Aronia23 dnia 18.07.2016 06:19 Ocena: Świetne!
Milu, witaj. Słyszę śpiew ptaków za oknem w pobliskim lasku. Już i motyla widziałam i wróbla. Wyszłam sobie. Mam kota na smyczy, czasami go biorę na dwór. Ludzie trochę zdziwieni, ale uśmiechnięci. Kot tez, już staruszek - 16 lat, ale dziarsko szedł.
Po co to napisałam? Wszak o utworze miałam Twoim. Po to, abyś poczuj w jakim go czytałam a teraz "rozbiorę" . Tajemniczość tegoż niewiarygodna. Pierwszy impuls - smutek i opuszczenie, ale ja doszukałam się tutaj żywotności, np. słów - może to imiona ludzi, o których zapomniano. Kula się, ale zdrobnienie "kącikach" neutralizuje wg mnie możliwy smutek. Krokwie trzeszczą, ale nie zawalą się, bo każda sobie.
Słowo "smutnosmętnie" rzeczywiście ma wydźwięk niewesoły, ale jeśli są pajęczyny - kojarzone najczęściej z opuszczeniem, ale tez i dostojnością starych miejsc, to są i pajączki. Żyjące stworzenia, pożyteczne. Ja jednego mam za półką, przetrwał u mnie zimę, kot nie ma dostępu.
Cóż tam dalej. Samozaprzeczenia - tak to nazywam. Niby znowu smutek - bladość, brak bicia serca - oznaka śmierci, ale tu jest - pozbawionym słowo. A więc żyją. Dzwonki dzwonią, wypełniają swoją rolę i ożywiają miejsce, które mimo słabości, jest silne. To tak, jak mój drugi kot - Todzia - udawaczka. Stanie nagle, łapkę podniesie i... "Pańcia przytul, popatrz łapka boli" No może i boli czasami, bo znajda, ale leki bierze.
Wracam do wiersza. Delikatność, cichość - to synonimy spokoju. "...echem minor", tu może nastrój minorowy, ale jest już tylko echem.
Tak więc, wiersz dla mnie wcale nie taki smutny, choć nostalgiczny, ale wszystko w nim żyje.
Ale elaborat napisałam, co? Nie znudziłam? Jeśli tak, to wybacz. Uśmiechu życzę. Pozdrawiam Aronia23