Ania siedziała przy biurku postukując długopisem w pustą kartkę zeszytu. Była coraz bardziej zrezygnowana i smutna. Już miała z hukiem zamknąć zeszyt, kiedy do pokoju weszła mama.
- Kochanie, jeszcze nie śpisz?- zapytała zatroskana. Ania wzruszyła ramionami i odwróciła się.
- Masz z czymś problem?
- Z pracą domową- westchnęła.- Mamy napisać o swoim najlepszym przyjacielu- Wywróciła oczami.
Widząc, że matka nic nie rozumie, powiedziała zirytowana:
- Ja nie mam przyjaciela!- W jej głosie słychać było nutkę rozżalenia.
Justyna spojrzała czule na córkę i pogłaskała ją po głowie. Wiedziała, że dziewczynka ma problem ze znalezieniem pokrewnej duszy. Wydawała się taka inna od reszty dzieciaków. Cicha, wrażliwa, obserwatorka. Nie przypominała matki, ani tym bardziej charyzmatycznego ojca, którego nawet nie znała. Czasem Justyna zastanawiała się czy to możliwe, żeby dziecko było aż tak różne od rodziców. Ania jako maluch nie dawała się we znaki. Nie była płaczliwa, nie wymuszała krzykiem, wszystkim się zainteresowana i klaskała radośnie w dłonie widząc ptaka. Niestety już w przedszkolu doznała przykrości ze strony rówieśników. Jednak nigdy się nie skarżyła. Pierwszy raz usłyszała w głosie córki taki żal.
Ania nie wiedziała, że uratowała własnej matce życie. Justyna była wtedy w dole. Ba! w bagnie, które wciągało ją coraz bardziej i bardziej, a ona nie miała siły walczyć. Nie chciała już, przygnieciona własnymi porażkami i błędami. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, żeby tylko nie było gorzej. To była chwila. Jeden dzień. Noc wcześniej myślała o samobójstwie, miała wszystko ułożone w głowie. Zasnęła tamtej nocy bardzo spokojnie utulona przyjemną myślą, że ostatni raz zadecyduje o sobie i już więcej nie będzie musiała podejmować żadnych decyzji. Rano, kiedy wstała z łóżka, poczuła mdłości i zawirowało w głowie. Kawa nie smakowała, papieros gryzł w gardło tak że o mało co nie zwymiotowała. Siedziała na podłodze w łazience, gdy do głowy przyszła szalona myśl: jestem w ciąży. Pobiegła do apteki i zrobiła test. Wyszedł pozytywny. Stała wpatrując się w dwie kreski, jakby wygrała w totolotka i nie wierzyła własnym oczom. Pierwsza myśl jaka przyszła do głowy: będę żyć. Ale zaraz napłynęło tysiące innych myśli, które jak ciemne chmury przysłoniły słońce. Jaka miała poradzić sobie z dzieckiem, kiedy nie radziła sobie z samą sobą? Z czego miała się utrzymać? Z marnych tysiąc dwustu złotych, które zarabiała jako pokojówka? "To jeszcze nie dziecko"- wmówiła sobie i umówiła się na wizytę do lekarza, którego poleciła koleżanka. Podobno mogła dostać jeszcze tabletkę, a jak nie to były też inne sposoby. Musiała być góra w pierwszym miesiącu. Ginekolog chciał upewnić się, że jest w ciąży. Oprócz tego jednego dnia nie miała żadnych objawów, a podobno test mógł okłamać. "Porąbany zbok"- pomyślała rozbierając się. Pokazywał na monitorze jakąś plamkę i niby miała coś widzieć. Pragnęła jak najszybciej ubrać się, dostać co chciała i wyjść, kiedy usłyszała jakieś szumy i bardzo szybkie bicie serca. Po chwilowym szoku, ogarnęła ją fala ciepła. Szła gdzieś od góry w dół otulając niczym ciepły koc zmarznięte ciało. Łzy napłynęły do oczu zamazując obraz. Ono żyło. Biło mu serce. Jej maleństwu. Okazało się, że jest w siódmym tygodniu. Kiedy wyszła z gabinetu, po długiej walce z sobą, postanowiła iść do jedynej osoby, która mogła pomóc. Do kogoś, kogo wiele lat temu obraziła, nawymyślała od najgorszych i odwróciwszy się zatrzasnęła za sobą drzwi. Powrót był trudny. Wiele łez wylała przepraszając i przyznając się do błędów. Przyjął ją z całym ciepłem jakie z niego emanowało i powoli, bardzo powoli, stopniowo pomógł wyjść na prostą, odnaleźć siebie i zacząć nowe życie. Może nie posiadała wiele, ale patrząc na córkę, była przekonana, że ma wszystko.
- Jest ktoś, o kim mogłabyś napisać- odezwała się tajemniczo. Oczy dziewczynki zabłysły nadzieją. Patrzyła wyczekująco na matkę, a ta uśmiechała się leciutko. Ani zrzedła mina, zrozumiawszy o kogo chodziło.
- Nie, nie ma mowy!- zaprotestowała.- Już w ogóle stanę się pośmiewiskiem.
Po twarzy Justyny przebiegł ledwo zauważalny smutek, ale Ania dostrzegła go i poczuła wyrzuty sumienia. Szybko przeprosiła, mówiąc, że nie chciała jej urazić.
- Wiem- powiedziała cicho patrząc w okno.- Ale pomyśl o tym. Jeśli cię wyśmieją, to świadczy tylko o nich. Dobranoc kochanie.- Pocałowała córkę w czoło i wyszła z pokoju, delikatnie zamykając drzwi. Ania westchnęła ciężko, zamknęła z hukiem zeszyt ,przebrała się w piżamę i położyła do łóżka.
Siedziała sama pod ścianą obgryzając skórki od paznokci. Pierwszy raz nie miała pracy domowej i czuła się z tym fatalnie. Język polski był jej ulubionym przedmiotem, kochała pisać wypracowania, ale rzadko czytała na głos. Zazwyczaj oddawała nauczycielce do domu. Nie mniej jednak, polonistka często zachęcała ją do wyjścia na środek klasy i przeczytania. Z tej kobiety emanowało takie ciepło, że nie potrafiła odmówić. Miała dostać pierwszą jedynkę. Ale przecież to nie jej wina, że nie ma przyjaciela! Nagle poczuła w sercu ból. Coś jakby dźgnęło ją od środka. Do oczu napłynęły łzy, których pozbyła się mrugając powiekami. Była rozdarta. Serce i rozum walczyły ze sobą jak dwa wściekłe psy, a ona jakby patrzyła na to z boku nie wiedząc po której stronie stanąć.
Zadzwonił dzwone. Był jak wyrocznia, jak dźwięk oznajmiający koniec świata. No, tak się przynajmniej czuła. Ustawili się parami, Ania jak zwykle na końcu. Pech chciał, że w klasie było dwadzieścia jeden osób i akurat dla niej zabrakło tej, która stanie obok. Nawet jeśli liczba uczniów była pełna, ten komu przypadło stanięcie przy Ani, odchodził nieco dalej, jakby śmierdziała czymś wybitnie niemiłym.
Kiedy wszyscy usadowili się na swoich miejscach i gwar przycichł, pani Małgosia odczytała listę. Jasiek napisał temat na tablicy. Nauczycielka klasnęła w dłonie rozglądając się radośnie po zebranych.
- Kto chce pierwszy przeczytać o swoim przyjacielu?
Las rąk wzniósł się do góry. Pani roześmiała się i zaprosiła pierwszą osobę. Dominika w podskokach stanęła pod tablicą. Otworzyła zeszyt i zaczęła czytać o swojej przyjaciółce Ali, z którą znała się od piaskownicy. Następnie wyszedł Jasiek, który jak zawsze, zrobił sobie żarty z pracy domowej i napisał o pluszowym misiu, przyjacielu od kołyski. Słuchając tego Anie ogarniał coraz większy smutek. Co się stało, że nie mogła nic wymyślić? Rafał napisał o zmyślonym przyjacielu, opisując go tak komicznie, że cała klasa zaśmiewała się do rozpuku. Może zbyt poważnie potraktowała to zadanie?
- Aniu?- Drgnęła na dźwięk swojego imienia.- Chcesz przeczytać?
No już- ponaglała się w duchu- przyznaj się, że nie masz.
- No dalej Aniu, umieram z ciekawości, kto jest twoim najlepszym przyjacielem!- zawołała Łukasz. Wszyscy zaczęli chichotać. Ania zacisnęła pięść i wyszła na środek. Pani kiwnęła zachęcająco. Lubiła Anie, uważała, że ma duży potencjał i bardzo otwarty umysł, ale brakowało jej pewności siebie. Rozsiadła się wygodnie i zamieniła w słuch.
- Kilka lat temu, moja mama przedstawiła mi kogoś, kogo uważała za najlepszego przyjaciela dla mnie. Na początku nie wiedziałam, o czym mam z nim rozmawiać, czułam się nieswojo i głupio, choć wiedziałam, że wielu ludzi przychodzi do niego i to żaden wstyd. W ogóle nie rozumiałam, po co mama mnie tam przyprowadziła, ale było mi tak źle, że uwierzyłam na słowo, że on może pomóc. Sporo czasu minęło, zanim odezwałam się po raz pierwszy, a później poszło z górki.Czułam, że rozumie wszystko, że jest razem ze mną, kiedy cierpię. Jest lekarzem- Nauczycielka poczuła lekki niepokój. Spojrzała na klasę. Ich twarze nie wyrażały żadnych emocji, więc odetchnęła z ulgą, ale Ania mówiła dalej- leczy ludzi zupełnie za darmo, każdego kto chce do niego przyjść- Dzieciaki zaczęły poszturchiwać się i patrzeć na siebie nawzajem wymownie- Jest lekarzem ludzkich dusz i serc. Koi rany, jakby przykładał do nich jakiś balsam. Nigdy mnie nie wyśmiał, nie ocenił. Nie patrzył na to, że mam znoszone buty i chodzę na okrągło w tych samych kilku bluzkach. Nie interesowało go co posiadam, gdzie mieszkam. Przyjął mnie taką jaką jestem. Pomaga szczególnie biednym, zranionym i zagubionym. Dużo mnie uczy. Przede wszystkim, że bieda nie jest ułomnością, trzeba wybaczać krzywdy i nie chować urazy, choć czasem bardzo boli. Jeszcze wczoraj myślałam, ze nie mam przyjaciela, bo nie jestem lubiana. Myliłam się. Mój przyjaciel jest najlepszy na świecie i, choćby wszyscy się ode mnie odwrócili, on będzie blisko. Taki właśnie jest.
- A jak ma na imię?- zapytała łagodnie polonistka, patrząc na dziewczynkę ze współczuciem.
Ania objęła wzrokiem klasę i stwierdziła, że już się nie boi. Nieważne było, co pomyślą. Patrzyła każdemu wyzywająco w oczy, a w sercu czuła ogromną radość i spokój. Imię, które wypowiedziała przeniknęło całą salę i słodko zawisło w powietrzu:
- Jezus.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt