On mówi do niej że spotkał ją na cmentarzu miłości, komunałów pełnej.
Narrator (wiem że ona, ale w wierszu to on
) nagle opisuje jego serce, zbudzone, gotowe do seansu <miłości>, ponownie.
Całość ubrana jak to introwerki, zagadkowo, kolorowo, nawet baśniowo z nutą surrealistyczną zamiast topora
.
I dźwięczy cudnie, w całości i w "kawałkach"
Cytat:
jego serce wybiega z głębokich
pszczelin
Tak, stoję i patrzę z każdej strony.
Patrzę to mało, przyglądam się i czuję jak mi słabo w środku od tych pszczelin
Ale nie tylko
.
Bo w pierwszej części On "gada" do niej, do miłości
, potem ona/on opisuje jego serce, które po tym "gadaniu" (to widzimy) , jej już pełne
.
No wiersz od początku do końca o miłości
, z dawną nią/nim w tle.
Nie
? To nie o tym
? Ok, czyli to ja jestem chory ;( <przyglądam się pszczelinom w sercu lub z których serce>. Hm, tajemnica
.
Za to co wywołuje, za pęki kwiatosłów, za spaczone żywe schody na wieżę zrozumienia, po których gdy idziesz nogi ci do kostek, do łydek, do ud się zanurzają i co tam utonąć, ważne że idziesz do drzwi za którymi odpowiedzi. Otwierasz a tam tylko 90%
. Gdzie reszta? Prawie krzyczysz, spadasz w dół i znów wchodzisz... .
Wiersz jak introwerka, w całości
.