„Kariera zaciętego rozporka”
Katowice to brzydkie, przemysłowe miasto. Taką opinią cieszy się wśród Ślązaków i przyjezdnych. Nie zadają sobie oni nawet trudu penetrowania uroczych zaułków i wąskich uliczek, przy których stoją stare kamienice, upstrzone pięknymi zdobieniami sprzed lat. Podobnie jest z kobietą i mężczyzną. Czyż ci, na pierwszy rzut oka brzydcy lub grubi mają równe szanse, z tymi, którzy są ładni i szczupli? Odpowiedź jest oczywista.
Adolf – niski i chudy właściciel katowickiej fabryki suwaków zawsze stronił od kobiet. Naśmiewały się z jego wzrostu, chłopięcego wciąż wyglądu mimo upływu lat, a najbardziej z nieporadności wypływającej z chorobliwej nieśmiałości. Mieszkał sam, z kotem, i przywykł był do starokawalerstwa. W pracy otoczył się facetami, z nimi czuł się pewniej. Stali przy taśmie, wykonywali pracę biurową i zajmowali się sprzedażą produktów.
Z biegiem lat tania odzież z Chin zalała rynek krajowy i fabryka znalazła się w złej sytuacji finansowej. Brakowało kobiecej ręki dbającej o właściwą reklamę chodliwych niegdyś suwaków. Potrzebna była urocza osóbka, która poprowadziłaby skuteczną kampanię marketingową skierowaną do firm odzieżowych, hurtowni i pasmanterii. Adolf, który do tej pory był żywą reklamą, stojącą przed kamerą w spodniach ze sławetnym suwakiem, swoim wyglądem nie przyciągał upragnionej rzeszy nowych klientów. W ogłoszonym konkursie na prezenterkę wygrała jednogłośnie kandydatka o imieniu Zyta. Cała męska załoga oceniła ją jako pierwszej klasy samicę, której drobne ciało, acz z wydatnym tyłeczkiem, emanowało seksapilem. Figura gruszki przetupała przez zakład, by potem odprowadzona wzrokiem przez śliniących się samców, wspiąć się po metalowych schodach do biura.
W trakcie rozmowy przegadała Adolfa prezentując niebywałe kwalifikacje i osiągnięcia. Właściciel milczał, jak zwykle podczas spotkań z płcią przeciwną. Spodobała mu się, i jako przyszły pracownik, i jako kobieta. W pewnym momencie, gdy po podpisaniu kontraktu ściskała mu rękę, poczuł, że spodnie poniżej pasa stały się bardzo obcisłe. Spojrzał na dół, potem na nią, obawiając się, że coś zauważyła. Istotnie, tak było! Zyta figlarnie się uśmiechnęła widząc speszonego, na oko, czterdziestopięciolatka. Ostentacyjnie zerknęła na jego nabrzmienie ukryte pod rozporkiem i pożegnała słowami: „Do zobaczenia”.
„Czy to jest miłość od pierwszego wejrzenia?” – zastanawiał się Adolf po jej wyjściu. Tak dawno nie obcował z kobietą, że całkiem pogubił się w doznaniach. Pozostało mu jedynie udać się do męskiej toalety z napisem „Karlusy” i tam sobie ulżyć. Szybko i gwałtownie! Sąsiednia toaleta z nazwą „Frelki” miała od jutra gościć jedyną kobietę. Własnoręcznie wyczyścił białą deskę klozetową i przysiadł na chwilę, wyobrażając sobie jej pyszny zadek spoczywający tu nago. Poczuł znów wzrost przyrodzenia. Prędko udał się do pomieszczenia obok, nie chcąc bezcześcić świątyni kobiet.
*****
Nazajutrz, od rana właściciel wypatrywał nowej pracownicy. Musiał omówić z nią plany strategiczne firmy dotyczące powrotu na rynek. Obserwował ruch na korytarzu poprzez wycinek szyby, będący ze strony pracowników lustrem, do którego robili idiotyczne miny lub przeglądali się przed wejściem do gabinetu szefa, z jego zaś strony oknem na świat biurowych uciech i obiboctwa. Czekał na zjawienie się Zyty, jak na zbawienie. W końcu zobaczył ją, jak szła otoczona wianuszkiem lizodupów, a po chwili ona sama, we własnej osobie stanęła przed nim.
- Dzień dobry, szefuniu – zaczęła słodko.
- Dzień dobry – odpowiedział zbity z tropu jej luzactwem. – Proszę usiąść.
Zyta usiadła na krześle, a wtedy rozległo się długaśne „bzyyyt…”. I nie było to zwyczajne pierdnięcie, tylko jej uda pospołu z półdupkami skuliły się pod obcisłą spódnicą i połączyły w pocałunku. Po chwili wstała i zrobiła to samo, siadając. Adolf był zachwycony… Jego wyobraźnia znów pognała ku temu, co niewidoczne. Patrzył na falujące pod żakietem cycuszki, o których dotknięciu marzył w tej chwili. O niczym więcej nie śmiał marzyć. Dziewczyna coś do niego mówiła, a on słuchał nieuważnie. Spodnie zaczęły uwierać go w kroku.
Zytę zawsze interesowały grube ryby, nawet jeśli grube ryby wcale nimi fizycznie nie były, tylko drobiażdżkami takimi jak ona. Nie zwracała za to uwagi na dużą liczebność otaczających ją płotek. Zauważyła wzmożone zainteresowanie jej osobą, szczególnie u szefa i to kręciło ją najbardziej. Kusiła ją ta nieśmiałość w ruchach i mowie, jednak ciało zdradzało jego myśli. Nie dało się tego nie zauważyć. Gdy omówili wstępne plany, poszła do pokoju naprzeciwko, który od dziś był jej gabinetem. Adolf natomiast galopim tempem oddalił się do „Karlusów’.
Powtarzał tę czynność ilekroć spostrzegł ją idącą do „Frelek”. Siadał tam, obok niej, oddzielony tylko cienką, dyktową ścianą. Przez maleńką szparkę na złączach glazury, którą przezornie wydłubał, widział jej powolne ruchy, gdy rozpinała guzik, rozsuwała suwaczek, opuszczała obcisłą spódnicę, zdejmowała majteczki i… naga siadała na zimnej desce klozetowej. Pragnął, żeby to na nim zasiadła swą wilgotną dziurką. Żeby nadziała się na jego członka, nieproporcjonalnie długiego i grubego w stosunku do reszty ciała. Jego myśli gnały dużo dalej… Domyślając się jednak jej skrępowania, bo czynności ubikacyjne najlepiej wykonywać w samotności, czym prędzej podciągał gatki, zostawiał niestrudzonego ptaszka w spokoju i wychodził, głośno zatrzaskując za sobą drzwi toalety.
Kampania reklamowa przygotowana przez Zytę wymagała codziennych spotkań z jednoosobowym szefostwem, często po godzinach pracy. Wtedy on siedział sztywno na specjalnie usztywnionym fotelu, który miał zapobiegać nawracającym bólom pleców. Ona zaś krążyła po pokoju, co chwila przysiadając na krzesełku. Oboje byli pobudzeni, każde z innego powodu, jednakże łączył ich wspólny cel – wypaść wiarygodnie i dobrze na spotkaniu z inwestorami, którego termin zbliżał się nieubłagalnie.
Wreszcie nastał wielki dzień! Zaproszeni sponsorzy, głównie mężczyźni, zasiedli w wielkiej sali konferencyjnej. Sekretarz podał kawę, herbatę i ciasteczka z malinami. Wszyscy, włącznie z Adolfem, czekali na pojawienie się Zyty. Zastukały obcasy i weszła, niosąc pod pachą prospekty, które rozdawała każdemu z osobna. Pochylała się tak nisko, że piersi nieomal wypadały jej z dekoltu sukni.
Gdy siadała, echo głośnego „bzyyyt…” rozległo się po całym pomieszczeniu. Wszyscy spojrzeli po sobie ze zgorszeniem, za wyjątkiem Adolfa.
- Zawsze jej się trafia pierdzące krzesełko! – wyjaśnił z lubością.
Kilkugodzinna prezentacja była męcząca, ale owocna. Podpisane zostały umowy współpracy, a potem gościom zaserwowano obiad, suto nakrapiany alkoholem. Po wszystkim biuro opustoszało i zostali tylko ci dwoje, każde w swoim gabinecie. Odważna Zyta wykonała pierwszy krok. Z dwoma kieliszkami w dłoni zastukała do szefa, a ten otworzył jej naprędce.
- Może wypijemy „brudzia”? – zaproponowała.
- Czemu nie… – ochoczo zgodził się.
Ich przedramiona zawinęły się wokół siebie jak warkocze i opróżnili zawartość kieliszków do dna. Potem Zyta omal nie upadła upojona nadmiarem alkoholu, a on chwycił ją w ramiona. I zaczęli się całować! Namiętnie! Zachłannie! Języki zespoliły się penetrując wnętrza jam ustnych. Adolf badał upragnione cycuszki, a Zyta pęczniejącą męskość schowaną w spodniach. Posunęliby się pewnie dalej, gdyby nie pewien drobny szkopuł. Rozporek w spodniach zaciął się! Mężczyzna toczył z nim zacięte boje, ale w końcu musiał się poddać. Nie mógł nic na to poradzić. Emocje powoli zaczęły opadać, napięcie topnieć i rozeszli się, niezaspokojeni, rozczarowani, każde w innym kierunku.
*****
Kampania reklamowa pochłonęła Zytę całkowicie. Często bywała w delegacji. Dzwoniła tylko, żeby zdać codzienny raport ze swoich poczynań. Właściciel felernego rozporka tęsknił. Bardzo! Często siadywał u „Karlusów” i oddawał się rozmyślaniom, a potem działaniom. Zyta zjawiała się w biurze niezapowiedzianie. Szybkim krokiem wkraczała do nie swojego gabinetu, gdzie wyposzczony Adolf zdzierał z niej płaszcz, jak kłusownik skórę ze zwierzęcia. Pocałunki, obmacywanki i ani krok dalej! Gwałtowne i wielkie nabrzmienie pod rozporkiem powodowało, że ów zacinał się. Próbowali oboje, wielokrotnie, rozsunąć go siłą, jednak bez skutku. Niezawodne suwaki katowickiej produkcji były bardzo solidne, acz w tym przypadku, nieco złośliwe. Adolf przeklinał w myślach maleńkie, metalowe ząbki i wstrętne złącza, które nie dawały się rozdzielić, kiedy bardzo tego pragnął.
Obustronna chęć zbliżenia była ogromna i silnie wyczuwalna, nawet przez niewtajemniczonych pracowników biura i fabryki. Załoga nie była ślepa! Widzieli pożądliwe spojrzenia, którymi obdarzali się szef z prezenterką. Widzieli jej frustrację, gdy z zaciśniętymi ustami wychodziła z jego gabinetu. Widzieli Adolfa, gdy ze spuszczoną głową snuł się po korytarzu i coraz rzadziej wynurzał z pokoju. Patrzył na życie pracowników, sam w nim nie uczestnicząc. Coraz większe napięcie i rozczarowanie były wyczuwalne między niewypowiedzianymi słowami.
Za oknem też było nijako. Zima nie chciała jeszcze odejść. Resztki śniegu leżały pod ścianami budynków i w zacienionych miejscach. Drzewa były ciemne od skapującej po gałęziach wilgoci. Ptaki nie miały odwagi śpiewać. Czekały na wiosnę, na słońce i na ciepły wietrzyk.
Zbliżał się pierwszy dzień wiosny. Na tablicy ogłoszeń, jak co roku, pojawiło się hasło: „Wiosenne metamorfozy”. Znaczyło tyle, że 21 marca każdy mógł przyjść do pracy w nie służbowym stroju, tak jak dusza zapragnie. Tego dnia panowało przyzwolone przez zarząd rozprężenie i nieograniczona niczym swoboda.
Powitana owacjami i gwizdami kolegów Zyta wkroczyła na teren fabryki. Miała na sobie sukienkę w groszki i samonośne pończoszki. Do tego tyci żakiecik. W biurze poczuła się jak na dyskotece! Zewsząd otaczała ją głośna muzyka i wesoło tańczący pracownicy przy dźwiękach piosenki grupy Piersi:
„Będzie! Będzie zabawa!
Będzie się działo!
I znowu nocy będzie mało.
Będzie głośno, będzie radośnie
Znów przetańczymy razem całą noc…”
Wprowadzona w radosny nastrój zapukała do drzwi gabinetu szefa, i weszła. Adolf ubrany w T-shirt i szare dresowe spodnie natychmiast wstał z fotela. I zapomnieli się! Gdzie są…? Kim są…? Namiętne pocałunki od ust schodziły coraz niżej. Zyta popychając Adolfa wcisnęła go w fotel. Później klękła przed nim i zaczęła wodzić językiem wokół penisa. Ssała jego czubek, obejmując wargami coraz więcej i więcej. On rytmicznie przysuwał jej głowę. Purpurowy i lśniący od śliny członek prężył się w oczekiwaniu. Podniosła sukienkę, przesunęła majteczki na bok, bez zdejmowania ich, i powoli osunęła się na niego. Była tak wilgotna, że głęboka penetracja nie sprawiła jej bólu. Siedząc na nim powoli wznosiła się i opadała. On całował jej usta, piersi i szyję. Pomagał unosić się, a moment jej spełnienia zbliżał się, poprzedzony szybszym oddechem, narastającym jękiem, aż wreszcie głośnym spazmem rozkoszy. Z fotela przeniósł ją na biurko i posadził. Wciąż całując strącił szpilki, sturlał pończochy i ściągnął majtki… A potem wszedł w nią powoli, aż do samej nasady i stopniowo zaczął przyśpieszać. Ciało ubrane w sukienkę przesuwało się po gładkim stole zrzucając papiery, długopisy i suwaki. Ruchy były coraz gwałtowniejsze…Z biurka przenieśli się na podłogę, a później wrócili na fotel… Muzyka płynąca z korytarza tłumiła dźwięki ich uniesień, jęków i zwierzęcych krzyków.
Upojne i długo trwające zespolenie pozostawiło trwały uszczerbek w biurowym umeblowaniu. Ku uciesze zebranych, fotel z dziesięcioletnią gwarancją producenta uległ nieodwracalnemu zniszczeniu. Oparcie, niedostosowane do takich seksualnych ekscesów, odłamało się. Idąc korytarzem właściciel dumnie posuwał ruinę fotela, na którego siedzisku widniały liczne ślady białawego budyniu, nieumiejętnie roztartego papierowymi chusteczkami. Adolf zostawił mebel u sekretarza, aby tamten złożył reklamację i zamówił lepszy model. Zyta zaś rozkosznie rozczochrana opierała się o zimną ścianę, chłodząc wciąż rozpalone ciało. Nie tylko wprawne oko zauważyłoby pomiętą sukienkę w groszki i brak pończoszek, których zapomniała ponownie założyć.
Czekała na Adolfa, aby wspólnie udać się do kuchni, na kawę. Koledzy tańczyli, a muzyka grała. Odtąd jednoosobowy zarząd pozwolił sobie na dyspensę dotyczącą biurowego stroju. Były nim dresowe spodnie, aczkolwiek w stonowanych i nie krzykliwych kolorach.
(kwiecień 2016)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt