Pierwszy jest krok prawą nogą, później drugi, lewą. I tak po tysiąckroć.
Gdzie dochodzę? Ano już wyjaśniam – nigdzie. Tak, tak, gdyż mieszka się tam, gdzie nawet psy dupą przestały szczekać.
Cała reszta (ciała), w domu, bo idą o same nogi, na stopach do wewnątrz. Wiecie? Niektórzy stopy kładą na zewnątrz, kaczki takie, a ja odwrotnie, ku odmienności. Mam pełne prawo zatrzymać się i zawrócić. Albo od razu zawrócić, bez zatrzymywania. Ale rwie mnie po tysiąckroć razy kilka do przodu. Dochodzę do cmentarza. Cześć, cześć, i wracam.
Jakby wziąć szarość i jebać nią po całości, to powstanie takie o to toto, miasteczko. Przyswajasz je (otoczenie). To ten moment, gdy nauczycielka pyta, czy rozumiesz to, co na tablicy kredą, a ty kiwasz głową potwierdzająco, chociaż wiesz, że no, nie ważne…
Ludzie tu nie potrafią się kochać, wolą się pierdolić. Kochają za to nienawidzić się wzajemnie, przeklinać się i otaczać grupą wspólnie nienawidzącą innej grupy. Dlatego wychodzę o samych nogach, nie rozglądam się, bo czym? Idę prosto do punktu, który nogi obrały za cel.
Skoro nic nie widzę, to skąd o tym wiem? Ano już wyjaśniam – nie wiem wcale. Strzelam od tak, dla sztuki, która dla sztuki.
Bywa, że krzyknę, ale to tak krzyknę, ale jak!
Jestem taksówkarzem.
Na imię mam Poprad, tak jak rzeka, na jej cześć. Z opowiadań ojca wynika, że matka, gdy odeszły jej wody, zamiast do szpitala, to do rzeki, tam mnie wypluć chciała, abym wraz z nurtem z oczu jej zniknął. Pech chciał (moje szczęście), że pępowina pociągnęła ją za mną, i tak płynęliśmy z góry na dół, do miasta prawie, gdzie wyłowił nas miejscowy, co to z odnogi rzeki zrobił sobie odpływ, do którego wabił pstrągi. Akurat wyszedłem zarzucić, a w stawiku kobieta owinięta jakimś sznurem i on (tu pokazuje na mnie palcem) w wersji noworodek. Mama utonęła, a mi jakoś się udało.
Udało mi się również zostać taksówkarzem. Ojciec, bo tak na niego mówię, nie skrywa się, dumny. Jak to tak, jeździsz sobie? A mój synek to w mieście, własne mieszkanie, na taksówce zarabia. Mój synek ci to naprawi, on zna się, bo na taksówce jeździ.
Wtedy właśnie, gdy przyjeżdżam na świeżą rybkę, zdarza mi się krzyknąć, gdyż zamiast rozkoszy nad pysznym, naprawiać muszę okolicznym rozmaitości. Krzyczę, na całe gardło, że przyjechałem, kurwa, tylko na rybę, nie rozumiesz tego? Na co sąsiad: dobra, przyjadę później. Tu mój wzrok przenosi się z powrotem na talerz, a ojciec: nie, on zrobi teraz, później zje. I znowu krzyczę: przecież wystygnie, zimnego jadł nie będę, i (najważniejsze) przyjechałem t y l k o na r y b k ę. A pamiętasz kto cię wyłowił? Zresztą, jak możesz pamiętać! Ja cię wyłowiłem! A ty nawet zderzaka nie chcesz Staśkowi przykręcić.
No co? Krzyczę, lecz uginam się, nogi same, i biorę ten klucz i przykręcam coś do czegoś, po czym jem zimne. Dwa, trzy, siedem masz kurs z Piwnicznej na Słowację, jesteś wolny? Biorę do ręki krótkofalówkę, naciskam po boku i mówię: ta, już kończę jeść. Ojciec łapię sąsiada za ramię: widzisz Stasiek, takie urządzenia mają, telefony na guzik, nowoczesne.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt