Z głębi podświadomości wymykały się poplątane, irracjonalne myśli, dziwnie i niezrozumiale jak w marzeniu sennym. Na samotnym, zalesionym wzgórzu roztaczały się nędzne sylwetki starych chałup, gdzie mieszkały wychudzone kobiety i brudne dzieci. Wiatr wywiewał z zastygłych umysłów marzenia i plany, z rdzewiejących dusz wydobywał niewyczerpaną, zapiekłą nienawiść do świata i biedy. James oddalał się od tego upadłego miasta, obserwując niebo. Delikatny fiolet zachodzącego słońca powlekał horyzont, stapiając się z ciemniejącym błękitem. Serce, niewyczerpane źródło życia, tłukło się w klatce piersiowej niby wystraszony ptak. Doświadczał najpiękniejszego duchowego uniesienia – był wolny. Starszy mężczyzna o przyjemnej, dostojnej fizjonomii wypłynął na powierzchnię jego świadomości. Miał mlecznobiałe włosy i przenikliwe spojrzenie błękitnych, pełnych dziecięcej ufności oczu. Dreszcz nagłego lęku przeszył jego duszę. Zamknął oczy torturując się tym doznaniem... Obecność tego człowieka była niemal namacalna, a kiedy na chwilę o nim zapominał, powracało wspomnienie ciężkiego dotyku ociekających krwią palców... Niemal usłyszał głos:
- Witaj znowu. Zawsze będę przy tobie. Nie zostawię cię. Nigdy.
Wóz, którym jechał, podskakiwał na wybojach drogi, kołysząc się w sposób który przyprawiał go o mdłości. Piękna, kasztanowa klacz ciągnąca wóz rytmicznie stukała kopytami o kamienie.
Laura kochała konie – pomyślał z rozrzewnieniem. – Byłaby zachwycona.
Jego małżeństwo zakończyło się równie szybko jak się zaczęło. Pobrali się po trzech miesiącach znajomości. Bezgranicznie zakochany nie zważał na ryzyko tak nieprzemyślanego przedsięwzięcia. Jak sam później mówił – był odurzony i zaślepiony. Ich związek był nieprzewidywalny i gwałtowny jak letnia burza, podobnie jak jego kres. To wszystko wydarzyło się przed historią ze starcem. Tak dzielił swoje życie – na okres przed i po nim. Utkwił wzrok w jasnych, poprzetykanych pajęczyną żyłek dłoniach i westchnął. Drżały lekko jakby dopiero przed chwilą splamiły się krwią…
-To odrażające – pomyślał ze wstrętem – To w najwyższym stopniu odrażające.
Zawołał na woźnicę, aby się zatrzymał i ścigany fatalną siłą wyskoczył z wozu. Zgiął się wpół, dysząc, kaszląc i wymiotując. Kiedy skończył, otarł łzy rozpaczy i wysiłku i spojrzał przed siebie. Pomarańczowe słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu. Miasteczko było spokojne i uśpione. Jak ziemia mogła kręcić się wokół własnej osi, jak życie mogło toczyć się swoim niepowstrzymanym, naturalnym biegiem gdy on dokonał czegoś tak strasznego i właśnie teraz uciekał przed wyciągniętymi ramionami drapieżnej sprawiedliwości? Nikt nie miał prawa go potępiać. Działał w najwyższej mierze słusznie. Nie wątpił w to ani przez chwilę. Wszczęto śledztwo, ale jeszcze niedawno znajdował się poza kręgiem jakichkolwiek podejrzeń. Ostatniej nocy jednak leżał zmożony gorączką. We śnie znów zabijał, budził się co chwila i balansując na granicy jawy i snu wykrzykiwał obciążające go urywki zdań. Jego współlokatorzy, żydowscy lekarze, słuchali go z przerażeniem. Wiedział o tym, bo wyraz ich twarzy następnego dnia wyjawił mu wszystko. Uciekał więc jak nędzny tchórz, czując do siebie obrzydzenie. Chwilami miał ochotę zawrócić, stanąć przed obliczem komisarza i wyznać wszystko. Nie uczynił tego jednak, tocząc z sobą ciężką walkę. Od popełnienia zbrodni stał na krawędzi szaleństwa. Koszmarne sny zaciskały wkoło jego szyi złowrogą pętlę, pchając go w stronę autodestrukcji. Przekroczył granice moralności i nie było już odwrotu. James odwrócił głowę. Była noc. Zanurzył wzrok w nieprzeniknionej ciemności starając się powstrzymać natłok czarnych myśli. Czekał. Czuł. I bardzo się bał.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt