W czasach mojego zamieszkiwania w Krakowie uczęszczałem do Teatru Promocji Poezji, gdzie zdobyłem pierwszą nagrodę w Turnieju Czytania Jednego Wiersza. Oprócz określonej sumy pieniężnej była to książka poetycka "Wiersze wybrane" Jerzego Harasymowicza.
Prowadzący teatr Pan Szczęsny Wroński należał do fanów jego twórczości. Potrafił on o tym autorze opowiadać ze swadą. Musiał go również znać osobiście, ponieważ wiedział, kiedy Harasymowicz miał wenę twórczą. Twierdził, że poeta ten potrafił w nocy napisać kilkanaście wierszy, a gdy po przebudzeniu czytał je ponownie, wykreślał połowę.
Tomik "Wiersze wybrane" opatrzony był obszernym komentarzem znanego krytyka literackiego - Leszka Żulińskiego. Opisał on drogę życiową Harasymowicza, którego matecznikiem był, jak to ujął, "bieszczadzko-popradzki skansen". Harasymowicz przeszedł wszystkie bieszczadzkie i nowosądeckie ścieżki, poznawszy je jak mało kto. I o nich pisał.
"Wiersze wybrane" przeczytałem "od deski do deski". Przez długie lata były moim przewodnikiem po Krainie Poezji- oczywiście nie pomijałem innych mistrzów tamtej epoki, takich jak Szymborska, Lipska, Twardowski , Herbert i inni. Podziwiałem Harasymowicza za umiejętność opisywania pejzażu, nieraz jako samodzielnego elementu wierszotwórczego.
Ale w ostatnich kilku latach moja opinia o tym dziele uległa głębokiej transformacji. Coraz wyraźniej zacząłem dostrzegać na nim rysy. Przypatrzmy się na przykład takiemu wierszowi o muchomorze:
"rudy
w turystycznym stroju
w pumpach
zajmuje się rozkładem jazdy
hub latających
takich trujących facetów
jak ja należy kopać."
Przecież taki utwór jest zupełnie nie na poziomie! Albo ta róża- "różyczka na zarzyganym stole biesiadników". Jak to się mogło stać, że ja wcześniej tego nie dostrzegłem? Chyba dlatego, że jeszcze bałem się krytykować uznane autorytety...
A przecież w tym supertomiku mamy co niemiara takich "gwiaździoch"! Na domiar złego przyroda traktowana jest w nich lekceważąco, jako "przyprawa" do stosunków damsko- męskich( patrz np. "Uprawa storczyków")
Dlatego mam do pana Harasymowicza wielki żal. Przecież żaden inny poeta nie miał przyrody "podanej na tacy" w takim stopniu jak właśnie Harasymowicz. To właśnie Harasymowicz bez większego wysiłku mógł stać się prekursorem Naukowej Literatury Pięknej. Bo przecież już w tym okresie, dzięki m. in. Władysławowi Szaferowi, przyroda polska była dobrze poznana. Zresztą obaj panowie mogli się spotkać- wszak Harasymowicz często przesiadywał w Ogrodzie Botanicznym.
Niestety, Harasymowicz zmarnował tą szansę. Podobnie jak u tysięcy innych polskich poetów zwyciężyła u niego antropocentryczna duma wynikająca z zakamuflowanego kreacjonizmu.
Czy więc polecić Czytelnikowi tą książkę?
No oczywiście! Moje pretensje do Autora mają bowiem charakter merytoryczny, a nie poetycki. Bo przecież był On twórcą dojrzałym, znającym swój warsztat, pomysłowym i wszechstronnym. Pisał o rzeczach małych, szarych, codziennych. Jego słynne metafory typu
"chłopcy grają czerwonym krążkiem zachodu", "wojownik Słońca" , "dwa małe strumyczki na szynach" do dziś urzekają swoją urodą.
Jarosław Roman.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt