Szparagi w sosie beszamelowym - Niczyja
Proza » Humoreska » Szparagi w sosie beszamelowym
A A A
Od autora: Zemsta słodka jest!
Klasyfikacja wiekowa: +18

„Szparagi w sosie beszamelowym”

 

Mąż uwielbia szparagi! Jak tylko pojawią się na rynku, przechodzi na dietę szparagową i zajada się nimi codziennie. Smażone, duszone, pieczone, gotowane, ale najbardziej lubi je polane dużą ilością sosu beszamelowego, w którego przygotowaniu jestem mistrzynią. Nawet jego mamusia, od której dostałam przepis, nie potrafi go przyrządzać tak pysznie, jak ja.

Nasza codzienność to mijanie się, przebywanie w osobnych pokojach, choć dla osób postronnych jesteśmy przecież razem, w tym samym domu. Każde zajmuje się swoimi pasjami, może nie wszystkie są krystalicznie czyste i uczciwe względem drugiej strony, ale posiadanie sumienia, to kwestia indywidualna. Kłamstwo nie udowodnione, nie jest nim. Podobnie jest ze zdradą.

Już od jakiegoś czasu domyślałam się, że mąż spotyka się z inną kobietą. Może nawet nie jedną, a ma kilka przygodnych i przypadkowych znajomości seksualnych. Często bywa w delegacji, ja również nierzadko wracam z pracy po godzinach. Jest dużo przeróżnych okazji do złamania przysięgi małżeńskiej.

W środę, dzień moich urodzin, nie jako data, ale jako dzień tygodnia, wyszłam wcześniej z pracy. Miałam w planie wizytę u kardiologa. Po badaniu echa serca, które wykazało  nieznaczne odchylenie od normy w budowie zastawek, lekarz zalecił mi założenie holtera. Urządzenie to miałam nosić przez całą dobę i starać się wykonywać jak najwięcej ćwiczeń, by sprawdzić, czy nie ma żadnych zaburzeń w pracy serca. Zajechałam pod blok o nietypowo wczesnej, jak na mnie porze, otworzyłam drzwi wpisując numeryczne hasło na domofonie i zdecydowałam się wejść schodami na dziesiąte piętro, na którym mieszkamy. Z początku szłam żwawo, ale z każdym kolejnym piętrem spowalniałam. Aż w końcu zaczęłam dyszeć jak dmuchawa, choć wcale nie byłam gruba. Daleko było mi do wyglądu maciory, którą maż regularnie zwykł mnie nazywać. Nawet w obecności dzieci.

Idąc schodami usłyszałam jakieś głosy krzyczące w panice, huk zatrzaskiwanych drzwi, a potem zbliżające się czyjeś kroki. Kroki te schodziły w dół. Dostrzegłam kobietę, która mijając mnie zapinała suwak od spodni. Wszystkie guziki jej bluzki były jeszcze rozpięte. Spojrzała na mnie nieuważnie, przelotnie, jak to się robi, myśląc o czymś innym. Obejrzałam się za nią. Była bardzo atrakcyjna! Wysoka, szczupła, ruda, umalowana wyzywająco. Stojąc na klatce, przechyliłam się przez barierkę i widziałam jak wyjęła lusterko, by poprawić potarganą fryzurę. A potem zapaliła papierosa i zeszła na sam dół.

Gdy weszłam do mieszkania, moje podejrzenia wzmogły się. Zauważyłam męża biorącego prysznic. Nigdy nie kąpał się w ciągu dnia, taką miał od lat niepisaną zasadę. Robił to tylko wieczorem, przed snem. Wzburzona, z walącym sercem poszłam do sypialni. Łóżko było rozmemłane. W kuchni zajrzałam do śmieci. Zawiązany w supełek dowód rzeczowy, pełen życiodajnych plemników, tkwił na samym wierzchu!

- Nawet nie raczył go, zbok jeden, zawinąć w papier! – powiedziałam do siebie z wściekłością.

Gdy mąż wyszedł z łazienki, na moich ustach był już przyklejony gotowy uśmiech urzędniczki służby cywilnej. Nic nie znaczył, nic z niego nie można było wyczytać. A ten dureń kolejny raz dał się nabrać, że jestem ślepa i nic nie zauważyłam.

- Kochanie! – zaczął z fałszywym entuzjazmem. – Jak to dobrze, że wcześniej wróciłaś!

Milczałam, czekając co więcej zełże.

- Czekałem na ciebie z zakupionymi dziś szparagami. A raczej na twój sos beszamelowy!

- Dobrze, zaraz się tym zajmę – odpowiedziałam spokojnie, choć serce waliło mi jak młotem. Pewnie holter wykaże takie anomalia, że skierują mnie na natychmiastową operację serca.

Przy kolacji mąż był dla mnie niezwykle miły. Nadzwyczaj gadatliwie opowiadał o pracy, o zbliżających się okrągłych urodzinach – czterdziestych! - na które mamusia obiecała upiec jego ulubiony tort tiramisu. Miał dostać go w prezencie, oprócz flanelowej piżamy, jak co roku, tym razem jednak miała być wyjątkowa. Przypomniał mi się od razu film „Bridget Jones” i wielce usztywniony adorator głównej bohaterki, który chcąc nie chcąc musiał nosić dziwne, wydziergane na drutach przez jego mamę swetry. Na jednym z ważnych spotkań rodzinnych miał kiedyś zielony, z wielką głową łosia z przodu. Bohaterka dyskretnie się roześmiała, a on niczego nie zauważył. Jak to facet! Rozbawiło mnie to wspomnienie.

Wróćmy jednak do naszej środowej kolacji. Gdy mąż już się wygadał, ustaliliśmy szczegóły menu na niedzielne przyjęcie. Zupa-krem z dyni. Na drugie pieczone części kurczaka, z oczywistym dodatkiem w postaci szparagów w sosie beszamelowym. Na deser teściowa miała przywieźć tort. Mąż, na samą myśl, ślinił się jak mały Kazio!

Wieczorem robił dziwne podchody w sypialni. Ale po czymś takim nie mogłam, po prostu nie mogłam. Wymówiłam się kobiecymi dniami, co zawsze było i jest skutecznym wytłumaczeniem. Pomyślałam o niedzieli i… zasnęłam słodkim snem.

 

*****

Na przyjęciu zjawiła się cała, liczna rodzina. Teściowie, szwagier z żoną i dziećmi, moi rodzice, brat z konkubentką oraz nasze nastoletnie dzieci – dziewczynka i chłopiec. Na ten dzień specjalnie rozstawiliśmy stół w dużym pokoju. Mąż siedział na jednym końcu, ja na przeciwległym. Dzieliła nas cała długość stołu. Po prawej stronie miał mamę, po lewej tatę. Ja podobnie, swoich rodziców.

W przygotowaniu obiadu oczywiście nikt mi nie pomógł. Bo po co? Podobnie było z noszeniem dań. Sama usługiwałam gościom, a potem jadłam w pośpiechu. Mąż był duszą towarzystwa. Sypał żartami, jak z rękawa. Opowiadał historyjki z pracy, jaki to on jest niezastąpiony i szanowany przez wszystkich. Mamusia głaskała swojego chłopczyka po głowie, a on się uśmiechał jak dziecko. Potakiwałam milcząc. Czekałam!

Drugie danie wyglądało nieziemsko kolorowo. Każdy dostał porcję na talerzu. Składała się na nią pierś kurczaka plus zielone szparagi polane żółtym sosem beszamelowym. Na wierzchu, z czerwonej słodkiej papryki usypałam pierwszą literę imienia obdarowanego. Każdy talerz wyglądał jak małe dzieło sztuki. Goście byli zachwyceni moją pomysłowością.

- A kiedy ja dostanę swoje szparagi? – niecierpliwił się małżonek.

- Już przynoszę! – uspokoiłam go. – Jako solenizant dostaniesz ostatni.

Po chwili wróciłam z kuchni i postawiłam przed nim parujące jeszcze danie. Mąż spojrzał na mnie zszokowany. Ja uśmiechnęłam się urzędowo.

- Co to… – nie dokończył pytania.

Pospiesznie zjadł wyraz „ZBOK” wykaligrafowany czerwoną papryką. Nie docenił kunsztu, jaki włożyłam w ozdobne zawijasy liter „Z” i „K”. Zgarnął łyżką całą wierzchnią warstwę sosu. Pozostały tylko zielone szparagi, troszkę beszamelu i mięso.

Mąż zaczerwieniony nieco na twarzy wrócił do rozmowy z rodzicami, którzy niczego na szczęście nie zauważyli. Goście jedli, sztućce brzęczały, rozmowy nie milkły. W pewnym momencie małżonek, krojąc szparag zauważył schowany przeze mnie prezent urodzinowy. Zużyty kondom, ze zzieleniałą zawartością czekał na niego pod pyszną porcją szparagów. Dodatkowo, aby niespodzianka nie czuła się samotna, dołączyłam do niej małą karteczkę z czarnym napisem „ZDRAJCA”. Mąż zbielał jak ściana! Spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka, który mógłby z miejsca zabić. Ja tylko uśmiechnęłam się niewinnie, acz wyjątkowo słodko.

- Kochanie! – zaczęłam z czułością. – Zostały ci tylko szparagi! Zjadaj szybko, bo nie będzie deseru!

Ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu poparła mnie teściowa.

- Syneczku!  - głaskała go po uszku. – No już! Jeszcze kilka kęsów i skończysz. Przecież zawsze szparagi były twoim ulubionym daniem.

Mąż z odrazą spoglądał na trzy szparagi i to, co tylko my dwoje wiedzieliśmy, że znajdowało się pod nimi.

- A może jesteś chory? – martwiła się teściowa. – Tak blado wyglądasz…

- Nic mi nie jest!  - odrzekł dzielnie solenizant.

Umiejętnie ukrył moje prezenty na widelcu, zawijając je w szparagi i sos. Podziwiałam jego zmysłowe ruchy, gdy maskował treść posiłku przed oczami gości. Maestria gestów! Gdy w końcu pokarm trafił mu do ust, zauważyłam lekki odruch wymiotny.

- Co ci jest kochanie? – spytałam z troską. – Może przyniosę piwo z lodówki? Na śmierć zapomniałam...

Czym prędzej pobiegłam do kuchni i wróciłam, stawiając przed nim szklankę chmielowego napoju. W tym czasie on uwinął się z resztą posiłku. Talerz był pusty! Patrząc na mnie, z mieszanką morderczej nienawiści i wielkiego podziwu, wypił duszkiem całą zawartość.

Byłam z siebie taka dumna! Taka zadowolona! Zemsta słodka jest! Wymówiłam się nawet od zjedzenia kawałka tortu. Mąż również. Czym  bardzo uraził swoją rodzicielkę.

Na szczęście moje wyniki badań okazały się w porządku. Operacja serca nie była konieczna. Doświadczony lekarz spytał tylko, czy tamtego dnia wydarzyło się coś ważnego w moim życiu. Przyznałam, że wtedy było nadzwyczaj dużo emocji!

 

 

(28 maj 2016)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 07.06.2016 18:14 · Czytań: 696 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 18
Komentarze
Usunięty dnia 07.06.2016 20:42
Zemsta słodka jest... niby tak, ale każdy na tę zemstę sam pracuje, bo zawsze ponosi konsekwencje tego, co robi.

W tym wypadku powiem, że pomysłowość żony była okrutna. Ja bym raczej od razu wywaliła go z domu, zaraz po tym, jak wyszedł spod prysznica. Podziwiam cierpliwość i bezemocjonalność żony, nie dałabym rady tak. W sumie, nie wiem czy to w ogóle realne, może niektóre kobiety tak mają. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. I fakt, że mąż zjadł całą zawartość talerza, trochę dla mnie naciągany. Nie sądzę, aby ktokolwiek tak zrobił. Zawsze mógł wymyślić inne wyjście, nagle zanieść talerz do kuchni, bo już skończył i chciał pomóc żonie itd. Nie wierzę, że aż tak chciał zachować pozory.

Cóż pozory, jak to zwykle bywa runęły i raczej dalsze życie małżonków nie było dalej takie samo, jak przedtem.

Niczyja, ładnie napisane opowiadanie, jednak nie przekonuje mnie do końca. Lubię Twoje pisanie, ale tym razem mnie nie urzekło.

Pozdrawiam :)
Niczyja dnia 08.06.2016 08:34
wiktoria,
To opowiadanie komediowe, w konwencji żartu. Nie wszystko musi być na sto procent realne. Trochę wyobraźni i urozmaicenia, nie zaszkodzi, prawda?;)

Dziękuję za Twój 'seriozny' komentarz, bardzo się widzę przejęłaś treścią... A ja chciałam tak zabawnie żeby było, tak lekko i żartobliwie.
Niektórzy trzymają się pozorów, na siłę, tkwiąc nie wiadomo w czym, nie wiadomo po co. Ich wybór, a może nie mają wyboru...

Cieszę się, że wg. Ciebie jest ładnie napisane i, co ważniejsze, że lubisz moje pisanie:)
PS. To nie miało urzekać, tylko bawić;)

Pozdrawiam,
Niczyja
Usunięty dnia 08.06.2016 08:50
Tak, wiem Niczyja, że miało być zabawnie i być może jest. Tylko mnie nie do końca rozbawiło, może dlatego, że czasem bliżej mi do płaczu, niż do śmiechu, a może to kwestia indywidualnego poczucia humoru.

Tak, lubię Twoje pisanie. Jest fajne i takie z ikrą. ;)

Seriozny komentarz? Czeski? Słowacki? :)
Niczyja dnia 08.06.2016 10:22
wiktoria,
To czarna komedia jest, taka współczesna;)

A piszę tak jak myślę i czuję, po prostu.

Rosyjski:)
Usunięty dnia 08.06.2016 10:46
Ha ha :) No teraz mnie rozbawiłaś :)
skroplami dnia 10.06.2016 17:47 Ocena: Świetne!
Taka żona, hoho, prawdziwa kobiecość :).
Wady opowiadania to: bohaterka przyznaje, daje do zrozumienia, że sama tak jak mąż postępuje
Cytat:
Czę­sto bywa w de­le­ga­cji, ja rów­nież nie­rzad­ko wra­cam z pracy po go­dzi­nach. Jest dużo prze­róż­nych oka­zji do zła­ma­nia przy­się­gi mał­żeń­skiej.

Hm, właściwie to jedna wada. Nie ma liczby mnogiej :).
I pięknie oddana "wrażliwość małżeńska kobieca". Za lekceważenie i nie ukrywanie zdrady, zemsta :).
W sumie ciekawy charakter bohaterki, wręcz wyjątkowy. Wyjątkowe też zachowanie męża, zjadającego zawartość "spodnią" :).
Faktycznie, czarna komedia :).
Sprawnie podane, pochłania przy czytaniu, uśmiech towarzyszy w trakcie i po :). Chociaż po, hm, z lekkim grymasem "obrzydzenia" ;).
Niczyja dnia 10.06.2016 22:47
skroplami,
Rozbawiłeś mnie;)
Nie wpadłabym na to, że czytelnik dostrzeże dwustronność zdrady... Oj, Ty, masz wyobraźnię...
Ależ bohaterka nic nie przyznaje, nic nie sugeruje, jest niewinna niczym baranek;)

Cieszę się, że nie ma innych wad, poza tą jedną, jedyną...
Piszesz, że oboje są wyjątkowi... hmm... chyba tak:)
Pomysł na tę humoreskę pojawił się spontaniczne i tak samo został ujęty w słowa;)
Ja też pisząc, śmiałam się prawie do łez.
Tak właśnie miało być... z niesmakiem. Życie czasem takie jest.

Dziękuję za dogłębną, jak zawsze analizę tekstu, komentarz i ocenę:)
Lilah dnia 12.06.2016 12:20
Tytuł zabrzmiał tak smacznie, że się skusiłam. I nie żałuję. :)
Niczyja dnia 12.06.2016 22:05
Cieszę się:)
Dobra Cobra dnia 16.06.2016 17:16
Szparagi, powiadasz....


Droga Niczyja,

Akurat nie jestem fanem owej rośliny jadalnej, b choć próbowałem, to jednak nie wchodzi. Jednak jestem stąd, a tutaj wpiernicza się buraki i kapustę. Więc tak.

"Domyślałam się, że mąż mnie zdradza..." - eh, kobiety. Faceci o niczym innym nie marzą, tylko o zdradzie. Otóż menszczyźni marzą o nicnierobieniu, piwku, meczyku i takie tam. Rzadko któremu chce się ganiać za obcymi babami, bo potem i tak się okazuje, że to to samo, co z obecną partnerką czy żoną.

"Kroki te schodziły w dół" - hmm, kroki nie mogą schodzić, a tym bardziej w dół.

"- Nawet nie raczył go, zbok jeden, zawinąć w papier!" - no jaki zbok, ja się zapytywam. Bzykanie kobiety przez faceta nie jest zboczeniem. Co innego, gdyby robił to z jeżem, to tak.

"W przygotowaniu obiadu oczywiście nikt mi nie pomógł. Bo po co?" - jedziesz stereotypem. Jak se wychowała rodzinę i męża, tak ma. To nie wina innych, że nikt nie pomaga!


Ojej, to takie zakończenie?????? Przeć on niewinny, niczym lelija w Krzyżakach Sienkiewicza. Od razu widać, że żonka się omyliła. A kondom zostawił...listonosz.


Ciekawa gierka prozatorska, zakończenie jest jej nasłabszą stroną. Nic się nie wyjaśniło = uuuuu (jęk zawodu).


Niepocieszony, z pozdrowieniem

DoCo
Niczyja dnia 17.06.2016 13:49
Witaj DoCo,

Jak lubię Twoje komentarze:) Są jak promień słońca w deszczowy dzień, taki jak choćby dziś za oknem... Zawsze się uśmiecham, gdy Ciebie czytam. Czy to u siebie, czy u Ciebie.

Nie każda roślina wchodzi od razu, czasem trzeba się bardziej postarać, spróbować kilka razy. Czy Ty wiesz, że ja do 13 roku życia nie jadłam sera żółtego. Nie cierpiałam jego odoru, a teraz... nie mogę się bez niego obyć, po prostu. Gusta się zmieniają, nie tylko kulinarne.

No jak Cię nie lubić czytać, no jak?:
Cytat:
tutaj wpiernicza się buraki i kapustę


Otóż to nigdy nie jest to samo... Każda jest inna. Jesteś w błędzie;)

Ja jednak pozostanę przy słowie 'zbok', bo mojej bohaterce tak pasuje. Ona tak myśli i nie będę jej robiła w głowie misz masz. DoCo! Z jeżem?! Ale Ty masz wyobraźnię, wręcz niemożliwą, niewyobrażalną.

Nie jadę stereotypami, daleka jestem od tego. Ale to jest opowiadanie, nie życie, choć i w życiu tak się może/mogło stać, prawda?

Zakończenie, powiadasz, Ciebie rozczarowało. Hmm.
Taki bohater niewinny, jak byk na pastwisku pełnym krów!
A listonosz... Od razu przypomina się film z doborową obsadą: Jack Nicholson i Jessica Lang pt: "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy". Tam to dopiero iskrzyło..., ale pewnie nie jest Ci obca ta wyborna pozycja kinomana;)

Jak to nic się nie wyjaśniło???
Teraz po tym, co ona mu zrobiła, jak go poniżyła i okazała się godnym przeciwnikiem będą żyć/ współistnieć/ walczyć jak równy z równym. Myślę, że nie będzie już gustował w innych niewiastach;)
Cytat:
Patrząc na mnie, z mieszanką morderczej nienawiści i wielkiego podziwu

Widzisz, jest podziw... A to zaczątek, może nie dla miłości, ale przynajmniej dla namiętnego seksu, dla czystej z niego przyjemności.

Troszkę zmniejszyłam Twoje niepocieszenie? I Twój jęk zawodu sfilcował się do jednego 'u'?

Pozdrawiam,
Niczyja
Dobra Cobra dnia 17.06.2016 14:31
Od 13tego roku nie jadłaś sera żółtego!


Niczyja,

Słodkością jest z Tobą komentować!


Przyjmuję z radością Twe rozjaśnienia :). Otóz po raz kolejny się okazuje, że każdy odbiera inaczej sztukę (Tu: prozatorską). Co dla mnie niejasne, inny może przyklepnąć jako piękne rozwiązanie. To owa dwoistość odbioru sprawia, że każdy/a z nas jest inny/a. Czyż to nie piękne?

A ja pisząc swój koment bazowałęm na tym, co mnie kręci, a co nie. (Na szczęście) każdego kręci co innego.



U!


Pozdrawiam,

DoCo
Niczyja dnia 17.06.2016 15:21
Do! DoCo, Do!

Czytaj uważnie;)
Cała przyjemność po mojej stronie...
Galernik dnia 21.08.2016 21:49 Ocena: Bardzo dobre
Ja najmocniej sorry, że się tu wtręcam w Waszą przepyszną wymianę zdań i myśli ale, że przeczytałem z zainteresowaniem to i dwa słowa od siebie dodam. Po pierwsze primo, był taki film, krótki polski film, który kończył się sceną podania niewiernemu mazurka, ciasta, udekorowanego pięknie rysunkem penisa. Pyszna to była scena, ciekaw jestem czy była inspiracją. Film miał tytuł "Mazurek" właśnie.
Końcowa część opisanej historyjki raczej naciągana ale... nigdy nie wiadomo. W obecności mamusi synek mógł się i na to zdobyć.
Tak czy siak, podobało mi się.
Pozdrawiam, G.
Niczyja dnia 22.08.2016 09:53
Witaj Galernik pierwszy raz u mnie:)

Nie ma za co być sorry. Rozmowa z DoCo była naprawdę zajmująca i mogła zwrócić Twoją uwagę, może nawet bardziej niż sam tekst, kto wie?

Dziękuję za dwa słowa w postaci wielosłownego komentarza oraz ocenę.
Tego filmu, o którym piszesz nie znam. Inspiracją był dla rower i pedałowanie wzdłuż Wisły.

Końcówka... chciałam, żeby było przaśnie, taka słodka zemsta z czarnym humorem.
Cieszy mnie, że się podobało.

Pozdrawiam,
Niczyja
Nalka31 dnia 22.08.2016 10:43
Rzadko zaglądam pod opowiadania, bo wymagają więcej czasu, a z tym bywa różnie. :D Dziś mogłam sobie pozwolić, a to, co własnie przeczytałam wywołało uśmiech. Czarny ten humor faktycznie, ale czasem i taki bywa potrzebny. Chociaż niekoniecznie jestem zwolenniczką słodkiej zemsty, niewątpliwie dałabym odczuć swoje niezadowolenie. Tylko zapewne mniej spektakularnie, a może nie. ;)

Szparagi jadłam może raz czy dwa w swoim życiu. Nie jestem ich fanką, a może miałam za mało okazji na skosztowanie. teraz będę musiała na nie uważać podwójnie. :D :D

Pozdrawiam.
Niczyja dnia 22.08.2016 17:05
Nalko31,
Rzadko zaglądasz na opowiadanie, a do mnie zawitałaś dwa razy. Czuję się wyróżniona. Jest jakiś specjalny powód?:)

Cieszę się, że szparagi wywołały uśmiech. Wiesz, że ja w tym roku nie skosztowałam żadnych, choć bardzo lubię. Tak wyszło. Ale wracając do Twojego komentarza, bardzo dziękuję.

Ja czasem pokazuję niezadowolenie, czasem nie, to zależy od wielu czynników. Podobnie moi bohaterowie.

Tak, koniecznie uważaj na szparagi. Szparagi szparagami, ale najlepszy jest sos beszamelowy. Miodzio, nie można mu się oprzeć;)

Pozdrawiam,
Niczyja
Nalka31 dnia 22.08.2016 17:40
Niczyja napisała:
Rzadko zaglądasz na opowiadanie, a do mnie zawitałaś dwa razy. Czuję się wyróżniona. Jest jakiś specjalny powód?


Mam dzisiaj wolne, więc chiałam zapełnić czymś czas :D Nie oczywiście żartuję. Po prostu zaciekawiły mnie komentarze, więc poczytałam. I dobrze, bo przynajmniej dostałam trochę pozytywnej energii. A co do sosu, to sie zgadzam.

Pozdrowionka.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty