Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 13 - Krystiansuper25
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 13
A A A

Rozdział XIII

Dopiero teraz zaczyna się prawdziwy początek

 

Losy Ingmara Wspaniałego są jednymi z najtragiczniejszych wydarzeń, jakie rozegrały się w Eldurii przed kilkudziesięciu laty. Fakt, wynikły one bezpośrednio właśnie z jego winy, jednak skutki odczuwalne są po dziś dzień.

Swoje rządy, a raczej przewodnictwo w Radzie Siedmiu Umarłych objął Ingmar zaraz po tym, jak skończyła się kadencja poprzedniego szefa – Juresława Burzastego. I kiedy ten zostawił względnie trwały porządek w obszarze, jakim zarządzało zgromadzenie, tak już Ingmar swoimi decyzjami niestety wszystko to zepsuł.

Zaczęło się niewinnie, bo od apelu do pozostałych sześciu przedstawicieli planet w Galaktyce Ixyghana, aby pomogły odleglej o miliony lat świetlnej gwieździe, w której aktualnie toczył się konflikt o dostępność głównie do surowców. Ale również niesprawiedliwe rządy doprowadziły do zaogniania się wojny w tym rejonie. Ingmar wzywał wówczas do eksportu broni, tak by później mieć swoistą kartę przetargową, kiedy będzie się chciało pobrać stamtąd duże ilość magicznej ropy, która dziś znajduje zastosowanie w prawie wszystkich dziedzinach życia ludzi w Eldurii i nie tylko. Bez niej nie istniałby podział na tę skomputeryzowaną część i tą, na której dostępność do prądu jest znikoma.

Później zaczął rodzić się kolejny konflikt. Był on wynikiem dążeń niepodległościowych jednej z planet po za całym układem. Bo skoro inni mogli to dlaczego i my nie możemy. A to było przyczynkiem do tego, żeby na nielegalnie zbudowanych transporterach ludzie żyjący w epicentrum wszystkich zamieszek przemieszczali się do Galaktyki i tam pod płaszczykiem „dobrych” obywateli nawracali ludzi na właściwą dla nich religię. Jednak kiedy ktoś nie chciał być posłuszny ich bogu – Aggahowi natychmiast obcinano mu głowę i wbijano na pal ku przestrodze dla innych. Wkrótce potem na sąsiednie państwa rozpoczęli napadać wysłannicy tak zwanego Imperium Aslamskiego, który w perfidny sposób doprowadzał do tego, że autorytet władzy spoczywał na niczym, a cały świat pogrążał się w strachu przed nimi samymi.

To było początkiem burzliwych obrad w Radzie, które w ostateczności skończyły się tym, że Ingmar razem z królową Anżelin przyjęli w swoje szeregi miliony nowo przybyłych powodując tym samym jeszcze większe zgorszenie zarówno u pozostałych członków związku, jak i mieszkańców planet, z których pochodzili. Na nic zdały się odezwy innych, szeroko postulowane apele o zaprzestaniu. Oni woleli wkładać większość funduszy przeznaczonych na zacieśnianie więzi i pomoc planetom słabszym w to, aby ulokować tych wszystkich, którzy w innej części wszechświata na nowo chcieli zapuścić swoje korzenie.

Na fakt, że Ingmar okazał się bardzo słabym przewodniczącym wpłynął jeszcze fakt, że namawiając innych członków przeforsował akcesję planety spoza Galaktyki i tym samym mogła ona starać się o swoje przedstawicielstwo w Radzie.

To wszystko nie spodobało się Argosowi, który tak naprawdę był jednym z najważniejszych fundatorów pieniędzy na rozwój tych małych i słabych gospodarczo planet. Wkrótce odbyło się tam głosowanie w sprawie odłączenia się od związku. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, jaki z tego wyniknął. Ponad połowa obywateli opowiedziała się za odejściem z szeregów Rady. Mało tego jeden z najlepszych królów, jakiego kiedykolwiek Argos posiadał zapowiedział swoją abdykację. Twierdził, że nie tak miało być, a on sam wielokrotnie starał się przekonać ludzi, co do tego, aby wyrazili oni chęć dalszej współpracy z innymi państwami.

Jednak całe to „wyjście” było wielokrotnie blokowane. Za sprawą pewnych niedomówień i nieścisłości zawierających się w starych traktatach i dekretach musieli oni przedstawić stosowne dokumenty, których tworzenie i opracowywanie zajęło całe lata. Przez co Rada rozpadła się dużo później niż przewidywano. Oczywiście w międzyczasie podobne żądania i dokumenty przedłożyły inne planety. Wobec czego cztery lata później całą unię rozwiązano, a w Galaktyce pozostawiono bałagan, którego nikt nie chciał posprzątać.

Ingmar popadł w obłęd obrzucony tyloma inwektywami ze strony innych planet. Do dziś ścigają go Kosmiczne Służby Specjalne, aby wnieść przeciw niemu stosowne oskarżenie do sądu. Jednak on, jak i inni maskują się skutecznie przybierając postacie, w których nikt nie może rozpoznać.

***

Jakub usilnie próbował sobie przypomnieć z kim w tej chwili rozmawia. Postura, sylwetka, nawet twarz tej postaci ni mu nie mówiły, a głos był dziwnie znajomy. Minęło tyle lat, więc to zrozumiałe, że nie wszystkich swoich przyjaciół pamiętał. Ale ten ewidentnie powinien być mu znany, ponieważ wiele informacji, które podczas rozmowy wypłynęły były zbyt poufne. A takich nie zdradza się byle komu. Skoro lokaj postanowił, że powie komuś zaufanemu, jaka jest jego przypadłość związana z magią musiał się liczyć z tym, że osoba ta dochowa tajemnicy i zbyt prywatne fakty nie wyjdą na jaw. Taką osobą był zdecydowanie on tylko, że jakoś wciąż nie umiał przypomnieć sobie jego imienia. Dopiero ta jedna wzmianka rzucona ot tak, przy wspominaniu starych dobrych czasów doprowadziła Jakuba do rozwiązania zagadki.

- A pamiętasz Radę? Te wspólne obiady za publiczne pieniądze, całodobowe dyskusje o przyszłych losach Galaktyki? – mówił z uśmiechem Ingmar. – No, ileż to my nocy spędziliśmy w siódemkę zastanawiając się, o czym będziemy rozprawiać na następnym posiedzeniu?

- Zapewne dużo. – coś mówiło Jakubowi, że jest coraz bliżej poznania tożsamości osoby, z którą rozmawia. Musi tylko go podpuścić. Jakiś fakt, nazwisko, cokolwiek – myślał. I w tej chwili, jakby doznał olśnienia, wykrzyknął imię: Anżelin.

- Ah… no tak… ty ciągle o tym samym... Jakubie, w twoim wieku już o pewnych sprawach nie wypada rozmawiać. Wiesz, ja Ingmar Wspaniały owszem mogę, bo co chwila przybieram nowe postacie. Mogę być młody, stary, dystyngowany lub niekulturalny. Z kolei ty Jakub Proust starzejesz się. Twoje ciało raczej się nie zmienia poza tym, że pewne części twojego ciała przestają już działać.

Słysząc to lokaj od razu uświadomił sobie, że cały czas miał przed oczami swojego najlepszego przyjaciela z czasów, kiedy jeszcze służył u państwa Moreau. Wszystkie wspomnienia niespodziewanie wróciły. Długo nie odpowiadał kontemplując i przypominając sobie, kiedy był młody, poważany, ekscentryczny. Miał wówczas na glowie burzę włosów, a oczy wręcz promieniowały swoją niebieskawą barwą. Jego umięśniona sylwetka przyciągała uwagę nawet najbardziej zapracowanych i zajętych kobiet. Zapach również był tym, co wyróżniało go spośród wszystkich. Najdroższe perfumy dostawał od Johanessa w prezencie za dobrą służbę, a najlepsze ciuchy od Urietty. Oj znała się ona na modzie, znała. Cała jego szafa, zajmująca pół przestrzeni, w pokoju, w którym mieszkał, zawierała najlepsze koszule, garnitury, spodnie, buty od wszystkich wykwintnych adeptów modowych z pobliskich galaktyk.

Tak, handel międzyplanetarny był wtedy bardzo rozwinięty. Nie to, co za czasów, kiedy kosmosem, a przynajmniej jego skrawkiem, rządziła Rada. Może i wszystko to nie było wygórowanej jakości i przeważnie służyło tylko do jednorazowych czynności, ale sam fakt, że coś zza granicy pochodziło już sytuował Eldurię w pierwsze dziesiątce galaktycznych statystyk.

Myślał również o swoje młodzieńczej miłości, Anżelin, o którą wszyscy jego koledzy również zabiegali. Dziś jest królową jednego z najbardziej wpływowych mocarstw całego kosmosu. Kiedyś, z kolei była małą, płaczącą przy każdym skaleczeniu, dziewczynką, o słodkim spojrzeniu i niebiańskim uśmiechu. Mówi się, że został ona królową nie tyle przez koligacje rodzinne, z których słynęła, ale przez zupełny przypadek, o który dziś by jej nikt nie podejrzewał. Została przewodniczącą pewnego ugrupowania, które głosiło najbardziej logiczne, przemyślane i spójne hasła co do przyszłości kosmosu i całej galaktyki. I gdy inni próbowali wszystko psuć, wzajemnie wdawali się w kłótnie, to ona ich ze sobą jednoczyła. Tym właśnie zyskała sobie przychylność swojego ludu. Ale to, co z początku wydawało się rajem, w końcu ujawniło swe prawdziwe oblicze, tak bardzo podatne na wszelkiego rodzaju wpływy materialne innych osób. To dzięki takim ludziom, jak ona Elduria stała się planetą podzieloną.

Na to wspomnienie Jakub wzdrygnął się. Chciał wymazać z pamięci jej obraz, tę młodzieńczą fantazję, lecz natarczywy, donośny głos Ingmara Wspaniałego nijak mu tego nie ułatwiał.

W końcu lokaj wybuchnął przytłoczony tym wszystkim, co działo się tu w Eldurii. Jakby tego było mało musiał użerać się z kimś, kto był jego przyjacielem, ale i przysporzył mu wielu kłopotów. Uczucie to spotęgowane zostało dodatkowo przez widok Krystiana walczącego pod kopułą. I gdyby nie to, że ten dzieciak był mu szczególnie bliski, bo przypominał mu jego samego, gdy miał szesnaście lat, jego agresja nie była by uzasadniona.

Rzucił się na Ingmara z całej siły przyciskając go do zewnętrznej ściany kopuły. Był bardzo zły. Nigdy się tak nie czuł, nawet wtedy, kiedy niesłusznie oskarżony przez Juliusza Moreau o kradzież, o mało nie wyleciał z pracy. Wycelował w jego twarz potężną kulę energii. Ale nie strzelił. 

- Hola, hola – wykrzyknął były przewodniczący. – Ja nie mam z tym, co się tam dzieje prawie nic wspólnego – wskazał głową na miejsce, gdzie w tej chwili leżał Krystian, a pastwiący się nad nim Kachorra wyraźnie tryumfował.

- Jak to prawie? Chcesz mi powiedzieć, że to ty przyczyniłeś się do tego, że on się tam znalazł. – lekko rozluźnił uścisk i spochmurniał.

- Powiedzmy, po prostu wysłałem go tam, żeby odzyskał, coś co kiedyś mi skradziono. Szklane oko, taka pamiątka rodzinna. Oh, nie przejmuj się Jakubku, przecież wyraźnie widać, że świetnie sobie radzi.

Ingmar mrugnął do niego jednym okiem i wygramolił się spod zaciśniętych na ramieniu dłoni lokaja. Wciąż był jednak na celowniku, dlatego starał się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Wolnym krokiem podszedł do dawnego przyjaciela i spojrzał mu w twarz. Jego mina stała się teraz inna. Bardziej posępna, zamyślona, gniewna. Emanował z niej ten sam władczy charakter, który Ingmar miał zwyczaj prezentować prawie zawsze na zebraniach Rady. Zdradzała coś, o czym Jakub wolałby w tej chwili nie usłyszeć.

- Wiesz dobrze, że to jedyna możliwość, aby zjednoczyć Eldurię i doprowadzić do wojny między jedną połową a drugą. Reasumując, jeśli pozwolimy mu odebrać je Kachorrze tym samym przybliżymy się do zwycięstwa i przywrócenia na tron Sylwiana. Obojgu nam na tym zależy. Ty byś zrobił to samo. – poklepał go po ramieniu i delikatnie przechwycił kulę energii, która wciąż rozpalona tkwiła w ręce Jakuba.

Lokaj stał jak zahipnotyzowany. Rzeczywiście głos Ingmara miał to do siebie, że każdy kto go usłyszał natychmiast stawał się posłuszny i oddany. Nie przerywał ani też kończył rozmowy. Chciał usłyszeć jaki będzie rzeczony koniec monologu. Im częściej ktoś tej specjalnej umiejętności używał, tym bardziej też ona się kształciła. I z tej, która wywiera wpływ na jednego człowieka, mogła przekształcić się w tą, która włada tłumami.

Dopiero, kiedy były przewodniczący umilkł pogrążony w myślach, nie wiedząc nawet, że oddala się od Jakuba, miał on czas, by dostatecznie otrząsnąć się i prawie w pełni powrócić do pełnej świadomości.

- Zawsze mi mówili, że mam się z tobą nie zadawać i chyba mieli rację. Ty jesteś jakiś nienormalny – krzyczał Jakub – Wiesz ile zła może wyrządzić szklane oko w rękach, które nie potrafią opanować jego mocy?

- On potrafi… - powiedział Ingmar gwałtownie się odwracając.

- Na pewno nie bardziej niż my. Ja nawet nie wiem czy to jest Strażnik. Bo gdyby tak było jego moc już dawno by się ujawniła. A medaliony, które podarował mi Sylwian przed klęską też tego orzec nie potrafiły. Nie wiem, zatem, czy Eldurii nie pokazałem przypadkowym osobom z ziemi.

Ingmar nie wierzył w to, co słyszy. Czym prędzej podszedł do Jakuba i obrzucił go bardzo zdziwionym spojrzeniem.

- Czy ty myślisz, że służba u państwa Moreau, to był przypadek? – zaczął – A śmierć Juliusza to tylko mały nieistotny element gry, której przebieg dzieje się na naszych oczach. Czy gdybyś nie był aż tak ważnym pionkiem, pozwolono by ci sprzedać dom, w którym nadal mieszkają jego dawni właściciele? Skoro sądzisz, że to wszystko dotąd nie miało sensu, było nielogiczne, to jesteś w błędzie. To, co się działo tam w tunelu, z Martą, z tobą jest tylko częścią tego, co ma nastąpić. Wiesz o tym, tak samo jak wiesz, że ta walka to sprawdzian Krystiana i jego umiejętności. Nie możesz przyspieszyć czegoś, a tym bardziej sprawić, by objawiło się łagodniej, kiedy los tego nie chce. W tej chwili nie pozostaje nic innego, jak tylko patrzeć i czekać.

- Ale…Ja… - patrzył z przerażeniem Jakub.

- Nie ma żadnego ale, zamknij się Jakubie i patrz. Ten smok na pewno nie znalazł się po stronie Krystiana przypadkowo, nie sądzisz?

***

Czerwony, pokryty płomieniami stwór zionął ogniem w stronę Kachorry. Krystian stał na jego grzbiecie wysoko unosząc, odbijający się białą poświatą, miecz. W tej chwili nie bał się niczego. Wiedział też, że teraz na pewno uratuje Susan.

Z początku oczywiście nie wiedział, co się dzieje. Leżał na ziemi przygnieciony stertą kamieni wyczarowanych przez Kachorrę. Krwawił, i to dość poważnie, obraz miał rozmyty. Podejrzewał nawet, że od tego ciągłego rzucania miał połamane żebra. Bolało go podbrzusze, a rozdarcie na czole niemiłosiernie piekło. I kiedy już wszystko zapowiadało klęskę chłopaka, nagle stało się coś, czego on sam, w tej chwili, nie był w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Zobaczył tylko białe światło zmierzające w jego stronę. Myślał, że to kula energii, kończąca całą walkę i czyniąca Czarnego Władcę jedynym prawowitym królem Eldurii. Ale nagle poczuł dziwne mrowienie w nogach. Świat stał się jakby jaśniejszy, bardziej wyraźny. Poczuł w sobie nową moc. Nie umiał jej nazwać. Nie było to życie, ani też cudowne uzdrowienie ran. Zdał sobie sprawę, że było to coś dużo lepszego. Moc, której użycie spowoduje ostateczny koniec Kachorry.

Po chwili jego ręka uniosła się do góry. On jej nie kontrolował. W ogóle nad niczym nie panował. Był tylko oczami w tym ciele. A reszta zawiadywana była przez zupełnie inną osobę. Tworzyli jedność, a jednak Krystian wciąż czuł, że odgrywa w tym całym przedstawieniu najmniejszą rolę.

Nad nim pojawił się miecz. Ale nie była to zwykła broń z klingą i stalowym ostrzem. Ona płonęła. Była czymś w rodzaju spopielacza światów, który swoją mocą jest w stanie uczynić ziemię i inne planety jednym wielkim, ognistym pustkowiem. Kiedy chciał dobyć miecza zorientował się, że ten zaczyna się od niego oddalać. Chłopak czując nieokiełznane pragnienia pochwycenia miecza wspiął się na palce i w tej chwili uniósł się nieznacznie do góry. Potem już tylko bezwładnie leciał. I kiedy znalazł się dostatecznie wysoko, nagle jego stopy dotknęły bardzo chropowatej i gorącej powierzchni. Spojrzał w dół i nie wierzył w to, co widzi. Stał na grzbiecie olbrzymiej bestii – smoka – dzierżąc bohatersko w ręku miecz, w tej chwili dziwnie rozpalony, iskrzący i gorący.

Ciało Krystiana płonęło, jak płonął smok i broń. Był jednością. Teraz pozostawało tylko wydać rozkaz do ataku. Przechylił miecz w stronę Kachorry i wydobył z siebie głos.

- Ognista Aura Spopielenia! – i w tej chwili potwór zionął ogniem. Z jego paszczy wydobyła się ogromna kula. Leciała z zawrotną prędkością paląc wszystko co znalazło się na jej drodze. Pod kopułą zrobiło się niemiłosiernie gorąco. Czarny Władca nie mógł już nic zrobić. Atak uderzył go odrzucając na dobrych kilka metrów. Szata płonęła, a laska bezwładnie poturlała się w stronę wciąż nieprzytomnej Susan.

Wróg był w szoku. Długo nie podnosił się, co było jednoznaczne z tym, że został skutecznie przygnieciony niespodziewanym atakiem Krystiana. Ciało było bardzo poturbowane, ale głowa wciąż myślała, nie mogą uwierzyć w paradoks tej sytuacji. Wcześniej to on był zwycięzcą, a teraz leży na ziemi gryząc piach, cały obolały i bez braku jakiejkolwiek siły do wykonania kontrataku. Ale to nie był koniec. To był dopiero początek. Nie podnosząc się z miejsca skinął głową na skulonego w kłębek Fagota. Ten niemal natychmiast wstał i podszedł do swojego Pana. Kopuła znikła, Krystian bezwładnie upadł na ziemie, a Kachorra i sługus byli już w swoim pałacu, dokładnie analizując całą sytuację.

***

Jakub zdyszany biegł w stronę leżących na ziemi dzieci. Ingmar z kolei podszedł do laski i z ogromną siłą wyrwał szklane oko. Odzyskał to, na co tak długo pracował, co od wieku było jego i od wieków też mu się należało. Z mocą tego przedmiotu mógł teraz wyzwolić taką energię, że stałby się niepokonanym władcą żywiołów. Ale on nie chciał tej mocy dla siebie. Podszedł szybko do Jakuba i pochyliwszy się podał mu oko.

- Wiesz jak tego użyć, prawda?

Szklane oko miało to do siebie, że w odpowiednich rękach służyło ludziom. Jednak jego moc nie właściwie wykorzystana mogła przyczynić się, równie dobrze, do zagłady całego świata.

Był to mały niepozorny przedmiot. To oko nie było wypukłe, lecz wklęsłe. Można było przypuszczać, że to tak naprawdę obraz namalowany na szkle. Artysta, który wykazał się takimi umiejętnościami musiał posiadać niebywały talent. Stworzyć wiele temu podobnych obrazów, które dziś zdobią ściany najsławniejszych paryskich galerii.

Johaness Moreau.

To on stał się tym człowiekiem, któremu przypadło stworzenie najbardziej śmiercionośnej broni, jaką kiedykolwiek widział wszechświat.                

Lokaj przyłożył szkło do krwawiącego miejsca na ciele chłopca. Poczekał chwile. Przedmiot zaczął promieniować, lecz po chwili zgasł. Jakub zastygł w konsternacji. Nigdy się tak nie zdarzyło, aby jakaś magiczna aura tak szybko utraciła swój blask i zatraciła w ciemności. Po chwili namysłu usłyszał protekcjonalny ton Ingmara.

- Oto rozwiązanie zagadki, dlaczego oko nie zadziałało – wskazał na dłoń Krystiana. – Róża hibernacji. Jej korzeń tkwi tak głęboko, że w tym momencie nic nie zdziałamy. Ani my, ani oko. Tu potrzebny jest specjalista. Wziął chłopca pod pachę i ruszył przed siebie. Jakub po chwili powściągnął się z kolan i pobiegł w stronę wejścia, gdzie ukazała się Marta. Rzucił jeszcze tylko:

- Zaraz cię dogonię. Muszę coś załatwić.

I już zniknął za rozciągającą się wkoło mgłą.

Susan również nie było.    

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystiansuper25 · dnia 08.07.2016 14:06 · Czytań: 473 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
Darcon
11/04/2024 19:05
Hej, Apolonio. Fragment, który opublikowałaś jest dobrze… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty