Liscannor - andro
Proza » Obyczajowe » Liscannor
A A A
Od autora: Jest to część większej pracy, która trwa. Wrzucam, bo myślę, że spokojnie może to funkcjonować jako osobny tekst. No i jestem ciekawy, czy taki sposób przedstawiania świata może trafiać do kogoś...

               Pracowaliśmy na klifach Moher,‭ ‬budowaliśmy centrum turystyczne i całą poboczną infrastrukturę,‭ ‬czyli‭ ‬,mówiąc po ludzku:‭ ‬alejki,‭ ‬schody,‭ ‬murki,‭ ‬platformy widokowe i takie tam.‭ ‬Mieszkałem początkowo w Lahinch,‭ ‬a później w Liscannor,‭ ‬bo było bliżej na klify‭ (‬chociaż dalej od cywilizacji‭)‬.‭ ‬W Liscannor była przystań rybacka,‭ ‬hotel,‭ ‬dwie knajpy i kilkadziesiąt domów,‭ ‬w tym część do wynajęcia.‭ Zajmowaliśmy‬ we trzech wąski segmencik zabudowy bliźniaczej na przeciwko baru,‭ ‬ja z Borsukiem na górze,‭ ‬a Kolejarz na dole.‭ ‬Z Kolejarzem miałem wcześniej rozmaite przejścia,‭ ‬po których nie za bardzo się lubiliśmy, ale jakoś tak się przyczepił i co rano słychać było, jak wyjeżdża do roboty‭ „‬z kaszlem na ustach‭“ (t‬ak to określał Borsuk).‭ ‬Kaszel stąd,‭ ‬że my zaglądaliśmy do baru co jakiś czas,‭ ‬a Kolejarz nie,‭ ‬bo z AA‭ ‬-‭ w to miejsce‬ palił za trzech.
       Raz Piotrek pyta się go na przerwie śniadaniowej:‭ ‬-‭ ‬Słuchaj,‭ ‬Tadziu,‭ ‬weź mi powiedz,‭ ‬jak ty tak piłeś wtedy,‭ ‬to musiałeś się napić jak wstałeś rano‭?
-‭ ‬Piotruś,‭ ‬ja musiałem się napić żeby wstać.‭
                No,‭ ‬ale to osobna historia. A w Liscannor palił i chrupał ciasteczka,‭ ‬był upierdliwy i kaszlał.‭ ‬Przebiedowaliśmy tak na klifach do października,‭ ‬chociaż front robót kurczył się już od sierpnia.‭ ‬Wiedzieliśmy,‭ ‬że na jesień zostaną tylko Irlandczycy na wykończeniówki,‭ ‬więc się rozglądaliśmy za kolejną pracą.‭ „‬Jest wiele możliwości.‭“ ‬-‭ U‬słyszała od amanta dziewczyna do wzięcia.‭ „‬Jakich?‭“ ‬-‭ ‬spytała.‭ „‬Wiele,‭ ‬bardzo wiele.‭“ ‬-odpowiedział.
                Tak samo było z nami,‭ ‬niby pracy wokół hektolitry,‭ ‬a konkretnie to czubka języka nie ma czym zwilżyć.‭ ‬Szczególnie,‭ ‬że zaraz grudzień i święta,‭ ‬więc nikt się nie kwapi tak na dwa miesiące brać ludzi,‭ ‬lepiej przecież od nowego roku.‭ ‬Byliśmy trochę w kropce,‭ ‬Borsuk chciał zjeżdżać na bazę,‭ ‬zostawić passata,‭ ‬rezerwować bilety na samolot i wrócić w styczniu.‭ ‬Dwa miesiące w plecy,‭ ‬a i tak nie ma gwarancji,‭ ‬że coś złapiemy po powrocie.
                 I wtedy zarżał czarny koń,‭ ‬na którego nie stawialiśmy złamanego centa‭ ‬-‭ ‬Ludwik Szesnasty.‭ ‬Eminencja ta zamieszkiwała w segmenciku obok z kolegą po fachu,‭ ‬Andrzejem.‭ ‬Byli to panowie w wieku słusznym,‭ ‬lecz dobrze zakonserwowani,‭ ‬poszukujący rozpaczliwie roboty,‭ ‬tak jak my.‭ ‬Ludwik Szesnasty przedstawił nam swoją propozycję:
-‭ ‬Panowie,‭ ‬potrzebują czteroosobowej drużyny cieśli ze znajomością języka.‭ ‬Praca od zaraz,‭ ‬siedemnaście euro na godzinę.‭ ‬Ja z Andrzejem i was dwóch,‭ ‬pasuje‭?
-‭ ‬Stasiu‭ (‬bo Ludwik Szesnasty miał na imię Stanisław‭)‬,‭ ‬przecież my pojęcia zielonego nie mamy o ciesielce.
-‭ ‬No,‭ ‬a my nie gadamy prawie po angielsku.‭ ‬Wy ogarniecie komunikację,‭ ‬a my was trochę podszkolimy z roboty i będzie dobrze.
                 Tak powstał układ i, oczywiście, nie było dobrze, ale to się miało okazać później.‭ ‬Na razie dowiedzieliśmy się,‭ ‬że musimy mieć swoje narzędzia i‭ ‬że praca jest na budowie w Limerick,‭ ‬czyli prawie‭ sto kilometrów‬ od naszych chatek.‭ ‬Dowożenia ekipy podjął się Stasiu,‭ ‬dysponował wtedy fordem Orionem,‭ ‬o którym mówił,‭ ‬że wstydzi się cokolwiek przy nim robić.‭ ‬Kiedy już jeździliśmy do tej pracy,‭ ‬z powodu nieszczelnego wydechu spaliny dostawały się w jakiś sposób do wnętrza auta,‭ ‬gdzie gnieździliśmy się we czterech.
-‭ ‬Stasiu,‭ ‬może by pospawać tę rurę‭?
-‭ ‬Można by, ale ja się wstydzę.
                  Najpierw jednak musieliśmy się wyposażyć we wszelkie atrybuty cieśli.‭ ‬Pojechaliśmy do sklepu w Lahinch i kupiliśmy dwa pasy ciesielskie,‭ ‬dwa młotki,‭ ‬tyle samo pił,‭ ‬miarek,‭ ‬ołówków i dwie różne poziomice,‭ ‬jedną długą i jedną krótką.‭ ‬Oprócz tego porządne kalosze i ubrania przeciwdeszczowe‭ ‬-‭ ‬podstawa egzystencji na irlandzkiej budowie.‭ ‬Wydaliśmy na to kupę kasy.
                  Stasiu bez skrupułów i,‭ ‬co gorsze,‭ ‬bez uprzedzenia mnie,‭ ‬dał mój numer telefonu agentowi,‭ ‬który miał nas zatrudnić.‭ ‬Dzwoni do mnie facet znienacka i zaczyna pytać,‭ ‬czy znamy się na tym i na tamtym.‭ ‬Ja,‭ ‬oczywiście,‭ ‬że tak,‭ ‬znamy się wyśmienicie.‭ ‬No to on coś o systemach Peri i szalowaniu stropów.‭ ‬-Tak,‭ ‬tak‭ ‬-‭ ‬zapewniam‭ ‬-‭ ‬znamy Peri,‭ ‬a stropy to my w Polsce szalujemy,‭ ‬że ho ho‭!  Pojęcia nie mam,‭ ‬o czym gość gada‭ ‬-‭ ‬co to w ogóle jest to Peri‭? ‬Odniosłem wrażenie,‭ ‬że nie za bardzo go przekonałem,‭ ‬bo na koniec rozmowy oznajmił,‭ ‬że majster będzie obserwował naszą pracę w pierwszych dniach i jeśli będzie miał krytyczne uwagi,‭ ‬to wylatujemy.‭

                   ‬Dostaliśmy lekkiej sraczki i podjęliśmy rozpaczliwe próby podniesienia swojej wartości ciesielskiej.‭ ‬Przede wszystkim zaatakowaliśmy Ludwika Szesnastego i Andrzeja‭ (‬ponoć cieśla od urodzenia‭) ‬żeby nam teoretycznie wytłumaczyli na czym to wszystko polega.‭ ‬Obydwaj stwierdzili,‭ ‬że to się tak nie da i‭ ‬że spoko,‭ ‬wszystko nam pokażą na budowie,‭ ‬łatwizna.
Oparłem się więc na tym,‭ ‬co znalazłem w internecie,‭ ‬jeździłem specjalnie do kafejki internetowej w Lahinch, żeby drukować jakieś schematy systemu szalowania Peri.‭ ‬Były to bohomazy przypominające pismo klinowe. Borsuk był zrezygnowany i załamany,‭ ‬na tyle jednak przytomny,‭ ‬że zauważył:
-‭ ‬Musimy styrać pasy i narzędzia.
-‭ ‬Co‭?
-‭ ‬No styrać.‭ ‬Przecież co‭? ‬Doświadczone zajebiście cieśle przyjdą do roboty ze wszystkim nowym,‭ ‬ze sklepu prosto‭? ‬Jeszcze może metek nie oberwiesz‭?

                    Wzięliśmy ten cały majdan i poszliśmy na przystań,‭ ‬tam jest piękny betonowy falochron.‭ ‬Szorowaliśmy skórzanymi pasami z kieszonkami na gwoździe o ten falochron,‭ ‬waliliśmy młotkami w beton,‭ ‬szlifowaliśmy rączki pił na kamieniach,‭ ‬postarzaliśmy wszystko,‭ ‬co było nowe.‭ ‬Samych siebie nie musieliśmy,‭ ‬stres zrobił to wystarczająco dobrze.‭ ‬A potem się zaczęło.
                    Pierwszy wyjazd‭ – ‬pobudka o piątej,‭ ‬godzina na wszelkie czynności związane z pozbieraniem się do kupy.‭ ‬Różnie to szło,‭ ‬szczególnie pod koniec tygodnia,‭ ‬kiedy niedospanie narastało na mózgu jak dodatkowa kora.‭ ‬Stawała się tak gruba,‭ ‬że skutecznie izolowała świat snów od dżdżystej i chłodnej rzeczywistości.‭ ‬Wyjeżdżaliśmy w ciemności,‭ ‬Stasiu za kierownicą Oriona,‭ ‬obok niego cieśla od urodzenia‭ ‬Andrzej,‭ ‬ja z Borsukiem z tyłu.‭ ‬Wdychaliśmy spaliny,‭ ‬dym z papierosów i słuchaliśmy opowieści o tragicznych wypadkach,‭ ‬jakie oczy naszych nauczycieli ciesielki były łaskawe zaobserwować na setkach placów budowy,‭ ‬gdzie w życiu nie dali by sobie z niczym rady,‭ ‬gdyby nie oni.
-‭ ‬A kiedyś,‭ ‬rozumiesz‭ – ‬Andrzej wydmuchał dym z papierosa w szpareczkę uchylonego okna,‭ ‬czego rezultatem było zwykle zamaskowanie głowy Borsuka zasłoną nikotynowych oparów‭ – ‬taki Marian siedział na leju,‭ ‬wiesz,‭ ‬były takie z balkonikami,‭ ‬nie‭?
-‭ ‬No wiem,‭ ‬przecież sam tam siedziałem kiedyś,‭ ‬jeszcze,‭ ‬kurwa,‭ ‬ślepego dźwigowego miałem.‭ P‬okazuję mu na dół,‭ ‬a ten,‭ ‬kurwa,‭ ‬do góry‭!
-‭ ‬Operator żurawia‭ – ‬zauważył automatycznie Borsuk i opędził się dłonią jak bartnik przy okadzaniu ula.
-‭ ‬Co‭?
-‭ ‬Żuraw‭! ‬Po angielsku Crane‭! ‬Mieliśmy was uczyć angielskiego,‭ więc‬ zapamiętaj.‭ ‬Ale nie było mowy o polskim.‭ ‬Stasiu,‭ ‬jak jest żuraw,‭ ‬to operator żurawia,‭ ‬a nie dźwigowy.‭ ‬Dźwig to jest na przykład winda. Chyba windą ci betonu nie podawali w leju,‭ ‬co‭?
-‭ ‬No nie.‭ ‬Ale wszyscy mówią “dźwigowy”,‭ ‬nawet dźwigowy‭!
-‭ ‬Jak się komuś przez dwadzieścia lat powtarza codziennie,‭ ‬że białe jest czarne,‭ ‬to może mu się szachownica zrobić we łbie.‭ ‬Ale jednak,‭ ‬Stasiu, co się obraca,‭ ‬to żuraw,‭ ‬a dźwig,‭ ‬jak sama nazwa wskazuje,‭ ‬tylko dźwiga - do góry i na dół.‭
-‭ ‬Dobra,‭ ‬kurwa‭! – ‬odezwał się na to cieśla od urodzenia. -‭ ‬Dźwigowy,‭ ‬chujowy,‭ ‬czy jaki tam,‭ ‬fakt jest taki,‭ ‬że się Marian spierdolił z tego leja,‭ ‬bo za bardzo gestykulował.‭ ‬No i się nadział na zbrojenie i tyle,‭ ‬koniec historii!‭ - B‬ył wyraźnie niezadowolony z tego,‭ ‬że pozbawiliśmy go przywileju stopniowania napięcia.


                  Deszcz tradycyjnie‭ (‬ach,‭ ‬ta irlandzka tradycja‭) ‬walił o przednią szybę błękitnego forda,‭ ‬wycieraczki pracowały na trzecim biegu,‭ ‬z radia sączyła się muzyka,‭ ‬to była chyba grupa BELL X1,‭ ‬klimat zupełnie podobny do tego,‭ ‬kiedy jechaliśmy w środku burzy obok Dąbrówki, z rannym Longinem.‭ ‬Dwie chwile oddalone od siebie o kilka lat i dwa tysiące kilometrów,‭ ‬a jednak podobne,‭ ‬noszące piętno tej samej zarazy:‭ ‬niepokoju,‭ ‬stresu i niepewności.‭ ‬Jak zwał,‭ ‬tak zwał,‭ ‬czujemy się wtedy źle i staramy się myśleć o przyjemnych rzeczach,‭ ‬o ile się da. (tu było odniesienie do fragmentu z całości tekstu, Longin itd. W kontekście może być niezrozumiałe,sorry)
Stasiu nie dawał.
-‭ ‬A takiemu Ryśkowi,‭ ‬co w Mostostalu robiłem‭ – ‬we Wrocławiu stawialiśmy silosy‭ – ‬jak dźwigowy szalunkiem zajebał,‭ ‬to tylko fiuu‭! ‬I poleciał za burtę,‭ ‬czyli z trzeciego stropu nad tak zwany poziom morza.‭ ‬Ale w krzaki wpadł i,‭ ‬kurwa,‭ ‬wylizał się.‭ ‬Tylko,‭ ‬że na wózku teraz podobno,‭ ‬no,‭ ‬grunt,‭ ‬że dobrze się skończyło.
-‭ ‬Zajebiście‭ – ‬skwitował Borsuk.
                 Po kilku kilometrach błękitny Ford Orion zdechł.‭ ‬Stanęliśmy w połowie drogi do ziemi obiecanej,‭ ‬w rzęsistym deszczu i ciemności,‭ ‬wśród irlandzkich wsi,‭ ‬otoczeni kamiennymi murkami,‭ ‬lśniącymi konarami drzew i powagą historii.

              

                  Kiedy tak sobie siedzieliśmy wewnątrz umarłego forda,‭ ‬który przestał nas truć swoimi wyziewami,‭ ‬poczułem się nagle wyluzowany.‭ ‬W jednej chwili zaczęło mi być obojętne czy dojedziemy na tę budowę,‭ ‬czy nie.‭ ‬Właściwie byłem prawie zadowolony z tego,‭ ‬że stoimy.‭ ‬Zmierzaliśmy w stronę kłopotów,‭ ‬to było łatwe do przewidzenia,‭ ‬a teraz stoimy‭ – ‬za oknem auta mokre,‭ ‬rozbujane gałęzie drzew nad kamiennym murem.‭ ‬Po chwili dojrzałem za tym ogrodzeniem krzyże,‭ ‬a więc cmentarz.‭ ‬Leżą tu sobie spokojnie umarli Irlandczycy,‭ ‬może jest wśród nich jeden,‭ ‬któremu strop zawalił się na łeb‭? ‬Cieśla źle zaszalował.
-‭ ‬Stasiu,‭ ‬coś zamokło chyba,‭ ‬jakieś kable może‭ – ‬odezwał się Andrzej po czym pociągnął solidnie nosem i połknął gile.‭ ‬Okulary mu zaparowały,‭ ‬papieros w ustach zgasł i wyglądał tym bardziej zagadkowo,‭ ‬że‭ – ‬nie wiedzieć czemu‭ – ‬podróżował w białym budowlanym kasku na głowie.
Stasiu,‭ ‬nic nie odpowiadając,‭ ‬wytrwale raz po raz przekręcał kluczyk w stacyjce i wsłuchiwał się w coraz wolniej pracujący rozrusznik. Nie pamiętam nazwy tej mieściny,‭ ‬nie wiem jacy ludzie leżą tam na cmentarzu,‭ ‬utkwiła mi w pamięci chwila,‭ ‬dziwaczna sytuacja,‭ ‬atmosfera absurdu i poczucie nagłej beztroski.‭ ‬A jednak dojechaliśmy do Limerick,‭ ‬Orion odpalił po kolejnej,‭ ‬desperackiej próbie Ludwika Szesnastego i pomknęliśmy przez ciemność i deszcz lewą stroną wąskiej asfaltowej drogi.‭ ‬Dziś myślę,‭ ‬że lepiej by było,‭ ‬gdybyśmy utknęli przy murze cmentarza na amen.

                  Miała być czteroosobowa brygada ale podzielili nas na dwie pary.‭ ‬Ja pracowałem ze Stasiem,‭ ‬a Borsuk z cieślą od urodzenia.‭ ‬Andrzej obracał w palcach blaszane profile do łączenia dok‭ (‬elementów szalunku stropu‭)‬,‭ ‬przykładał je na różne sposoby w miejsca,‭ ‬gdzie mogłyby być przybite,‭ ‬cmokał,‭ ‬ponownie obracał w palcach,‭ ‬wzruszał ramionami i mówił:‭ ‬-‭ ‬Kurwa,‭ ‬też wymyślili.‭ ‬Później łaził po krawędziach tego szalunku żeby przybijać płyty.‭ ‬Jak‭ ‬się wychylić to sześć metrów w dół i beton,‭ ‬a on bez żadnego zabezpieczenia.‭ ‬Jak to irlandzki behapowiec‭ (‬safety oficer‭) ‬zobaczył,‭ ‬to przyszedł do mnie,‭ ‬bo już wcześniej stwierdził,‭ ‬że z cieślą od urodzenia to za bardzo po angielsku nie pogada.
-‭ ‬Powiedz Andrew,‭ ‬że jak stamtąd spadnie,‭ ‬to się,‭ ‬kurwa,‭ ‬zabije.‭ ‬A jak on się zabije,‭ ‬to ja wypierdalam.‭ ‬Więc niech się przypnie,‭ ‬bo jak nie,‭ ‬to on wypierdala zanim się zabije.
                    Nauka szła słabo,‭ ‬bynajmniej nie z powodu braku pilności albo nikłego rozgarnięcia uczniów.‭ ‬Raczej nauczyciele wydawali się mało zorientowani,‭ ‬może też mieli skromne predyspozycje pedagogiczne.‭ ‬Więcej nauczyłem się po prostu obserwując pracę innych niż od Ludwika Szesnastego.
Dość szybko zorientowałem się,‭ ‬że podstawą jest punkt odniesienia w postaci poziomu,‭ ‬od którego trzeba mierzyć wszelkie inne poziomy uwzględniając grubości dok i płyt.‭ ‬Służy do tego niwelator.‭ ‬Proste i genialne narzędzie wykorzystujące laser.‭ ‬Zacząłem też w miarę sprawnie posługiwać się elementami systemu Peri‭ ‬-‭ ‬sztycami,‭ ‬ankrami,‭ ‬zamkami.‭ ‬I może jakoś by to było gdyby nie Noel‭ – ‬majster. Upatrzył sobie Borsuka i inwigilował go perfidnie.‭ ‬Najmniejsze potknięcie kwitował ironicznym pytaniem:‭ ‬-‭ ‬Are you chipi‭? (‬Czy jesteś cieślą‭?)‬.

                      Noel nawiedzał Borsuka w nocnych koszmarach,‭ ‬a na budowie pojawiał się jak duch w momentach najmniej odpowiednich.‭ ‬Był to osobnik mniej więcej czterdziestopięcioletni,‭ ‬prawie łysy‭ (‬pozostały mu mechate łączki nad uszami i z tyłu głowy‭)‬,‭ ‬o oczach wyłupiastych jak mieszkańcy miasteczka z horroru Lovecrafta.‭ ‬Mimo swojej perfidności miał poczucie humoru,‭ ‬przynajmniej uważał się za takiego,‭ ‬który je ma.‭ ‬Żartował sobie w słabo zrozumiałym,‭ ‬mocno irlandzkim angielskim i prezentował zaraz potem szeroki,‭ ‬żółty,‭ ‬koński uśmiech.‭ ‬W kącikach oczu robiły mu się wtedy kurze łapki,‭ ‬chociaż Borsuk stwierdził,‭ ‬że to powinny być kopyta.
-Ja jutro nie jadę,‭ ‬w dupie mam‭! – ‬zadecydował kategorycznie po tygodniu z Noelem na karku.
- Wyluzuj,‭ ‬człowieku‭! ‬-‭ ‬starałem się przemówić mu do rozumu.‭ ‬-‭ ‬Dociągniemy do Świąt,‭ ‬zjeżdżamy na bazę,‭ ‬a w styczniu się zobaczy,‭ ‬podobno w Dellu w Limerick potrzebują ludzi.‭ ‬Koniec z wiochą,‭ ‬miasto,‭ ‬ludzie,‭ ‬internet,‭ ‬tanie piwko w markecie.‭ ‬Ale musisz zdzierżyć Noelka,‭ ‬każdy dzionek to półtorej stówki do przodu‭ – ‬gdzie tyle zarobisz‭?

                     Pomogło,‭ ‬rano zapakowaliśmy się do Oriona i ruszyliśmy na pole bitwy po łupy.‭ ‬W drodze powrotnej robiliśmy zakupy w Dunnes Stores,‭ ‬Andrzej chodził po sklepie w białym kasku.‭ ‬Do dzisiaj nie wiem dlaczego nie zdejmował go po wyjściu z budowy i zakładał rano na czas jazdy do Limerick.
Czuł się bezpieczniej‭? ‬Może spał w nim‭? ‬Może uważał,‭ ‬że ten kask chroni go nie tylko przed uszkodzeniem głowy ale również przed innymi rzeczami‭ – ‬przed starością,‭ ‬głupotą,‭ ‬wirusem ebola i powodzią medialnych doniesień o nikłym znaczeniu‭? ‬Taki plastikowy talizman,‭ ‬bez którego straciłby równowagę ducha,‭ ‬wewnętrzny spokój i wiarę w lepsze jutro.
Kilka kilometrów przed Ennistymon,‭ ‬kiedy przestrzeń wokół forda mocno zszarzała,‭ ‬na prawym poboczu drogi pojawił się bażant i zrobił trzy kroki w stronę osi jezdni.‭ ‬Stasiu zjechał na prawy pas i uderzył ptaka z premedytacją tak oczywistą jak kask na głowie Andrzeja.‭ ‬Bażant wyskoczył w górę niczym wystrzelony z katapulty,‭ ‬zatrzepotał rozpaczliwie skrzydłami,‭ ‬po czym runął w przydrożne zarośla.‭ ‬Orion zatrzymał się na poboczu szorując po skalnym tłuczniu.
-‭ ‬Grzesiu‭! ‬-‭ ‬Ludwik Szesnasty odwrócił się przez ramię‭ – ‬Skoczysz po niego‭?

                       Pociągnęliśmy jeszcze dwa tygodnie na tej budowie,‭ ‬potem zawalił się podciąg od stropu garażu podziemnego.‭ ‬Weszła na plac komisja,‭ ‬która miała wyjaśnić co i jak,‭ ‬więc musieli zamknąć jeden front robót,‭ ‬a w związku z tym zrobiło się za dużo pracowników.‭ ‬Przenieśli nas na budowę do Ennis,‭ ‬niby lepiej,‭ ‬bo z Liscannor tylko‭ ‬30‭ ‬km ale‭ – ‬z drugiej strony‭ – ‬następny stres.‭ ‬Nowe miejsce,‭ ‬nowy majster,‭ ‬znów trzeba się orientować w sytuacji.‭ ‬Lepszy stary Noel niż jakieś nie wiadomo co.
‭„‬Nie wiadomo co‭” ‬miało na imię Joe,‭ ‬facet miał jedno oko szare,‭ ‬a drugie zielone.‭ ‬Szarym obserwował cieślę od urodzenia,‭ ‬zielonym pilnie przyglądał się Borsukowi.‭ ‬Po tygodniu wywalili nas wszystkich na zbity pysk.

                     Udało nam się przebukować bilety na szóstego grudnia,‭ ‬więc przesiedzieliśmy bezczynnie tylko dwa tygodnie,‭ ‬a Ludwik Szesnasty z Andrzejem szukali roboty do Świąt.‭ ‬Zgadnijcie sami jak im poszło.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
andro · dnia 30.09.2016 18:44 · Czytań: 850 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Komentarze
skroplami dnia 04.10.2016 13:26 Ocena: Świetne!
Super, doskonałe :).
I dobrze napisane i dobrze się czyta i prawdziwe do bólu chociaż rechot się niesie po "polach" :).
Chwilami, podczas czytania, kaszel ze śmiechu mnie dopadał :).
Nie wiem czy ktoś nie zrozumie sytuacji, ale jest ich mnóstwo w pracy polaków, nie tylko za granicą. Przecież my wszystko umiemy :). Ok, przynajmniej się nie boimy tego czego nie umiemy :).
Bardzo dobrze oddana także atmosfera. Czołówka z czytanych przeze mnie tu opowiadań, z mojej strony bra"v"o i gratulacje :).
P.S. Wróciłem, po przeczytaniu jeszcze dwóch tekstów autora.
Pisz, i dawaj więcej fragmentów jeżeli całość nie tutaj "wyląduje".
Masz wielowymiarowy talent w prozie. Gratulacje i powodzenia.
P.S. To raczej nie pierwsze pytanie i nie tylko ode mnie i nie tylko do tego tekstu w stronę "właścicieli" PP: co "TO" robi na dolnej półce???
Rozumiem, pomyłka, zdarza się :).
andro dnia 04.10.2016 20:11
Dziękuję za przeczytanie i cieszy mnie, że się dobrze przyjęło. No i kaszel ze śmiechu też poprawia nastrój ;)
SzalonaJulka dnia 12.10.2016 14:35
andro, większa całość... to brzmi obiecująco. Mam nadzieję, że dasz poczytać.
A co do tej tutaj mniejszej całości... hmm... historia świetna i dobrze opowiedziana, niestety od strony technicznej wymaga korekty.
Pierwszy akapit utknął w błocie i na siłę pcha się do przodu - jest jak relacja na odwal się... pracowaliśmy / budowaliśmy/ zajmowaliśmy / lubiliśmy walczy o palmę pierwszeństwa z mieszkałem / miałem. Potem historia stopniowo nabiera rozpędu, a tak po dwóch trzecich zyskuje nawet cech typowych dla andro-prozy ;)
Pewnie sprawny korektor wyłapałby jeszcze jakieś migrujące przecinki i tego rodzaju badziewia do zwalczenia, a mi w oko wpadła tylko poziomica podstępnie zastępująca poziomnicę (myślę, że chodzi o waserwagę, a nie o linię na mapie).
Pomarudziłam, ale czekam więcej. Serdeczności
andro dnia 12.10.2016 20:40
Masz rację Julka - tekst z pewnością wymaga poprawek. Nikt go jeszcze nie "korekcił".
Co do poziomicy i poziomnicy: SJP rzeczywiście rygorystycznie rozdziela te dwa pojęcia.
Ale już np. Wikisłownik twierdzi, że słowo poziomica ma dwa znaczenia. Taką samą informację (że dopuszczalne są obie formy) znalazłem w kilku innych miejscach...
Co do innych fragmentów, to właśnie pojawiło się na PP to:
http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/56460/seledynowi-rycerze-z-goclawia
Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty