Sucha, pozbawiona jakichkolwiek światłocieni, naukowa definicja mikoryzy jest następująca: „Mikoryza to związek grzyba z drzewem polegający na wzajemnej wymianie potrzebnych do życia obu partnerów składników.”
Ale drętwota i pustota bije z tego określenia! Przecież mikoryza kryje w sobie tyle namiętności i emocji, tyle daleko idących konsekwencji i tak bardzo wpływa na losy jednostek, że jest czwartym składnikiem życia każdego organizmu bez wyjątku- po oddychaniu, odżywianiu i rozmnażaniu.
Codziennie rano wchodzę w karpacki bór jodłowy. Pierwsza rzecz, która bez względu na pogodę i porę roku od razu rzuca mi się tam w oczy, to niesłychanie racjonalna, mądra i dalekowzroczna strategia gospodarcza jodły. Polega ona na tym, że jodła, zawsze spodziewając się najgorszego, czyni ogromne oszczędności. Nigdy nie zawaha się przed zrzuceniem swoich igieł ze wszystkich dolnych gałęzi, nie bacząc na to, czy jest stara, czy młoda. Pewnie, że cierpi, choćby nawet psychicznie, bo nie ma na świecie organizmu, który nie chciałby być ładny i przystojny. Lecz gdy przychodzi czas próby w okresie największej suszy, to ona jest górą.
Jodłowe igliwie zawsze chrzęści pod nogami tak samo, niezależnie od pogody. To właśnie jest jego największy atut. Mrówki budujące z niego mrowisko wiedzą, co to oznacza: trwałą stabilizację bez groźby pożaru.
Bo niby z czego miałby w takim lesie powstać ogień? Jodły zawczasu zadbały o to, by „pozamiatać” igliwie i rozrzucić cienką, równomierną jego warstw po leśnej ziemi. Roztrzepana sosna kompletnie by sobie z tym nie poradziła, bo nawet nie potrafi dobrze wkomponować się w drzewostan. A cóż dopiero, gdy taka indywidualistka tworzy jednogatunkowy bór? Każda sosna w tym borze ma swoje humory- a to szasta swoimi igłami na prawo i lewo, a to bezmyślnie chomikuje je na sobie. I potem się taka dziwi, że nawet bez formalnego pożaru słońce spala ją od góry, pozbawiając igły chlorofilu.
A jodła nawet taką sytuację umie przewidzieć. Dlatego, pozbywając się niepotrzebnego igliwia na dole, całą swą energię życiową poświęca na modelowanie swego wierzchołka tak, by do ziemi nie docierały promienie słoneczne.
Ale co to ma wspólnego z grzybami? Bardzo dużo. One też mają swoją mądrość i dlatego sosna przez długi okres suszy pozbawiona jest ich mikoryzowych usług. W przeciwieństwie do jodły, pod której opiekuńcze skrzydła uciekają wszystkie gatunki grzybów, porzucając wydawać by się mogło trwale zaprzyjaźnione z nimi gatunki drzew.
Ale przypuśćmy, że rok jest ekstremalnie suchy, a upały rekordowe. W takich warunkach pod sosną- o ile już wcześniej nie jest strawiona przez pożar- nie rośnie żaden, nawet najmniejszy grzyb, podczas gdy w cieniu jodeł spokojnie odpoczywa sobie borowik, gołąbek czarniawy, gołąbek gorzkomigdałowy czy kolczak obłączasty. Gatunki te dzieli odmienna budowa owocnika, wzajemna podejrzliwość, ambicje i tryb życia. Ale łączy je jedno: przekonanie, że muszą pomóc jodłom w krytycznej chwili, bo skoro ona tyle potrafiła zrobić dla siebie i równocześnie stworzyła im tak komfortowe warunki do życia, to istnienie jodły leży w ich żywotnym interesie.
My również, jako społeczeństwa i narody, potrafiliśmy kierować się w naszym życiu podstawowymi prawami doskonałej jodłowej mikoryzy. Dziś prawami tymi kierują si jedynie "prymitywni" Indianie amazońscy czy Buszmeni. A szkoda.
Mikoryza polityczna, czyli barter, mógłby być dziś, w czasach triumfu nauki, wykorzystany przy próbie przemodelowania życia społecznego. Na czym miałoby to polegać?
Zacznijmy od podstawy, czyli od rolnictwa. W samowystarczalnych gospodarstwach rolnych istnieje tak zwany samobarter. W systemie tym rolnik, siejąc zboże, zamiast go potem sprzedać, piecze dla siebie i swoich dzieci chleb. Jak już wspomniałem, to samo robi jodła w karpackim lesie- siejąc swoje igliwie, uprawia na nim grzyby, by te dały jej do jedzenia przetworzoną przez siebie energię ziemi, czyli mikroelementy.
Ale jak samobarter rodzinny przetworzyć na barter międzyludzki? I tu znów odpowiedź daje nam karpacka jodła. W lasach jodłowych jest przecież miejsce
W miastach ludzkich sytuacja powinna wyglądać dokładnie tak samo. Za produkty otrzymane ze wsi miasto powinno oferować rzadką wartość dodaną opartą o nowoczesne technologie, które zaspokajałyby potrzeby wyższe mieszkańców wsi. Miasto oczywiście też nie może zapomnieć o automikoryzie, czyli trosce o własne zabytki, opiece nad chorymi itp.
I na tych podstawowych elementach powinna się odbywać przebudowa stosunków międzyludzkich. Gdy już barter zastąpi pieniądze, nastąpi wielki rozkwit samorządności lokalnej, tak jak to ma miejsce w lesie- każdy las cieszy się autonomią. Wielki rozwój przedsiębiorczości nie będzie wymagał żadnych regulacji ustawowych, co z kolei sprawi, że niepotrzebne staną się urzędy centralne z parlamentem włącznie. Prawdziwa konkurencja oparta o zasady Darwina wyeliminuje nacjonalizm, zazdrość, brutalne morderstwa, gdyż wszystkie wyżej wymienione elementy przemocy mają swe źródła w złej dystrybucji pieniędzy. Budżety także zrównoważą się same, aż w końcu z braku pieniędzy nie trzeba będzie ich mozolnie ustalać.
Może się komuś wydawać, że to niemożliwe? Dla niedowiarków mam skuteczny kontrargument- pieniądz istnieje dopiero od pięciu tysięcy lat, a Homo sapiens jako gatunek- pięćdziesiąt razy dłużej. I jakoś rozwijał się, obywając się bez pieniędzy...
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt