Nalko, Dziękuję Ci całym serduchem za zrozumienie i czucie
Ty wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz...
Tak sobie dodam jeszcze, że:
kiedy czujesz że lada chwila może spełnić się nieoczekiwane
wewnętrznie mocujesz się z samym sobą
a myśli kołują jak ćmy
usilnie próbując trzymać się światła
powietrze drży z niepokoju
gdy wiesz że po piętach drepcze ścigacz
którego nie sposób odwołać w nieskończoność
chciałbyś tu i teraz rozproszyć się w wielu kierunkach naraz
tymczasem nic tylko przykucie. mętlik i zagubienie
wzrok zawieszony w przestrzeń
Buziaki Nalko i moc najgorętszych uścisków :* :*
*
Zolu, można zapewne podążać w różnych kierunkach, i wszystko będzie jak najbardziej trafne, bo słowa mają swoje meandry, zaułki, zza mgły może wyłonić się każdy jeden obraz, a i tak najważniejsza będzie nośność tej rzeki, ładunek; to coś, co uderza znienacka, gdy próbujesz zajrzeć pod pojedynczy kamień.
Oczywiście, za namową zmieniam potoczne 'zapodanego' na podanego
- Dziękuję
Chodziło mi Zolu tutaj o pewien rodzaj podskórnego zaaplikowania, wsączenia, jak w przypadku dożylnego wlewu.
I ode mnie taka odrobinka jeszcze...
Bywa i tak, że rozglądasz się za metaforą,
i w miejscu gdzie najbardziej się jej spodziewasz,
z zapętlonych zakamarków wyłania się prozaicznie
samo życie.
Buziaki i uściski Zolu. Kłaniam się wdzięczna :* :*
*
Ajw, Dziękuję
'Zapodanego' oczywiście zmieniam na podanego, nie znajduję tu innego trafniejszego zamiennika, wolałabym nieco przeciągnąć tę frazę o sylabę, 'podanego' czuję, że jest ciut dla mnie za krótko, bo tak urywa mi się nagle, ale chyba nic tu już nie da się szczególnego wymyślić, żeby ująć właściwie sedno. Korzystam z podpowiedzi, Zoli i Twojej
Prosto pod rynnę - z tym miejscem, pozwól, że jeszcze pogaworzę ciut na głos, chociaż masz rację, że to dodatkowe dopełnienie można swobodnie i bez szkody wyrzucić, bo ono i tak w domyśle mieści się już w samej frazie "z dreszczu pod rynnę".
Treść czasem sama układa się pod jakąś narzuconą pierwszymi wersami melodię, i stąd zapewne mój problem później ze skróceniem czy wyrzuceniem poszczególnych słów, przyznaję, że walczę sama ze sobą, gdy podczas głośnego czytania, o swoje brzmienia upomina się płynność.
Smocze buziaki i galopujące w rytm pozdrowienia