Czekają cichutko - JOLA S.
Proza » Obyczajowe » Czekają cichutko
A A A

"...Czekają cichutko, uczepieni poduszek
z oczami jak niebo
i płytkim oddechem"



****


Zaniedbany, przydomowy ogród spływał wieczorną rosą. Niebo nad Sopotem gasło. Z głębi dziecięcego pokoju mieszkania na parterze, patrzyły na mnie niebieskie oczy małego chłopca, o ładnej twarzy i hipnotyzującym spojrzeniu. Zostaliśmy sami. Rodzice Jacka musieli odpocząć, wyjechali do babci, zabierając z sobą dwuletnią Joasię. Lubił moje czytanie. Oboje lubiliśmy lato. Przyprowadził mnie tu przypadek i wieloletnia przyjaźń. Potem przychodziłam już sama. Pomagałam jak umiałam. W dzień była przy nim pielęgniarka z hospicjum, wpadali młodzi wolontariusze, przyjeżdżał lekarz. Lubiliśmy ten ciepły, bezpieczny dom.

- Trzeba poczekać, zaraz nadleci. Może coś go zatrzymało? Gdy patrzę na niego, to mnie mniej boli. Popatrz, zawsze siada tam, na tej grubej gałęzi, na pierwszej z brzegu, tuż za oknem. - Wskazał ręką. - Jest blisko. Czeka, aż zasnę. Czasem modlimy się.... Nazywam go Czarnym Ptakiem. To źle? Mówił z wysiłkiem oblizując spieczone wargi, łykał powietrze.

Wyrzucał słowa zawsze pospiesznie, w obawie, że mu przerwę. Starałam się tego nie robić, przyznaję, nie zawsze mi to wychodziło. Jego twarz kurczyła się w bolesnym grymasie, znowu cierpiał. Siedział zgarbiony na twardym krześle, odwrócony tyłem do drzwi, nie chciał się położyć w łóżku. Nie spuszczał oczu z obrazka, z narysowanym na jasnym tle, czarnym konturem postaci matki i syna. Obrazek oprawiony w prostą, drewnianą ramkę, wisiał samotnie w rogu pokoju, od roku. To był prezent od Czarnego Ptaka, na jego szóste urodziny. Pamiętam, tego dnia nastąpił przełom w chorobie, krótka poprawa przyszła po terapii, a z nią nasza nadzieja. Zawsze ją mieliśmy, nie pozwalaliśmy, żeby odeszła. Gdy czuł się lepiej wszędzie go był pełno, żartował, uśmiechał się i śpiewał te swoje wesołe piosenki.
Zbliżała się północ, czas płynął szybko, nie pytał o zgodę.


- Czarny Ptak spóźnia się - szepnął, zsuwając się z krzesła.


W półmroku, zauważyłam zaciśnięte, małe pięści. Gdyby nie światło, to pewnie nigdy bym tego nie dostrzegła. Rzadko się złościł. Dzieci chore są dojrzałe nad wiek. Jacek był bardziej wytrwały niż dorosły mężczyzna, w znoszeniu bólu na pewno cierpliwszy. Podziwiałam go, starał się być wyrozumiały dla nas dorosłych.
Stuknęły donośnie zdejmowane z małych nóg buty, zaszeleściła biała, wykrochmalona pościel. Słyszałam w oddechu Jacka wyraźne zmęczenie. W ciszy pokoju słychać było nasze myśli, widać było wpatrzoną w sufit nocną lampkę, opadające powieki i ból oczekiwania.
Wiedziałam, że Czarny Ptak nie przyjdzie, nie usiądzie na swojej gałęzi. Wezwała go budowa stacjonarnego Hospicjum. Nie powiedziałam o tym Jackowi, nie chciałam go martwić. Robiłam sobie w duchu wyrzuty. Z zadumy wyrwał mnie jego cichy głos.


- Czarny Ptak mówi, że nie ma dzieci. A my? A ja? Kocham, tak samo jak mamę i tatę i Joasię. Cały czas łapał jak ryba powietrze.


Usiadłam na brzegu łóżka, blisko tak jak lubił.


- Ile masz lat?


Zdrętwiałam. Jacek wyprężył się, zmarszczył brwi, czekał na odpowiedź.


- Trzydzieści pięć - odpowiedziałam.


To pytanie mnie zupełnie zaskoczyło, nie wiedziałam, do czego zmierza. Skłamałam, nie wiem, czemu, zgodnie z prawdą miałam więcej, niewiele więcej. Moją twarz oblał rumieniec.


- Czemu mnie o pytasz o wiek?


Nie odpowiedział, leżał skulony na łóżku, drżał. Od kilku tygodni jadł z kroplówek, wychudł, był bardzo osłabiony.


- Chcesz żyć?


Patrzył na mnie gorącymi, podkrążonymi oczami, w oczekiwaniu na moją odpowiedź Wydawały mi się większe niż zwykle, były jak u przestraszonej sowy, lśniły w półmroku, robiły się coraz większe i większe.


- Chcę!


- Nie, nie boję się życia. Rzadko układa się ludziom, ale to czas, z którego trzeba mądrze korzystać, bez względu na okoliczności - dodałam.


Jacek, o więcej nie pytał, zamilkł w skupieniu.
Myślenie jest znakiem równości z przeżywaniem. Jeżeli prawidłowo przeżywam i wiem, co mam do zakomunikowania, to nigdy nie będę mówiła inaczej, źle. Tak, rozmowa z Jackiem była trudna dla mnie, jako matki i człowieka.
Była lekcją, której nie zapomnę. Czasem, gdy szukam swojej drogi w smutku, wracam myślami do Jacka, on mi ją wskazał, wiedział, czym jest życie, gdy trwa.
Podeszłam do okna, niebo było czyste jak czarny kryształ, powietrze jak źródlana woda i te niesłychane gwiazdy. Oczy zaszły mi łzami. Szybko opamiętałam się. Odwróciłam się, popatrzyłam z oddali na leżące w łóżku skurczone pisklę, robił wrażenie podekscytowanego. Gorączka znowu skakała. Nigdy w życiu nie bałam się tak bardzo, jak wtedy.
Co czujecie, gdy grunt ucieka wam spod nóg? Są chwile, gdy problemy, niby oswojone, których macie świadomość, powalają was swoim ciężarem, nie pozwalają złapać oddechu, wypowiedzieć najprostszego słowa.
Rozsądek nakazywał, nie opuszczaj rąk. Wiedziałam, leki nie zawsze pomagały. Ściskałam drewniane oparcie krzesła tak mocno jakbym chciała je zmiażdżyć. Po chwili siedziałam znowu przy jego łóżku. Jacek widział moje milczące zakłopotanie, czuł mój strach, sekundę jakby wahał się, przysunął się, twarz miał spoconą.


- Mam w nosie twoją litość! Robisz tajemnicę i po co! Wiem, że Czarny Ptak nie może do mnie dziś przyjść, zrobi to jutro lub pojutrze. Tak już było, nigdy mnie nie zawiódł - wykrzyczał.


Machnął gwałtownie ręką i niechcący przewrócił stojącą na szafce przy łóżku, buteleczkę z lekiem. Szkło rozsypało z brzękiem. Ton jego głosu był niegrzeczny. Gdy to zrozumiał, zawstydził się, spuścił głowę, umilkł, udawał, że ogląda swoje po kłute ręce. Uśmiechnęłam się. Po chwili tulił swojego śmiesznego pluszowego
misia.
Z ogrodu dochodziło drażniące miauczenie kota, w sąsiedztwie było ich dużo. Sopocianie lubią koty i psy.
Objęłam Jacka, czując moje ciepło przymknął powieki, po kilku minutach spał w moich ramionach. Zasnął z uśmiechem na ustach, równo oddychał.


- Może tańczy w chmurach, z księżycem? Może śni o Czarnym Ptaku?


We spokojnym śnie, był znowu silny, bardzo silny, mógł walczyć ze światem, żyć czystym życiem dziecka.
Zgasło światło, czy może zamknęłam oczy?
Jutro pójdę tą samą, choć już inną drogą, spotkam rzeczy znane i jednocześnie nieznane, zobaczę na własne oczy to, czego jeszcze nigdy nie widziałam, choć przedtem oglądałam tyle razy.

****


Często wracam wspomnieniami do okresu mojej pracy w Hospicjum. Czasem tęsknię za Czarnym Ptakiem i małym chłopcem z Sopotu. Gdy piszę ten tekst jest mi lżej.

Jacek miał tylko siedem lat. Gubił kolory dzieciństwa, jeden po drugim. My gubiliśmy kolory nadziei. Smutek przeplatał się z radością. Rozrzucona przez życie układanka. Pewność jutra nawet nie zapukała, po prostu weszła jak do siebie i usiadła czekając. Jacek odszedł, zaraz po nowym roku, otoczony miłością bliskich, wstępując po prostych schodach do nieba, na spotkanie ze Stwórcą. Krótko przed Czarnym Ptakiem, odleciał, tak szybko jak on. Przeskoczyli na drugą, tę samą stronę.
- Może ktoś na nich tam czekał?


Myślę, że Czarny Ptak Jacka tam też miał coś ważnego do zrobienia i został gwałtownie wezwany. Może przez naszego Ojca Świętego, Jana Pawła II. Poznali się w Rzymie. Spotykali się kilka razy. W 1987 roku także, podczas pielgrzymki papieża, w Bazylice Mariackiej, w Gdańsku. " Z uznaniem myślę o hospicjum, które podjęło swą służbę w Gdańsku i promieniuje na inne miasta " to były słowa naszego papieża adresowane do Czarnego Ptaka i ludzi pracujących z nim w ówczesnym ruchu hospicyjnym. Na tym spotkaniu, wypełnionym rzeczami wyłącznie ważnymi dla chorych dzieci, był również Jacek.
Przez wiele, wiele dni chłopiec opierał się drugiemu zabójcy. Był jednym z wielu podopiecznych domowego hospicjum w Gdańsku. Wiedział, że zgaśnie podobnie jak dziewięćdziesiąt tysięcy chorych w Polsce, rocznie.
Nie mógł być operowany, nie pomagały dostępne terapie i leki onkologiczne. Musiał żyć wiedząc, że odejdzie. Cieszył się z każdego dnia, pomagała mu determinacja oddanego przyjaciela, Czarnego Ptaka. Jacek kochał, Czarnego Ptaka najbardziej. Razem odśpiewali i wygwizdali wiele wesołych piosenek. Czarny Ptak zawsze wracał od swego Jacka resztką sił, przygnieciony własną chorobą, obowiązkami człowieka i kapłana. Walczył o wszystko, dla wszystkich, odszedł nagle, pewnej pogodnej wrześniowej nocy, kilkanaście lat temu.
Zostawił nas i swoje dzieło, ideę hospicjum domowego. Chory chce umierać w domu,  mówił. 
Krótko przed jego odejściem wyrosła z ziemi gościna serca - jego stacjonarne Hospicjum przy ul. Mikołaja Kopernika w Gdańsku: nosi jego imię. Służy ludziom pozbawionym rodzin lub wymagających szczególnej troski, pozwala czuwającym przy łóżku chorego pochylić się nad nim.


 Miłość jest najważniejsza, pokona każde cierpienie, uparcie powtarzał, wiedział, co mówi, sprawdził na sobie, umiał kochać i dzielić się swoją miłością.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 04.11.2016 12:46 · Czytań: 722 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 18
Komentarze
JoannaP dnia 04.11.2016 16:20
Bardzo dobry tekst, napisany z dużą wrażliwością, ale bez egzaltacji.
W krótkim tekście udało Ci się zawrzeć ból odchodzenia, smutek, strach, ale i nadzieję.
Pozdrawiam,
JP
viktoria12 dnia 04.11.2016 17:38
Cześć Joluś... cóż powiedzieć, gdy odchodzą Kochani, Najdrożsi....

posłuchajmy takiej piosenki

https://www.youtube.com/watch?v=qyOKI8wRTSw

,, Naucz kochać goręcej, gdy bierzesz...." - to najtrudniejsze, łatwiejsze z Bogiem, w wierze.
Nathaniel Sathirian dnia 04.11.2016 17:53
Dobry tekst, poruszający ciężki temat, ale nie przytłaczający nim. Bardzo ważny jest w nim ten element nadziei, o którym wspomniała moja przedmówczyni.
Podoba mi się narracja, jest w wydźwięku bardzo osobista.
Jedyna kwestia, w której coś mi nie gra, to, że w pewnym momencie z niejasnej dla mnie przyczyny wskoczyło Ci w narracji kilka męskich form czasowników, być może chodzi wyłącznie o literówki (albo ja czegoś nie rozumiem):
Cytat:
Go­rącz­ka znowu ska­ka­ła. Nigdy w życiu nie bałem się tak bar­dzo, jak wtedy.

Cytat:
Zga­sło świa­tło, czy może za­mkną­łem oczy?

Cytat:
- Jutro pójdę tą samą, choć już inną drogą, spo­tkam rze­czy znane i jed­no­cze­śnie nie­zna­ne, zo­ba­czę na wła­sne oczy to, czego jesz­cze nigdy nie wi­dzia­łam, choć przed­tem oglą­da­łem tyle razy.


Pozdrawiam, N.S.
JOLA S. dnia 04.11.2016 19:07
Joanno, Viktorio, Nathanielu, wielkie dzięki, ale nie rozpieszczajcie mnie zanadto :)
Ten tekst poprawiałam niezliczoną ilość razy, pisałam, ryczałam i znowu pisałam. Zwyczajnie,byłam to winna Jackowi. Z Czarnym Ptakiem - Ks. Eugeniuszem Dutkiewiczem po raz pierwszy spotkaliśmy się w moim rodzinnym domu. Wieloletnia przyjaźń o banalnym początku - dzień po dniu - do końca.
Historia Czarnego Ptaka Jacka - Twórcy Ruchu Hospicyjnego w Polsce to szczególna, niezwykle ciekawa i piękna materia, wcale nie smutna, zasługuje by opowiedzieć całą.

Serdeczności :) :) :)
viktoria12 dnia 05.11.2016 08:30
Wręcz przeciwnie, Jola; moim zamiarem było podziękować najpiękniej, ale

,, nie umiem dziękować Ci Panie, bo małe są moje słowa,
zechciej przyjąć moje milczenie
i naucz mnie życiem dziękować...."
JOLA S. dnia 05.11.2016 09:12
Viktorio, lubię Twoje teksty i z przyjemnością zauważam, że narracyjnie nie stanęłaś w miejscu. Niepotrzebnie ględzę, wszyscy widzą:)
Pozdrawiam bardzo ciepło :) :)
Nalka31 dnia 05.11.2016 09:37
Bardzo emocjonalny ten tekst Jolu i wcale niełatwy w odbiorze. Zresztą nikt nie mówił, że temat śmierci i odchodzenia jest przyjemny, chociaż jak widać można pisać o tym przekazując nadzieję. Pokazywać, że śmierć może być nauczycielem, inspirować. Ciekawa i szczera historia, tym bardziej, że oparta na rzeczywistości. Obcowanie ze śmiercią wymaga wiele odwagi tej wewnętrznej, duchowej. Widać, że sporo pracy kosztował ten tekst.


Pozdrawiam cieplutko. :)
JOLA S. dnia 05.11.2016 10:39
Witaj Nalko !
Życie ma różne odcienie. Nie zawsze mamy ochotę o wszystkich mówić. Chowamy się przed koniecznością odejścia i smutkiem, chcemy zapomnieć, uciec. To takie ludzkie, naturalne. Czasem dotknięcie prawdy sprawia, że szarość nabiera kolorów.
Serdeczności :) :)
mike17 dnia 07.11.2016 15:44 Ocena: Świetne!
Już po tytule moja intuicja podpowiadała mi, że tekst będzie o odchodzeniu.
Smutny to utwór, bardzo przejmujący, jak każda śmierć dziecka.
Bo całe życie było przed nim, i czym innym będzie odejście starca, a czym innym malca.

Z wielką wrażliwością napisane, co widać od razu gołym okiem - piękny, empatyczny tekst, gdzie czuć emocje i ból, który towarzyszy takim przeżyciom.

Ilekroć czytam o tych, co na co dzień mają do czynienia ze śmiercią, robi mi się zimno.
Ja bym tak nie umiał.
Spaliłbym się na popiół.

Pożegnałem w życiu wiele osób i za każdym razem jest tak samo: miesiące pustki i odrętwienia, niebytu, bólu...
Może zbyt mocno trzymam się życia, by to do końca pojąć?
Może zbyt mocno odrzucam od siebie to, co ostateczne?
Tak, tak chyba jest.

Jeden z najpiękniejszych utworów, jakie tu ostatnio czytałem :)
JOLA S. dnia 07.11.2016 17:45
Mike, odpowiem ci pięknymi słowami przytoczonymi przez Victorię, w nich wszystko się zawiera...

viktoria12 napisał/a:
,, nie umiem dziękować Ci Panie, bo małe są moje słowa,
zechciej przyjąć moje milczenie
i naucz mnie życiem dziękować...."


Pozdrawiam gorąco :) :) :) :)
Aronia23 dnia 07.11.2016 19:01 Ocena: Świetne!
Jolu S. Ja na temat Jacka chciałam rzec słów kilka. Piękny tekst i mądry. Tak bardzo mi się zrobiło na duszy... no nie wiem, jak. Słów brak. Ten szczególnie mi zapadł w pamięci:
"Ton jego głosu był niegrzeczny. Gdy to zrozumiał, zawstydził się, spuścił głowę, umilkł, udawał, że ogląda swoje po kłute ręce.". Tak wstyd o mówieniu prawdy do tyka wielu ludzi. Jest też złość i frustracja. Jackowi nie chciano powiedzieć prawdy, a on i tak wiedział. Pewne rzeczy wiemy, to tak jakoś jest. Ale w społeczeństwie, w którym żyjemy zawsze trzeba być poprawnym, nigdy złym, nigdy dobrym. Przypomnę tu słowa sprzed 2. tyś. lat:
"Jeśli mówię nieprawdę, to mi to udowodnij. Jeśli mówię prawdę, to dlaczego mnie bijesz?" Nic się nie zmieniło. Historia smutna, jak wszystkie te, które mówią o nieodwracalnych skutkach czegoś tam.
Znam też pewną historię o bardzo podobnych wydarzeniach i chłopcu. Jednak opowiem ją innym razem. Pozdrawiam A23
JOLA S. dnia 07.11.2016 19:14
Aronio, odpowiem Ci moim ulubionym wierszem :)

Życzenie

mieć życie proste jak drzewo
i jedno w życiorysie słowo - nadzieja

niedospania nagle przebudzone
w profil słońcu wodą z wiadra przepijać
zmęczenie opięte
w wiersz jakikolwiek
frasobliwemu snuć jak litanię

a potem niech mi się we włosach
zwykłe chabry chwaszczą
i wszystkim niebom
wiatr dmucha w źrenice zamglone

życie mieć jak kłos smukłe
dojrzałe strudzone
a ja co dwa ziarenka piersi
i kołatka trzpiotka serdeczna
rwie się między nimi oddechem

Serdeczności :) :) :) :)
al-szamanka dnia 09.11.2016 20:37 Ocena: Świetne!
Małe potknięcia wyłapane w pospiechu:
Cytat:
- Czar­ny Ptak spóź­nia się. - Szep­nął zsu­wa­jąc się z krze­sła.

- Czar­ny Ptak spóź­nia się - szep­nął, zsu­wa­jąc się z krze­sła.
Cytat:
Usia­dłam na brze­gu łóżka, bli­sko(,) tak jak lubił.

Cytat:
Szkło roz­sy­pa­ło (się) z brzę­kiem.

Cytat:
uda­wał, że oglą­da swoje po kłute? ręce


A cóż mogę powiedzieć o samym tekście?
Ciężko mi, żebra przygniata głaz, a z oczu płyną łzy...
A przecież tyle człowieczeństwa i miłości pokazałaś.
JOLA S. dnia 09.11.2016 21:04
al- szamanko, miło mi :) :)
Ten_Smiertelny dnia 13.11.2017 11:30
Jeśli zadaniem opowiadania było wzbudzić emocje, to z pewnością się udało… Ja jednak muszę być chyba jakiś inny, gdyż wcale, a wcale, się nie zasmuciłem, nie wzruszyłem, ani przygnębiłem. Nie poczułem też bynajmniej nadziei.

Moje emocje podczas czytania (i po nim) to jedynie złość, zniecierpliwienie i zdenerwowanie. „Wzruszenie” to szlachetne odczucie, podobnie jak i „współczucie”, postaram się jednak pokrótce wyjaśnić mój punkt widzenia, bez (miejmy nadzieję) zbytniego ranienia innych uczuć. Tak więc:

////

Co mówi Bóg?:

List św. Jakuba 5, 14. Choruje kto między wami? Niech wezwie kapłanów Kościoła i niechaj się nad nim modlą, namaszczając go olejem w imię Pańskie. 13. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i ulży mu Pan, a jeśliby był w grzechach, zostaną mu odpuszczone.

Tak więc: jaki sens jest, by chory chorował i czekał na śmierć? Niechaj kapłan przyjdzie i w imię Boże uleczy go – jako i sam Stwórca nakazuje. Zwyczajnie: niechaj uczyni cud i go uzdrowi!

Że nie działa? Że tak się nie da? – nie macie wiary! albo wiara którą macie, jest niewłaściwa.

Wszakże sam Chrystus Pan leczył wszystkich obficie i wielokrotnie nakazywał: „naśladujcie mnie!”, a także mówił (Ewangelia według św. Jana. 14, 12.): „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto wierzy we mnie, ten dokaże czynów, które ja spełniam, a nawet większych rzeczy dokona, 13. bo ja idę do Ojca.”

Wiemy też, że gdy Duch Święty dany był wierzącym, wraz z nim poszły i dary umiejętności, jako jest: mówienie językami, prorokowanie, czy też możliwość leczenia. Tak że i opaski zdjęte z ciała Pawła leczyły wszystkie dolegliwości (Dzieje Apostolskie 19, 12.) i sam cień Piotra uzdrawiał chorych (Dzieje Apostolskie 5, 15.).

Dzieje Apostolskie 28, 8. A zdarzyło się, że ojciec Publiusza leżał trapiony gorączką i cierpiący na biegunkę. Poszedł do niego Paweł, a modląc się włożył nań ręce i uzdrowił go. 9. Po tym zdarzeniu wszyscy chorzy na wyspie przychodzili i byli uzdrawiani.

Jeśli tedy ci którzy mieli Ducha Świętego leczyli, czemu zatem dzisiejsi kapłani tego nie potrafią? Czyż nie z powodu złości domu Chrystusa i oporności synów Chrześcijańskich, odwrócił się Bóg od roli swojej? Wszakże gdybyśmy byli Świątynią Bożą, Duch Boży by w nas mieszkał i pojeni bylibyśmy darami łaskawości jego w obfitości.

Ponieważ jednak ojcowie nasi zgrzeszyli, nie chcąc trzymać się drogi Pańskiej, Bóg dopuścił, by dziedzictwo jego poszło w ruinę. Gdyż prawdziwie spełniają się na nas słowa Pisma, które mówi (Księga Psalmów 13, 1.): „Ulegli zepsuciu, poddali się obrzydliwym obyczajom. Nie ma, kto by dobrze postępował; nie ma ani jednego!” Jeśli tedy nie nawrócimy się, jakże odwróci się gniew Pański, który jest nad nami?

Nie odwróci się, ale powiadam wam, że jeszcze bardziej zapłonie i zniszczy wszystko. Bo prawdziwie, nie ma takiego, kto zaufałby Bogu i na nim złożył swe nadzieje, lecz wszyscy ufają w swe mądrości i polegają na nicości. Na słowo Pańskie nie zważają, lecz odwracają się wstecz i idą do nauk ludzkich. Także wierzą w medycynę i chemię. Przeto musi łaskawy Bóg pokazywać jej bezsilność i daremność stosowania.

I na co łyka tabletki? I na co kuje się w ramię? Poddaje się operacjom, lecz one mu pomóc nie mogą. A Bóg by go prawdziwie prędko uzdrowił, gdyby zwrócił się do niego, odrzucając to co bezużyteczne.

Nie hospicjów nam trzeba, lecz wiary nieobłudnej i czynienia woli Tego, który nas posłał. Mielibyśmy miłość – bylibyśmy w Bogu; bylibyśmy w Bogu – czynilibyśmy to, co i Syn jego czynił.

A śmierć? dlaczego was martwi? Jeśli mielibyście nadzieję w Stwórcy, powiedzielibyście jako i Apostoł Paweł (Do Filipian 1, 21.): „śmieć jest mi zyskiem.”

Czy też i zepsucia świata tego, i złości jego, nie widzicie, aby raczej płakać tych którzy się rodzą, niż tych którzy umierają? Ci bowiem którzy umierają w wierze, błogosławieni są. Biada zaś rodzącym się, z powodu tej całej obrzydliwości która dzieje się na ziemi – jakże się ostoją?

A o żałobie, czyż nie czytaliście:
„Księga Eklezjastyka 22, 13. Żałoba po umarłym przez siedem dni, ale nad głupim i bezbożnym po wszystkie dni żywota ich.”? Mamy więc kogo żałować i nad kim płakać, i wśród żywych i dobrze się mających.


Ale na koniec niechaj będzie wolno mi powiedzieć ostro. Piszesz:
„Wiedział, że zgaśnie podobnie jak dziewięćdziesiąt tysięcy chorych w Polsce, rocznie.” Odpowiedź na to jest jedna, mówiąc słowami Chrystusa Pana naszego (Ewangelia według św. Łukasza 13, 5.): „jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy podobnie zginiecie.”

Pozdrawiam wszystkich.
Niechaj miłosierny Bóg będzie z wami, by otworzył wam oczy. Czytajcie Pismo Święte. Amen.


Dzieje Apostolskie 4,29. A teraz, Panie, wejrzyj na groźby ich i dozwól sługom swoim głosić słowo twoje z całą odwagą, 30. podczas gdy ty rękę wyciągać będziesz, aby uzdrawiać i czynić cuda i znaki w imię świętego syna twojego, Jezusa. 21. A gdy się modlili, zatrzęsło się miejsce, gdzie byli zebrani, i napełnieni byli wszyscy Duchem Świętym, i głosili słowo Boże z odwagą.
32. A mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę i nikt z nich tego, co miał, swoim nie nazywał, ale wszystko mieli wspólne.

////

PS Wiem, że trochę ten komentarz jest niepoprawny, gdyż nie dotyczy tyle tekstu, co tematów związanych z jego treścią. Niech to będzie jednak policzone, jako wrażenia jego odbioru…

Co zaś do samego opowiadania: Sądzę, że jest opisane całkiem nieźle, lecz mało w nim fikcji i odgórnej narracji, dlatego ciężko je oceniać jako twórczość. Trudno patrzeć mi nań jak na opowiadanie, skoro brzmi niemal jak felieton…

Osobiście wolałbym gdybyś na początku bardziej rozjaśniła sprawę tego, kim jest ten „Czarny Ptak” gdyż ja (wstyd się przyznać) na początku sądziłem, że to zwykła wrona jest – czy coś w tym stylu… Piszesz przecież, że siada na grubej gałęzi. A potem dowiadujemy się, że to ks. Eugeniusz Dutkiewicz…

PS2 Jakie to smutne, tak być przyzwyczajonym do kłamstwa, by kłamać nawet umierającego – i to bezzasadnie. Mówcie prawdę: zawsze! – choćby była najbardziej bolesna. Ojcem bowiem kłamstwa jest Szatan, a my nie chcemy być jego synami. Bóg zaś nigdy nie kłamie, tak i ci, którzy w nim mieszkają. Trzymajcie się dobrze w szczerości.
JOLA S. dnia 13.11.2017 13:11
Witaj, na wstępie chcę zaznaczyć, że szanuję Twój punkt widzenia. :)
To prawda, w tekście nie ma fikcji, jest moim hołdem, złożonym Jackowi i wszystkim chorym terminalnie dzieciom. Poznałam ból, dotykając go prawie każdego dnia przez lata. Moim przewodnikiem, nauczycielem i opoką był ks.Eugeniusz Dutkiewicz /Czarny Ptak / twórca ruchu hospicyjnego w Polsce. Odszedł przed czasem, zostawiając po sobie pomniki nie tylko w postaci budynku"Hospicjum"w Gdańsku, ale przede wszystkim w idei hospicjum domowego. Tkwi w naszych sercach, myślach i pięknych wspomnieniach. Nauczył nas trwać przy potrzebującym.
A Czarnego ptaka wymyślił Jacuś.

Pozdrawiam i dzięki za czytanie.:)

JOLA S.
Ten_Smiertelny dnia 08.12.2017 12:35
Ach! Jolu S. jak ty potrafisz zło dobrem zwyciężać i złość koić. Spodziewałem się przecież, że wyzwiesz mnie tutaj od fanatyków i szaleńców oraz obrazisz się śmiertelnie, a ty do mnie tak miło i spokojnie…

Teraz trochę wstyd mi tych ostrych słów które użyłem. Wiedz, że nie chciałem nikogo obrazić, a jedynie zależy mi na tym by ludzie przybliżyli się do Boga i jeszcze bardziej w Nim, szukali swego ratunku.

Chciałbym powiedzieć, że doceniam i bardzo szanuję, wszelką chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi i ulżenia mu w cierpieniu. Tak: „trzeba trwać przy potrzebującym”. Dobre uczynki i szczere chęci, nie są zakryte przed Bogiem i nie pozostaną bez nagrody.

Cóż… Pozostaje mi jedynie życzyć wszystkim, Bożej łaski oraz obudzenia się kiedyś w świecie, w którym sprawiedliwość mieszka i nie ma już bólu ani cierpienia. Szukajcie Boga. Proście, a będzie wam dane. Nie ustawajcie w modlitwach. Bądźcie zdrowi i odziedziczcie żywot wieczny. Bóg z wami!


JOLU S. pozdrawiam cię cieplutko. Trzymaj się dobrze

Ten Śmiertelny


Do Rzymian. 12, 1. Proszę was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała wasze na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, na rozumną służbę waszą. 2. A nie upodobniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowę waszego ducha, abyście doświadczyli, jaka jest wola Boga: co (według niej) jest dobre, co miłe, a co doskonałe.
JOLA S. dnia 08.12.2017 16:17
:) :) :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty