Poczekalnia
Skąd ja się tu wziąłem?
Noc ciemno, rozglądam się dookoła. W pustej poczekalni jakiejś jestem?
Przez dwa małe okna księżyc w pełni świeci. Okienka jakby kas biletowych,
zamknięte i w każdym zasłona za szybą. Drzwiami wiatr trzaska,
co się otworzą - wiatr z powrotem je z hukiem zamyka.
Stacja kolejowa? Skąd ja się wziąłem na stacji?
Wstaję z ławki. Coś małego spada mi pod nogi. Schylam się. Tekturowy
żółty kartonik. Bilet? Pociągiem miałem jechać? Skąd, dokąd?
Nie można rozczytać. Sięgam po okulary, nie mam. Zgubiłem, ukradli?
Jaka to stacja? Nigdzie żadnego napisu.
Wkładam bilet do kieszeni. Kieszeń pusta. W drugiej też nic nie ma.
Sprawdzam wszystkie inne. Nic.
Okradli mnie.
Portfel z pieniądzmi i dokumentami, klucze do mieszkania, papierosom
i zapalniczce nawet nie darowali.
Zaraz, zaraz, myślę. Dokumenty mi wzięli, to znają adres. Klucze -
to jak nic okradają mieszkanie! Może już okradli! Przecież nie wiem jak
długo tu siedzę. Spojrzałem na zegarek, nie ma. Jasne! zabrali.
W poczekalni powinien być jakiś zegar. Rozglądam się po pustym pomieszczeniu.
Jest za zasłoną, pięć po północy wskazuje. Chodzę tam i z powrotem, w kółko.
Żywego ducha, ani kogoś zapytać, ani się poskarżyć - nie ma komu. Tylko
wiatr coraz mocniej gwiżdże. Spojrzałem jeszcze raz na zegar, tak samo było
pięć po północy, ani minuty więcej. No to ładnie - zepsuty.
Wychodzę na zewnątrz, pusto dookoła. Wchodzę w ciemny zaśmiecony tunel,
na końcu widzę światło. To pewnie wyjście na miasto.
Zimno jak cholera! Ale zaraz! Powinienem mieć palto, które zeszłej jesieni
w szmateksie kupiłem. A to dranie! Też zabrali.
Przyśpieszyłem kroku, złapię ich na gorącym uczynku jak mi mieszkanie
niechybnie okradają.
Wychodzę z tunelu na ulicę. Pusto. Po przeciwnej stronie widzę przystanek
autobusowy. Zaraz się wszystko wyjaśni. Na przystanku jakaś informacja,
gdzie i skąd autobus odchodzi musi być. Oglądam przystanek z każdej strony.
Żadnej, nie ma nic. Niedaleko widzę budkę telefoniczną, podbiegam,
sięgam do kieszeni po drobne. Puste kieszenie. Przecież na milicję darmo można dzwonić.
Wróciła mi wiara w szczęście w nieszczęściu. Szarpię drzwi budki, wreszcie
puszczają. Wchodzę, szukam słuchawki - nie ma. Obok stoi druga budka,
słuchawki i telefonu też nie ma.
Na ulicy chwilę stoję, żeby się uspokoić. Żebym tak przynajmniej
wiedział gdzie jestem. Szukam tabliczki z nazwą ulicy - nigdzie nie widać.
Idę przed siebie, w lewo, w prawo. Ulica wygląda jakby się zaraz
kończyć miała. Wchodzę w tunel wiaduktu, po drugiej stronie są
tory kolejowe. Idę wzdłuż torów. Naraz z ciemności wyłania się budynek poczekalni,
tej samej, z której wyszedłem. Zamurowało mnie, stoję jak wryty, rozglądam się.
W którymś momencie z drzwi poczekalni wyłania się postać.
Osoba w czarnym mundurze i czapce z kaszkietem. Kolejarz? konduktor? strażnik?
Wyraźnie macha na mnie ręką, żebym podszedł. W drugiej ręce trzyma
na czerwono świecącą latarnię. Nie bez obaw pochodzę, bo może to jeden z tych
co mnie tak urządzili. W drzwiach poczekalni staję, bo do środka wejść
wcale nie mam ochoty. Strażnik - konduktor latarnię do góry podnosi.
- Kartkę proszę! - Do mnie mówi i patrzy mi prosto w twarz.
- Jaką kartkę? - Zdziwiony pytam.
- Tę, co pan za bilet wziął, żółtą! - I na kiszeń moją pokazuje.
Wyjąłem z kieszeni żółty bilet i konduktorowi podaję.
- Od razu tak trzeba było - do mnie mówi i na żółty kartonik latarnią świeci.
- Idziemy - i przed sobą mnie popycha. Czuję jego dłoń na plecach.
- Zamiast cierpliwie czekać na swoją kolej, to łazi, nie wiadomo, gdzie i po co.
Ledwie kwiaty na grobie zwiędły, a już chciałby z powrotem - mruczał od nosem.
Ukradkiem rozglądam się jakby tu prysnąć. Skoczyć w ciemność i biegiem...
- No! Niech nie próbuje i tak znajdziemy. Czyściec to nie zabawa w chowanego ani żarty.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt