Kartka z krótkich wakacji - JOLA S.
Proza » Inne » Kartka z krótkich wakacji
A A A

            Nasz hotel dzieliło od dworca zaledwie kilka przecznic. Był piękny dzień, mniej wilgotny niż poprzednie. Nie mogłam usiedzieć na miejscu, chciałam wyjść i cieszyć się pogodą. Andrzej postanowił pozostać w hotelu, ostatnio męczyła go bezsenność. Nie powiedziałam mu, że jadę do Haarlemu. Pragnęłam pobyć sama, lubię mieć takie chwile tylko dla siebie. To odrobina zdrowego egoizmu, albo okoliczność łagodząca. Początkowo sądziłam, że mój samotny wypad wzbudzi w nim zainteresowanie, ale jego twarz była obojętna. W jego oczach czaiło się cierpienie. Przytuliłam go mocno. Był ciepły jak chleb.
- Nie wracaj późno - rzekł cicho na pożegnanie.
Wiedział, że postawię na swoim. Razem jest nam dobrze, ostatnio jednak wyraźnie czułam, że minął ten czas, gdy zaprzątał wszystkie moje myśli.
Stawiając stopę za stopą na chodniku, nie musiałam zmuszać się do następnych kroków. Czasem do szczęścia tak mało potrzeba. Mogłam wsiąść do sprintera, to szybki pociąg i za niecałe siedem euro być tam znowu, po niecałych dwudziestu minutach jazdy. Parę dni temu urzekło mnie to nieduże, holenderskie miasteczko położone na zachód od Amsterdamu. Było najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła podczas  krótkich wakacji w Holandii. Jest jak kolorowe pudełko pralinek, kusi barwami i wysmakowaną, sięgającą X wieku historią.
Z miastem jest trochę tak jak ze spotkaniem obcego człowieka, żeby się czegoś o nim dowiedzieć, trzeba włożyć mnóstwo energii. Haarlemowi dałam się uwieść bardzo szybko. Na dworcu ustawiłam się kolejce, byłam czwarta do okienka. Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Czasem, jednak nie warto tracić z oczu własnych potrzeb, próbowałam się usprawiedliwić.
          Szybko dotarłam na miejsce. Do centrum wiodła mnie nastrojowa, kręta uliczka, obudowana  świeżo otynkowanymi domami, opartymi plecami o zieleń przydomowych ogrodów. Drzewa i krzewy tonęły w bladym świetle słońca, ciepłym, nieomal namacalnym. Mogłam znowu pokręcić po nostalgicznych zaułkach i placach Haarlemu. Okrążyłam rynek podążając za grupką głośnych japońskich turystów. Wędrowali ze zwykłym sobie zapałem, fotografowali wszystko, co im wpadało w obiektyw. Pierwsza połowa czerwca to dobry okres na zwiedzanie Haarlemu, w pełnym słońcu wydaje się jeszcze piękniejszy. Poszłam na skróty, nie mogłam sobie odmówić przyjemności by nie zajrzeć do transeptu, przepastnej, neoromańskiej bazyliki katedralnej św.Bawona. Chciałam odetchnąć w jego wnętrzu przytulnym i jasnym, uwolnionym od turystów, od ich pośpiechu. Przyciągało mnie jak magnes bogatym wystrojem i dostojną ciszą. Usiadłam w ostatnim rzędzie ławek bocznej nawy. Nade mną, z mroku bocznej kaplicy wynurzała się z masywna sylwetka anioła zastygłego w trwającym wieki kamiennym spojrzeniu. Gdzieś za uchylonym oknem buszowały w topolach ptaki. Cieszyłam oczy witrażami kościoła - prostymi, nieprzegadanymi w rysunku i barwach, zapewne otoczonymi troskliwą opieką konserwatora zabytków. Narosło wokół nich sporo romantycznych historii i legend. Godzina w bazylice była jak mgnienie, wyszłam na zewnątrz. Bryła kościoła, ociężały monument, broniła się celnym doborem szlachetnych materiałów. Szukając cienia, przemknęłam na drugą stronę rynku, największego i najładniejszego placu Haarlemu. Minęłam sklepik kapelusznika. Po chwili, w przyjemnym chłodzie sal Frans Hals Muzeum, wpatrywałam się w kolekcję płócien tutejszych malarzy. Muzea Haarlemu przechowują wiele skarbów, dzieł sztuki, które pomimo sędziwego wieku dziwnie nie starzeją się.
Parę godzin później, z nosem przy zimnym szkle gablot, podziwiałam zbiór monet gromadzonych od bardzo dawna, w najstarszym Teylers Muzeum. Lubię stare monety. Moja przygoda z monetami to odrębna historia, opowiem ją innym razem.
Przez większość przedpołudnia krążyłam jakby bez celu, mój aparat fotograficzny miarowo szczękał. Słońce przypiekało intensywnie moje odkryte ramiona, wokół tańczyło rozgrzane powietrze. Odeszłam parę kroków na chodnik, ciągnęła mnie jak magnes elewacja narożnego domu zamykającego pierzeję. Cień malował na niej różne, geometryczne desenie. Pochłonięta studiowaniem jej dopracowanego detalu, ledwie zdążyłam zejść z drogi chłopakowi, jadącemu z naprzeciwka, na białym rowerze.
- Wszędzie te rowery. Muszę uważać, by nie włazić na ścieżkę - szepnęłam spłoszona.
 Chłopak życzliwie uśmiechnął się i co mnie szczerze zdziwiło, grzecznie przeprosił. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem.
Ruszyłam dalej, ścieżkami spotykanych gęsto rowerzystów, zostawiając za sobą serce miasteczka. Otworzył się przede mną n niezapomniany, iście baśniowy widok. Na małych powierzchniach, między rzeką Spaarne, a kanałami widniały jak kolorowe wstążki, stłoczone w rzędach, niewielkie domy mieszkalne nazywane przez historyków architektury, kamienicami mieszczańskimi. Były przemyślnie pomieszane z hotelikami i współczesnymi budynkami usługowymi o płaskich dachach, ceglanych, nieotynkowanych, skąpo dekorowanych ścianach. Wprawiały mnie w taki samym zachwyt, jak zabytkowe obiekty. Miasto jest znane w Holandii z dostojnego, bardzo starego Domu Wagi Miejskiej i licznych hofjes: przytułków dla ubogich. Ciekawostką jest, że były one wznoszone od początku istnienia, głównie z prywatnych datków. Są przeznaczone dla osób starszych i samotnych, bezdomnych kobiet. Te zachowane są niezwykle zadbane.
Domy Haarlemu  mają ściany o czystych, pastelowych barwach, patrzą oknami o dużych taflach szkła do samej ziemi, bez żadnych zasłon. Czekają na znużonych wędrowców, zapraszając ich głębią i kuszącym chłodem prostych w wystroju, przytulnych wnętrz. Fotografowałam bez opamiętania wyrafinowane fasady i detale architektoniczne wybranych domów i wszechobecną zieleń. To ona bez wątpienia, swym naturalnym bogactwem inspirowała malarzy krajobrazów, poetów i innych nosicieli kultury i sztuki, urodzonych w Haarlemie. Na brzegach czystych kanałów i w miniaturowych przydomowych ogródkach było jej mnóstwo. Była soczysta, mieniła się wszystkimi odcieniami zieleni, niczym paleta pilnego ucznia Rembrandta, najlepszego holenderskiego pejzażysty Jacoba van Ruisdaela, niegdyś czcigodnego obywatela Haarlemu. Położenie domu rodzinnego malarza, w ogrodzie rozciągniętym między wielowiekowymi drzewami, tuż nad niebieskim kanałem, dały mu zapewne wyjątkową możność rozwijania talentu.
Bujne kwiaty rosły tam wszędzie. Mogłam ich dotknąć, poczuć ich woń.
Kwiatowe girlandy zwieszały się jak kolorowe welony z balkonów, tarasów i poręczy lekkich, przewieszonych przez kanały mostów. Na tradycyjnym targu kwiatowym, położonym w samym sercu miasteczka, można je było kupić za przysłowiowe grosze, o mało nie uległam pokusie.
Mijały godziny, zbliżała się pora lunchu, zaburczało mi znacząco w brzuchu. Przysiadłam u stóp monumentalnego XVI wiecznego ratusza, przy metalowym stoliku małej kafejki. Spojrzałam na zegarek, minęła trzynasta.
- Poproszę podwójne espresso - zwróciłam do kelnerki, zgrabnej dziewczyny, w krótkiej niebieskiej sukience, krzątającej się między rzędami stolików.
Kręcone, kasztanowe włosy nadawały jej spojrzeniu wdzięku. Uśmiechnęła się do mnie, widząc przywieszkę przy moim plecaku, z wydrukowanym moim imieniem.
Chyba domyśliła się, że jestem Polką. Przyjęła moje zamówienie.
- Urodziłam się w Lublinie, jestem z wykształcenia prawnikiem. Przyjechałam tu, z mężem Włochem i synem, cztery lata temu, na krótko i zostałam. Haarlem to nasz stały adres - zagadnęła mnie czystą polszczyzną.
Po kilku minutach zanurzałam usta w gorącym, aromatycznym płynie. Nie miałam powodu do pośpiechu.
Wyglądało, że dziewczyna ma ochotę na rozmowę, na chwilę zasłużonego oddechu. Byłam zaskoczona, że wybrała właśnie mnie. Zaprosiłam ją do stolika. Otworzyła mi oczy na inny Haarlem, niedostępny oczom i uszom turysty, o którym milczą przewodniki. Mówiła dużo, z humorem, o sobie, o nowym życiu. 
Po godzinie, znowu wędrowałam, mrucząc pod nosem jak zadowolony kot. Miejscowe piwo i wyśmienita włoska kuchnia, bazująca na holenderskich serach oraz pachnących słońcem owocach i warzywach zrobiły swoje. Osłoniłam oczy przed bezlitosnym słońcem, przemieszczałam się wolno, chyba na północ, nad rzekę, w stronę wielkiego wiatraka. Po drodze, wydawało mi się, że w każdym mijanym zakątku ktoś życzliwy na mnie czeka. Czułam na sobie dotyk ciepłych spojrzeń mijanych ludzi.
Nad długim nabrzeżem czekał on, majestatyczny symbol Holandii, władca Haarlemu. U jego grubej, murowanej podstawy kłębiło się kolorowe mrowie turystów.
 Zaledwie metr od leniwie płynącej rzeki mogłam zatopić się w błogiej ciszy, przerywanej chlupotem wody i rzadkimi głosami ptaków. Widoczny cień przelatującego nad moją głową gołębia przypominał raczej wielkiego, ciemnego motyla niż cień ptaka. Wypuściłam z klatki moją wyobraźnię. Miałam pokusę poddać się zachciance i odpłynąć, gdzieś daleko, gdziekolwiek, jednym z wielu snujących się po wodzie jachtów. Zadzierały wysokie maszty w niebo. Słuchałam, co mówią - wołały o wiatr.

****


Nagle mój smartfon, odezwał się znajomo. Wyjęłam go pospiesznie z kieszeni; patrzę, jest liścik od mojej najlepszej przyjaciółki. Przeczytałam i zapragnęłam zaraz odpisać.

 

****

  Witaj, Ewo!

Mam cały dzień tylko dla siebie, aż do zmroku. Siedzę na zielonej, drewnianej ławce, w kojącym cieniu starego, rozłożystego klonu, nad rzeką, o barwie wody odbijającego się w niej ciemnobłękitnego nieba. Jest bardzo ciepło, za ciepło. W oddali, w jaskrawym popołudniowym słońcu odbija się misterna architektura nieprzeskalowanej zabudowy Haarlemu. To tylko dwadzieścia minut drogi szybkim pociągiem z Amsterdamu. W Haarlemie, już na pierwszy rzut oka uderza wszechobecny ład, elegancja i wielkie poszanowanie natury. Wąskie, bajecznie kolorowe uliczki miasteczka kuszą niezwykłą intymnością zabudowy i bogactwem wymyślnego detalu. Życie w tym pięknym miejscu toczy się jakby wolniej, przechodnie uśmiechają się do siebie przyjaźnie. Spokój rysunków elewacji domów, sprawia, że patrzy się na nie z przyjemnością, jak na stare obrazy. Zabytki przeplatają się z nowoczesnością. Takie pomieszanie zawsze mnie fascynuje, zwłaszcza, gdy między starym i nowym panuje przemyślana harmonia. Takie rzeczy tworzą tylko szczęśliwi ludzie, lubię dzielić moje zachwyty z innymi....

Z moimi podróżami jest jak z czytaniem książek, nigdy nie mam dość.


Do usłyszenia! Pozdrawiam gorąco


Jola. 
 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 24.07.2016 17:44 · Czytań: 745 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Komentarze
al-szamanka dnia 26.07.2016 20:16
Mała próbka poprawek, tak przykładowo:
Cytat:
Nasz hotel od dwor­ca dzie­li­ło za­le­d­wie kilka prze­cznic.

zmieniłabym szyk
Nasz hotel dzie­li­ło od dworca za­le­d­wie kilka prze­cznic
Cytat:
chcia­łam wyjść i cie­szyć się po­go­dą. Zby­szek chciał po­zo­stać w ho­te­lu

a może postanowił lub zdecydował?
Cytat:

- Nie wra­caj późno.- Rzekł cicho na po­że­gna­nie.

- Nie wra­caj późno - rzekł cicho na po­że­gna­nie.
Cytat:
Sta­wia­jąc stopę za stopą na chod­ni­ku(,) nie mu­sia­łam zmu­szać się do na­stęp­nych kro­ków

Cytat:
Parę dni temu, to nie­du­że, ho­len­der­skie mia­stecz­ko po­ło­żo­ne na za­chód od Am­ster­da­mu, mnie urze­kło.

szyk
Parę dni temu urzekło mnie to nie­du­że, ho­len­der­skie mia­stecz­ko po­ło­żo­ne na za­chód od Am­ster­da­mu.

Uwielbiam intensywne podróże, a o wycieczce do Holandii myślę już od dłuższego czasu.
Jeżeli tam kiedykolwiek pojadę, to na pewno stanie mi Twój tekst przed oczyma :)
Podobała mi się końcówka, takie ciepło emocjonalne podsumowanie zobaczonego.
Ale przejrzyj tekst jeszcze raz, bo do poprawienia jest parę rzeczy, szczególnie dialogi(jak?- przykład wyżej)

Pozdrawiam:)
JOLA S. dnia 26.07.2016 21:31
Al- szamanko - bardzo mi miło; :)
zwłaszcza, że trochę tu jest eksperymentu, a pierwotnie opowiadanie było o trzy cząstki dłuższe;
skróciłam je, bo obawiałem się, że w większym rozmiarze mógłby niektórych czytelników znużyć;
Twoje uwagi są słuszne, gdy człek się spieszy, to diabeł się.......Wstydzę się.
Polecam Haarlem, rzuca na kolana. :)
Pozdrawiam serdecznie
Aronia23 dnia 09.10.2016 19:26 Ocena: Bardzo dobre
Jolu, opowiadanie o holenderskim miasteczku, bardzo udane wg mnie. Ta urokliwość i wrażliwość na piękno otaczającego nas świata, pomaga często w przełykaniu "gorzkich, życiowych pigułek". To u Ciebie znalazłam. Bardzo mi się podobała Twoja narracja, pokazałaś też dwoje ludzi, mądry związek. Ważne. A stwierdzenie: "Z miastem jest trochę tak jak ze spotkaniem obcego człowieka, żeby się czegoś o nim dowiedzieć, trzeba włożyć mnóstwo energii." I jeszcze jedno: "Po godzinie, znowu wędrowałam, mrucząc pod nosem jak zadowolony kot. (...)Wypuściłam z klatki moją wyobraźnię. ". Bardzo to wszystko ładne, dziękuję za bajkową opowieść wieczorem . Pozdrawiam A23
JOLA S. dnia 09.10.2016 19:51
Aronio, bardzo dziękuję za uważne czytanie i ciepły komentarz. Urzekło mnie to urokliwe, ho­len­der­skie mia­stecz­ko, nie pozwala zapomnieć.

Z moimi podróżami jest jak z czytaniem książek, nigdy nie mam dość.
Dzięki serdeczne :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty