Lekcja biologii wyglądała dokładnie tak samo, jak zwykle. Nie działo się nic szczególnego. Kończył się tydzień, zbliżały się ferie. Siedziałem w drugiej ławce, wpatrzony w zeszyt. W klasie panował chaos. Siedzący przede mną Bartek stał sztywno, słuchając reprymendy nauczycielki. W zasadzie, większą część owych oskarżeń odnaleźć można było w niemych słowach całej klasy. Ten idiota powiedział chwilę temu, że nie może się doczekać momentu, w którym zbije jakiegoś człowieka do nieprzytomności. Było to o tyle przerażające, że w jego głosie dało się słyszeć pewną pasję. Podniosłem akurat wzrok, by zauważyć, jak ten opiera rękę o blat nauczycielskiego biurka i zaciska spazmatycznie pięść. Moje oczy ledwo zarejestrowały to, co się stało. Wokół jego dłoni zaistniały iskry, a drewno wystrzeliło w górę, przeszywając nauczycielkę ogromnymi odłamkami. Przez krótką chwilę w klasie zapadła cisza, przerywana jedynie krzykiem leżącej kobiety.
Porażony falą wrażeń, uniosłem się w miejscu, sięgnąłem po Arc'Dar i machnąłem dłonią na odlew, w stronę okna. Burgundowy sześcian zmaterializował się tuż przed Bartkiem, nagle eksplodując w tysiące mglistych nici. Przez chwilę pomieszczenie wypełniało porażające światło i niesamowity huk. Gdy tylko wrażenie minęło, rozległy się krzyki.
Lewa ściana pokoju, wychodząca na zewnątrz budynku, zniknęła. Ogromne bryły betonu, drewna i szkła zastygły w powietrzu, jakby coś je wysadziło, po czym uznało, że chce dokładnie przyjrzeć się procesowi zniszczenia. Parę metrów od wyrwiska, wisząc w powietrzu, otoczony materią, lewitował niedoszły morderca. Otoczony czerwonymi nićmi, krzesał z dłoni ogromne kule iskier, nie mogąc jednak nawet krzyknąć. Wektory trzymały go nieubłaganie, wibrując cicho.
Podbiegłem do nauczycielki, ignorując krzyki. Jej ciało wyglądało okropnie. Ogromny płat drewna przeciął obojczyk, sięgając płuca i prawie oddzielając ramię od ciała. Ignorując łzy, pochyliłem się nad kobietą i sięgnąłem po Wspomnienie. Małe widmo czerwonego sześcianu pojawiło się między moimi dłońmi, wirując powoli. Kiwnąłem palcem, a bryła opadła na ciało ofiary z trzaskiem, tłukąc się w dziesiątki nici, wijących się po jej ciele. Cofnąłem się głęboko w zacisze mojego umysłu, odnajdując tą pierwotną, najprawdziwszą świadomość - ruch jest zmianą. Ja jestem zmianą. Zmiana jest skutkiem i przyczyną ruchu. Odnajdując w sobie wiedzę o ciele człowieka, poruszyłem palcami. Ciało kobiety zaczęło się zrastać. Zmiażdżone kości poruszały się z obrzydliwymi mlaśnięciami, łącząc się ponownie, a pasma mięśni odnajdywały się wzajemnie, tworząc harmonijną całość. Nie wiem, jak długo to trwało. Uniosłem się powoli, widząc, jak wektory rozmywają się w powietrzu, wracając do pierwotnego kształtu sześcianu, teraz już wyblakłego i nieruchomego. Mój mózg dopiero zarejestrował trwające dobre paręnaście minut krzyki cierpiącej niewyobrażalnie kobiety. Klasa otaczała mnie półokręgiem, wpatrując się w oddychającą ciężko nauczycielkę. Ogarnąłem wzrokiem pomieszczenie, zauważając przerażone spojrzenia i sparaliżowane strachem ciała. Gdzieniegdzie rozbrzmiewały szepty – „Przykutnik! Dlaczego w naszej szkole?”
- Won, natychmiast. - Warknąłem.
Uczniowie rzucili się do drzwi w popłochu, na złamanie karku. Odetchnąłem ciężko, ponownie sięgając po Wspomnienie Łańcucha. Przed moją twarzą zmaterializował się kolejny sześcian, skrzący się tym niesamowitym czerwonym blaskiem. Skinąłem dłonią, a powietrze wokół mnie gwałtownie zafalowało i szarpnęło się w stronę tyłu klasy, w okolice drzwi, zastygając nagle, niczym tafla nieprzeniknionego szkła. Wrażenie przynosiło na myśl granicę tornada, zatrzymującą wszelkie dźwięki i rozmywającą kształty. Skinąłem głową z zadowoleniem i spojrzałem w stronę wijącego się nadal niedoszłego mordercy. Uniosłem rękę, poruszając niewidzialne struny. Wokół mnie przemknęły wektory, przyciągając gwałtownie całą ścianę i przywracając jej dawny wygląd. Bartek znalazł się około metr ode mnie, ciasno owinięty pasmami kinetycznej energii. Opadające z jego dłoni iskry nie były nawet w stanie dotknąć podłogi, bo wektory wyłapywały je tuż poza zasięgiem niosących Wspomnienie dłoni, odrzucając moc z powrotem. Spojrzałem na jego gwałtowną, wyrażającą wyłącznie gniew twarz.
-Widzę w Tobie wspomnienie. Zostaniesz prawdopodobnie stracony… - rzuciłem od niechcenia.
-Puść mnie, śmieciu - krzyknął - zabiję cię, kundlu Przykutników!
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt