zajęło mu przywrócenie świadomości wydarzeń, które wygnały go w to miejsce.

„mu” - niepotrzebne.. Zaimków zawsze za dużo, a tutaj i tak wiadomo o kogo chodzi.

Cytat:
Chwilę później film się urywa, aby powrócić w tym miejscu - milczącej pustyni.

Napisałbym: Chwilę później film się urywa, aby powrócić w tym miejscu - na milczącej pustyni.

Cytat:
Nic takiego się jednak nie wydarzyło, pustynny wiatr wyczyścił wszelkie pozostałości po ludzkiej bytności, a wzrok nie dostrzegł, nawet w oddali, niczego co mogłoby służyć jako punkt wędrówki.

Sądzę, że forma niedokonana stworzy szerszy obraz: a wzrok nie dostrzegał.

Cytat:
Te parszywe bękarty zostawiły go, aby tu zdechł, dla marnych paru tysi… „Koledzy”, którzy jeszcze dzień wcześniej obejmowali go jak druha, śmiali się z nim, poklepywali, teraz wypieprzyli jak śmiecia do zsypu. Do tego nie mieli w sobie tyle odwagi by po prostu go kropnąć,

Trzykrotnie powtórzone „go”.

Cytat:
Kurwa – tym razem to słowo usłyszał świat.

Kurwa. – Tym razem to słowo usłyszał świat.

Cytat:
– Nieee! Kurwa! Nieee! – Darł się ile sił w płucach.

– Nieee! Kurwa! Nieee! – darł się ile sił w płucach.

Cytat:
czy celowego działania, wszystko to teraz wypluwał przed siebie.

Chyba lepiej „z siebie”.

Cytat:
Oczyszczał swój organizm ze zgnilizny czynów, jaka nagromadziła się przez okres jego tułaczki po tym świecie.

„zgnilizna krzyków” nie podoba mi się.

Cytat:
Coś pękło, coś co się już nigdy nie zrośnie.

Coś pękło, coś, co się już nigdy nie zrośnie.

Cytat:
Jeden z braci, uważając aby nie zakopać się w piaszczystych kopcach, powędrował w kierunku leżącego Indianina.

Jeden z braci, uważając, aby nie zakopać się w piaszczystych kopcach, powędrował w kierunku leżącego Indianina.

Cytat:
- Nie przeszkadzam? – pytanie, żywcem wyciągnięte z alkowy zaskoczonej panny,

- Nie przeszkadzam? – Pytanie, żywcem wyciągnięte z alkowy zaskoczonej panny,

Cytat:
- O ja pierdole…

Teoretycznie powinno być „pierdolę”

Cytat:
Co ja takiego zrobiłem, że to ciągle otrzymuję?

Zakończenie tej frazy trochę nienaturalne: „ciągle otrzymuję”.

Cytat:
- Słuchaj, możemy tu usiąść, możemy sobie podumać nad niesprawiedliwością losu, przeciwnym wiatrom i innym tego typu zdarzeniom.

Coś nie tak z tym zdaniem.

Cytat:
Pewnie byłaby to fascynująca dyskusja - Przekrzywił głowę.

Pewnie byłaby to fascynująca dyskusja. - Przekrzywił głowę.

Cytat:
A nie… tym czymś… co niby mam być – ciężko mu było nawet wymówić to słowo, paliło w język, broniło się przed jakimkolwiek operacjami na nim.

A nie… tym czymś… co niby mam być. – Ciężko mu było nawet wymówić to słowo, paliło w język, broniło się przed jakimkolwiek operacjami na nim.


Cytat:
Wykrzycz mi co masz takiego pilnego i ważnego do zrobienia w swoim życiu, aby parskać na kogoś kto ofiarowuje ci coś, co może wypełnić tę niesioną przez ciebie pustkę?

Wykrzycz mi, co masz takiego pilnego i ważnego do zrobienia w swoim życiu, aby parskać na kogoś, kto ofiarowuje ci coś, co może wypełnić tę niesioną przez ciebie pustkę?

Cytat:
- Co konkretnie masz na myśli? – Odparł w końcu.

- Co konkretnie masz na myśli? – odparł w końcu.

Cytat:
Ale przyjdę… kiedyś i poproszę cię o coś.

Te trzy kropki nie pasują tutaj. Może tak: Ale przyjdę, kiedyś... i poproszę cię o coś.
Albo: Ale przyjdę… kiedyś... i poproszę cię o coś.

Cytat:
- Pewnie tak, a robi ci to jakąś różnice?
- Właściwie to nie.
- To co, jaka decyzja?

Trzy razy „to”.

Cytat:
Było ciężko. Tak, ciężko. Wprawdzie wypadało by powiedzieć, że były również momenty dla których warto było żyć, ale byłaby to nieprawda. Zazwyczaj było po prostu ciężko,

„było – by – były – było – byłaby – było”.
Należałoby przeredagować.

Cytat:
coś na kształt szczęścia czy też nagrody, to właśnie w takim momencie jego ciało lądowało na czymś na kształt obecnej pustyni.

„na”, „na kształt”: powtórzenia.
Dwa „na” podkreślone – pewnie pozostałość po jakiejś korekcie.

Cytat:
- Och… Skłamałbym mówiąc, że się tego nie spodziewałem – uśmiech, rząd zębów, rozrywane kąciki ust.

- Och… Skłamałbym mówiąc, że się tego nie spodziewałem. – Uśmiech, rząd zębów, rozrywane kąciki ust.

Cytat:
Dziadek spojrzał jeszcze raz prosto w oczy Tatanki.

O ile dobrze zrozumiałem, to był ślepy; jak więc mógł spojrzeć w oczy?

Cytat:
I nagle wszystko się urwało.

Nie bardzo wiadomo, o jakie „wszystko” chodzi.

Cytat:
No ale jak się wypina dupę, do jakiś włóczęgów, to powinno się oczekiwać, że wcześniej czy później ktoś w tę dupę kop…

„jakichś włóczęgów”

Cytat:
- przerwał, bo dostrzegł, że koło jego stóp przeszedł właśnie mały żółwik.

Mały żółwik tak szybko by nie „przeszedł”. Długość stopy to dla takiego spora odległość. Napisałbym „pojawił się”.

Cytat:
A śpij sobie odwrócony na bok, gadać nie musimy…

Żółwie nie odwracają się na bok do snu. Nawet, jeśli to jakaś przenośnia, to powinna mieć podstawy.

Cytat:
- Śpisz? – po raz ostatni tej nocy zapytał Tatanka; zupełnie nie obrażonego, acz lekko chropowatego, udającego, że śpi żółwia.

- Śpisz? – Po raz ostatni tej nocy zapytał Tatanka; zupełnie nie obrażonego, acz lekko chropowatego, udającego, że śpi żółwia.
„nie obrażonego” potraktowałbym jako przymiotnik, a więc razem; korespondowałoby to z przymiotnikiem „chropowatego”.

Napisane nieźle, płynnie i dość ciekawie, choć – moim zdaniem – trochę nazbyt rozwlekłe dialogi. Potknięć sporo, ale drugorzędnych i łatwych do skorygowania. Póki co, wiele z tego nie wynika, zobaczymy co będzie dalej.
purpur dnia 17.03.2016 15:11
Strasznie dziękuję za przeczytanie i masę korekt :) W bardzo wielu miejscach masz rację - oko widzę masz wprawne, ostre i wyczulone nawet na najmniejsze drobnostki! Podziwiam.

Piszę tak jak JA to czuję, rozumiem że niektóre sformułowania mogą być "ciężkie" i ktoś napisał by je inaczej. Niestety ja piszę tak :) Fajnie jednak przeczytać czyjąś wersję zdania, bo pokazuje, że można... inaczej.

Nie umiem pisać tak, aby były wszędzie idealnie kropki rozstawione i było wszystko na cacy - ale takie komentarze pozwalają dostrzec błędy i wykonać korektę, a i na przyszłość się przydadzą. Tym niemniej, na chwilę obecną skupiam się ( co by nie powiedzieć że uczę się ) bardziej na sposobie pisania , przedstawiania historii, prowadzenia czytelnika. Kropki, przecinki i inne "przeszkadzacze" zostawię sobie na później - tym niemniej BARDZO dziękuję.

A historia, no cóż, rozwija się i przyznaję, że będzie jeszcze trochę pęcznieć - jakoś tak lubię zostawić sobie smakowite kąski na koniec :)

Rozwleczone dialogi, hmm..., no do zastanowienia, może... Starałem się aby brzmiały naturalnie, już bardziej o opisy się boję. No ale ok - przyjmuję uwagę!

"dość ciekawie" - :) No mam wizję tego sformułowania, gdy sam z niego korzystam w komentarzu... Ciekawe czy pokrywa się z Twoim :)

Odwaliłeś kawał roboty - dzięki!
Usunięty dnia 22.03.2016 18:03
Witam :)

Postanowiłam skorzystać z zaproszenia i przydreptałam do Ciebie z wizytą :)
Przeczytałam obie części i muszę przyznać, że nie był to stracony czas i dobrze się bawiłam :) Przedstawiasz historię w sposób taki, jaki lubię - z przymrużeniem oka i z odpowiednią dozą humoru, chociaż pewnie nie każdy czytelnik jest w stanie wyłapać takie ociekające sarkazmem i ironią smaczki. Całość czytało się lekko i przyjemnie i co najważniejsze - z zainteresowaniem, co dobrze wróży kolejnym częściom. Na pewno więc zerknę na dalszy ciąg i zobaczę co tam będzie dalej :) Zastosowane w tekście liczne wulgaryzmy nie rażą, wydaje mi się, że akurat do tego typu opowiastki pasują.

Pozdrawiam i weny życzę :)
purpur dnia 25.03.2016 14:34
Rany, zupełnie zapomniałem podziękować za komentarz :) Miałem, miałem i... zapomniałem... wybacz.

Dzięki Alexzandra!

Dopiero teraz jakoś do mnie dotarło, że faktycznie trochę sarkastyczne to wyszło :p

Fajnie, że nie gryzą wulgaryzmy, nie do końca lubię je umiesczać w opowiadaniu, ale czasami trzeba. Starałem się aby była tylko wymagana ilość.

Chwilo Tanto czeka... Dwa inne opowiadania wcisnęły się w kolejkę, ale obiecuję ( sobie też ) że dokończę tę historię.

Trzymaj się cieplutko i zaglądaj - bo jak nie, to wiesz, hmm... sam nie wiem co, no ale na pewno coś strasznego, z kłami i jednym złamanym pazurem! Rany... wypisz, wymaluj, moja Pani od polskiego... brrr... :p
Kazjuno dnia 01.04.2018 23:32
Niezły monolog wewnętrzny. Błędy to już wyłuszczyli poprzednicy.
Prawie do samego końca czytałem z zaciekawieniem. Końcówka ze żłówiem trochę naciągnięta. Chyba, że? W następnym odcinku dokona się wiarygodny zwrot akcji.

Obiecujący tekst, dowodzący dużych możliwości Autora. Mam na myśli możliwości perspektywicznego rozwoju Purpura, Zresztą potwierdza to ostatni tekst "Ostatni Siergiej" - to już prawie dojrzałe pisarstwo.
Pozdrawiam, Kj (Nie obżeraj się)!!!!
purpur dnia 03.04.2018 11:39
Wiesz... cały ten cykl był pełen dość "szalonych" pomysłów - kolejne części miało dość sporo elementów, które mogły być "dyskusyjne :) No przynajmniej dla mnie, bo dla większości mogły być naciągane, przegięte itp itd :)

Ale fakt, nie został on dokończony - ale nie chcialem go zdejmować, bo i komentarze bardzo trafne i cenne, a i nauczył mnie wiele.

Tak, to był kolejny krok, z tysiąca, które są przede mną...

Musiałeś - nie obżeraj się - napsiać na końcu?!

Jeżu, jak ja się obżarłem!

:)

Bardzo dziękuję za pobłażliwe potraktowanie :p

Pozdrawiam,
Pur
Kazjuno dnia 03.04.2018 12:48
Wszystkich ostrzegałem przed obżarstwem, a sam zupełnie straciłem nad sobą panowanie. Poza innymi potrawami, które pichciła żoneczka, zostałem łaskawie dopuszczony do pieczenia kaczki, na półsłodko. To pracochłonne, bo na ósemki pokrojone jabłuszka miesza się z solą cynamonem, jajami i cukrem, potem nadziewa kaczuszkę i zaszywa. Następnie siedziałem przez 3,5 godziny przy piekarniku i podlewałem wodą wymieszaną z wytopionym tłuszczykiem. Najpierw robi się kaczuszka złocista, po 2 godzinach zaczyna przybierać barwę złocisto bursztynową. Wydobywa się wspaniały aromacik i ja sięgnąłem po telefon, i najwredniej jak można skłamałem, że muszę wyjechać do syna, żeby nie dopuścić napraszającej się rodzinki do konsumpcji kaczki. Wreszcie, nie bacząc na kose spojrzenie żoneczki, wczoraj sam skonsumowałem pół kaczuszki z błyszczącą bursztynowo złociście, chrupiącą skórką, a resztą podzieliłem się z żoneczką. Oczywiśie do tego przepyszne sałateczki, potem kawusia z mazurkiem i dziś rano stwierdziłem nadwagę 5 kg. Dotąd utrzymywałęm się w normie. Teraz znowu katorżnicze duszenie wagi. Treningi w potrójnych dresach i ogólne osłabienie.
To tak na pocieszenie. Żebyś nie pomyślał, że tylko ty masz miałki charakterek.
A piszesz naprawdę coraz lepiej.
Pozdrawiam, chorobliwie ociężały koleżka po gęsim piórze, Kj
purpur dnia 03.04.2018 12:53
Nie no jasne, pewnie, dopisz jeszcze jakieś wspaniałe przepisy, pachnący aromaty, złociste skórki, jabłuszka, mazurki, pomarańcze i frykasy zza kassyyy...

Pewnie - dręcz...

No nie pomagasz, nie pomagasz :p

Pozdrawiam!
Ten_Smiertelny dnia 08.06.2018 13:13 Ocena: Świetne!
No teraz to się wnerwiłem. :)
Za dobre jest Purpur! Za dobre!
Będą jeszcze z ciebie ludzie, skoro masz chęć na taki mistycyzm. Ja kupuję w zupełności, jestem zadowolony i salutuje. Haha! Co dalej?

Kij z „The bank job”, kij z tym! Z tych co czytałem TO JEST twoje najlepsze opowiadanie!

Czego się boisz, udziwniasz, kombinujesz? Skąd takie zamieszanie z tym całym „Siergiejem”?

Kij z tym! Tak mi pisz! Tak pisz! Tonto to jet to!

Ja lubię naciągane, przegięte i dyskusyjne~! A przynajmniej tak mi się wydaje, bo dla mnie pewnie wcale nie byłyby naciągane… :p

Serio mówię, to nie żaden sarkazm czy inne bzdury. Naprawdę cieszę się, że mogłem znaleźć jakieś twoje opowiadanie, które podobałoby mi się bez żadnych „ale”, które naprawdę przypadło mi do gustu. :)

Purpur rada: idź za mądrym żółwiem!

Pozdrawiam serdecznie,
Ten Śmiertelny
hannacze dnia 04.07.2018 02:50
Fajne, zabawne, fajny ten humor, mozna sie uczciwie posmiac. Czyli jest ciag dalszy. Ciekawi mnie natomiast czy masz pomysl na calosc czy jest to totalny spontan. Poczekam zatem spokojnie na cd gdyz sadze ze nastapi(nie masz juz wyjscia). Mam problem z czcionka. Przepraszam :)
purpur dnia 04.07.2018 10:55
Ojej, ależ miła niespodzianka!!!

Wieki całe Ciebie nie "widziałem", a tu proszę!

A więc Tonto... cóż, fakt, była to iskra, płomyczek malutki, który rozpalił pomysł... A ten z kolei wydawał się genialny ( :p ) - boski, cudowny, no z wisienką na torcie wielkości małego arbuza!

Napisałem chyba z 3, może 4 części tegoż opowiadania. Wtedy też nadeszło opamiętanie... Generalnie okrutnie szalone mi to wyszło i kolejne cześć tylko dodawały... hmm... a raczej odbierały sens... Może i całość by się obroniła, bo taki swój pokręcony pomysł miała i w swoich granicach, również posiadała logiczny ciąg zdarzeń, który w świecie Tonto mógł wystąpić, ale...

Projekt został zarzucony :(

Generalnie bardzo dziękuje za spojrzenie, za opinię. Jakoś mi tak wychodzi, że ilekroć mam poruszyć niebo i ziemię i z powagą rozprawić się z problemami dotyczącymi ludzkości, to... No w czwartym akapicie okazuje się, że kot ma czkawkę... i już tylko pozostaje uśmiech, a problemy, cóż... Może to jest sposób na ich znikanie, któż to wie, ale chciałbym kiedyś napisać coś od A-do-Z poważnego...

Zapraszam do Siergieja - to jest skończone, pokręcone, ale ma sens - zapewniam! A i pewnie uśmiech ( sic! ) również wywoła, co zrobić...

Fajnie Cię było "spotkać" ponownie - i mam całkiem niezły pretekst, aby Cię odwiedzić!

Pozdrawiam,
Pur
hannacze dnia 18.07.2018 21:20
:) :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty