Droga Ewo,
miałam ci o tym nie pisać, ale musiałam wypuścić z siebie słowa, które prawie miesiąc noszę w sobie. To krótki tekst. Włożyłam w niego całe serce i duszę. Przeczytaj, proszę. Potem zrób następny krok i odpowiedz. Potrzebuję twojego głosu i mądrej rady. Niczego nie żałuj i pisz długopisem.
****
Zosia przerwała zabawę, odkładając piłkę gdzieś z boku i spytała:
- Babciu, czy diabeł jest kłamcą?
Wzięłam głęboki oddech.
Jeszcze przed chwilą moja niedostępność, wydawała się tak pewna - płot ogrodu, zamknięta brama, skoszony dywan świeżej trawy, a tu proszę... skończyło się, a swoją drogą, co przychodzi do głowy tej mojej gaduły? Powinnam w porę zareagować, pomyślałam, odkładając niechętnie Kindle,a.
- Kochanie, zadałaś mi trudne pytanie. Znowu sięgnęłaś do kieszeni niczym pelikan do worka, nie dając mi chwili wytchnienia. Naprawdę jestem zmęczona - mruknęłam, rozglądając się nieprzytomnie po przydomowym ogrodzie.
Początkowo nie wzięłam pytania Zosi na poważnie, ale gdy po długiej chwili namysłu ponowiła pytanie, dodając lekko podirytowanym tonem:
- Myślałam, Babciu, że jesteś mądra na takie rzeczy.
Podniosło mnie z wiklinowego fotela. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. To był przekaz wypisany wielkimi literami.
Zosia stanowczo i konsekwentnie domagała się odpowiedzi. Ma dopiero osiem lat, ale żyje na cały regulator, prze do przodu z prędkością światła, nie dając się zatrzymać, a umysłu używa jak aparatu fotograficznego. W młodości byłam do niej podobna, dotarło do mnie po raz pierwszy z taką siłą. Zachichotałam ni w pięć, ni w dziewięć, zapalając nerwowo papierosa.
Od czego tu zacząć? W głowie pustka, ale spróbuję.
- Kochanie, diabły są nieznane oczom śmiertelników, to znaczy nas ludzi. Diabła każdy rysuje inaczej. Po prostu, każdy ma inne o nim wyobrażenie. Rozumiesz?
Moja wnuczka kiwnęła głową, na buzię nakładając nikły uśmiech.
- No tak, Babciu. To trochę jest, jak z krasnoludkami. Na moich rysunkach też każdy jest inny. To wesołe chłopaki w kapturach z kolorowymi grzywkami i w czerwonych butach po kolana.
Powiedziała, że rozumie. Nie jestem tego wcale taka pewna?, przemknęło.
- Prawdą jest, że krasnoludka podobnie jak diabła nikt nie widział. Nie wiadomo, jakie nosi ciuchy czy jest dobry, czy zły i czy kłamie – dorzuciłam, próbując stanąć na wysokości zadania.
Zosia zamyśliła się, palcami przeczesując swoje cudne blond włosy.
U niej pod podszewką można znaleźć o wiele więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. Co ona jeszcze zamierza powiedzieć?
Długo nie musiałam czekać.
- Babciu, przepraszam, ale w twoich bajkach Krasnoludek ma brodę, czerwony kaftan i stare kamasze i te śmieszne okularki na wielkim nosie, jest prawie jak Święty Mikołaj. Diabeł ma rogi i ogon, jest czarny, ale ani nie jest ładny, ani dobry. Co miałaś na myśli, mówiąc, że dobroć tylko udaje? - dociskała jak mogła.
– O, doprawdy? Obraz diabła nie został odkryty przypadkiem. Jest widoczny jak na dłoni, w większości zjawisk. Lubimy żyć w świecie, gdzie rządzą jednoznaczne reguły, gdy wiemy, co dobre, a co jest złe - próbowałam dalej tłumaczyć, ostrożnie dobierając słowa.
Zmarszczyła nosek, udeptując noskiem buta kopczyki dżdżownic. Taką minę robi, gdy coś dla niej trudne, niejasne lub, gdy się ze mną nie zgadza.
To błąd!, zganiłam się, gdyż nagle zdałam sobie sprawę, że w poglądach mojej wnuczki chciałam dostrzec echo swoich poglądów.
Dzieci nie wolno zbywać byle, czym. Opowiadając bzdury, mogłam zniweczyć coś, czego ją mozolnie uczyłam cenić. Nie mogłam odebrać przyjemności, którą jej dają bajki, ani pozwolić, żeby to, co sobie ułożyła sobie w małej główce zostało zmarnowane i zasiać niepokój. Napadły ją wątpliwości i stąd się chyba wzięło to zaskakujące pytanie, przyczynek do naszej rozmowy.
- A czy ja, już stara baba, wierzę w diabła?
- Tak, wierzę, choć fakt ten nie budzi we mnie zachwytu.
Wiara w diabła jest jednym z przekonań, zgadza się z tradycją chrześcijańską, z normalnym pojmowaniem Pisma Świętego. Dowodów, że jest inaczej, które, by temu zaprzeczały na próżno szukać. Jednak moja religia nie legła by w gruzach, gdyby to przekonanie okazało się fałszywe. Mam na ten temat swoją teorię, zachowam ją jednak dla siebie, nie pora o niej w tej chwili rozmawiać. A na pewno nie z Zosią, gdyż nie jest właściwym adresatem, jest jeszcze za mała.
Poszukiwanie prawdy jest jedną z fundamentalnych cech człowieczeństwa, zaczyna się już w kołysce. Głód wiedzy jest bardzo
cenny, wynika z pragnienia poznania nowości. Dlatego Zosia w kółko zadaje pytania, niekiedy trudne, zastanawiające, a
nawet kłopotliwe. Kawałeczek po kawałeczku układa swój świat, w którym niepokój też ma swoje miejsce.
Strach wymaga, by obchodzić się z nim ostrożnie, nie powinien zbyt przybrać na sile, ani być tłumiony - tyle mówi teoria.
Ale nigdy nie wiemy, kiedy postawi nas pod ścianą, czy nie staniemy się bezbronni, bezradni jak dzieci.
– Zosieńko, może to trudno zrozumieć, ale diabeł jest przeciwieństwem anioła. Anioł nie kłamie – odezwałam się niepewnie, strząsając z papierosa niewidzialny popiół.
Już mi się wydawało, że jestem wystarczająco przekonująca, ale gdy ujrzałam opuszczone kąciki małych ust, które zdawały się mówić: Nie odpuszczę, nie tym razem!
Miałam ochotę się poddać, zostać w ogrodzie i nigdy z niego nie wychodzić.
W tym czasie Zosia zakręciła się na pięcie, klucz z łatwością przekręcił się w zamku. Patrzyłam, jak sprytnie przeskakuje wysoki próg domu. W chwilę potem z dziecięcego pokoju doszły uszu odgłosy intensywnego szukania. Wróciła rozradowana, ze swoim różowym pudełkiem, po brzegi wypełnionym skarbami. Coś mamrotała, ale nie słuchałam, pochłonięta myślami.
Dzieci są niczym wolne ptaki, byle miały gdzie latać. Nieprzewidywalne, nierzadko zaskakują nas dorosłych, konsekwentnym
dążeniem do raz obranego celu. Biegną coraz szybciej i szybciej, niesione wyobraźnią, ciekawością świata i chyba, dlatego nie zżera je nuda. Przechowują swe myśli, spostrzeżenia i odkrycia jak pelikany w torbach, by je wyciągnąć na światło we właściwym momencie. Jakaś dziwna, magnetyczna siła pcha je do przodu. Przysiadają tylko wtedy, gdy ich skrzydła nasiąkną, łzami. Nie drepczą w miejscu, czekają, aż im pióra obeschną. Łzy najszybciej schną w słońcu miłości.
Ocknęłam się, gdy Zosia dotknęła mojego ramienia. Znów stała przede mną ze swoją tą skupioną miną. Wcale nie wyglądała na to, że pożegnała się z tematem. W dłoni ściskała „Aniołka Smołka”.
- Czytałyśmy ją razem, na dobranoc! Już zapomniałaś? - oświadczyła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Tak, tak, pamiętam. To świetna bajeczka o małym, pociesznym diabełku.
- Babciu, a czemu ten Smołek udawał kogoś innego? Nie mógł być sobą? - spytała, unosząc brwi.
- Zosiu, faktycznie. Czarny jak smoła wesoły bohater bajeczki przebrał się za aniołka. A ściśle, w anielskie piórka, przebrał go Starzec, po to, by mały dowcipniś mógł pracować w niebie.
To, ta bajeczka jest sprawcą! Dobre sobie!
Ulga jednak nie trwała długo.
- No, cóż...
- Kochanie, nawet przebrana za księżniczkę będziesz zawsze Zosią. To piękne móc być sobą, trzeba tego strzec, jak skarbu - odparłam po długiej chwili, pokornie patrząc na moją wnuczkę.
****
Kłopotliwa sytuacja, w której się znalazłam pobudziła wyobraźnię. Mogłam opowiedzieć Zosi mądrymi słowami: o iluminacji, definicji czasu, przestrzeni, ale CZY DIABEŁ JEST KŁAMCĄ?
Pytanie postawione przez Zosię, nie przeszło bez echa, pobudziło mnie do myślenia o rzeczywistości, której nie można zobaczyć ani dotknąć. Myślę, że diabeł jest duchem, zdeprawowanym stworzeniem Boga, który podobno nie może znieść, że się z niego drwi. Jego wygląd zapożyczony jest ze średniowiecznych obrazów, nadaje mu się ludzką postać, przedstawia ze skrzydłami nietoperza. Dobre anioły mają skrzydła ptaka. Większość ludzi woli ptaki od nietoperzy. Diabeł nie cierpi muzyki i milczenia. Jest przeciwieństwem anioła tylko w tym znaczeniu jak Zły człowiek jest przeciwieństwem Dobrego Człowieka. Nic więcej, na ten temat nie potrafię powiedzieć.
Literatury o roli zła w świecie stworzonym przez Boga jest niewiele. Nie rozstrzyga wielu wątpliwości współczesnego człowieka, nie odpowiada na wiele pytań. Kondycja ludzka to stan uwikłania w niekończące się konflikty, to konieczność nieustannego wyboru spośród wielu opcji, permanentny stan braku pełnej wiedzy
Prawdy o diable nie da się odkryć, ona podobno nie ufa nikomu. Wydaje mi się, a nawet jestem pewna, że nie miałam sposobności poznać go z bliska. Czy dotąd nie ulegałam jego podszeptom i namowom? Czy jestem odporna na jego kłamstwa? Jak każdy ulegam pokusom, czasem oddałabym wszystko, nawet duszę, za coś, co jest dla mnie bardzo ważne.
Długo nie muszę przetrząsać szuflad mojego życia, szukając przykładu. To historia sprzed roku, jakich sporo się zdarza, nie byłam w niej odosobniona. Już o tym ci pisałam. Znasz finał tej opowieści. Miała szczęśliwe zakończenie, ale nie była bajką na dobranoc. Pozostawiła mnie bez apetytu na więcej. O ile sobie przypominasz, to był czas, gdy zostałam wystawiona na próbę, w której brzmiał lęk przed czymś niepojętym i niemożliwym do ujęcia w słowa.
Nachodzą mnie takie czarne myśli rzadko, tylko wtedy staję się bezradna, oko w oko z cierpieniem, perspektywą kalectwa, gdy braknie mi nadziei lub jest jej za mało. Choroba Zosi to była taka chwila. Słońce się dla mnie zatrzymało i nie zachodziło.
Czy wierzysz w Boże Miłosierdzie? Odpowiedziałabym dzisiaj - jestem tylko słabym człowiekiem, który przerażony swoją niemocą przysłowiowej brzytwy się chwyta.
Tak, są takie sytuacje, które wydają się usprawiedliwieniem, ale gdy się dobrze zastanowić wcale nimi nie są. Diabeł wykorzystuje nasze słabości, dobrze wie, kiedy może się pojawić, zająć nasze myśli, zagrać z nami w szachy. Czy kocha? Gdyby kochał nie byłby diabłem. Rozrzucona przez życie układanka, w której nie możemy się połapać, której nie potrafimy ogarnąć rozumem. Ona stanowi niewątpliwie dla diabła znakomitą okazję.
Nie wódź mnie na pokuszenie!, powinnam krzyknąć pełnym głosem.
Zamiast tego skurczyłam się w sobie, ukradkiem obcierając łzy płynące po twarzy. Słyszałam rzeczy, które nie wydały dźwięku, a napełniały moje myśli i ciało treścią. Czy wtedy obok mnie stał Anioł i czy mocował się z Diabłem? Szukałam po omacku pociechy, promyka nadziei, wsparcia. Podobno szczęście mieszka w człowieku, tylko trzeba umieć je z siebie wydobyć. To trudne. Nie pomagają pieniądze i sława.
To są banały! - można i tak myśleć.
Często dziwimy się, że biedak uśmiecha się, przecież nie ma ku temu powodów. Skąd bierze na to siły? Walczy uparcie o zwykły dzień, nie narzeka, cieszy się, kocha, obdarza dobrym słowem, znajduje dla drugiego człowieka współczucie i czas. No, właśnie skąd?
Patrzyłam na dzieci spotkane w Gdańskiej Klinice Okulistycznej, w ich oblicza zaciśnięte w chwili myślenia. Każde z nich dźwigało swój dramat i ból.
Oczęta, oczka, okularki, patrzałki – widziałam w nich błyski podniecenia, smutek, cierpienie i radość. W oczach mojej wnuczki bezkres, bynajmniej nie ten literacki.
Czy Boga można pisać z małej litery?
Dzieci śmiały się od ucha do ucha, wesoło goniły się w berka po długim, szpitalnym korytarzu. W chorobie wydawały mi się dojrzalsze i cierpliwsze niż dorośli. Odczuwałam pokorę wobec tragizmu chwili ich życia, wyrwanej z krótkiego dzieciństwa, wobec sił, których nie rozumiem i nigdy nie będę w stanie zrozumieć.
Nic to, zdawały się mówić cichutko.
Są mądrzejsze, bardziej, niż nam się wydaje. To otwarte, prostolinijne istoty. Nawet, gdy cierpią nie skarżą się, bo i po co. Żyją czystym życiem dziecka, diabeł nie ma do nich dostępu. One z niego nieświadomie drwią, wątpią w jego istnienie. Wkładają go między bajki i oby tak było jak najdłużej.
Gdy łapałam za klamkę zimnych, szpitalnych drzwi, bardzo się bałam tego, co mnie spotka za progiem. Bałam się werdyktu lekarzy, zaciskając dłonie do bólu.
Przede mną był długi miesiąc, musiałam uzbroić się w żmudną cierpliwość czekania. Bóg trzymał kartę w ręku.
Pocieszałam się jak umiałam, nie płacząc. Moja codzienność nie zmieniała się, trwała ciągle ta sama.
Znasz mnie - nie jestem kobietą, która nad sobą się użala, dramatyzuje, czy lubi narzekać. Wspominam jedynie po to, by być wiarygodną. Szłam zwykłą, człowieczą drogą unoszona i trącana przez wiatr. On mnie nie żałował, przygiął, szarpiąc sukienkę. Chcę iść dalej. Nikt tego za mnie nie zrobi. Nic nie muszę, powtarzałam sobie w duchu. Św. Augustyn mówił: Kochaj i rób, co chcesz. Ziemia, po której wtedy biegłam, nie zawsze była wilgotna i czarna, nie pozwalałam, by nogi w niej grzęzły. Rozglądałam się wokół, by nie przeoczyć czegoś naprawdę ważnego. Wsłuchiwałam się w życie, by dać sobie szansę. Starałam się omijać diabła - ponurą postać nieproszonego gościa, który próbował oderwać mnie od Boga.
****
Ewo, teraz już porzucam wspomnienia, zastanawiając się, jakie jeszcze pytanie moja Zosia postawi, szukając we mnie autorytetu? Czy znowu będę musiała oblać się wstydliwym rumieńcem?
Mam nadzieję, że twoja odpowiedź ukoi mój umysł, wyeliminuje wątpliwości, lęki i podszepty ego.
Ślę gorące pozdrowienia,
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt