Ten moment, gdy widzisz ukochaną osobę na końcu peronu - każdemu życzę, by przeżył to chociaż raz. To uczucie, kiedy serce podchodzi do gardła nie za strachu, ale dlatego, że bije zbyt szybko, ma zbyt wiele energii, by pozostać na swoim miejscu, tak samo, jak i ty – więc biegniesz do niej, przepychając się przez tłum, by w końcu paść w jej ramiona, ramiona jedyne w swoim rodzaju, tak idealne, a tak długo niedostępne.
Więc biegnę, przeskakuję pomiędzy przechodniami, gubię krok, tracę oddech, szukam cię wzrokiem – istoty tak charakterystycznej, tak przedziwnie odmiennej od tła ludzi różnych ras i narodów. I nie mogę cię znaleźć. Raz jeszcze sprawdzam godzinę. Wpół do dwudziestej. Sprawdzam numer peronu. Trzeci. Wszystko się zgadza. To twój pociąg. Gdzie jesteś?
Biegam jak szalony z jednego końca peronu na drugi. Przyglądam się każdej wysiadającej kobiecie – bo może schudłaś lub przytyłaś, lub pofarbowałaś włosy, może niesiesz klatkę z kotem lub miałaś wypadek i utykasz na jedną nogę…
W końcu mrowie ludzi przerzedza się, ostatni pasażer opuszcza pociąg. Nie mając na czym skupić uwagi, zatrzymuję się. Patrzę tępo na oddalające się anonimowe postaci, mniej lub bardziej obciążone bagażem. Ty zawsze podróżowałaś z plecakiem... Po raz kolejny rzucam okiem na pociąg i upewniam się – tak, to ekspres z Katowic do Zielonej Góry.
Wreszcie dociera do mnie, że dla ciebie to naprawdę koniec.
Po latach osiadłego trybu życia znam już wszystkie knajpy w mieście. Choć nie uważam się za alkoholika, dzięki miłości do wszelkiego rodzaju trunków w wielu z nich uznano mnie za stałego bywalca.
- To co zawsze? – pyta Patrycja, młoda i energiczna barmanka, w dodatku obdarzona fenomenalną pamięcią. W ramach niepisanej umowy zawsze serwuje mi coś, czego nie miałem jeszcze okazji degustować.
- Nie dziś – mówię. – Whisky poproszę.
Słyszy smutek w moim głowie, więc kiwa głową ze zrozumieniem. Szklanka ląduje na stoliku jeszcze zanim udaje mi się do niego dotrzeć.
- Na koszt firmy – Patrycja uśmiecha się ciepło. – Ale na całą butelkę nie licz.
Odpowiadam wymuszonym ruchem kącików ust.
Siedząca przy stoliku obok para pewnie uznaje mnie za gbura. Może kobieta, która właśnie wysyła mi pełne nagany spojrzenie, nie wie jeszcze, że nic w życiu nie jest oczywiste i jednoznaczne. Nie możemy oceniać pojedynczej wypowiedzi bohatera powieści, nie znając całej fabuły. Kim jesteśmy, by oceniać kogokolwiek lub cokolwiek w ogóle? Bez dogłębnego zgłębienia sytuacji życiowej, dotychczasowych doświadczeń, planów i motywacji, bez całkowitego zrozumienia – jakie mamy prawo, żeby oceniać zachowanie innych ludzi? Osobiście, nawet siebie nie potrafiłem nigdy do końca zrozumieć…
Druga połowa wspomnianej pary, to jest elegancki mężczyzna nieuchronnie dobiegający trzydziestki, pyta, czy mam zapalniczkę. Przytakuję, grzebiąc w kieszeniach spodni, jednak na dźwięk słowa „papieros” energicznie kręcę głową. Nienawidzę dymu nikotynowego. Ten wstręt od zawsze chronił moje płuca dużo lepiej niż wszelkie prozdrowotne kampanie.
Zdarzało mi się niekiedy zazdrościć palaczom. Tego, że po zaciągnięciu się papierosem wypuszczali wraz z dymem nadmiar emocji. Że mogli palić, kontemplując zachód słońca lub szybujące ptaki. (Pamiętam, jak pojechaliśmy razem w góry, tylko ty i ja, i milczeliśmy, wpatrując się w skąpane w słońcu ośnieżone szczyty. Wtedy ty wyciągnęłaś fajkę – tak, fajkę, nie papierosa, lecz fajkę nabijaną tytoniem - i paliłaś, rozmyślając. A ja chłonąłem tę chwilę, siedziałem zafascynowany, nie przeszkadzało mi, że dym leci wprost na mnie.
- Mogę usiąść z drugiej strony – zaproponowałaś.
- Nie musisz – zapewniłem, pragnąc, by ten moment trwał wiecznie.
Nie kochałem cię wtedy jeszcze. Byłem tobą zaintrygowany. Ale nie kochałem… A może?) Albo w momencie takim jak ten mogli wyrazić niepewność, rozpacz i frustrację, nie mówiąc nic. Dym sam w sobie jest wystarczającym środkiem wyrazu. Tymczasem ja, artysta pozbawiony bożej łaski, szaleniec goniący za słowem, potrzebowałem substytutu.
- Dziękuję – mówi mężczyzna, oddając zapalniczkę. W odpowiedzi otrzymuje skinienie głowy.
Ogień! Jako dzieciak spędzałem długie godziny, gapiąc się na zapalone świeczki, studiując kolory i dynamiczne ruchy płomienia. W ten sposób powoli zagłębiałem się w naturę i własne istnienie. I dostrzegałem niestałość świata. I pomyślałem, że świat jest mimo wszystko dobry i nic złego mnie w nim nie spotka. I przeżyłem szok, gdy okazało się, że intencje świata i moje nie zawsze się pokrywają.
Początek był niezwykle prosty - wyobcowanie, brak zrozumienia wśród rówieśników, samotność. A gdy ten problem zniknął, pojawiła się pierwsza miłość i rozświetliła mrok mojej duszy, ożywiając emocje, których dotąd nie znałem, a które od zawsze należały do podstawowego kanonu ludzkich doznań. Szkoda tylko, że światło to szybko przygasło, znikając w pęknięciach złamanego serca.
To ty wyciągnęłaś mnie z otchłani rozpaczy. Pokazałaś mi nowy, nieznany wymiar zrozumienia. Mimo że byłaś daleko, dawałaś mi motywację do życia, do przezwyciężania rutyny, do spełniania marzeń... Ale chyba cię nie kochałem. Rozumiałaś mnie jak nikt inny, ale wtedy, za pierwszym razem nie spędziliśmy ze sobą wystarczająco dużo czasu, bym cię pokochał. Może było to coś innego, może tęsknota za czyjąś bliskością, za kimś, kto szukałby mojego towarzystwa bez względu na wszystko. Może chciałem widzieć czyjś uśmiech nie tylko na ustach, ale też w najgłębszych zakamarkach oczu - czy tam nie chowa się dusza? Może nie powinienem był rzucać wszystkiego tylko po to, żeby być z tobą? Może ty też nie powinnaś była tego robić... Ale co z tego, czym jest powinność, kiedy serce mówi: tego właśnie pragnę. Więc oboje coś porzuciliśmy - ja studia, ty narzeczonego. Jakby się nad tym dłużej zastanowić, byłaś pierwszą osobą, o której pomyślałem, że faktycznie mogłaby być szczęśliwa w związku ze mną...
(- Dlaczego nie powiedziałeś, że grasz na skrzypcach? - spytałaś. Napięcie, którego źródła nie potrafiłem zlokalizować, w końcu zniknęło. A ja już zaczynałem się bać, że chodzi o coś poważnego. Gdybyś nie patrzyła mi w oczy, odetchnąłbym z ulgą.
- Nie gram - wzruszyłem ramionami. - Niedawno zacząłem się uczyć.
- Nie przesadzaj - wstałaś i delikatnie podałaś mi instrument. - Zagraj coś dla mnie.
Zacząłem się śmiać. Szczerze jak nigdy wcześniej.
- Sąsiedzi mnie zamordują - wskazałem zegarek. - Jest czwarta rano.
- Naprawdę? - komicznie przechyliłaś głowę. - Cóż, i tak nie ma sensu już iść spać.
Tak jak przewidywałem, bezceremonialnie sięgnęłaś po stojące na półce wino. Czas mijał nam razem tak szybko... Szkoda, że wraz z jego przepływem nieuchronnie zbliżaliśmy się do końca.)
Ale czyż nie zbliżamy się do końca już od samego początku, bez względu na to, o jakim końcu i początku mówimy? Czyż nie powinienem nauczyć się doceniać wspomnień i lekcji, które przerobiłem dzięki chwilom spędzonym z tobą? Kręcę głową z uśmiechem i dopijam whisky. Za dużo myślę. Dość smętów na jeden wieczór.
Wstaję i, mimo wszystko, płacę za alkohol. Patrycja uśmiecha się do mnie. Tym razem i ja odpowiadam uśmiechem. Na ten moment, doszedłem ze sobą do ładu. Czy z tobą także? Nie wiem. Jeśli tak, to pewnie nie na zawsze. Jeszcze wrócisz. W ciemną noc duszy, gdy nic nie będzie łatwe, znowu zobaczę twoją twarz. I zatęsknię. Może zapłaczę. Ale nie dziś. Dziś jestem szczęśliwy, że spośród milionów innych potencjalnych przygód, dane mi było przeżyć chociaż jedną, krótką przygodę z tobą.
Czy cię kochałem? Może. Czy cię kocham? Nie wiem. Tylko jedno wiem teraz na pewno - chciałbym po raz ostatni podarować ci kwiaty. Dziś rano kupiłem bukiet, w tej małej kwiaciarni na rogu, gdzie pracuje moja dawna nauczycielka. Wtedy nie sądziłem, że ty go otrzymasz.
Wchodzę do domu i widzę zatroskaną minę matki. Jej niepokój pogłębia się, gdy wyciągam z wazonu kwiaty i znów kieruję się ku drzwiom wyjściowym.
- Dokąd idziesz? - pyta. - Ciemno już.
Przystaję, starając się ostatecznie ubrać w słowa to, co przeżyłem i na co musiałem przystać - chcąc nie chcąc - w ciągu ostatnich kilku godzin.
- Na cmentarz - odpowiadam w końcu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt