Zatańcz, zatańcz ze mną, Anastazjo! - JOLA S.
Proza » Obyczajowe » Zatańcz, zatańcz ze mną, Anastazjo!
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Późny wieczór, na pustawej ulicy Krakowa zapalają się neony. Przed wejściem do Klubu Go Go z piskiem opon zatrzymuje się taksówka. Wysiada z niej dwóch mężczyzn. Wyprężeni, gotowi, panowie stworzenia z grubymi portfelami, w drogich garniturach. Kakofonia zapachów perfum miesza się z wilgocią deszczu. Wślizguję się do środka klubu,  tuż za nimi, zrazu nie pewnie, bo kto wie, co się okaże. Wyższy spogląda na zegarek, niższy dziękuje za coś kierowcy ochrypłym głosem. Przepychają się do środka klubu, wymachując kartami VIP przed nosem niskiego typa, przypominającego zaspanego niedźwiedzia. Z daleka czuję w nim wiedzę nabytą za kratkami. Dziś wieczorem, na rurze tańczy Anastazja tancerka wszech czasów, uosobienie seksu – krzyczą plakaty widniejące w głębokiej, zakurzonej witrynie. Nigdy jej nie widziałem. Bez cudów, to nie dzielnica Czerwonych Latarni, a Kraków to nie Amsterdam - myślę zdejmując prochowiec. Szatniarz omiata mnie od czubków butów ku twarzy przenikliwym, powolnym spojrzeniem, patrzy jakbym był zainfekowany. Tu obowiązuje swoisty kodeks, jakikolwiek by nie był, muszę go zaakceptować. Wyglądam, jak wyglądam, nie mam szczodrego tatusia, który by płacił za mnie rachunki, studia skończyłem niedawno, jako początkujący dziennikarz zarabiam ciągle za mało, wieczny gołodupiec bez grosza przy duszy. No i co z tego? Rozluźniam barki, rozglądam się po sali, chłopaków na razie nie widzę. Czuję się trochę nie na miejscu, rzadko bywam w klubach. Jestem spóźniony, oberwie mi się od Andrzeja, jego kawalerski wieczór zaczął się dwie godziny temu.  Pewien jestem, że tą noc będę miał udaną, na pierwszy rzut oka jest rewelacyjnie. Rudowłosa dziewczyna wygląda bardzo obiecująco, towarzysząca jej brunetka sprawia apetyczne wrażenie. Robię krok w ich stronę.


– Prawda, że Polki są niezłe - słyszę za plecami głos Toma. - Pamiętam dobrze, pomnik prostytutki z brązu, przed kościołem Ude Kerk w Amsterdamie. Zrobił na mnie większe wrażenie niż tamtejsze dziewczyny. Jedno, co muszę im oddać to, to, że nie były nachalne – dodaje po namyśle.

Na ustach ma coś na kształt wymuszonego uśmiechu. Siadamy na wysokich stołkach przy długim barze. Straszy kilka opróżnionych butelek po piwie. Zabawa trwa na całego. Zamawiamy whisky z wodą. Przytulnie, migają światła, dobra muzyka

- Mówiłem, że dobrze się zabawisz – mówi Tom zaciskając palce na moim ramieniu.

Wygląda na zadowolonego, ma już dobrze w czubie. Hałas i muzyka zagłuszają jego słowa, wzmagają się. Odwracamy się. W tłumie po drugiej stronie widzimy blondynkę; w pierwszej chwili miga nam tylko sylwetka. Na ramiona opadają jej seksownie gęste loki o barwie naturalnego dębowego drewna. Rzeczywiście piękna dziewczyna, doskonała sylwetka rzuca się w oczy. Gładkie, długie nogi, jędrne, kształtne piersi, twarde sutki. Oplata rurę jak wąż, tańczy, jakby była z gumy. Nagle zmysł wzroku wyostrza mi się do tego stopnia, że przez opary dymu papierosowego widzę jej twarz z fotograficzną dokładnością. Pieprzyk nad górną wargą, zmysłowe usta, mały, kształtny nos o delikatnym zarysie nozdrzy, złote obręcze w uszach. Jest wysoka. Lubię wysokie i smukłe. Patrzę na Toma, oczy mu lśnią lubieżnie zza okularów. Dziewczyna powoli, jedną ręką zdejmuje błyszczące, niebieskie stringi, drugą po poprawia gęste, jedwabiste włosy. Jestem olśniony, wstrzymuję oddech, przełykam ślinę. Chcę to zapamiętać, zachować w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół. Muzyka milknie. Dziewczyna wdziękiem kręci się w miejscu, stuka rytmicznie obcasami i zastyga jak grecki posąg. Na krótką chwilę salę wypełnia głucha cisza. Oklaski! Ja klaszczę najbardziej. Mężczyzna siedzący w kącie kiwa tylko głową, otwiera jej drzwi. Dziewczyna nie kwapi się do wyjścia. Ponagla ją wymownym gestem. Wychodząc podnosi w moim kierunku jedynie powieki, a i te jakby tylko częściowo poddawały się jej woli. W zmrużonych oczach czai się wyzwanie i podniecające iskierki. Przechodzi po mnie osobliwy dreszcz, to jest coś nowego, jakieś ziarenko niepokoju. Czy aby nie zbyt szybko poddaję się temu wrażeniu? Odpowiadam nikłym uśmiechem, gaszę pospiesznie papierosa, wciskam szklankę z resztką whisky w rękę Toma.Widać z daleka, że jest oszołomiony.

Wiedziony impulsem, wychodzę za nią, nie wiem, co mnie ku temu skłania. Po dziewczynie ani śladu. Mały, mroczny przedpokoik, mijam Andrzeja, przypomina łachman przewieszony przez oparcie stojącego samotnie fotela, ma dosyć - jutrzejszy oblubieniec. Długi korytarz. Masywne drzwi. Jedne. Drugie. Mrok pierwszego pomieszczenia, nieco tylko rozproszony czerwonym światłem, półmrok utrudnia dostrzeżenie detali. Za mną pcha się podniecony łysol, rozpoznaję po oddechu w końcu też jestem facetem. Zajmuje się nim zaprawiona w boju przewodniczka, postawna brunetka z wyzywającym spojrzeniem. On postękując donośnie, maca łapami jej krągłe pośladki.

– Za hostessę topless zapłacisz jedyne cztery stówy. Będziesz miał nielimitowana liczba wejść. Duże grupy płacą mniej – słyszę stłumiony głos dziewczyny.

Oddechy, szepty, szepty i oddechy. Nie zwracają na mnie uwagi, są zajęci sobą. Wszystkie drzwi są podobne. Właściwie, co ja tu robię? Ogarnia mnie panika. Chcę się wycofać. Przez szparę w ostatnich drzwiach sączy się mdłe światło. Stoi odwrócona tyłem do drzwi, pół naga, ogląda się w lustrze. Łapię za klamkę. Do pokoju nie dociera światło z zewnątrz, mimo klimatyzacji, w pomieszczeniu jest ciepło. Czyni zapraszający gest ręką. Ma piękny uśmiech, ładne, równe, białe zęby, ciut za mocny makijaż. Unika mego spojrzenia. Dyskretnie rozglądam się.

– Chyba mnie nie śledzisz? Przepraszam za ten okropny bałagan – odzywa się.


Podnosi na mnie wielkie oczy, poprawia włosy. Wygląda jak nastolatka.


 - To nic takiego - odpowiadam.

Zajmuje mi chwilę, żeby oderwać od niej wzrok, jest taka śliczna. Drżą mi ręce, oblewam się na przemian zimnym i gorącym potem.

- Napijemy się czegoś?

Jest zadowolona z mojego zachwytu, nie umiem go ukryć.

- Chętnie, tylko nie piję alkoholu. Kostek jestem. Zdrobnienie od Konstantyn, Konstantyn Sommer. Czemu mówię jej swoje imię, nazwisko?

Muszę sprawiać dziwne wrażenie. Czemu ją okłamuję?


- Anastazja – mówi i spogląda ukradkiem na zegarek.


- Posłuchaj, teraz nie mogę z tobą rozmawiać, mam mało czasu, za kwadrans znowu wychodzę.


- To może innym razem?

Tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić, czuję jak nogi uginają się pode mną, zalewa mnie fala gorąca. Kretyn! Kretyn! - krzyczy wewnętrzny głos. Wpatruję się w nią, błękitne oczy poważnieją. Czuję zapach jej perfum, znam tę woń, to smak wiśniowych cukierków z nutą piżma. Wtuliłbym się z rozkoszą w jej włosy.
- Podaj mi swój telefon, zadzwonię! Robi krok na przód, dotykając pieszczotliwie mego ramienia.
Czuję pożądanie, serce mi bije jak oszalałe, z trudem przypominam sobie dziewięć cyfr. Dyktuję. Wpycha pospiesznie karteczkę do torebki. Podaje mi rękę. Gładka, ciepła skóra. Jak strzała wybiega z pokoju, na pożegnanie przesyła przelotny, wesoły uśmiech. Wchłania ją ciemność. Jeszcze przez moment słyszę stukot obcasów jej szpilek. Siadam na niezaścielonym łóżku, z pościelą w paski.To ona zrobiła pierwszy krok! Dobrze zdawała sobie sprawę, co robi. Serce podchodzi mi do gardła. Wszystko poszło łatwiej, niż myślałem, z trudem łapię oddech. Spotkałem nie jedną blondynkę, wiele miało bujne loki, ale, dotąd nie znalazłem tej, która sprawiła, że na moment przestała grać muzyka.

 

****

Nie mogę uwierzyć, że odezwała się. Jest ostrożna, wybiera obskurny pub, położony na peryferiach, szmat drogi od centrum miasta. Jest listopad, minął miesiąc, odkąd widzieliśmy się tamtej nocy w Klubie. Jest inna, włosy ma związane w kucyk, żadnej biżuterii, żółta sportowa kurtka, opuszczone nisko na biodra dżinsy, zwykła biała bluzka z długimi rękawami, do tego czarne szpilki. Zdejmuje na moment ciemne okulary, widać niewielkie, ciemne worki pod oczami. Jest podekscytowana, przestraszona, ścisza głos. Wygląda jakby się czegoś obawiała, przed czymś uciekała, ukrywała się. Krztuszę się piwem, gdy mówi, że ma dwadzieścia dwa lata, dziś wygląda, na dużo więcej. Ładnie wygląda, nawet bardzo ładnie, ale ciągle mam przed oczami tamtą Anastazję, której twarz widziałem tamtej nocy. Głupie, ale co zrobić.
Szybko się rozkręca, opowiada o oszukiwaniu klientów, o głupich szefach i jeszcze głupszych koleżankach, o świecie pełnym kłamstw, upokorzeń, tańcu na rurze, napalonych facetach i gołych dziewczynach. W jej oczach Kluby Go Go w telegraficznym skrócie to mnóstwo alkoholu i jeszcze więcej pieniędzy.

– Tak wygląda moje życie - brudne i małe. Zaczynam żałować,  wszystko jest nie tak. Czasem jestem bezradna, czuję się bezużyteczna i stara, najgorsza z najgorszych.

  Uderza mnie to jak fala, brzmi wiarygodnie. Anastazja mówi cicho, ucieka wzrokiem. Ze stojących obok głośników dudni głośny rap. Prawie jej nie słyszę, wytężam słuch.

-  Chciałbym zadać jeszcze kilka pytań? Przepraszam- wychrypiałem. - Tak mi przykro...

Machnęła ręką nie chciała mego współczucia. Poczułem, że znowu się czerwienię. Nie wiem, czy odpowie, nie wiem czy zrobiłbym to na jej miejscu. Zamawiamy dwie butelki wody mineralnej, dla mnie kolejne małe piwo. Chcę się napić i nie chcę.


- Proszę śmiało pytaj, nie mam przed tobą nic do ukrycia. Muszę to w końcu z siebie wyrzucić.


- Jak zostałaś striptizerką?

- Zanim zaczęłam pracować w klubie, pracowałam w zapyziałym sklepie, na głuchej prowincji, dostawałam pięć złotych za godzinę. Na rurze nagle zarabiam trzy tysiące w tydzień. Szybko wciągnęłam się. Zostałam zwerbowana przez portal społecznościowy, tak wyłapuje się teraz tancerki. Młode, ładne dziewczyny, najczęściej ze wsi w okolicach dużych miast. Na początku mi mówiono, że nie będę musiała się rozbierać, że tańczy się w bieliźnie. Po tygodniu okazało się, że muszę pokazać na scenie górę, a później, że muszę robić tańce prywatne, czyli rozbierać się do naga. Tylko, że wtedy już poczułam pieniądze, trudno było z tym skończyć. Facet, który mnie wyszukał, powtarzał, że skoro wyglądam jak wyglądam, to przecież nie dostałam tego, żeby trzymać pod kluczem, tylko powinnam pozwalać klientom na coś więcej oprócz tańców prywatnych i brać za to większą kasę.

- Za co?


- Za dodatkowe usługi, oczywiście. Może nie tyle za seks, bo w klubie by to nie przeszło, rzadko to robię, ale jakieś drobniejsze „robótki ręczne” nie przeszkadzają, są dobrze widziane. To jest liczone jak drink.


- Robótki ręczne? Mów jaśniej.


- No... masturbacja i takie tam.


Rumieni się mówiąc, ręką klepie wypchaną, czarną torbę. Nie odrywam od niej wzroku- ma w sobie jakiś magnetyzm, błękitne oczy szklą się łzami, jak u zranionej sarny. Czuję kwas i tępe ukłucie w żołądku.


- Ciężka praca?


- Na każdym kroku mnie chwalą i podziwiają, tak jest od początku. Mam talent. Kocham taniec, przez pewien czas miałem z tego nawet satysfakcję.


- Pamiętasz pierwszy taniec rozbierany?


- To był obleśny grubas koło czterdziestki, w drogim gajerku. Miałam sześciominutową piosenkę. Nie zapomnę tego chyba nigdy, na samo wspomnienie dostaję dreszczy. Kto jemu dał prawo? Podeszłam po tańcu do baru i się rozpłakałam, że nie chcę tego zrobić, to polali mi dwie wódki i powiedzieli, że jestem dzielną dziewczynką i następnym razem będzie lepiej.


Łzy napłynęły do jej oczu, policzki poczerwieniały.


- Kiedy przestałaś płakać?


- Po dwóch miesiącach pracy przyzwyczaiłam się. Pierwszy miesiąc ciągnął się, jak guma do żucia. Jest problem z pracą na trzeźwo, większość tancerek ma duży problem z alkoholem. Przez te cztery lata spotkałam tylko jedną, która jest na ogół trzeźwa i nie wiem, jak to wytrzymuje.

 
- A nie trzeba pić z klientem?


- Unikamy tego jak ognia. Na to też mamy swoje sposoby: wylewamy szampana do coolera albo na ziemię...Żebym mogła się rozbierać, byłam stale podlewana alkoholem.

 
- Ile dni w tygodniu pracujesz?


- Góra pięć dni w tygodniu.


- Skoro pięć dni pracujesz, a w pracy ciągle pijesz, to nie popadłaś w nałóg?


- No tak... To jest chyba największy problem mojej profesji.


- A jak reaguje twój obecny szef?


- Przez pierwsze pół roku cały czas wmawiał mi, że to dobry interes, jeżeli uczciwie będę pracować.

Będę miała pracę, jaką lubię, że nigdzie indziej sobie nie poradzę, że jestem skazana na pracę w klubie. Dziewczyny, które nigdzie indziej nie pracowały wcześniej, mogą w to uwierzyć, ja też przez długi czas w to wierzyłam. Chodził za mną, mówił, że jestem zbyt gruba, doprowadzał mnie do takich stanów, że prawie nic nie jadłam, żeby tylko schudnąć. Dziewczyny z głodu mdlały w pracy, praktycznie nie jadły.

 - Jakie warunki musi mieć dziewczyna, żeby zostać tancerką go-go?


- Po latach w branży uważam, że prawie żadne, ładnej i zgrabnej jest oczywiście łatwiej. Dziewczyna musi po prostu chcieć się rozbierać.


- Jacy faceci przychodzą was oglądać?


- Najczęściej zdesperowani albo niedoceniani w domu, przez żonę. Faceci, którzy nie potrafią sobie znaleźć dziewczyny poza takim miejscem, a dzięki nam czują się dowartościowani. My strasznie kłamiemy klientom, że są cudowni, przystojni, że nigdy w życiu takich nie spotkałyśmy. Oni w to wierzą, mówią dużo o sobie, są wylewni. Opowiadają, gdzie pracują, co robią. Często nawet nie pamiętamy imienia tego klienta, chociaż pięć minut temu się przedstawił. Żonaci też przychodzą. Kiedyś klient pokazywał mi w telefonie film z porodu swojej żony.

 - Co wtedy pomyślałaś?


- Że muszę więcej wypić. Klienci bywają agresywni, łamią zasady. Dużo osób nadal postrzega Kluby Go Go, jako agencje. Myślą, że skoro tam idą, płacą stówę lub dwie za taniec, to mają prawo do wszystkiego. Chociaż mówi się im, że to tylko taniec, oni myślą, że to przykrywka. Kiedy im się odmówi, zaczynają być agresywni. Jedna z dziewczyn tańczyła, a facet wyciągnął gnata. Zaczął do niej mierzyć. Ona nie miała możliwości odwrotu, żadnej ochrony. To jest minus naszej pracy. Mnie jeden klient wykręcał ręce, szarpał, miałam siniaki i głębokie zadrapania na nadgarstkach. Dałam mu w gębę. Byłam na pogotowiu, opatrzyli mnie. To głupstwo. Nie byłam w nastroju na szpital. Nigdy nie pozwoliłabym się bardziej maltretować.


- A jak dziewczyny naciągają klientów?

- Na przykład przez upijanie, wlewamy do szampana kieliszek wódki bądź wody utlenionej, która w połączeniu z alkoholem ścina z nóg.


- Wody utlenionej? Cholera! Nie nabierasz mnie?


Anastazja robi głęboki wdech, spuszcza wzrok.


- Tak, takiej zwykłej, kupionej w aptece. Ścina gościa, tak jakby dużo wypił: mało kojarzy, jest prawie nieprzytomny, zaspany. Większość tancerek chodzi z torebeczkami, w nich noszą buteleczkę wody utlenionej. Powinnam nabrać wody w usta, nie wiem, czemu o tym mówię.


- Ile może zarobić tancerka?


Zaczynam z trochę z innej beczki.


– To dla ciebie takie ważne?


Unosi brew, marszczy czoło, wymieniamy spojrzenia.


- Jak pracowałam we Warszawie, za cztery dni pracy brałam siedem tysięcy. To najwyższa stawka.


- Nieźle, rozumiem, że to uzależnia.


Te słowa wyrywają mi się mimo woli. Przecieram dłonią spocone czoło. Ona tego nie zauważa, nawet nie podnosi wzroku.


– Na, co wydajecie zarobioną w klubie kasę?


- Większość dziewczyn jeździ po świecie, wydają pieniądze na zagraniczne wycieczki, na szkołę, bardzo dużo studentek pracuje w tym zawodzie. Druga rzecz to operacje plastyczne, część dziewczyn jest „zrobiona” od nowa, nie ma w nich nic naturalnego.


- Jak po tych trzech latach w Klubach Go Go odnosisz się do facetów?


- Nie potrafię patrzeć normalnie na mężczyzn, w pracy traktujemy wszystkich tylko i wyłącznie jak frajerów do wydojenia. Są dni, że przed oczami widzę tylko ceny.


- A ja? Wydawało mi się tamtej nocy, że traktujesz mnie inaczej.


- Dobrze ci się wydawało, od razu poznałam cię. Wiem od koleżanki, kim jesteś i co robisz. Chciałam opowiedzieć komuś o sobie. Wydawałeś mi się fajny, normalny, umiesz słuchać. Kogo obchodzi moja smętna wegetacja? Wiem, że jestem walnięta, często wyobrażam sobie, że jestem zwykłą, normalną dziewczyną. Uwielbiam taniec, nie ten na rurze. Biorę lekcje tańca towarzyskiego. Tańczę wszędzie - na parkiecie, w lesie, na łące. Wtedy zapominam o pracy, o wszystkim. Wącham bzy w parku, słucham ptasich treli, śnię na jawie, jestem w pozytywnym stresie. Kocham i wyobrażam sobie, że też jestem kochana. Mnie nikt nigdy nie kochał, nawet rodzona matka. Z dzieciństwa tylko pamiętam biedę i czas. Próbowałam przed nim uciec, a on szumiał i przylegał do wszystkiego. Jestem przekleństwem dla mężczyzn, bawię się nimi. Przeglądałam stare sprawy, nic z tego nie wynika. Mówię sobie – Anastazja skończ z tym i rób to, co kochasz. Tańcz, wariatko tańcz. Może kiedyś na Plantach zobaczysz mnie łapiącą motyle. Jeśli dopisze mi szczęście możne uda mi się znaleźć czterolistną koniczynę. W życiu trzeba wędrować, szukać. Chcę spadać z nieba, gdy nie mam już sił. Może mnie jeszcze spotka coś dobrego?


Otwiera butelkę z wodą mineralną, pociąga duży łyk. W pubie jest gorąco i duszno. Patrzę na nią, na dziewczynę o twarzach jak galeria obrazów. Kuli ramiona, drży, opiera się na krześle, zaczyna nerwowo bębnić palcami po stole. Cała ta rozmowa musi ją wiele kosztować. Patrzę ukradkiem na zegarek - jest już ósma wieczorem.


- Rozumiem. Powinnaś zakochać się. Miłość jest silna, potrafi wszystko pokonać.

Wypaliłem tak po prostu, bez sensu, bez kontekstu, poczułem, że w gardle rośnie mi gula. Odruchowo przykrywam jej dłoń swoją. Anastazja wydaje długie westchnienie, powolnym ruchem osusza kącik ust serwetką. Zaciskam zęby w oczekiwaniu, z nadzieją.


– Nie sądzę – odzywa się matowym, przegranym głosem.


Próbuję coś jeszcze powiedzieć, szukam słów, lecz nie mogę ich znaleźć. Robi mi się straszliwie głupio. Anastazja nie spieszy się, poprawia makijaż, podnosi się z krzesła, zarzuca zamaszystym ruchem torbę na ramię.


- Z nikim nie byłam na poważnie, tylko do ciebie byłam uczciwa. Koniec bajki, tak? Wybacz, nie najlepiej się czuję, muszę już wracać – rzuca spokojnie na odchodne.

Mówiąc, rozgląda się, upewnia się, że nikt nie mógł jej usłyszeć. Wychodzi, omiatając mnie smutnym spojrzeniem. Jest mi zwyczajnie wstyd, wyglądało, że wziąłem ją na spytki. Nie jestem z siebie zadowolony, rozpiera mnie bezsilna wściekłość. Nie zdążyłem pomyśleć i jej zatrzymać. W głowie mi huczy, czuję się podle, rzygać mi się chce.

- Nie tak miało być! No, to załatwiłem sprawę. Moje dobre anioły znowu przegrały.

Ludzie przy sąsiednich stolikach gapią się nam mnie, rzucam im piorunujące spojrzenie. Macham ręką na kelnera. Za długo to trwa. W końcu podchodzi, płacę rachunek i wybiegam. Chłodne powietrze dobrze mi robi. Po chwili zatrzaskuję z impetem drzwi mojego starego opla.


****


Zwykły, grudniowy dzień. Na stacji metra w Warszawie, kątem oka dostrzegam smukłą dziewczynę, miga mi w porannym tłumie. Staję i patrzę. Chwytam pamięć w palce. Ten sam sprężysty krok, żółta kurtka i czarna torba. Anastazja? Patrzę na nią i uświadamiam sobie nagle, że na­wet nie znam jej prawdziwego imienia. Zdziwienie- wspomnienia we mnie nie stygną, wciąż słyszę jej głos, mam przed oczami jej uśmiech.

- Zatańcz, zatańcz ze mną, Anastazjo! – krzyczę z całych sił.

Chudy mężczyzna stojący obok wybucha śmiechem. Nikt mnie nie słucha. Kurczę się do rozmiarów małej czarnej kropki. Znikam. Ulica nie oddycha, drga własnym kurzem.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 29.10.2016 12:21 · Czytań: 1252 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 21
Komentarze
Wang dnia 30.10.2016 00:28 Ocena: Świetne!
Moim zdaniem dialogi są nieco sztuczne, lecz to chyba najtrudniejsza część pisania. Bardzo natomiast zazdroszczę frazy: "Zatańcz, zatańcz ze mną, Anastazjo!". Cudownie brzmi, jest piękna. Poza nią mogłoby być cokolwiek, a i tak oceniłbym najwyżej. Pozdrawiam.
JOLA S. dnia 30.10.2016 02:39
Witam Wangu, przyznaję, że jestem mile zaskoczona Twoją obecnością w moich gościnnych progach.
Hmm, dialogi - zdziwiłbyś się, gdybym uchyliła rąbka tajemnicy. Niech nią pozostanie.

Z wyrazami sympatii :) :) :)
JOLA S.
Dobra Cobra dnia 01.11.2016 12:36
Kawał dobrej roboty!


Jolu S,

Mimo to wyznania tańczącej na rurze sztuczne, bo nie wierzę, że tego typu dziewczyna od razu otworzy się na pytania w sumie nieznanego gościa. Ja wiem, że może ta historia jest z życia wzięta, ale dialogi też zachowują pewną sztuczność. Jako czytelnik nie wierzę w tę historię.

Sama historia dramatyczną jest, ale z drugiej zarobki kuszą, oj kuszą. A co teraz jest dla większości ludzi najważniejsze? No, forsa, wiadomo. I dla niej większośc zrobi wszystko. Dla tej nauki warto przeczytać Twoją opowieść.


Pięknie pozdrawiam,

DoCo
JOLA S. dnia 01.11.2016 14:35
DoCo, dziękuję za komentarz, bardzo się cieszę, że opowiadanie Cię zainteresowało. :)
W życiu, póki się toczy, wszystko jest możliwe, nawet, gdy wydaje się absurdem. A i owszem, pieniądze szczęścia nie dają.
Serdeczności
JOLA S.
Aronia23 dnia 02.11.2016 14:13 Ocena: Bardzo dobre
Jolu S. Taniec... Ona go kochała. Ale też nieźle zarabiała. No, fakt otumaniano ją, upijano, narkotyzowano, tak robią, aby były uległe. Ona nawet po tańcu na rurze nie umiała zapanować nad własnymi powiekami: "Wychodząc podnosi w moim kierunku jedynie powieki, a i te jakby tylko częściowo poddawały się jej woli facet ją ponagla, bo zwróciła uwagę na normalnego mężczyznę. Tu miłośc i takie tam nie wchodzą w grę, bo jeszcze by odeszła i uszczupliła kasę klubu.
Narratora podziwiam za zrozumienie jej sytuacji, ale też i mnie zdenerwował, bo zlekceważył Andrzeja.
Anastazja - po pracy - spowiada w jakiejś knajpie. To spotkanie trochę jest, jak wywiad. Pytanie - odpowiedź.
Wiesz, co mnie jeszcze poruszyło? Niby nie lubiła swej sytuacji ale pecunia non olet. No tak, bieda jest okropna... Tylko pogarda dla siebie jeszcze większa. Ale Anastazja, nie gardziła sobą, gardziła sytuacją, a to, co innego. Sama mówiła, ze oszukuje, drwi, to czego spodziwała od innych? Wkroczyła między wrony i krakała tak, jak one. Wtopiła się w świat k.... i tyle. Dla mnie ta kobieta, wykorzystała też biednego faceta, natruła - może oczy miała podkrążone specjalnie, naraziła na wydatek i poszła zarabiać 3 tyś. Chociaż dobrze, ze wtedy była piękna. No, cóż, praktyczna - z hobby zrobiła interes. A sytuacja na dworcu zupełnie mnie dobiła. Jolu, nie obraź się za ten kom. Tak poczułam.
Gdzie Myszka?
Ale trzeba tematykę zmieniać, tu Ci przyznaję rację. A tak w ogóle, to mistrzowsko opisałaś taniec. Gratulacje. Mam nadz. że się nie gniewasz na Aronię. Smutno mi po tej lekturze.
JOLA S. dnia 02.11.2016 15:14
Cześć Aronio, samo życie, nieprawdaż? Zgoda, taka praca to był wybór Anastazji, ale czy do końca? Nie usprawiedliwiam jej, nie ważę się też osądzać. Historia absurdalna, zapewne może się taką wydawać?

Aronia23 napisała:
To spotkanie trochę jest, jak wywiad. Pytanie - odpowiedź.


Tak, to był wywiad i to w realu.
Pozdrawiam ciepło :)
Aronia23 dnia 02.11.2016 15:35 Ocena: Bardzo dobre
Jolu, nie jest absurdalna. Jest taka, jakiej wymaga sytuacja. Dobrze, że wyjaśniłaś, iż to wywiad.
No co jeszcze? Może ta Anastazja uciekła na dworcu przed tym mężczyzną, gdyż nie chciała mu robić krzywdy? Jak w "Damie Kameliowej". Pozdrawiam, koleżanko.
JOLA S. dnia 02.11.2016 16:23
Aronio, drogi moich bohaterów rozeszły się. W Anastazji nie dopatruj się podobieństwa do Małgorzaty Gautier. Nie taki miałam zamiar, bowiem nie wszystko czego doświadczamy bajką jest. :(
Wnoszę, że sprawiłam Ci zawód? Jeżeli, tak to przepraszam.
Pozdrawiam :) :)
mike17 dnia 02.11.2016 16:55 Ocena: Świetne!
Witaj, Jolu, pod tym tekstem o namiastkach miłości :)
Jak dla mnie pełna profeska, czytało mi się gładko i bez potknięć.
Dialogi nie mogły być inne, skoro to był wywiad.
Uważam, że są bardzo akuratnie stylizowane.
Do bólu realistycznie przedstawiłaś świat "łatwych dziewczyn", ich życie, i w tekście było sporo refleksji Anastazji na temat jej pracy i mężczyzn, co mnie tym bardziej podbija ten tekst do góry, bo dotknęłaś też sfery psychicznej, a więc przeżyć towarzyszącym owym spotkaniom z panami.

Twój tekst przypomniał mi książki Krzysztofa Kąkolewskiego, który całe życie robił wywiady z ludźmi z półświatka, więc czytając rozmowę z Anastazją, przypomniałem zdaję się wywiad jaki zrobił w latach 70-tych z luksusową prostytutką warszawską Mariką - choć czytałem to wiele lat temu, do dziś włos mi się jeży, w jak skurwiałym świecie może żyć prostytutka.

Twój tekst zrobił na mnie wrażenie.
Lubię sprawy damsko-męskie i niekoniecznie czyste.
Dlatego w takim wymiarze czuję się jak ryba w wodzie.
Potrafię utożsamić się chyba z każdym :)

Jeden z lepszych tekstów, jakie tu ostatnio czytałem.
Szczególnie dialog był wypasiony.
Poprzez swój suchy charakter działa piorunująco :)

:yes:
JOLA S. dnia 02.11.2016 19:01
Witam Mike, zawsze się cieszę czytając Twoje komentarze pod moimi tekstami.

Piszę lepiej lub gorzej, poprawiam bez końca. Tematy podrzuca mi życie, stąd ich rozmaitość. Nigdy nie lubiłam wymyślania fikcyjnych historii, to mnie odrzucało. Fikcja jest dla mnie trudna emocjonalnie. Postacie moich historii muszą przeżyć jakieś moje sprawy. Nie przypadkiem opowiadam to albo tamto. Opowiadam o sprawach,które mnie obchodzą, poruszają, cieszą....Dawno temu, jeszcze jako praktykujący dziennikarz straciłam entuzjazm do fikcji. Ciągle narzucam sobie ograniczenia. Nie sugeruję, że fikcja jest zła i mówiąc, że warto ją porzucić myślę tylko o sobie.

W Twoich tekstach odkrywam wiele prawd, układasz je lekko jak klocki w osnowie fikcji. Z swoich klocków umiesz zrobić wszystko, włącznie z "rozłożeniem czytelnika na łopatki". Pamiętam - pisarz jest od wymyślania fikcji, przecież nie pisze wspomnień, ani reportaży. Twierdzę jednak, gdy zabraknie prawdy to tekst nie porywa, źle się go czyta, jest jak maska, której nie ma ochoty się zdjąć.

Wybacz, rozpisałam się. Dzięki za poświęconą mojemu tekstowi uwagę i czas. Ta wymiana myśli jest dla mnie niezwykle cenna.
Jeszcze raz dzięki :) :) :) :)
Aronia23 dnia 02.11.2016 21:39 Ocena: Bardzo dobre
Jolu, Ty nie urazasz, zresztą ja nie jakaś matrona czy insza obrażalska. Ty pomagasz i Jesteś.
Dobra Cobra dnia 02.11.2016 22:27
Pieniądze szczęscia nie dają! Nie może być!!! Nie może być... ;)

DoCo
Aronia23 dnia 02.11.2016 23:09 Ocena: Bardzo dobre
DoCo, znowu na łopatki powaliłeś Aronię. O tych pieniądzach myślę... Bida koszmarna jest, a mamona to Królowa uśmiechu aż do łez, po kres.
Nędza upadla, taka prawda, ale pisałam Ci o sprawiedliwości, zatem kumasz. O tym też piszę w 'Tymczasowej Krainie" . A wiesz, ze ścięta Maria Antonina, kiedyś powiedziała o głodnym ludzie Paryża "Jeżeli nie mają na chleb, niech jedzą bułki". Białe pieczywo, jeszcze w latach 50. XX w. było luksusem. No jej pieniądze przyniosły śmierć. Ale, ilu ludzi zmarło z głodu zanim to nastąpiło. Grochowiak - mój Tato siedział z Nim w jednej ławce szkolnej, powiedział tez kiedyś, za czasów komunistycznego socjalizmu, lub socjalizmu komunistycznego: 'Teraz jest dobrze, mamy wreszcie sprawiedliwy podział nędzy" A23.
JOLA S. dnia 03.11.2016 00:14
DoCo, nic Ci nie umknie. :)

Ukłony

JOLA S.
Usunięty dnia 08.12.2016 20:32
Do klubu go go nie wpuszczają kobiet. Byłem kiedyś zimą, bardzo mroźną i ponurą w Krynicy Zdrój, wyszedłem około północy z dancingu, z moją nowo poznaną przyjaciółką chcemy kontynuować noc w klubie naprzeciwko, to klub go go. Dziewczyny ubrane na różowo za skarby świata nie chcą nas tam wpuścić. Do dziś żałuję. Nie interesuję się tego typu miejscami, ale właśnie wtedy chciałem przytulić ją, tę ładną dziewczynę o czystej twarzy do siebie i popatrzeć, nie na tańczące dziewczyny, a na nią, jak to odbiera, jak się uśmiecha. To się nigdy już nie powtórzy. A szkoda
Aronia23 dnia 08.12.2016 21:25 Ocena: Bardzo dobre
Hope, są kluby go - go dla kobiet. Tam tańczą mężczyźni.
JOLA S. dnia 04.04.2017 11:41
Dzięki, Aronio :) :) :) :)
JOLA S.
Usunięty dnia 15.11.2017 22:13
Już komentowałem, ale znowu przyciągnął mnie tytuł. Nie będę oceniał, bo sam piszę prozę i wiem, jakiej to wymaga pracy, ciągłej uwagi, by nie zabrzmiało sztucznością. Dwa lata temu, w Krynicy, wychodząc z lokalu z dziewczyną, chcieliśmy wejść do klubu go-go, tzn. ona chciała, ciekawość... niestety, nie wpuszczają tam kobiet. Dziewczyny ubrane na różowo, z uśmiechem na ustach, zagrodziły nam drogę. Nie żałuję. Tamta noc była i tak wyjątkowa.

Kiedyś napisałem taki wierszyk, może być ilustracją do Twojego opowiadania:)



cienie

odessane z marzeń
na wysokich obcasach
niczym kolorowe motyle
wlatują w ramiona nocy

las lepkich dłoni
dym papierosów
zduszonych oddechów
bezsmakowych ust

oczy pełne topniejącego śniegu

półsłówkami kupują marzenia
nie mając własnych
otulają się wiarą
niekoniecznie jutra

potaniała pajęczyna znaczeń

wyzbyte wspomnień
bez grymasów
chłoną niecierpliwe światło
uciekając
JOLA S. dnia 15.11.2017 22:46
Hope, podoba mi się. :) Dodaję do ulubionych, wystarczy za najlepszy komentarz. Dziękuję. :)
Usunięty dnia 15.11.2017 22:48
JOLA S. - mam dzisiaj dobry dzień... Dobrej nocy:)
JOLA S. dnia 16.11.2017 06:24
Wzajemnie, dobrej nocy. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty