Tożsamość - Steinhoff
Proza » Inne » Tożsamość
A A A
Od autora: Szanowni Państwo!

Prosiłbym o uczciwą ocenę tekstu, który napisałem w wolnej chwili, pod wpływem nagłego impulsu. Przyznaję, że dawno nie pisałem tekstów abstrakcyjnych, dlatego każda uwaga będzie dla mnie cenna.

Z wyrazami szacunku,
Steinhoff

 Przedziwne są zrządzenia losu. Dla jednych bywa on łaskawy, oszczędzając wielu rewolucyjnych zakrętów na drodze życia, dla drugich, tych wybranych szczęśliwców, skraca egzystencjalny trakt do niezbędnego minimum, chroniąc przed niepotrzebnymi troskami i smutkami. Te niezliczone małe i wielkie fatum, które wypełniają przestrzeń naszego świata, w przedziwny sposób, nieuchwytnym okiem racjonalnego człowieka krzyżują się ze sobą w czasie zupełnie nieoczekiwanym, lub jak kto woli, podług ludzkiego pojęcia zrządzenia. Wieś Kirschbaum, położona w zielonej dolinie sudeckich wzgórz, żyła spokojnym rytmem natury przez kilka stuleci, przyciągając i spajając w jedno rozproszone cząstki ludzkie. Mieszkali tam Niemcy, Polacy, Czesi, a nawet kilka rodzin żydowskich, którzy posiadali na skrzyżowaniu dróg między Kirschbaum a Weinhof własną gospodę, gdzie odbywały się cotygodniowe rauty. Spokój, cisza, niespotykana indziej harmonia obcych języków, tworzących każdego dnia wspólną melodię ludzką, swojską i bezpieczną wieżę Babel, której nawet Bóg w swej mocy burzyć nie chciał. Przynajmniej tak mawiał Jan, stary gospodarz, który mógł się pochwalić korzeniami sięgającymi kilku pokoleń wstecz. Jego rodzina przybyła tutaj z Saksonii. Rodzice Jana byli ewangelikami, choć z racji dużej odległości do najbliższego zboru, w kościele pojawiali się tylko na najważniejszych świętach. Ich modlitwą była praca i taką postawę pragnęli wpoić małemu Janowi. Jan był człowiekiem samotnym, ale fakt ten nie przysłaniał w nim nigdy pogody ducha, którą zarażał każdego napotkanego. Rano uprawiał pole, wieczorem zapijał się w arendzie Greunfelda. Razu pewnego, kiedy podchmielony starym piwem wracał z kolejnej biesiady, postanowił skrócić swoją podróż do domu przez pobliski cmentarzyk. Było ciemno, wręcz gęsto od czerni nocy, ponieważ dobrodziejstwo elektryczności miało jeszcze długo szukać oddalonej od świata Kirschbaum. Malutkie lampy naftowe, oświetlające główną ścieżkę, bardzo często kończyły swoją działalność w pobliskich chatach. Janek, zakreślając krokami wszelkie figury geometryczne, niespodziewanie przewrócił się o mały, kamienny nagrobek. Stracił świadomość, nie nam oceniać czy przed zdarzeniem, czy w trakcie swojej wędrówki…

Obudził go delikatny, kobiecy śpiew. Nie potrafił rozpoznać tajemniczego języka czarnowłosej postaci, gdyż wymawiała każde słowo twardym, nieznanym dla Jana akcentem.

- Kinderjohren… Kinderjohren…Kinderjohren…[1]

Patrzyła na niego nie ukrywając rozweselenia. Faktycznie, Janek nie prezentował się okazale w swojej wytartej białej koszuli i w przydługawych spodniach. Do tego dochodziła cecha dziedziczna wśród męskich członków rodu, mianowicie orli nos, z którego długości śmiano się niewybrednie w całej wiosce. Mężczyzna, podchmielony i podniecony widokiem egzotycznej piękności, zapłonął uczuciem, które to znane jest każdemu mężczyźnie. Żona od wielu lat przebywała na zasłużonym odpoczynku, słuchając rajskiej harmonii pośród kwiatów i łąk pańskich, jak to mawiał pastor Schmidt. Janek uśmiechnął się lubieżnie, lecz panna nie zwracała na niego uwagi. Siedziała na małym taborecie i śpiewała, ukradkiem spoglądając co jakiś czas na tajemniczego przybysza. Wschodnią melodię przerwał nagle stuk męskich obcasów. W przedsionku domostwa pojawił się siwy, brodaty mężczyzna. Dziewczyna od razu zerwała się z siedzenia by go przywitać, tak, jak robiły to kobiety w dawno minionych czasach. Janka widok ten bardzo rozbawił. Przypomniała mu się usłyszana opowieść, sięgająca pamięci jego błogosławionych dziadków, jak to kobiety w Kirschbaum po przyjściu mężów z pracy rzucały się na nich, by umyć im spocone i brudne nogi. Kiedy nieboszczka żona próbowała zrobić to samo, Janek wzburzył się, skutecznie wybijając jej ten pomysł z głowy.

- Nie nogi głupia babo! Nie uczono Ciebie co należy czyścić!? Marsz do łóżka to Ci pokażę! – być może nie było to grzeczne, lecz małżonka nie bojkotowała pomysłów Janka.

- Gdyby żyła, kto wie… - myślał Jan spoglądając co jakiś czas na młodą kobietę.

Siwy człowiek zbliżył się do Jana, lecz jakby go nie widział, podszedł i otworzył drewnianą szafę, by sięgnąć po uroczysty strój. Córka tymczasem zajęła się nakrywaniem stołu i przygotowaniem świec. Część zapaliła przy oknie. Ciemna izba rozjaśniła się spokojnym blaskiem światła. Atmosfera stawała się coraz bardziej podniosła. Widok poważnego starca, który dziwnymi krokami krzątał się po pomieszczeniu, wypowiadając niezrozumiałe formułki, rozbawiły Jana. Przypominało mu to cotygodniowe targi we Weinhofie, gdzie pełno było podobnych do starca drobnych handlarzy o polsko-rosyjskim akcencie, oferujących językiem godnym dyplomatów przedmioty najmniej potrzebne, ale w ich mniemaniu najbardziej pożądane. Ojciec nakazał dziewczynie zasiąść do stołu. Sam zajął honorowe miejsce, mierząc surowym wzrokiem nieokreśloną przestrzeń. Jego oczy z każdą upływającą minutą stawały się bielsze, jakby nieobecne w świecie profańskim, widzialnym i namacalnym przez zmysły. Nastrój ten przerwało nagłe uderzenie pięścią w stół. Wstał, po czym wystukując rytm, począł śpiewać głosem melancholijnym znane Janowi pieśni. Wtórowała mu w tym córka, dodając uroczystym słowom kobiecej łagodności, dopełniając boską jedność żeńskim pierwiastkiem. Oboje byli bardzo radośni. Ten, do którego adresowane były nabożeństwa, najwidoczniej też musiał odczuwać satysfakcję. Jan wstał niesiony energią starca i zaczął tańczyć, ruszając rękoma to w górę, to w boki, kucając i wstając. Nie pamiętał kiedy tak się czuł, szczęście ogarniało zmurszałe ciało Janka, mocno nadwyrężone przez pracę i alkohol. Zauważyła to Estera, która podeszła z miską wody do Janka. Wskazała na jego dłonie, aby zanurzył je w czystości żywiołu. Kiedy zamoczył opuszki palców, kobieta odeszła…

Jan obudził się przy nagrobku młodej kobiety. Dookoła niego leżały zwiędłe kwiaty, których kolory zakryte były warstwami ziemi. W inskrypcji zapisane były tylko imię denatki oraz łacińskie słowa, wyraźnie niedokończone:

- De profundis…

Tuż za bramą cmentarną dostrzegł płomienie ognia. Wstał zaniepokojony, próbował krzyczeć, lecz wszelkie wysiłki kończyły się wydobyciem ledwie słyszalnego szeptu. Sparaliżował go strach. Pożoga, której był świadkiem, objęła jego dom. Usiłował wstać, by ratować ostatki skromnego majątku, kiedy zauważył ponownie Esterę. Stała wskazując drobnymi palcami na ziemię, już spróchniałą i spopieloną, która kiedyś służyła za miejsce odpoczynku i schronienia dla Jana. Upadł po raz drugi…

Jan znalazł się w ciemnym i dusznym pomieszczeniu. Jego nagie ciało pokryte było cienkim, czarnym materiałem, odsłaniającym górną część twarzy. Mrok ciasnego pokoju rozjaśniały żarzące się świece, ułożone dookoła platformy na wzór kolumnady, tworząc wokół ciała wąski krąg. W tej skromnej świątyni zmarłych oczekiwał Jan na ostatnią podróż, strzeżony jedynie przez promienie gasnącego światła, otulające zimną materię uniwersalnym ciepłem.

       Potrójne uderzenie w drewniane drzwi pobudziło do życia uśpione kończyny. Jan delikatnie poruszył rękoma, czując, jak od dawna zastygłe mięśnie ponownie rozpoczynają swą pracę. Na jego twarzy rysował się drobny uśmiech. Wstał nieśmiało, robiąc najpierw kilka kroków, by po chwili biec we wnętrzu jak małe dziecko, które dopiero nauczyło się chodzić. Prostota tej czynności przynosiła mu ogromną radość, pomykał od kąta do kąta po kwadratowej powierzchni sali. Czuł, że odzyskuje utracone siły...

        Dziecięcą beztroskość ocknęło pianie koguta. Jasny, dorodny ptak stał dumnie na katafalku, uważnie wpatrując się w Jana. W jednej chwili zgasły wszystkie świece. Mężczyzna poczuł, jak ktoś powoli bierze go na ręce. Niewidzialna siła uniosła jego delikatne ciało, kołysząc je równomiernie to w jeden, to w drugi bok. Łzy spływały na rozgrzane czoło mężczyzny. Odwrócił głowę w poszukiwaniu zwierzęcego przyjaciela. Na jego miejscu siedziała czarna postać, okryta podziurawionym płaszczem, która pochylała się nad leżącym, małym zawiniątkiem. Przerzedzone, ciemnoszare włosy spadały na zamknięty tobołek, spod którego wydostawały się przyduszone dźwięki, przypominające jęki kota. Im bardziej stara kobieta się nachylała, tym głos w środku stawał się cichszy, jakby przytłumiony w gęstej ciemności sali. Jan upadł na drewnianą podłogę. Kiedy otworzył oczy, spostrzegł leżący tuż obok niego owalny przedmiot. Mimowolnym ruchem dłoni sięgnął w jego stronę. Poczuł włosy, delikatne, miękkie. Szybkim ruchem obrócił go ku sobie. Zamarł. Dostrzegł twarz swojej matki, zgasłej, pokrytą płatami rozkładającego się ciała. Martwy wzrok rodzicielki wywołał w nim paniczny lęk. Czas zatrzymał się. Przedmioty dotąd nieruchome zaczęły unosić się bezwładnie w powietrzu. Wyostrzone zmysły potęgowały w nim strach, zdawało mu się, że chwila ta nie miała początku i końca. Pierwotnie skumulowana energia rozczepiła się na wiele mniejszych cząsteczek, z których każda przemieszczała się wzdłuż wyznaczonego przez śmierć toru...To była jego matka – Janus- początek i koniec.

Tego było już za wiele dla Jana. Stracił całkowicie poczucie rzeczywistości – czy były to mary alkoholowe? Nigdy ich nie miał, nawet kiedy po wielu wojażach budził się w zupełnie obcych miejscach. Zasłonił twarz i zaczął głośno płakać. Obok niego zasiadła Estera, czule go obejmując, głaszcząc siwą głowę Jana. Obrócił się w jej stronę i głośno krzyknął:

- Kim jesteś!? Zostaw mnie wreszcie!

Ale ona nic nie odpowiadała, uśmiechając się tylko łagodnie w stronę Jana. W jej postawie było tyle sprzeczności, a zarazem była ona tak bliska Janowi, jak żadna inna, materialna postać. Powoli sięgnęła pod swój płaszcz i wyjęła spod niego małą, obitą żelazem rzecz. Obróciła go w stronę mężczyzny. Jan zobaczył własne odbicie…

Był inny, choć ciało pozostało takie samo. W tle dostrzegł swój rodzinny dom. W środku, tuż przy suto zastawionym stole siedział brodaty starzec. To był on…

Poczuł ogromny ból głowy. Rozejrzał się dookoła siebie ale nikogo nie było. Leżał tak jak upadł, tuż przy małym, kamiennym nagrobku. Tablica umieszczona w drobnym wgłębieniu pomnika pozostała pusta…

 

[1] Pierwsze słowa znanej, żydowskiej pieśni Mordechaja Gebirtiga pt. ,, Dziecięce Lata’’.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Steinhoff · dnia 16.10.2016 11:30 · Czytań: 468 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Nathaniel Sathirian dnia 22.10.2016 12:39 Ocena: Bardzo dobre
Witaj! Właśnie przeczytałem Twój tekst i przyznam, że mi się podobał. Nie jestem oczywiście ekspertem, ale Twój styl jest bardzo płynny i dobrze się to czyta. Być może niektóre zdania są za bardzo złożone, przez co gdzieś w połowie zaczyna się gubić początek (przynajmniej ja musiałem czasem się cofać), ale z drugiej strony daje to efekt pewnego rozmycia, zatarcia treści, która buduje klimat. Ogólnie cała struktura tekstu jest dosyć płynna, co jak najbardziej pasuje mi do przedstawionego tematu.
Nasunęło mi się takie pytanie techniczne, Kirschbaum w Twoim tekście jest rodzaju żeńskiego, dlatego, że "Baum" w niemieckim jest żeńskie (zawsze starałem się nie nauczyć tego języka ;) ) czy dlatego, że to wieś, a wieś jest żeńska? Bo przy polskiej nazwie nie byłoby takiego problemu, bo z góry wiadomo jaki to rodzaj, a przy obcojęzycznej nazwie czasami jest kłopot...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty