„Takin”
Któregoś wrześniowego popołudnia, tuż przed końcem lata poszłam na spacer do zoo. Było rześko, choć słonecznie. Mało ludzi. Minęłam zanurzone w chłodnej wodzie hipopotamy, o których obecności świadczyły tylko wynurzające się co jakiś czas uszy. Król zwierząt wraz z małżonką polegiwali na wzgórzu, patrząc każde w innym kierunku. Ani obgryzające gałęzie drzew żyrafy, ani znudzone wielbłądy nie zwróciły mojej uwagi. Pantera spała, jaguar także.
Dopiero takin, duży rogaty ssak z Tybetu zainteresował mnie bardziej. I nawet nie chodzi o jego wygląd, tylko zachowanie. Stał tak spokojnie, prawie się nie ruszając i patrzył na stojącą przed nim kobietę. Przystanęłam obok. Biła od niego łagodność, smutek i niewinna prośba. Słyszałam jego myśli: „Nie odchodź, nie zostawiaj mnie”. Nagle kobieta powiedziała, że takiny to zwierzęta stadne, a on jest tutaj sam. Wszystko zrozumiałam. Jego samotność, tęsknotę za kimś, za uczuciem, bliskością. Zoo to taki mini świat, tylko zamiast ludzi mieszkają w nim zwierzęta. Ale czują bardzo podobnie, jeśli nie tak samo.
Stałam obok tej dziwnej pary – młodej kobiety i takina. Patrzyli na siebie ze smutkiem, zrozumieniem i tęsknotą. Wyznała, że przychodzi tu często i patrzy na to samotne zwierzę. Mówi do niego, ono ją poznaje. Podchodzi do siatki i czeka. Na jakiś gest? Na słowa? A może po prostu pragnie, aby ktoś przy nim był? Odchodząc tyłem, widziałam ich trwających w tych samych pozach. Coś zmieniło się. Inaczej już zaczęłam patrzeć na zwierzęta. Wydały mi się takie smętne, zagubione, pogrążone w smutnych myślach. Były jak ludzie w depresji.
Czy zwierzęta w zoo mają depresję? Obserwując kolejne okazy i ich zachowania doszłam do wniosku, że tak. Krzyk, a raczej skrzek orła dziwnie brzmiał w przestronnej wolierze. Nosorożec zamiast być na wybiegu, bezmyślnie wcinał siano w małym pomieszczeniu bez okien. Głośno żuł, tępo patrząc na ścianę. Na niego tępym wzrokiem patrzyli ludzie, robiąc selfie z nim w tle. Podobnie słonie. Stały w pięknej klatce, przypominającej ich rodzinne strony, z wielkim baobabem otoczonym ziemistym podłożem. Stały odwrócone, mogłam tylko widzieć ich wielkie zady. Nigdy nie skosztowały wolności, a ten groteskowy olbrzymi pawilon wzbudził we mnie litość. Minęłam małe zwierzątko wpatrzone we mnie myślącym spojrzeniem, podobnie jak takin w tamtą panią. Strasznie wymowny był to wzrok, krzyk bez słów: „Zabierz mnie stąd!”.
W poszukiwaniu goryla weszłam do małpiarni, gdzie miał klatkę idealnie imitującą środowisko naturalne. Odosobniony, siedział na przykrytym słomą klepisku i długimi palcami wygrzebywał jakieś ziarenka i łupiny. Zręcznie je chwytał i zjadał. Był całkowicie oddany tej czynności, nie zwracając uwagi na kilka osób gapiących się przez szybę. Pukali w nią, żeby zwrócił na nich uwagę i dał się sfotografować. Jak zabawka. Otumaniony, przygnębiony nie miał ochoty się bawić, ani korzystać z udogodnień ogromnego pomieszczenia. W jego postawie była prośba: „Pogłaszcz mnie. Zobacz jak moje futro pięknie lśni, jakie jest gładkie”.
Grupka szympansów schroniła się przed zimnem w oświetlonej niby jaskini. Była ogromna, wyściełana słomą, ze zwisającymi z sufitu linami, wiszącymi oponami do zabawy oraz półkami na różnych poziomach. Na podłożu walały się puste plastikowe butelki oraz grube, białe, przybrudzone skrawki materiału. Szympansy były razem, ale każde z nich siedziało daleko od innego. Młody samiec oddalił się od wszystkich i skrył w jakimś kącie. Siedział z pochyloną głową, nakrytą górną kończyną. Stary, posiwiały szympans podniósł plastikową butelkę i zlizywał smak napoju z ustnika. Potem przechylał butelkę do góry, licząc że jakaś zagubiona kropla spłynie mu do ust. Oddany był tej czynności bez reszty. Na górnej półce tkwiły samice. Jedna zawijała się w białe okrycie, było jej zimno. Druga leżała już na posłaniu, spała. Marazm niewoli. Nie mogłam dłużej patrzeć na ich nieuświadomione cierpienie. Bezsensowność takiej egzystencji. Szybko stamtąd wyszłam. Schłodziło się jeszcze bardziej.
W akwarium wielkie tropikalne ryby ledwo mieściły się w maleńkim akwenie, a chcąc zawrócić, ocierały o szybę. Małe kropkowane płaszczki zalegały na dnie, w całkowitym bezruchu. Kolorowe rybki niewesoło pływały wśród sztucznych ukwiałów i koralowców. Nienaturalne światło docierało do ich świata przez grubą warstwę liści roślin wodnych.
Na zewnątrz były jeszcze niedźwiedzie polarne. Dwaj bracia urodzeni w niewoli drzemali na wielkich kamieniach, na sąsiadujących ze sobą, oddzielonych skalną ścianą wybiegach. Smutny musiał być ich sen, bez perspektyw na lepsze jutro.
Pożegnały mnie kalekie bociany, które nigdy nie odlecą do ciepłych krajów.
Większość z tych zwierząt nie urodziła się na wolności, żadne nie zazna jej przed śmiercią. Całe życie spędzą w klatkach, nieszczęśliwe i samotne, jak ludzie.
(20 września 2016)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt