BIAŁE WRÓBLE - Prolog - Charlie Eileen
Proza » Fantastyka / Science Fiction » BIAŁE WRÓBLE - Prolog
A A A
Od autora: Liczę na szczere komentarze.
Miłej lektury!

Śnię, jestem tego pewna. Jest ciemno i cicho, słyszę tylko swój oddech i bicie serca. Jego powolne uderzenia są równe i senne. Siedzę na ziemi zatopiona w niejasnych myślach pozbawionych sensu. Czekam na coś, ale w otaczającym mnie mroku, już dawno zapomniałam, czego tak cierpliwe oczekuję. Do moich uszu dociera tykanie zegara. Jego wskazówka minutowa z cichym kliknięciem przesuwa się jednostajnie i miarowo po okręgu tarczy. Podnoszę wyżej głowę. Nade mną płynie łagodnie czarne niebo. Jest jak odwrócony ocean podczas bezksiężycowej nocy. Patrzę w lewo i  dostrzegam zarys zegara, ogromnego jak wieża katedry. Jego ostry czubek mąci spokojny mrok oceanu w górze. Na srebrnej błyszczącej tarczy zegara jest za pięć dwunasta. Robię się niezwykle nerwowa, wstaję. Zaczynam się przechadzać, ale nie odchodzę daleko z miejsca, gdzie jest zegar. Czuwam. Nagle tykanie ustaje, a tam gdzie wcześniej stała zegarowa wieża, teraz leży tylko róża o małym białym pąku. Podchodzę do niej, by ją podnieść. Jest piękna. Taka delikatna. Nie ma nawet kolców. Przywodzi na myśl małą dziewczynkę w białej, letniej sukience. Schylam się po kwiat i dotykam go palcami.

Potężny podmuch wiatru powala mnie na ziemię. Boleśnie ranię sobie dłonie i kolana. Otoczona wirem lodowatego wichru boję się wstać. Z głową między skulonymi ramionami czekam, co stanie się dalej. Czuję zbliżające się niebezpieczeństwo. Duszący dym. Wtem miejsce, gdzie się znajduję, rozświetla rażące oczy światło. Mrok znika. Niebo oceanu przestaje istnieć. Wszystko się zmienia i w pewnej chwili stwierdzam, że znów jestem w moim pokoju. Za oknem, osłoniętym delikatną firanką nadal panuje nieprzenikniona noc. Bezgwiezdny, zachmurzony nieboskłon zdaje się skrywać niejeden sekret.

Leżę w łóżku. Mimo, że właśnie przebudziłam się z koszmaru, nie czuję niepokoju ani obawy, że na jawie senne mary również będą mnie prześladować. Jestem zupełnie spokojna, wręcz zbyt wyciszona. Wstaję na nogi pełna energii, zupełnie jakbym przespała całą noc głębokim, ciemnym snem. Przez chwilę przechadzam się lekkim krokiem po sypialni, a moje bose stopy prawie nie dotykają podłogi. Jestem niczym duch.

Podchodzę do małej toaletki z lustrem w białej, prostej ramce. Patrzę na swoje odbicie, przyciemnione czernią nocy i uśmiecham się do siebie miękko. Nagle moje lustrzane odbicie odwraca wzrok i patrzy w dół. Jego opuszczone powieki nadają mu wyraz głębokiej zadumy. Opuszczam oczy w ślad za spojrzeniem odbicia.

Na jasnym blacie stolika toaletki, tuż przy lustrze, leży białą róża. Jej jasny pąk jest już w pełni rozwinięty. Z ciekawością przyglądam się kwiatu. Nie ma przy nim żadnego liściku, który mógłby odpowiedzieć mi na pytanie, kto mi ją ofiarował. Prezent jest zupełnie anonimowy, co nadaje mu subtelny charakter tajemnicy.

Biorę ją do ręki i zaciągam się jej zapachem. Jej woń jest piękna i bogata w harmonijnie splatające się nuty aromatów. Nie pachnie jak róża, nawet ta z baśniowych krain dawnych opowieści. Intryguje mnie, skąd może pochodzić. Jaka szkoda, że nie wiem, kto ją tu położył!

W zamyśleniu odkładam ją ostrożnie na stolik i spoglądam na pustą taflę lustra. Zamieram ze strachem, gdy spoglądając w posrebrzane szkło, nie widzę swojego odbicia. Zamiast tego naprzeciwko siebie mam jedynie ciemną, pustą przestrzeń w jasnej ramie.  Ostry, nieprzyjemny dźwięk przeszywa ciszę nocy. Z rosnącym niepokojem obserwuję, jak na gładkiej tafli lustra zaczynają pojawiać się małe pęknięcia. Rysy rosną, pogłębiają się i wydłużają, łącząc ze sobą ze zgrzytem. W pewnym momencie pęknięcia zamierają, a szkło drży ledwie zauważalnie. W ostatnich chwili zasłaniam sobie twarz dłońmi. Zaraz potem odłamki ze świstem wzlatują w powietrze prosto na mnie.

Spocona i przestraszona budzę się ze snu. Mam boleśnie zdrętwiałe ręce. Patrzę na prawą dłoń, którą kurczowo zaciskam na skrawku pościeli. Pomału rozluźniam skostniały uścisk. Leżę jak sparaliżowana, wodząc oczami po suficie sypialni. Nie mam odwagi się poruszyć. Wciąż czuję strach. W piersiach kołacze się moje oszalałe serce. Dopiero po paru minutach niespokojny oddech powoli powraca do zwykłego rytmu.

Koszmary, które powtarzają się noc w noc. Białe róże, darowane przez najgorszy Strach. Nie potrafię zapanować nad tym lękiem, nad tym snem, choć kładąc się spać, każdego wieczoru wiem, co mnie czeka. Cała roztrzęsiona siadam na łóżku. Kątem oka spoglądam na elektroniczny wyświetlacz zegara, by upewnić się, że znów jest tak samo. Tak jak każdej nocy, od ponad miesiąca, obudziłam się za pięć dwunasta. Ta rutyna pomału zaczyna być męcząca, szczególnie że najgorsza część koszmaru nie dzieje się w śnie lecz na jawie.

Napinam wszystkie mięśnie i zaczynam obserwować zmieniające się zielone cyferki. Modle się, aby i tym razem nic się nie wydarzyło. By moje sny pozostały tylko snami. Głupimi wymysłami wybujałej wyobraźni.

Wybija północ. Nic się nie zmienia i wciąż otacza mnie nocna cisza. Wypuszczam z ulgą powietrze z płuc. Nic się nie wydarzyło. Pomału zsuwam się z powrotem w fałdy pościeli zamykając oczy. Dopiero teraz dopuszczam do siebie zmęczenie. Przykładam głowę do zimnej strony poduszki, a moje ciało ogarnia senność. Nagle coś skrzypi przeciągle w górze przy suficie. Otwieram  szeroko oczy, ale nie poruszam się choćby o milimetr. Serce o mało co nie wyskoczy mi z piersi. Wbrew mojej woli odwiedził mnie Strach. Nieproszony gość zaczaił się w mroku na odpowiedni moment. Skulona pod kołdrą, nasłuchuję z napięciem.

Skrzypienie powtarza się. Powoli, ale miarowo dochodzi do moich uszu z różnych stron sufitu. Odgłos przypomina dźwięk towarzyszący przechadzaniu się po drewnianej podłodze. Mam wrażenie, że ktoś właśnie spaceruje po dachu, tuż nad moją głową. Wtem kroki cichną, intruz na chwile przystaje. Wokół panuje długa, nerwowa cisza. Nie mam pojęcia czy nocny przybysz stoi jeszcze na dachu, czy może już odszedł.

Za oknem gawędzą cicho pobliskie drzewa. Wiatr w ich koronach sprawia, że szum liści brzmi jak szept ostrzeżenia. Zbieram się na odwagę i niespiesznie przekręcam się na drugi bok. Wiatr ustaje, drzewa milkną i znów jestem sama.

W nieprzeniknionej ciszy na moich policzkach tańczy ciepły, pomarańczowy blask. Rozkojarzona nasłuchiwaniem odgłosów na dachu, nieprzytomnie spoglądam na zamknięte drzwi sypialni. Po ich drewnianej framudze zaczynają piąć się i wić gorące języki ognia. Ich jaskrawe światło oświetla całą sypialnię. Zrywam się na równe nogi. W moje ciało wstępuje nowa energia, która cuci mnie w sekundę. Moje myśli skracają się do haseł. W głowie słyszę pojedyncze słowa. Pomiędzy lawiną krótkich informacji, cały czas dochodzi do mnie tylko ta jedna. Pożar.

Po nagłym zastrzyku adrenaliny ogarnia mnie czysta panika. Stoję jak sparaliżowana, nie wiem gdzie zrobić choćby krok. W mojej głowie trwa chaos, przez który nie jestem w stanie się przebić, by zacząć myśleć logicznie. Kręci mi się w głowie, a przed oczami stają, jak żywi, moi bliscy. Mama. Tata. Moja siostra Salomea. Oni wszyscy śpią, są zupełnie bezbronni w obliczy szalejącego żywiołu. Biorę rozedrgany, suchy wdech i staram się uspokoić na tyle, by mój mózg znów zaczął pracować normalnie. Muszę coś zrobić, albo wszyscy zginiemy. Muszę ich ostrzec, uratować!

Nagle słyszę wrzask, który przeszywa mnie, niczym nóż. W gardłowym krzyku rozpoznaję nutę głosu mojej siostry. Staje się on dla mnie impulsem do natychmiastowego działania. W tej chwili nie myślę racjonalnie. Rzucam się do drzwi i naciskam klamkę. Zupełnie nie zważam na to, że jej metal boleśnie parzy mi dłoń.

Przeskakuje przez próg, a w twarz bucha mi upał szalejącego ognia i swąd czarnego dymu. Oczy od razu zachodzą mi łzami. Teraz widzę tylko rozmazane pomarańczowe języki ognia, które sięgają już samego sufitu. Płomienie bezlitośnie pochłaniają cały korytarz. Pod ich gorącym ciężarem uginają się meble, topią płótna obrazów, obracają w proch dywany. Strach mąci mi obraz przed oczami. Nie poznaję tego miejsca, nie widzę w nim już swojego domu.

Ponad sykiem ognia słyszę kolejny krzyk. Niewiele myśląc, rzucam się przez płomienie ku sypialni mojej starszej siostry. Żar buchający ze wszystkich stron odbiera mi siły, dusi w swych piekielnych szponach, roztapia nagą skórę, ale mimo to uparcie brnę przed siebie, zaciskając zęby. Nie słyszę ogłuszającego huku płomieni wokół. W moich uszach brzęczy jedynie przerażający krzyk siostry.

Zdaje mi się, że minęły wieki, nim docieram do wejścia do pokoju mojej siostry. Tu pożar jest o wiele większy. Oprócz pożerających wszystko płomieni, nie widać niczego. Cały dom staje się rozgrzaną do czerwoności puszką żywiołu.

- Salka! - wołam płaczliwie siostrę zdrobnieniem jej imienia. Mój głos jest zachrypnięty, zupełnie nie podobny do swojej prawdziwej barwy.

Na kostce prawej nogi czuję gorący uścisk. Z lękiem spoglądam w dół.

Leży w nienaturalnej pozie tuż przy moich nogach. Stopione nocne ubranie przywarło do niej jak druga skóra, zadając jej niewyobrażalne cierpienie. Pomarszczoną niczym u staruszki twarz ma całą we krwi, a nad jej ciałem unosi się odpychający smród palonych włosów. Płomienie tańczą wokół niej dziki taniec, liżąc ją i pełzając po niej, lecz ona zdaje się ich nie zauważać. Jej oblicze pozbawione rysów przyprawia mnie o mdłości. Ten widok jest dla mnie nie do zniesienia. Wiem, że umiera i nie staram się nawet zataić tego ani przed nią, ani przed samą sobą.

Siadam koło niej pośrodku szalejącego pożaru. Nie zważam na to, czy dosięgną mnie płomienie, czy nie. Chcę być tylko blisko siostry, reszta nie ma najmniejszego znaczenia. Biorę ją delikatnie za rękę, a czas miłosiernie zwalnia, bym mogła się z nią pożegnać. Popękane usta Salomei drgają. Nie wiem czy jest to wyraz wzruszenia i smutku, czy może już tylko nerwowy tik obumierających mięśni.

- On. Tu. Jest - charczy nagle, patrząc mi głęboko w oczy. Jej przerażające spojrzenie hipnotyzuje, nie jestem w stanie odwrócić twarzy. - On. Przyszedł. Po... Ciebie.

Przez jej spojrzenie przebiega dziwny cień, zabierając kolor i blask. Oczy mojej siostry stają się matowe i bez wyrazu. Uścisk jej dłoni słabnie i niknie, by stać się zimny i wieczny. Z trudem dochodzi do mnie fakt, że ona odeszła. Zamykam oczy i puszczam jej dłoń, która opada bezwładnie na ogrzaną podłogę. Z całych sił skupiam się na wspomnieniu roześmianej Salomei. Pragnę zapamiętać moją siostrę pełną życia, nigdy taką jak teraz, gdy leży przy mnie wśród ognia bez ducha.

W głowie mam pustkę. Nic nie czuję. Nic nie widzę. Nie chcę nic czuć ani widzieć. Istnieję w klatce żaru żywiołu. W klatce mojego Strachu. Cierpliwe czekam, aż ogień dosięgnie i mnie, abym mogła podzielić los mojej rodziny. Kręci mi się w głowie, a obraz zaczyna zamazywać mi się przed suchymi oczami, aż w końcu odpływam. Płomienie pochłaniają mnie delikatnie, jakby nie chciały, abym cierpiała. Szykują mi lekką śmierć.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Charlie Eileen · dnia 23.08.2016 18:08 · Czytań: 512 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Komentarze
Sokolica dnia 26.08.2016 14:54 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobre opowiadanie, ciekawe, pokazujące jak strach może na nas oddziaływać. Nieco straszne, ale intrygujące.
Kilka drobnych potknięć:
Cytat:
Nie­wie­le my­śląc, rzu­cam się przez pło­mie­nie ku sy­pial­ni mojej star­szej sio­stry. Żar bu­cha­ją­cy ze wszyst­kich stron od­bie­ra mi siły, dusi w swych pie­kiel­nych szpo­nach, roz­ta­pia nagą skórę, ale mimo to upar­cie brnę przed sie­bie, za­ci­ska­jąc zęby. Nie sły­szę ogłu­sza­ją­ce­go huku pło­mie­ni wokół. W moich uszach brzę­czy je­dy­nie prze­ra­ża­ją­cy krzyk sio­stry.Zdaje mi się, że mi­nę­ły wieki, nim do­cie­ram do wej­ścia do po­ko­ju mojej sio­stry.

Kilka razy powtórzyłaś słowo ,, siostra"Po za tym interpunkcja, np.:
Cytat:
Na srebr­nej błysz­czą­cej tar­czy ze­ga­ra jest za pięć dwu­na­sta.

Na srebrnej, błyszczącej tarczy zegara jest za pięć dwunasta.
Cytat:
Nagle ty­ka­nie usta­je, a tam gdzie wcze­śniej stała ze­ga­ro­wa wieża, teraz leży tylko róża o małym bia­łym pąku.

Nagle tykanie ustaje, a tam, gdzie wcześniej stała zegarowa wieża, teraz leży tylko róża, o małym, białym pąku.
Przejrzyj jeszcze opowiadanie pod względem interpunkcji. Po za tym: super, bardzo mi się podobało!
Pozdrawiam cieplutko :rol:
Charlie Eileen dnia 27.08.2016 16:37
Bardzo dziękuję, Sokolico! :) Interpunkcja to moja pięta achillesowa,
muszę nad nią jeszcze dużo popracować. :rip:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty