Porzucam Mirona, tej nocy już go nie będzie. Musimy się rozstać, na chwilę. Zdecydowanie mniej mnie i mniej jego. Zachwycona wrażliwością, dziewiątym piętrem, poznawaniem, doznawaniem małego mieszkanka w blokowisku, przeżywaniem trudu wyjścia, wejścia, przekraczaniem granicy cholernego progu. Melon, mango. Deser z mango. Podwójne mango proszę. Mironie, słów kilka, jestem zmęczona. Skrzyżowania ulic, mosty, tunele, torowiska, tramwaje, ławki, łąki, gorąco. Czy to czerwiec, lipiec u Ciebie tak pachnie? U mnie ziąb październikowy. Szszsz, usłyszszsz, deszszszcz. Ty na dziewiątym, ja na ósmym. Oderwani od siebie, oderwani od życia. Właśnie przyniosłam listy od Marka, 575 stron. Tęskniłam za jego pisaniem, rozumiesz?! Jakże nieprzytomnie tęskniłam. Do dzisiaj. Szaleję ze szczęścia! Mam je wszystkie, przytulam, głaszczę, wącham, unoszę, opuszczam, dotykam, pieszczę. Papier trochę pożółkły, chropowaty, gdzieniegdzie delikatny odcień zimnego błękitu, szarości, szelest morza.
Olbrzymie pęknięcie farby na suficie, tynk się kruszy, ziarenka spadają, tworzą wydmy, trudno po nich chodzić. Tuż obok pająk wije sieć, pod kryształowym żyrandolem, imitacją bogactwa. Kształtki plastikowe, cudowne refleksy, błyszczące motyle, latają wokół białawego piasku i pająka samotnika. Wirowałam, wirowałam, jak one, w purpurowej szacie. I upadłam, nie mogę wstać, nie mam siły. Leży na mnie olbrzymi ciężar. Zimny kamień. W pawilonie czerwieni szepty i krzyki, bielona, drewniana huśtawka, nie rusza się, za kotarą lustro, i moje nędzne odbicie. Po raz kolejny ten sam wyraz twarzy, w tle marsz żałobny Chopina.
Wichura urywa balkony, framugi trzeszczą, szyby pękają, wszystko drży. Powietrze połyskuje, ma kolor granatowy, wirują drobinki niecierpliwych myśli, chaotycznych zdarzeń. Wiatr gra na szczeblach stalowej balustrady, nerwowo, złowrogo, posępnie, boleśnie. Cichnie, by za moment uderzyć. Jak bardzo boli. Ileż w nim agresji, buntu, lekceważenia. Nie liczy się z nikim i niczym. Zna swoją wartość, moc, siłę, i bawi się, i bawi, i krąży, i krąży, i tak bardzo mnie niszczy. On zawsze obiecuje, że już będzie spokojnie, że już będzie bezpiecznie, a to tylko słowa rzucane przez wiatr.
Mironie! Wrócę, wstanę. Nad głowami pył srebrzysty, nocne jęki sąsiadów. My znowu razem, toczymy ten kamień.
Cichnie wszystko.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt