Ciernie - odsłona druga - gapcia
Proza » Obyczajowe » Ciernie - odsłona druga
A A A
Od autora: Witam wszystkich ponownie
przedstawiam kolejny fragment mojej powieści. Kolejne dramaty, rozterki i wybory te złe i dobre moich bohaterek. Miłej lektury.

...Samotność jest często ucieczką od rzeczywistości, oazą. Lecz jeżeli ucieka się zbyt często, może stać się pułapką, z której nie można się wydostać, albo z obawy przed tym, co może czekać tam, na zewnątrz, ucieka się jeszcze dalej i dalej...

Gdy Weronika otworzyła drzwi dworcowej poczekalni, uderzył w nią odór, smród ludzi bezdomnych. Był tak silny, że wprost nie dało się wytrzymać.
Usiadły na koniuszku ławki.
- Wera, tu śmierdzi – Magda wykrzywiała noskiem – chodźmy gdzie indziej, proszę - patrzyła na nią błagalnym wzrokiem.
- Ale gdzie się podziejemy? – zastanawiała się.
Po chwili jednak, zaczęło się jej robić od tego zapachu niedobrze.
- Chodźmy Magda, tu rzeczywiście nie ma czym oddychać – wykrzywiła twarzą. – Gdzie tu iść? – pocierała zmarszczone czoło i wtedy usłyszały, że pociąg, który właśnie wjechał skończył bieg. – Już wiem - zawołała Wera ciągnąc siostrę za sobą – wślizgniemy się do tego pociągu i tam się prześpimy. Czysto, cicho, ciepło i nie śmierdzi – dodała śmiejąc się.
Kiedy wszyscy już wysiedli, rozejrzały się wokół siebie i wślizgnęły niepostrzeżenie do wagonu. W środku było ciepło i przytulnie. Skuliły się w jednym z przedziałów.
- Żeby nas tylko nikt nie zauważył – Magda zmarszczyła czoło martwiąc się.
- Może się nam uda, on chyba pojedzie teraz na bocznicę, tam już nas nikt nie znajdzie. – Weronika nerwowo odgarniała z czoła swoje niesforne i potargane włosy.
Siedziały skulone i przyciśnięte do siebie, gdy pociąg znalazł się na bocznicy, Wera odetchnęła z ulgą.
- Zdrzemnij się Madziu a ja popilnuje – zaproponowała .
Magda przycisnęła się mocno do siostry i siedziała nic nie mówiąc, czuła się bezpiecznie i było jej ciepło.
Weronika zaczęła głaskać ją po głowie, kiedy po chwili zerknęła Magda smacznie spała i nawet nad podziw spokojnie, wziąwszy pod uwagę przejścia ostatniego dnia.
W przedziale panował półmrok, w lustrze na ścianie obijało się światło latarni. Wera wcisnęła się głębiej w siedzenie i próbowała zasnąć, ale gdy tylko zamknęła oczy ogarnęło ją przerażenie, ponieważ w uszach zaczęły dźwięczeć jej krzyki ostatniej awantury. Oczami wyobraźni zobaczyła, co mogło się dziać w kuchni. Cały czas od ucieczki z domu towarzyszyło jej to samo uczucie, że coś się stało, coś strasznego.
- Boże mój, a jak tato zrobił mamie krzywdę – przemknęło jej przez głowę. – Nie, to niemożliwe, nie mógł jej zrobić krzywdy, przecież mimo wszystko to jego żona i chyba choć trochę ją jeszcze kocha – potrząsnęła nerwowo głową.
Nagle poczuła jak zaczyna jej brakować tchu, czuła się tak, jakby ktoś chwycił ją za gardło i powoli zaciskał palce. Przełknęła z trudem ślinę.
- Co jest, kurde – szepnęła - coś musiało się naprawdę stać – zacisnęła z całej siły oczy, lecz przeczucie nie dawało jej spokoju. Nigdy się tak jeszcze nie czuła. Coraz bardziej dławiło ją w gardle a ta niepewność wykańczała.
Zastanawiała się, co poczną ze sobą dalej, do domu nie miała odwagi wrócić. Nie miały się gdzie podziać, nie było już więcej pieniędzy a w kieszeni miała tylko kawałek chleba.
- Co tu robić? – pocierała ręką czoło – myśl, myśl kobieto.
Jednak nic nie mogła wymyślić. Po jakimś czasie udało jej się zdrzemnąć.
Obudziło je szarpnięcie wagonu, który był ciągnięty na perony.
- Szybko Magda, obudź się, musimy wysiadać, bo pociąg ruszył. – szarpała siostrą.
Kiedy wysiadały ukradkiem z pociągu, Magda jeszcze nie bardzo wiedziała o co chodzi.
- Co będziemy robić? – zapytał przeciągając się.
- Włóczyć po mieście – odparła czochrając siostrze włosy.
- Wera, jestem głodna. Jest jeszcze chleb?
- Jest, proszę – podała jej resztę jaką miała w kieszeni. – Jedz na zdrowie.
- A ty?
- Jedz i nie przejmuj się mną, nie jestem głodna – przełknęła ślinę, bo to była nieprawda, była bardzo głodna, ale siostra była ważniejsza – ja wytrzymam – pomyślała zaciskając zęby.

===============

Rysiek przechodził obok bloku z nadzieją, że gdzieś wypatrzy Weronikę. Zastanawiał się, dlaczego do niego nie przyszła poprzedniego dnia.
Wyszedł spoza rogu i zobaczył coś, co bardzo go zdziwiło. Okna jej mieszkania były zalepione przez środek jakąś taśmą, z daleka nie widział jaką, ale kiedy podszedł bliżej osłupiał. To była policyjna taśma, taka, jaką oblepiają miejsce gdzie kogoś zamordowano.
- O kurde, co tu się stało? – strach przebiegł mu po plecach.
Wiedział, że ojciec Wery był pijakiem i awanturnikiem, ale żeby aż tak? Nagle zobaczył jakąś kobietę wchodzącą do klatki schodowej, w której mieszkała Weronika.
- Przepraszam panią, co tu się stało? – zapytał pokazując ręką na oklejone okna.
- Nic pan nie wie? – Kobieta zdziwiła się jakby to, co tam miało miejsce było dla wszystkich oczywiste. – Pawłowski zabił swoją biedną żonę – odparła kręcąc głową.
Rysiek był tak zszokowany, że brakło mu tchu żeby coś powiedzieć.
- Co za tragedia, co za tragedia – powtarzała.
- A co stało się z dziewczynami? – wycedził przez zęby, kiedy już odzyskał władzę nad językiem.
- One podobno znikły i nikt nie wie gdzie są. Wiśniewska spod trójki widziała jak wczoraj wyskakiwały przez okno i uciekały, zresztą nie pierwszy raz – dodała.
- Całe szczęście – pomyślał z ulgą. Mimo wszystkiego, co mówił wśród kolegów i jak się zachowywał między nimi, zależało mu na Weronice i dopiero w tym momencie zdał sobie z tego tak naprawdę sprawę, kiedy poczuł, że ściska go w gardle. – Dziękuję pani – wymamrotał odwracając się.
Kobieta odchodząc coś jeszcze do siebie mówiła, ale Rysiek jej już nie słuchał. Zaczął się zastanawiać gdzie Weronika mogła pójść i dlaczego nie przyszła do niego.
- Ewka, pewnie poszła do Ewki – przyszło mu do głowy.
Poszedł w stronę szkoły, kiedy doszedł była lekcja, więc usiadł na ławkę. Miał nadzieję, że ona będzie coś wiedziała.
- Trzeba by ją znaleźć – przeczesał nerwowo ręką włosy, bardzo go zabolało, że nie przyszła do niego, że mu nie ufa. Wiedział, że na pewno było jej przykro po tym, co zrobił w pubie. – Przecież to są moi kumple i nie mogę sobie pozwolić, żeby byle dziewczyna, nawet Weronika mnie od nich odciągała – próbował się tłumaczyć sam przed sobą. - Dziewczyna się zmieni a kumple zostaną i musi ich zaakceptować nawet, jeśli się jej to nie podoba..- Wstał, bo usłyszał dzwonek na przerwę. – Lepiej żeby zmieniła stosunek do chłopaków, szkoda by mi było z niej rezygnować – pomyślał wchodząc do szkoły.
Ewa siedziała na ławce i czytała jakąś gazetę.
- Cześć Ewa – usłyszała znajomy głos.
- Rysiek, co ty tu robisz? – zdziwienie wyryło się na jej twarzy – a tak poza tym to cześć.
- Szukam Weroniki.
- Jak to, myślałam, że poszła do ciebie – jej zdziwienie rosło z minuty na minutę.
- Nie, nie było jej u mnie, widziałaś ją wczoraj? – przejechał ręką po spoconym czole.
- Była u mnie wieczorem, chciała żebym ją i Magdę przenocowała - zmieszała się, ponieważ miała wyrzuty sumienia, że jej nie pomogła.
- No i co, spała u ciebie - dopytywał się.
- Nie – opuściła oczy – nie mogłam jej przenocować, gdyby przyszła sama, to co innego, ale jakby moja mama zobaczyła Magdę, zaczęły by się pytania. Nie mogłam jej pomóc, zrozum.
- Taka z ciebie koleżanka, że przyjaciółkę zostawiasz w potrzebie – zawołał Rysiek z wyrzutem.
- To nie jest takie proste, ja nie mam takiej mamy jak ty – broniła się – myślisz, że mnie to nie gryzie, ale nie mogłam nic zrobić. Rysiek one uciekły z domu, więc gdyby moja mama się dowiedziała, wezwałaby policję. Tego na pewno by nie chciały – tłumaczyła dalej.
- Wiesz co, jesteś beznadziejna – machnął ręką – nie chciałbym mieć takich kumpli, co by mnie w potrzebie zostawili.
- Ale ty kurcze nic nie rozumiesz....
- Rozumiem i to doskonale - grymas wykrzywił jego twarz - a poza tym, wiesz co tam się stało?
- Nie, a ty wiesz?
- Tak, wiem. Usiądź sobie lepiej twardo zanim ci powiem – odgarnął włosy z czoła – staruszek Weroniki ukatrupił mamuśkę.
- Coś ty powiedział?! – zawołała Ewa.
- To, co słyszałaś – położył jej rękę na ramieniu – spokojnie mała, mówię, że ojciec Weroniki zabił wczoraj jej mamę.
Ewa najpierw zbladła jak papier a potem się rozpłakała.
- A mówiła mi wczoraj, czuła to, że coś tam się stało i dlatego uciekły – ocierała nerwowo łzy – biedna Wera, chyba oszaleje jak się dowie. Co ona pocznie – ukryła twarz w dłoniach.
- Przypuszczam – zmarszczył czoło - czy nie wiesz gdzie mogą teraz być? – spytał i tak z góry wiedząc jaka będzie odpowiedź – pokiwała przecząco głową – więc idę je szukać.
Odwrócił się i odszedł zostawiając w klasie zapłakaną i zszokowaną Ewę.
- Gdzie ona mogła pójść? – silił się na jakieś skojarzenia, ale prawdę mówiąc za mało ją znał, żeby wiedzieć, co by w tak ekstremalnej sytuacji zrobiła.- Niestety kolego dałeś plamę na całego – usłyszał swój własny głos.- Matko, gadam już sam do siebie – rozejrzał się wokoło czy nikt tego nie zauważył.
Ewa siedziała płacząc, nie mogła darować sobie, że jej nie pomogła. - Teraz biedna wałęsa się gdzieś po Katowicach, bez pieniędzy i głodna – poczucie winy rosło w niej coraz bardziej – i jeszcze Magda, co to biedne dziecko musi przeżywać. – Pokręciła głową – jestem bez serca. Rysiek miał rację, jestem beznadziejna.
Za chwilę już wszyscy w klasie wiedzieli, co się stało, ponieważ nie dało się ukryć zachowania Ewy. Cała klasa była w głębokim szoku.
Rysiek chodził po mieście nie mając pojęcia gdzie mogły pójść. Wchodził do różnych miejsc, ale nigdzie nie było po nich ani śladu. Zupełnie, jakby zapadły się pod ziemię.

================

Siostry w tym czasie pałętały się po mieście, chodziły po sklepach, oglądały wystawy, nie miały się gdzie podziać.
- Musi się wreszcie coś wydarzyć, przecież ten stan nie może trwać tak bez końca. – Weronika próbowała sobie to wszystko jakoś tłumaczyć.
Robiło się jej już z głodu słabo, przynajmniej pić im się nie chciało, ponieważ napiły się kranówki na dworcu.
- Wera, ja znowu jestem głodna – poklepała się po brzuszku.
- Nie mamy już pieniędzy.
- To co my teraz zrobimy? – zapytała Magda a oczy wypełniły się jej łzami.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem – zrezygnowanie malowało się jej na twarzy.
W pewnym momencie Weronika zobaczyła po drugiej stronie ulicy kobietę, wyglądającą na bezdomną. Przystanęła i przyglądała się gdzie ona pójdzie.
Weszła do jakiegoś budynku.
- Chodź Magda, zobaczymy, co tam jest – pociągnęła siostrę za rękę.
Nad drzwiami domu, do którego weszła bezdomna pisało „Noclegownia”, a poniżej „głodnym i bezdomnym pomoc niesiemy”.
- Chyba trafiłyśmy do właściwego miejsca – uśmiechnęła się Wera.
- Dlaczego?
- Ponieważ przy odrobinie szczęścia dostaniemy tutaj jeść.
W środku panował półmrok a w powietrzu czuć było zapach bezdomnych.
- Przepraszam, czy tutaj można dostać coś do jedzenia? – Wera zaczepiła jakąś kobietę.
- Tak, musicie iść do tej pani – odparła wskazując ręką otwarte drzwi.
Uśmiech rozjaśnił buzię Magdy, ponieważ poczuła zapach zupy.
Dostały po talerzu, usiadły przy ogromnym drewnianym stole i pałaszowały ze smakiem.
Pozostali bezdomni przyglądali im się podejrzanie, zwłaszcza Magdzie. Zastanawiali się pewnie, co takie dziecko robi w tym miejscu?
Kiedy zjadły, Weronika poszła zapytać o ewentualny nocleg dla siebie i siostry, ale niestety nie było już miejsca.
- Więc kolejna noc czeka nas w pociągu, na bocznicy, jak uda się wsiąść – pociągnęła kurtkę w dół ponieważ na zewnątrz robiło się coraz zimniej.
- Chodź Madzia, idziemy – złapała siostrę za rękaw – nic tu po nas, jeśli nie mają miejsca.
- Pójdziemy do jakiegoś dużego sklepu? – zapytała Magda patrząc błagalnie. – Tam przynajmniej jest ciepło.
- No dobrze.
Ruszyły przed siebie, Magda złapała siostrę za rękę, wydawało się jej, że wszyscy na nie patrzą.
Weszły do jakiegoś wielkiego sklepu. Szły po kolei po wszystkich stoiskach. Ciuchy, ciuchy, złoto i srebro, buty i rtv tam zatrzymały się na moment, wszystkie telewizory były podłączone, było bardzo głośno.
- Wera popatrz – Magda zaczęła szarpać siostrę za rękaw – popatrz.
- Czego chcesz? – zawołała Weronika poirytowana zachowaniem małej. – Na co mam patrzeć?
- Zobacz Wera, pokazują w telewizji nasze zdjęcia – dodała wskazując palcami na ścianę z telewizorami.
- Coś ty powiedziała? – Wera zmarszczyła czoło odwracając się we wskazaną stronę.
Stała jak wryta, Magda miała rację w telewizji pokazywali ich zdjęcia. Podeszły bliżej do telewizorów.
- Dziewczynki znikły wczoraj w godzinach wieczornych – mówiła spikerka – jeśli ktoś wie coś o ich losie, proszony jest o kontakt z najbliższym posterunkiem policji. Jeżeli dziewczynki to słyszycie również proszone jesteście o kontakt z policją.
Obydwie stały jak wryte.
- W dniu wczorajszym w godzinach popołudniowych, ojciec dziewczynek będąc pod wpływem alkoholu zrobił w domu awanturę. Potem jedna z sąsiadek widziała jak wyskakując z okna mieszkania na parterze, uciekły w nieznane. – Słuchały, co spikerka mówi i nie mogły uwierzyć własnym uszom.- Sprawa trafiła do telewizji. Kilka godzin później policja wezwana przez jednego z sąsiadów w mieszkaniu znalazła śpiącego awanturnika i zwłoki jego żony, która została uduszona prawdopodobnie podczas awantury – ciągnęła dalej spikerka, ale Weronika już nic nie słyszała.
Magda patrzyła na telewizor z niedowierzaniem. Patrzyła jak pokazują wyprowadzanego w kajdankach ojca. Miała szeroko otwarte oczy i nic z tego nie rozumiała.
- Co tatuś tam robi? Co oni mówią? – Magda szarpała za rękaw osłupiałą Werę, ale ona nie reagowała, nic nie słyszała. Nagle poczuła, że zaczyna robić jej się słabo, przeszył ją okropny ból, ponieważ upadła na ziemię i uderzyła głową o posadzkę.
- Weronika, co ci jest?! – Magda doskoczyła do niej i krzyczała co tchu – co ci jest? Wera ocknij się – ale ona nie ruszała się.
Natychmiast zrobiło się obok nich tłoczno, ktoś pochylał się nad nimi, próbował ocucić Weronikę.
- Co się stało? – pytała sprzedawczyni ze stoiska, na którym stały. – Boże! – zawołała łapiąc się za głowę - przecież to te dziewczynki, których szuka cała policja.
Jakiś mężczyzna podbiegł i wziął Weronikę na ręce.
- Gdzie mam ją zanieść? – pytał nerwowo – czy ktoś wezwał karetkę? – wołał.
Zabrali Weronikę na zaplecze a Magda pobiegła za nimi. Była blada z przerażenia, nie miała pojęcia co się dzieje.
Nagle Wera otworzyła oczy, popatrzyła dookoła nieprzytomnie.
- Gdzie ja jestem? – zapytała chwiejnym głosem. – Co się stało?
- Zemdlałaś – odparła ekspedientka.
W tym momencie Weronika uświadomiła sobie, co się stało i wielkie łzy zaczęły się toczyć po jej policzkach.
- Moja mamusia, w telewizji powiedzieli, ze tato ją zabił – łkała - moja mamusia, mówiłam jej żebyśmy uciekły od niego a teraz ... Boże, mamusia, moja mamusia! – zaczęła krzyczeć. Nagle zerwała się na równe nogi.
- Ja jej nie pomogłam, uciekłam, muszę jej pomóc – ktoś złapał ją za rękę.
- Twojej mamusi już nic nie pomoże – usłyszała.
- Nie, nie, to niemożliwe! – krzyczała nadal dławiąc się łzami.
Magda stała patrząc na siostrę nieprzytomnie, była blada jak papier.
- Co ty powiedziałaś Weronika?! – krzyknęła nagle, ale ona nie słyszała, ponieważ straciła kontakt z rzeczywistością, siedziała na podłodze i kiwała się płacząc.
- Pytam, o czym ona mówi? – zaczęła szarpać najbliżej stojącą osobę.
- O tym, że twoja mamusia umarła.
- Co pani powiedziała? – Magda zaczęła się cała trząść. – Coś ty powiedziała, nie rozumiem? – dopytywała się szlochając.
Kobieta złapała się za głowę, ponieważ uświadomiła sobie, że nie powinna była nic dziecku mówić, ale było już za późno. Próbowała ją złapać i przytulić, ale Magda się jej wyrwała.
- Nie dotykaj mnie! – krzyknęła odskakując – to niemożliwe, nie wierzę ci! – krzyczała, twarz miała całą zalaną łzami. Nagle umilkła i przestała płakać. Wyglądała tak, jakby straciła kontakt z rzeczywistością, miała nieprzytomny wzrok. – Co to znaczy, że umarła? – powiedziała cichutko, ale nikt jej nie odpowiadał. Kobieta, która jeszcze przed momentem chciała ją uspokoić, stała bezradnie załamując ręce.
- Kiedy wreszcie przyjedzie ta karetka? – zawołał ktoś.
- To znaczy, że mamusia się obudzi jak odpocznie, jest bardzo zmęczona i śpiąca, jak odpocznie to się obudzi – Magda próbowała sobie tłumaczyć to, co przed chwilą usłyszała, bo ciągle nikt jej nie chciał odpowiedzieć.
Ludzie stali i patrzyli na ten dramat z przerażeniem.
W tym momencie wbiegli sanitariusze.
- Co się stało? – zapytał jeden z nich.
- To są córki tego żonobójcy. Stały przy telewizorach, gdy podali informacje o zabójstwie ich matki. Dziewczyna najpierw zemdlała a jak już ją ocuciliśmy to dostała ataku histerii. Teraz chyba w ogóle straciła kontakt z rzeczywistością. Młodsza też nie wygląda lepiej.
- Dobrze, dziękuję za pomoc, może pani wracać do pracy, my się już nimi zajmiemy – powiedział lekarz pochylając się nad Weroniką. – Zabieramy je do szpitala – orzekł po krótkich oględzinach.
Siostry się szarpały, zwłaszcza Magda, nie wiedząc, co się dzieje, więc lekarz zadecydował żeby podać im silne środki uspokajające. Najpierw powoli się uspokajały a potem obie zasnęły.
- Trzeba powiadomić policję, że je mamy – lekarz zwrócił się do kierowcy.
- Dobrze, już powiadamiam – odparł sanitariusz.
Komisarz Kowalik siedział w swoim biurze i czytał jeden ze sterty leżących na biurku raportów, kiedy zobaczył przez oszkloną ścianę biegnącego posterunkowego.
- Panie komisarzu – wołał policjant biegnąc do biura szefa – panie komisarzu, przepraszam, że tak wtargnąłem, ale dzwonili teraz z pogotowia, że mają siostry Pawłowskie – uśmiechnął się – na szczęście całe i zdrowie, chociaż obie są w szoku. Wiozą je do szpitala - skończył dysząc.
- To dobrze - powiedział komisarz – dowiedzcie się, kiedy będzie je można odwiedzić. Musimy z nimi porozmawiać, szczególnie z tą starszą.
- Dobrze panie komisarzu – zawołał i wybiegł.
Kowalik odetchnął z ulgą – przynajmniej im nic nie zdążył zrobić, co za tragedia, co te biedne dzieci zrobią same – pokręcił z troską głową.
Ze względu na specyfikę tego, kim były siostry Pawłowskie i dlaczego się w tym miejscu znalazły, lekarze postanowili je umieścić w jednym pokoju mimo tego, że Magda miała 9 lat a Weronika była już dorosła. Po tak silnej dawce leków uspokajających obie spały.
Pielęgniarka obeszła i sprawdziła cały pokój. Wydawało jej się, że jest wszystko w porządku, więc wyszła. Chwilę później Weronika otworzyła oczy, patrzyła w biały sufit, nie bardzo wiedziała, co się stało i gdzie jest. Patrzyła do góry, nie miała nawet sił żeby odwrócić głowę i spojrzeć w bok. Czuła się bardzo dziwnie, nie mogła dojść do siebie, próbowała sobie coś przypomnieć, ale nie mogła, miała kompletną pustkę w głowie. To było tak jakby jej ktoś głowę wyczyścił z wszystkich myśli. Tak jakby dostała amnezji, ale przecież pamiętała jak się nazywa, gdyby straciła pamięć nic by nie pamiętała. To było strasznie żenujące i nagle zesztywniała, ponieważ pamięć wróciła. Wspomnienie tego, co się stało uderzyło w nią z taką siłą, że aż zabolało. Z wielkim trudem podniosła się na łóżku. Syknęła, ponieważ jej głowę przeszył ogromny ból. Podniosła rękę do czoła, całą głowę miała owiniętą bandażem. Obie ręce położyła na białej tkaninie, czuła jak wszystko w środku głowy pulsuje. Rozejrzała się wokół, na łóżku obok spała Magda.
- Całe szczęście, że nic się jej nie stało - pomyślała z ulgą. Zastanawiała się, czy to wszystko to tylko potworny koszmar, z którego za moment obudzi się we własnym łóżku, czy też ciąg dalszy jakiejś potwornej pomyłki, której nie mogła zrozumieć.
Uszczypnęła się w rękę, żeby się upewnić, ale niestety zabolało uświadamiając jej, że to jednak nie jest koszmarny sen, ale okrutna rzeczywistość.
Ukryła twarz w dłoniach, po palcach zaczęły spływać jej łzy.
- Dlaczego Boże nas tak doświadczasz? Czy tego wszystkiego już nie było dosyć? Dlaczego odebrałeś nam jedyną osobę, która się jeszcze o nas troszczyła – kręciła głową łkając.- Dlaczego, co my teraz poczniemy?
Nie mogła pojąć, tego co się stało, nie docierało do niej, że już nigdy mamy nie zobaczy, że matka nigdy już na nią nie nakrzyczy, nie przytuli, nie pocieszy, nie da dobrej rady. Płacz był coraz silniejszy, coraz bardziej natarczywy, zaczął zamieniać się histerię. Nie mogła opanować tego uczucia, które w niej narastało. Nie potrafiła nawet nazwać tego, co czuła. Na pewno była to nienawiść, rosnąca z każdą minutą coraz bardziej. Dlaczego właśnie ona, dlaczego to wszystko właśnie spotyka ją?
- Prosiłam ją, żeby od niego odeszła, prosiłam – szlochała do siebie – prosiłam, gdyby mnie posłuchała żyła by jeszcze.- Zacisnęła zęby z całej siły, aby nie zacząć wyć.
Pielęgniarka usłyszała jakiś hałas, więc zajrzała do pokoju, przeraziła się, gdy zobaczyła w jakim stanie jest Weronika, pobiegła po lekarza.
- Panie doktorze proszę szybko, Pawłowska znów dostała ataku histerii – zawołała z korytarza i wróciła do sali.
Weronika kiwała się na łóżku trzymając przy ustach prześcieradło i wyła.
- Proszę Weronika, uspokój się – prosiła łagodnym głosem pielęgniarka powoli do niej podchodząc.
- Nie, nie uspokoję się, nie chcę być spokojna! - zaczęła krzyczeć – nie będę spokojna, bo to niesprawiedliwe i podłe, dlaczego to musiało spotkać akurat mnie, dlaczego moja mamusia?
Pielęgniarka próbowała ją uspokoić, ale Wera się coraz bardziej szarpała. Wbiegł lekarz i jeszcze jedna pielęgniarka. Próbowali jej wbić zastrzyk uspokajający i po walce jaką stoczyli wreszcie się im udało. Powoli się uspokajała, krzyk przechodził w płacz, potem w cichy szloch aż wreszcie zupełnie ucichła.
Oczy wszystkich skierowały się w stronę drugiej siostry, która dalej spała.
- Pilnujcie jej, żeby nie dopuścić do takiego stanu – lekarz wydawał się być mocno zdenerwowany tą sytuacją – dobrze, że przynajmniej młodsza się nie obudziła, dopiero byśmy mieli jakby zobaczyła, co się z jej siostrą dzieje.
- Dobrze panie doktorze, będziemy jej pilnować – pielęgniarka była wyraźnie zakłopotana całą tą sytuacją.
Wszystko wróciło do normy i wtedy do dyżurki lekarskiej zajrzał komisarz.
- Dzień dobry, jestem komisarz Kowalik z policji kryminalnej – przedstawiał się wyjmując odznakę. – Przyszedłem zapytać, co z siostrami Pawłowskimi i jeśli to możliwe przesłuchać je.
- Przykro mi, ale z przesłuchania nic nie będzie, przynajmniej na razie. Obie Pawłowskie są na silnych środkach uspokajających i śpią – lekarz zaczął drapać się po głowie – tak się zastanawiam, kiedy by to mogło być wykonalne, ponieważ bardzo niedawno musieliśmy starszej znowu zaaplikować zastrzyk, bo wpadła w histerię i przestawaliśmy nad nią panować – dodał.
- W jaki one się w ogóle sposób dowiedziały o całym zajściu? – zapytał komisarz.
- Były w sklepie, na stoisku z telewizorami gdy podawali wiadomości, zobaczyły swoje zdjęcia i usłyszały informacje o śmierci matki. Starsza z sióstr zaraz potem zemdlała i uderzyła się w głowę. Ktoś ze sklepu nas wezwał. Kiedy przyjechaliśmy zaczęła histeryzować więc daliśmy jej środek uspokajający, druga poszła w jej ślady, więc też musieliśmy ją uspokoić – relacjonował lekarz – resztę pan komisarz zna.
- To znaczy? – dopytywał się.
- To znaczy, że od tego czasu są w szpitalu. Mała od tamtej pory się jeszcze nie obudziła, starsza się obudziła, ale znowu śpi – lekarz był już wyraźnie poirytowany opowiadaniem w kółko tego samego. - Pan komisarz wybaczy, ale nie mam więcej czasu – spojrzał wymownie na zegarek – obowiązki wzywają – dodał.
- Ja przepraszam za moją dociekliwość, ale muszę wszystko wiedzieć – uśmiechnął się Kowalik.
- Wie pan, nie wiem, kiedy któraś z nich będzie zdolna do przesłuchań. Weronika Pawłowska jest w tak niestabilnym stanie emocjonalnym, iż nie sądzę żeby potrafiła na jakieś pytanie odpowiedzieć, Magda Pawłowska, no cóż- westchnął – ona w ogóle nie kojarzy co się dzieje.
- Dobrze panie doktorze, więc ja bardzo proszę, jeśli pan stwierdzi, że się nadają do rozmowy proszę mi dać znać – zadecydował wręczając lekarzowi swoją wizytówkę.
- W porządku – odparł chowając do kieszeni bilecik.

===========

Rysiek siedział w barze sącząc powoli piwo.
- No i co, znalazłeś ją? – przerwał milczenie Maciek. Całe popołudnie rozmowa się nie kleiła, Rysiek był małomówny i zamyślony.
- Nie, nie mam pojęcia, gdzie mogła się podziać – machnął ręką – zbyt mało ją znam żeby wiedzieć gdzie mogła pójść lub jak się zachowała w takiej sytuacji – pokręcił głową.
- No przecież nie zapadła się pod ziemię – zawołał Krzycho – a zresztą, czym się tak przejmujesz, przecież chyba ci aż tak na niej nie zależy – dodał śmiejąc się.
- No... nie – w głosie Ryśka było słychać niezdecydowanie – sam już nie wiem, żal mi jej, dziewucha ma przekichane życie.
- O, czyżby nasz Rysio się zakochał w pannie cnotliwej – Maciek wybuchnął śmiechem.
- Ej, głupi jesteś, wiesz? – zawołał Rysiek i wszyscy zaczęli się śmiać.- Cicho bądźcie - krzyknął, ponieważ w tym momencie zobaczył w telewizorze, który wisiał nad barem zdjęcie Weroniki i Magdy – cicho, głusi jesteście – uderzył pięścią w stół. – Gulek daj to głośniej – zawołał do barmana.
Wszyscy ucichli a wzrok skierowali w stronę telewizora.
- Siostry Pawłowskie, które wczoraj zaginęły po tym jak ich ojciec zamordował swoją żonę a ich matkę, dziś znalazły się, są całe i bezpieczne. – Relacjonowała redaktorka. – Obecnie przebywają w miejskim szpitalu w stanie szoku, ale jak poinformował nas lekarz ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- No to zguba się znalazła – zawołał Krzycho klepiąc Ryśka po plecach.
- Odczepisz się wreszcie ode mnie? – zawołał poirytowany Ryś.
Złapał kufel z piwem i dopił go szybko.
- No, teraz mogę iść. To cześć chłopaki – zawołał wychodząc.
W drodze do szpitala zastanawiał się, co jej powie, ale nic mu nie przychodziło do głowy.
- Co ja mam jej powiedzieć, jak mam się zachować – podrapał się po głowie. Nie umiał się w tej sytuacji znaleźć. W zasadzie to nigdy nic takiego go nie spotkało. – Muszę do niej iść, na pewno oczekuje ode mnie wsparcia, teraz to tak naprawdę nie został jej już nikt prócz siostry – potarł spocone czoło, zaczął się denerwować. – W końcu aż tak bardzo mi na niej nie zależy – przemknęło mu przez głowę – chyba – sam nie był pewien tego, co pomyślał.
Wyjął z kieszeni gumę do żucia - lepiej żeby nikt nie poczuł ode mnie piwa – przemknęło mu przez myśl.
Kiedy wszedł do sali szpitalnej panowała tam idealna cisza. Weronika i Magda leżały same i obydwie spały.
- Przepraszam, kim pan jest – zapytała pielęgniarka wchodząc za nim do pokoju.
- Ja? – zdziwienie i zmieszanie wyryło się na jego twarzy, zaskoczyła go tym pytaniem. – Jestem jej chłopakiem – odparł – dopiero przed chwilą dowiedziałem się gdzie jest. Po całej tej awanturze znikła i nawet ja nie miałem pojęcia gdzie była. Co z nimi, jak się czują? – zapytał wskazując na śpiące siostry.
- No cóż – westchnęła pielęgniarka – jak można się czuć po takich okropnych przejściach. Weronika jest w szoku, jej stan emocjonalny jest bardzo niestabilny...
- Co to znaczy? – przerwał jej Rysiek.
- To znaczy, że po każdym przebudzeniu wpada w histerię i musimy jej na nowo aplikować środki uspokajające, nie może sobie z tym poradzić. Bardzo dobrze, że się pan pojawił, może przy pana pomocy jakoś się pozbiera, bo przecież nie możemy bez końca podawać jej leków. Poza tym, kiedy się dowiedziała o śmierci matki, zemdlała i uderzyła się w głowę, więc ma dużego guza. Oprócz tego wszystko chyba jest w porządku.
Rysiek słuchał kiwając potakująco głową.
- Natomiast Magda – ciągnęła dalej pielęgniarka – z nią nie wiadomo, ponieważ się jeszcze nie obudziła, ale prawdopodobnie będzie podobnie, więc proszę się nimi zaopiekować – siostra uśmiechnęła się do niego.
- Tak, oczywiście, że się nimi zaopiekuję – przytaknął nie wierząc własnym uszom, że to powiedział.
Pielęgniarka pokiwała głową i wyszła zamykając za sobą cichutko drzwi. Został sam ze swoimi myślami, był naprawdę przerażony. Nie miał pojęcia, co się stanie jak któraś z nich się obudzi, nie wiedział jak się zachować. Usiadł na krześle pod ścianą i czekał.
Weronika wyglądała tak spokojnie, leżała na plecach, jej długie rude loki wystawały spod bandaża i spoczywały w nieładzie na poduszce. Zwykle opalona buzia nabrała dziwnej bladości. Patrzył na nią i zastanawiał się nad ich związkiem, co tak naprawdę do niej czuł? Czy to wszystko było warte takiego zachodu z jego strony i takiego dużego zaangażowania. W tym momencie nie był już niczego pewien. Miał pustkę w głowie.
- Co teraz z nimi będzie, matki nie ma, ojciec pójdzie pewnie na długie lata za kratki – podparł głowę na dłoniach. – Za co one będą żyły? – zaczął się zastanawiać i nagle twarz rozjaśnił mu uśmiech. Spojrzał na Weronikę w zupełnie inny sposób – wiem co zrobię, pomogę jej, załatwię jej pracę, figurę ma odpowiednią, w knajpie u Siwego przyda się jeszcze jedna panienka do naciągania na kasę naiwnych gostków, może jeszcze na niej zarobię – uśmiechał się do swoich myśli. – Sytuacja ją zmusi do zgodzenia się na taką pracę.- Bardzo mu się podobało, to co wymyślił, wprowadzenie tego w życie to była tylko kwestia czasu. – Przyjemne z pożytecznym – uśmiechnął się pod nosem.
Podszedł do niej i ostrożnie dotknął jej ręki, która swobodnie zwisała z łóżka. Weronika drgnęła gdy poczuła jego dotknięcie.
Siedział na brzegu łóżka gładząc jej dłoń. Nagle Wera poruszyła się, grymas wykrzywił jej twarz i wielka łza wypłynęła spod powieki. Podniósł jej dłoń do ust a ona znów się poruszyła. Cały czas obserwował jej twarz, każdy, nawet najdrobniejszy ruch.
- Biedna dziewczyna, co ja mam jej powiedzieć? – zastanawiał się gorączkowo.
Nagle Weronika bez jakiegokolwiek uprzedzenia otworzyła oczy. Patrzyła na niego przez moment nieruchomo, bez żadnych emocji, bez żadnej reakcji, tak jakby dalej spała. Próbowała się przez ten moment połapać. Co się dzieje? Gdzie jest? Co tu robi Rysiek? Po chwili jednak jej duże zielone oczy wypełniły się złami.
- Och Rysiu! – zawołała zrywając się i nie zważając na potworny ból głowy, z płaczem rzuciła mu się na szyję. – Rysiu stało się coś strasznego, Rysiu moja.... mamusia .... umarła – dławiła się łzami.
- Wiem Wera, wiem, ciiiii - uspokajał ją głaszcząc po głowie. – Powiedz, dlaczego nie przyszłaś do mnie, jak uciekłaś z domu? Dlaczego wałęsałaś się gdzieś głodna i zmarznięta, powiedz mi kochanie, nie ufasz mi? – dopytywał się.
- Byłam z Magdą – odparła nie przestając płakać.
- Nie szkodzi, trzeba było przyjść.
- Nie wiem, po prostu nie wiem. To jest teraz nieważne, liczy się tylko to, że nie ma już mojej kochanej mamusi. – Jej płacz stawał się coraz bardziej natarczywy.
- Ciii, masz rację, ale nie martw się, jakoś sobie poradzimy – pocieszał ją – pomogę ci przez to przejść – przytulił ją do siebie jeszcze mocniej.
- Jak mi chcesz pomóc, przecież nie przywrócisz mojej mamie życia – zawołała poirytowana.
- Wiem kochanie, ale przynajmniej będę z tobą w tych najtrudniejszych chwilach – powiedział przytulając ją znowu do siebie.
Sam nie wierzył własnym uszom, kiedy się słyszał. Skąd u niego się brały takie bajery na poczekaniu.
Pielęgniarka zaalarmowana krzykami Weroniki podbiegła do drzwi, ale kiedy zobaczyła przez szybę tych dwoje siedzących i przytulonych na łóżku, wycofała się.
- Dobrze, że przyszedł chłopak Weroniki Pawłowskiej, bo chyba jemu uda się ją uspokoić – oznajmiła z nutą nadziei w głosie wchodząc do gabinetu lekarskiego.
Tymczasem Weronika ciągle płakała i płakała tuląc się do Ryśka.
- Boże, co ja powiem Magdzie? – wyszeptała nagle z przerażeniem w głosie.
- Najlepiej prawdę – odparł Rysiek bez przekonania. – Nie ma sensu tego ukrywać, nic to nie da, przecież i tak się dowie.
- Masz rację, tylko jak ja jej to powiem? – obiema rękami chwyciła się za głowę, ponieważ ból był nie zniesienia. – Co się dzieje z moją głową, nie wytrzymam tego bólu! - krzyknęła ukrywając twarz w dłoniach.
- Zaraz zapytam pielęgniarkę, co się dzieje – wstał i pobiegł do dyżurki. – Proszę dajcie jej coś na ból głowy, mówi, że dłużej go nie wytrzyma – zawołał wchodząc do środka.
Pielęgniarka natychmiast zerwała się z fotela.
- Już zobaczymy co się dzieje, ale to na skutek uderzenia, ona naprawdę solidnie się walnęła – uspakajała go – wstrząśnienia mózgu raczej nie ma, w każdym razie jest obserwowana.
- To dobrze.
- A jak tam, uspokoiła się, chociaż trochę? – zapytała pielęgniarka z nadzieja w głosie.
- Tak, myślę, że tak. Nie może się w tym wszystkim odnaleźć, nie wie co ze sobą zrobić, ale wydaje mi się, że teraz już będzie lepiej – zapewniał bardziej siebie niż pielęgniarkę.
Kiedy weszli do sali Weronika siedziała na łóżku, kiwała się trzymając za głowę, płakała.
- Co się dzieje siostro z moją głową? Nie zniosę dłużej tego bólu – krzyknęła podnosząc oczy w górę.
- Kochanie, kiedy zemdlałaś w centrum handlowym, upadłaś na posadzkę i bardzo mocno uderzyłaś się w głowę, stąd ten ból – pielęgniarka mówiła bardzo stonowanym głosem, żeby jej jeszcze bardziej nie rozdrażnić.- Dam ci teraz silny środek przeciwbólowy, powinno ci po nim ulżyć.
Weronika wzdrygnęła się, kiedy siostra wbiła jej igłę do ręki. Od dzieciństwa nienawidziła zastrzyków, ale teraz była w stanie wszystko znieść, żeby tylko przestało boleć.
Opadła na poduszkę i leżała cichutko płacząc, to nagłe wyciszenie było dla Ryśka dziwne.
- Czy nic jej nie jest? – zapytał wychodząc za pielęgniarką.
- Myślę, że nie, mówiłam panu, że jej stan emocjonalny jest bardzo niestabilny – tłumaczyła – potrzeba trochę czasu, żeby wszystko się unormowało, dla niej w tej chwili zawalił się cały świat, musi pan to zrozumieć – dodała odchodząc.
Rysiek został na korytarzu z poczuciem coraz większej bezradności. Zaczął się zastanawiać czy warto się w to pakować, czy „gra jest warta świeczki”. Miał uczucie, że to go zaczyna przerastać. Dziewczyna dziewczyną, interes interesem, ale gdzieś są granice przyzwoitości. Raz mu się wydawało, że mu na niej zależy, a za moment miał uczucie, że jest mu prawie obojętna i został w szpitalu tylko dlatego, że widział w niej interes. Sam chyba jeszcze dokładnie nie wiedział, czego chce.
Wszedł do środka i stanął przy drzwiach, Weronika miała zamknięte oczy, więc chyba znowu spała. Stał i patrzył na nią, była naprawdę piękna, nagle zrobiło mu się czegoś żal, poczuł dziwne uczucie, jakby ukłucie w sercu, postanowił, że nie będzie jeszcze podejmował decyzji, zostawi sprawy swojemu biegowi. Usiadł na krześle i przymknął oczy.
Nagle skrzypnęły drzwi i do pokoju głowę włożyła Ewa. Oczy miała zapłakane a w ręku trzymała chusteczkę, gdy zobaczyła w środku Ryśka weszła pewniej.
- Przybiegłam jak tylko się dowiedziałam, że tu leżą – szepnęła, kiedy zobaczyła Weronikę i Magdę zaczęła płakać. – Mój Boże, biedna Weronika – chwyciła się za głowę – co jej się stało?
- Kiedy się dowiedziały były w centrum handlowym, po prostu zemdlała i uderzyła się w głowę, a poza tym, jak to powiedziała pielęgniarka, „jej stan emocjonalny jest bardzo niestabilny” i dostaje cały czas prochy na uspokojenie – pokręcił głową. - Nie wiem, co będzie jak się mała obudzi.
- Weronika jest twarda, poradzi sobie, wytrzyma, gorzej będzie z Magdą – przerażenie Ewy było coraz większe. – Co to będzie? To wszystko jest niepojęte – kręciła głową wycierając zapłakany nos.
- Nie wiem, co będzie, ale wiem jedno, że trzeba im pomóc – w głosie Ryśka brzmiała stanowczość, ponieważ doskonale wiedział, co mówi.
- Ale jak? – Ewa rozłożyła bezradnie ręce.
- Przede wszystkim trzeba być teraz przy nich – stwierdził wskazując dłonią na śpiące siostry.
- Chyba zmienię o nim zdanie – pomyślała Ewa obserwując go uważnie. – Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że on może być taki opiekuńczy, myślał by kto, że on to robi tak bezinteresownie – pokręciła głową w zamyśleniu, ponieważ znała go jako zatwardziałego cwaniaczka, który niczego nie robi za darmo i we wszystkim węszy interes. Dla Ewy jego zachowanie było co najmniej podejrzane.– No, ale ludzie się zmieniają, więc może Rysiek też się zmienił – przemknęło jej przez głowę, chociaż sama w to nie bardzo wierzyła.
Zamyślenie Ewy przerwał jakiś szmer, spojrzała na łóżko Magdy, mała zaczęła się wiercić.
Popatrzyła na Ryśka i oboje zamarli w bezruchu czekając na to czy się obudzi, czy też będzie spać dalej.
Nagle Magda się przeciągnęła i otworzyła oczy, kiedy ich zobaczyła roześmiała się.
- Ewa, Rysiek, co wy tu robicie? – zawołała i zaczęła się nerwowo rozglądać, gdy zobaczyła, że nie jest w domu i spostrzegła Weronikę śpiącą z owiniętą bandażem głową, przerażenie wyryło się na jej twarzy. – Gdzie ja jestem? Co się stało, dlaczego Wera ma owiniętą głowę? Co jej się stało? – zasypała ich pytaniami. Jej przerażenie rosło z minuty na minutę. - Wiecie, miałam straszny sen – zawołała nerwowo. – Śniło mi się, że ktoś mi powiedział, że moja mamusia umarła – dokończyła patrząc na nich błagalnym wzrokiem. Czekała aż powiedzą coś w rodzaju „oj to rzeczywiście okropny sen”, ale oni milczeli spoglądając z zakłopotaniem na siebie. – Dlaczego nic nie mówicie, co się stało? – dopytywała się szarpiąc prześcieradło. Nagle ucichła, jej niebieskie oczy wypełniły się łzami, ponieważ zrozumiała, że to nie był sen, że to była straszna prawda. Przypomniała sobie jak były w centrum handlowym i Weronika zemdlała, uderzyła się w głowę. Dlatego tu są, zaczęła głośno płakać. Nic z tego nie rozumiała, co to właściwie znaczyło, że mama umarła – Gdzie jest moja mamusia? Gdzie jest, dlaczego nie ma jej przy nas, czemu nie przyszła? – wołała płacząc.
Ewa podbiegła do niej i przytuliła ją. Rysiek stał jak wryty, nie wiedział co ma zrobić, nie umiał sobie radzić z dziećmi, nie miał nawet rodzeństwa. Stał i patrzył bezradnie jak Ewa próbuje ją uspokoić.
- Ciiiii dziecko, ciiiii, nie płacz, proszę cię, wszystko będzie dobrze, nie płacz – głaskała płaczącą Magdę po włosach ukradkiem ocierając swoje łzy.
- Moje biedactwo, moja maleńka Madzia – usłyszały nagle głos Weroniki, obudził ją płacz siostry. Powoli zeszła z łóżka, ponieważ po tych wszystkich prochach, jakie dostawała była słaba i bardzo kręciło się jej w głowie. – Nie płacz moje kochanie, wszystko będzie dobrze – przytuliła łkającą siostrę do siebie, Ewę natomiast obdarowała chłodnym spojrzeniem, ciągle jeszcze miała do niej żal o to, że nie pomogła im w potrzebie.
- Wera nasza.... mamusia..... Wera ona ..... umarła- Magda szeptała dławiąc się łzami. – Co to znaczy? Co teraz z nami będzie? – Z całej siły przyciskała się do siostry szukając w niej pociechy.
- Wiem Madziu – wyszeptała z wielkim trudem Weronika zaciskając z całej siły zęby – poradzimy sobie kotku, nie martw się, mamy jeszcze siebie – dodała uspokajając siostrę.
- A tatuś? – spytała nagle Magda – przecież jest jeszcze tatuś .
Przyjaciółki spojrzały na siebie z przerażeniem, nikt nie spodziewał się takiego pytania, ale przecież Magda miała tylko 9 lat i chyba nie dotarło do niej jeszcze, co tak naprawdę się stało.
- Nie Magdziu, ojca też już nie mamy, mamy tylko siebie i musimy sobie poradzić – odparła Weronika, jej twarz była zupełnie blada, kamienna, w tym momencie nie było widać żadnych uczuć, jedynie oczy zdradzały ogrom bólu, jaki teraz czuła.
- Jak to nie mamy taty? – Magda podniosła na nią zapłakane i zdziwione oczy – przecież tatuś nie umarł.
- Nie, ale pozbawił życia mamusię, a to tak jakby umarł – wycedziła okrutną prawdę przez zaciśnięte zęby.
Magda dalej patrzyła na siostrę z jeszcze większym zdziwieniem, nie miała pojęcia o czym mówi Weronika, ale i tak przestała pytać.
Rysiek wycofał się w najdalszy kąt pokoju i przyglądał się całemu zajściu, na jego twarzy malowało się przerażenie. Czuł, że mimo szczerych lub nieszczerych chęci cała ta sytuacja go przerosła i to bardzo. Osoba, na którą patrzył, to nie była Wera jaką znał, pogodna i uśmiechnięta. Patrzył na kogoś jakby obcego. Jej zachowanie nagle diametralnie się zmieniło, wydawała się być spokojna, ten spokój jednak był sztuczny, wydobyty na siłę. Tuliła do siebie siostrę głaszcząc ją po głowie. Jej spojrzenie było zupełnie bez wyrazu, jeszcze przed chwilą było w nim widać cały ten ból, a teraz był to wzrok osoby zimnej, pozbawionej uczuć. Rysiek czuł mimo wszystko, że to jest poza, że to jest jej sposób na pokonanie tego przeżycia, przerażenia jakie w niej tkwiło. Wiedział, że walka jaką właśnie zaczęła toczyć ze sobą, ze swoimi uczuciami, będzie długa i ciężka, a potem na pewno to już nie będzie ta sama osoba jaką znał. Świętoszkiem nie był, ale nigdy nie zetknął się z taką sytuacją, z takim dramatem, bo dla nich to był dramat.
Do pokoju weszła pielęgniarka zaalarmowana hałasem jaki dochodził na korytarz.
- Czy wszystko w porządku? – zapytała kiedy zobaczyła co się dzieje w środku
- Tak, w porządku, poradzimy sobie – odparła Weronika.
- Czy potrzeba jakichś środków uśmierzających? – upewniała się dalej.
- Nie, nie chcemy więcej żadnych prochów – ton głosu Weroniki był bardzo opanowany i chłodny, ale jakże sztuczny.
Pielęgniarka postała jeszcze na chwilę i upewniwszy, że rzeczywiście wszystko jest w porządku, wyszła.
- Panie doktorze, Pawłowskie się obudziły – poinformowała pielęgniarka lekarza wchodząc do gabinetu.
- Tak? No i co?
- No wygląda na to, że chyba jest już lepiej, przynajmniej starsza wyglądała na stabilniejszą emocjonalnie, natomiast mała cały czas płacze przytulona do niej – relacjonowała.
- Dobrze, zaraz tam zajrzę – odparł. – Trzeba by było powiadomić komisarza – pomyślał, ponieważ zobaczył jego wizytówkę na biurku. Przeciągnął się i przetarł dłońmi zmęczoną twarz. – Jak ja tego nie lubię – powiedział sam do siebie podnosząc się z fotela. – Dziewczynom się zawalił świat, próbują się otrząsnąć a on będzie znowu wszystko ożywiał – myślał z niechęcią, nie lubił policji, ale nie miał tu nic do gadania, no może prawie nic, bo mógł przynajmniej opóźnić ich spotkanie z komisarzem, ale i tak to było nieuchronnie. – Jak się czujecie dziewczyny – zapytał wchodząc do pokoju.
Weronika obdarzyła go chłodnym spojrzeniem.
- A jak możemy się czuć po utracie matki – odparła po chwili czytając jego identyfikator.
- Kiedy spałyście był tutaj komisarz policji i chciał z wami rozmawiać, powiedział, że gdy tylko się ockniecie mam go powiadomić – mówił powoli. – Czy jesteście gotowe z nim rozmawiać? – zapytał patrząc na Magdę.
- Tak, jesteśmy.
- Jesteś pewna- zapytał ponownie.
- Tak, jestem pewna – odparła poirytowana dociekliwością lekarza.
- Pytam, bo nie jestem pewien czy Magda jest gotowa – ciągnął dalej.
- Panie doktorze, Magda nigdy nie będzie gotowa i proszę już dać spokój, męczy nas pan – dodała.
Rysiek już nie mógł wytrzymać tego napięcia, stał w tym kącie i nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Idę sobie zapalić papierosa, bo mnie nerwy zjedzą – szepnął do ucha Ewie.
Ona w odpowiedzi kiwnęła głową.
Kiedy wyszedł na zewnątrz czuł się tak przybity, że najchętniej poszedłby na piwo, jak najdalej od tego szpitala i całej tej sprawy, ale wiedział, że nie może, bo jeśli teraz zostawi Weronikę samą to mu tego nie wybaczy. Czuł na rozpalonych policzkach powiew chłodnego wiatru, chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie smakował mu papieros. Zaciągał się raz po razie, ale zdenerwowanie wcale nie mijało. Gdy wrócił do pokoju, lekarza już nie było, a w środku panowała cisza, było słychać tylko ciche popłakiwanie Magdy. Weronika patrzyła na niego w milczeniu, w jej spojrzeniu było coś dziwnego, takiego szalonego, że dreszcz przechodził po plecach. Kiedy Ewa odsunęła się od łóżka podszedł do niej i przytulił. Siedzieli tak bardzo długo, może nawet kilka godzin. Ewa na krześle, Rysiek, Magda i Weronika na łóżku przytuleni do siebie. Magda cały czas popłakiwała cichutko, aż wreszcie zmęczona tym płaczem usnęła.
Nagle otworzyły się drzwi, do pokoju włożył głowę jakiś mężczyzna.
- Dzień dobry – przywitał się wchodząc, ale Weronika nie zareagowała.
Po chwili dopiero podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Kim pan jest i czego pan chce? – zapytała Ewa podnosząc się z krzesła.
- Spokojnie jestem komisarz Kowalik i chciałem porozmawiać z siostrami Pawłowskimi na temat tego, co się stało – wytłumaczył.
- Moja siostra śpi, ale ze mną może pan porozmawiać – odezwała się Weronika cichym i drżącym głosem. – Jestem Weronika Pawłowska.
- Jesteś pewna, że dasz radę? – zapytał komisarz bacznie ją obserwując – muszę mieć pewność.
- Tak, proszę się nie martwić, życie mnie już tak wyćwiczyło, że z tym też sobie poradzę – odparła Wera nie okazując przy tym żadnych emocji.
Kowalik obserwował ją ze zdziwieniem, zastanawiał się ile takie dziecko może wytrzymać, bo tyle ile ta dziewczyna przeszła załamałoby niejednego dorosłego i doświadczonego człowieka, a ona ma zaledwie 19 lat i z pewnością jak większość dzieci alkoholików od dawna ciężkie życie. Spojrzał na śpiącą Magdę i przetarł twarz tak jakby chciał zetrzeć z niej całe to zło.
- Będziecie musiały się spotkać z psychologiem, a zwłaszcza mała – oznajmił wskazując ręką na Magdę.
- Nie potrzebujemy psychologów, poradzimy sobie, zawsze sobie bez niczyjej pomocy radziłyśmy, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? – jej twarz cały czas była kamienna i zupełnie bez wyrazu.
- To się jeszcze pokaże – pokiwał głową – po jakimś czasie – dodał kręcąc głową, ponieważ nie mógł zrozumieć jej opanowania, zupełnie jakby się nic nie wydarzyło – albo jeszcze do niej nie dotarło, co tak naprawdę się stało, albo jest już tak wypalona, że potrafi w sobie to uczucie zabić zanim da o sobie znać – przemknęło mu przez myśl. Przerażał go ogrom tragedii, jaka spotkała tą rodzinę i nagle zrozumiał, że ona miała rację mówiąc o pomocy psychologa, ponieważ czynnik degradujący ich psychikę działał od lat a one same musiały sobie z tym radzić.
- Dobrze panie komisarzu, do rzeczy, chcę to już mieć za sobą - nagle głos Weroniki, wyrwał go z zamyślenia.
- W porządku, to może poprosimy resztę obecnych o opuszczenie tego pokoju na jakiś czas – zaproponował.
- Po co, nie mam przed nimi tajemnic? – odparła po chwili.
- Ja to wszystko rozumiem, tylko, że taka jest procedura, podczas przesłuchiwania świadka nie mogą być obecne postronne osoby – tłumaczył Kowalik.
Weronika wzruszyła ramionami.
- Cóż zrobić jak trzeba, to trzeba – odparł Rysiek wychodząc. – Będziemy na korytarzu, jakby co – dodał.
Ewa wyszła za nim bez słowa.
- Ok, skoro już zostaliśmy sami, proszę zaczynać – powiedział włączając magnetofon.
- Dobrze, ale od czego?.
- Najlepiej od początku, od tego, jaki twój ojciec jest, jaki był – rozpoczął.
- Jaki mój ojciec jest? – na twarzy Weroniki pojawiło się coś na kształt uśmiechu, ale był to raczej grymas bólu niż uśmiech.- No cóż - westchnęła- gdyby nie pił byłby może całkiem znośnym ojcem. Ja jeszcze pamiętam, moja siostra niestety już nie, czasy, kiedy mój tato nie pił tak bardzo, wtedy było zupełnie inaczej, było spokojniej, lepiej, bardziej rodzinnie – mówiła wpatrzona gdzieś przed siebie, na jej kolanach ciągle leżała oparta śpiąca Magda. – Potem coraz częściej przychodził do domu pijany, później przepraszał mamę, ale jeszcze tak bardzo się nie kłócili, mama mu wybaczała i wszystko wracało do normy. Potem był okres spokoju do następnego pijaństwa i znów przeprosiny i tak w kółko, tylko, że później proporcja się zmieniała. Ojciec coraz częściej pił, coraz rzadziej przepraszał mamę, a okresy spokoju były coraz krótsze. Za to awantury były coraz częstsze i coraz większe, bardziej agresywne. Do ojca przychodzili koledzy i pili, wtedy mama zabierała mnie do parku, na spacer albo do babci, ponieważ babcia jeszcze wtedy żyła, kiedy zmarła było gorzej, nieraz nie miałyśmy się gdzie podziać. Czasem do późna w nocy chodziłyśmy po Katowicach. Mamusia próbowała mnie uchronić przed widokiem pijanego taty i jego kolegów, przed przekleństwami i awanturami, ale było to coraz trudniejsze. – Na moment zamilkła, jej twarz w tej chwili odzwierciedlała wszystko, o czym mówiła, wszystkie te przeżycia. – Potem urodziła się Magda i ojcu na jakiś czas się poprawiło, było trochę lepiej, ale trwało to krótko, pół roku, może rok i wszystko zaczęło powoli wracać do stanu sprzed urodzin małej. Ja myślę, że on już po prostu nie mógł żyć bez wódki, chociaż moja mama miała ciągle nadzieję, że to się zmieni, ze ojciec przestanie pić i będzie tak jak na początku. Ja myślę, że ona do samego końca go kochała, ja to wiem. – Skryła twarz w dłoniach i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Oddychała bardzo ciężko, próbowała się powstrzymać żeby nie wybuchnąć płaczem, gniewem, tą nienawiścią, jaką w tym momencie czuła. Przez moment bała się, że sobie z tymi wszystkimi uczuciami, które się w niej kłębiły, nie da rady, ale po chwili zacisnęła usta aż do bólu. – Opanuj się, opanuj – myślała gorączkowo.
- Czy wszystko w porządku? – zapytał zaniepokojony komisarz.
- Tak, w porządku – odparła przez zęby, tylko ona wiedziała ile ją to kosztowało wysiłku i jak bardzo w tym momencie cierpiała.
- Czy możemy kontynuować? – zapytał Kowalik, kładąc jej na ramieniu rękę z niepokojem.
Kiwnęła głową i głęboko westchnęła.
- Co było dalej? – powiedziała jakby chcąc przeciągnąć moment ponownego przeżywania tych awantur, tego bólu i cierpienia. Nagle jej twarz zrobiła się blada jak papier – jak umarła – spytała niespodziewanie- moja mamusia, jak umarła?
- Szybko – nienawidził tego w swojej pracy, sytuacji, kiedy trzeba było przekazać taką informację cierpiącej rodzinie, po tylu latach pracy nie przywykł do tego i nigdy nie przywyknie.
- No, śmiało komisarzu – zachęcała go spokojnie – zniosę to – grymas wykrzywił jej twarz.
- Uduszenie.... – zamilkł na moment – twój ojciec ją udusił, a potem usiadł na podłodze i zasnął, któryś z sąsiadów zadzwonił na policję i dopiero funkcjonariusze, którzy przyjechali go obudzili – mówił obserwując reakcję Weroniki, ale ona dalej miała kamienną twarz, wpatrywała się w prześcieradło z opuszczoną głową.
- Kiedy byłam starsza, nauczyłam się unikać razów ojca, który w zasadzie ciągle był pijany, tylko czasem bardziej a czasem mniej. Moja mama miała coraz mniej siły żeby mu się przeciwstawiać, więc ja musiałam ją i Magdę chronić. Bardzo często zamykałyśmy się w pokoju, kiedy rodzice się kłócili nakładałam jej słuchawki na uszy i puszczałam głośno muzykę, żeby nic nie słyszała, ale ona i tak wiedziała, co się działo. Obie miałyśmy koszmary nocne. Ja czasem kilka nocy pod rząd nie mogłam spać. Potem było tak, że ojciec przychodził pijany, robił awanturę a potem znikał na dzień lub dwa, kiedy się pojawiał znowu robił awanturę i ponownie znikał. Gdy go nie było, Boże wybacz mi, modliłam się, żeby nie wrócił, ale on zawsze wracał i znowu było to samo. – Zamilkła, jakby próbowała o tym wszystkim, chociaż na moment zapomnieć. Głaskała Magdę po głowie delikatnie palcami.
Wzrok komisarza spoczął na małej i nagle zrozumiał, że ona nie śpi, miała szeroko otwarte oczy, leżała przytulona do siostry i słuchała wszystkiego w ciszy. Przez moment zaczął zastanawiać się jak długo nie spała, ile słyszała.
- W dzień przed śmiercią mamy – Weronika zaczęła znowu opowiadać nie przestając głaskać siostry – ojciec wrócił do domu pijany i jak zwykle zrobił awanturę, musiałam go od mamy odsuwać, ponieważ chciał ją bić, potem chciał przyłożyć mi, ale mu się nie udało, więc się wściekł i wybiegł z domu. Błagałam mamę żebyśmy od niego odeszły, żeby go zostawiła, mówiłam jej, że wreszcie coś którejś z nas zrobi, ale wtedy będzie już za późno. Nie słuchała mnie, powiedziała mi, że nie miałybyśmy się gdzie podziać, stwierdziła, że poza tym to nasz ojciec na swój sposób na pewno nas kocha. Przekonywałam ją, ale ona nie dała się przekonać. Magdy na szczęście podczas tej awantury nie było, każda kłótnia mniej w jej obecności to mniej stresu. Potem poszłam po nią do szkoły, kiedy wróciłyśmy wieczorem ojca dalej nie było. W nocy miałam straszny sen, nie zapomnę go do końca życia, może gdybym wtedy zrozumiała, co wisi w powietrzu i zabrała gdzieś mamę, żyłaby jeszcze. – Po bladych policzkach Weroniki spłynęły dwie wielkie łzy. – Śniło mi się, że znalazłam mamę w kuchni martwą, całą we krwi, z wbitym w pierś nożem – ukryła twarz w dłoniach – to było straszne – kolejne łzy wypływały z jej zaczerwienionych oczu, było w nich tyle bólu. – Kiedy wróciłyśmy ze szkoły następnego dnia, w całym domu unosił się zapach alkoholu. Wiedziałyśmy, że ojciec wrócił znowu pijany. W mieszkaniu panowała cisza, ale my, tak jak stałyśmy w ubraniach i butach, prześlizgnęłyśmy się po cichutku do pokoju i zamknęłyśmy drzwi na klucz. Siedziałyśmy w środku przerażone czekając na kolejną awanturę, bo to, że będzie awantura było pewne. Gdy zaczęli się kłócić, ja słuchałam muzyki przez słuchawki. Magda szarpnęła mnie za rękaw, gdy odsłoniłam uszy z kuchni dochodziły krzyki ojca i mamy. Wrzeszczał, że mama jest ladacznicą, że się puszcza na prawo i lewo, mama się tłumaczyła, ale on był coraz bardziej rozwścieczony, było słychać tłuczone szkło i rozwalane krzesła. Byłam sparaliżowana ze strachu, nie mogłam się ruszyć. Potem słyszałam krzyk mamy „Marek co ty robisz....zwariowałeś”. Później zapanowała cisza, na moment, ponieważ po chwili zaczął wrzeszczeć pod naszymi drzwiami „gdzie jesteście małe ladacznice”. Szarpał za klamkę a gdy się połapał, że są zamknięte, wpadł w szał. Zaczął w nie kopać i walić pięściami. Wtedy się opamiętałam i wyskoczyłyśmy z Magdą przez okno, uciekałyśmy ile tchu w stronę miasta.
- Ja się wcale nie bałam wyskoczyć przez okno – usłyszeli nagle głos Magdy – no może trochę, ale bardziej bałam się tatusia, tak strasznie wrzeszczał – dodała ocierając swoimi drobnymi rączkami oczy pełne łez.
Weronika pochyliła się nad siostrą i pocałowała ją w głowę tuląc mocniej do siebie.
- To już cała historia, której zakończenie pan zna lepiej ode mnie – na twarzy Wery pojawił się gorzki uśmiech.
- A co robiłyście do momentu znalezienia się tutaj? – pytał dalej komisarz.
- Plątałyśmy się po mieście, noc spędziłyśmy w wagonie stojącego na bocznicy pociągu. Za ostatnie pieniądze kupiłyśmy bochenek chleba, a następnego dnia zjadłyśmy posiłek w noclegowni. Potem poszłyśmy do supermarketu i tam w jednym z telewizorów usłyszałyśmy informację o naszej mamie i o tym, że policja nas szuka. Resztę już pan zna, zemdlałam i tak się tu dostałyśmy – opuściła głowę.
- Z tego co widzę, to wasz ojciec będzie miał kilka poważnych zarzutów – oznajmił komisarz, był przerażony tym wszystkim, ile te dzieci musiały przejść, a zwłaszcza Weronika.
- Wie pan już wszystko komisarzu, więc proszę nam już dać spokój i pójść sobie – Weronika była wyraźnie zmęczona tym wszystkim – proszę.
- Dobrze, ale będę z wami w kontakcie. Do widzenia – dodał wychodząc.
- Panie komisarzu, czy możemy wrócić do domu? – zapytała cicho Wera.
- Tak, myślę, że tak.
- A czy mógłby tam ktoś uprzątnąć? –pytała dalej ze spuszczonymi oczami.
- To znaczy? – komisarz nie bardzo rozumiał o co jej chodziło, ponieważ myśli miał zaprzątnięte tym co przed chwilą usłyszał.
- Chodzi mi o to, żeby nie było widać tego, co tam się stało, gdzie to się stało, nie chcę na to patrzeć, przechodzić od nowa, no i Magda, wie pan.... – tłumaczyła.
- O to chodzi. W porządku, zorganizuje coś – odparł już za drzwiami.
- To dobrze – pomyślała Wera, od razu poczuła się jakby odrobinę lżej, jeden ciężar mniej, chyba by nie zniosła tego widoku, obrysowanego ciała na podłodze, potłuczonego szkła i porozbijanych mebli. - W zasadzie, jeśli chodzi o mnie, to jest mi już wszystko jedno, tyle już przeżyłam, że to prawie bez znaczenia, ale Magda... – zmarszczyła czoło, ponieważ ból głowy dał o sobie znać - a poza tym nie chcę żeby mała coś widziała, dość już przeszła – przytulała ją dalej do siebie. – Teraz zostałam jej tylko ja i muszę ją chronić. Muszę myśleć trzeźwo, nie mogę sobie pozwolić na panikę czy załamanie, ze względu na Magdę, ona jest jeszcze taka bezbronna, muszę wziąć się w garść- zacisnęła z całej siły usta, przyłożyła do piersi dłoń, ponieważ poczuła dotkliwy ból.- Ze śmiercią mamy nigdy się nie pogodzę, ale roztkliwianie się nad sobą nic mi nie da, będzie tylko pogrążało Magdę, ona nie może widzieć mojego cierpienia, wtedy łatwiej jej będzie się z tym wszystkim pogodzić. – Czuła w sobie straszną wściekłość, żal o to, że właśnie ją to musiało spotkać.- Boże, kiedy to się wreszcie skończy? – wzniosła oczy ku górze. – Czy jeszcze kiedyś będziemy mogły żyć normalnie, w spokoju, bez bólu i cierpienia? – Spod zaciśniętych powiek wypłynęły łzy. Głowa opadła jej na oparcie łóżka. Łzy zaczęły kapać na poduszkę jedna po drugiej. – Czy to przekleństwo już nigdy nas nie opuści? Czy będziemy musiały dźwigać to brzemię już do końca życia? – Zadawała sobie pytania jedno po drugim, lecz na żadne nie potrafiła odpowiedzieć i nagle poczuła się tak jakby to ją ojciec teraz dusił, nie mogła złapać tchu, ponieważ zrozumiała, co tak naprawdę jest przed nimi. Zrozumiała, że to dopiero początek prawdziwego koszmaru. Myśli coraz bardziej kotłowały się jej w głowie. Podniosła dłonie do skroni, ciszę w pokoju przeciął jej krzyk. Ból stawał się nie do zniesienia. Po kilku sekundach otworzyły się drzwi i do środka wbiegła siostra. Magda stała przy łóżku Weroniki patrząc na nią z przerażeniem.
- Co się stało?! – zawołała pielęgniarka.
- Głowa mnie boli, ten ból jest nie do zniesienia, proszę mi coś dać żeby przestało boleć, proszę – Wera pochyliła się przodu łóżka trzymając się za głowę.
- Dobrze, już przyniosę – na jej twarzy widać było zatroskanie - nie bój się kochanie –próbowała uspokoić przerażoną Magdę – to po uderzeniu w głowę, przejdzie, nie martw się dziecinko. – Pogłaskała ją po włosach, lecz mała wcale nie wyglądała na spokojniejszą.
- Co ci Wera?– spytała szeptem pochylając się tak żeby spojrzeć siostrze w oczy - Powiedz.
- Nic mi nie jest myszko, tylko głowa mnie bardzo boli – odparła siląc się na coś w rodzaju uśmiechu.
- To dlaczego krzyczałaś? – pytała dalej Magda.
- Ponieważ....- zawahała się, nie wiedziała co odpowiedzieć – bo chciałam żeby pielęgniarka szybciej przyszła – próbowała wybrnąć, ale Magda miała bardzo niedowierzającą minę. – Gdybym jej tylko powiedziała, że mnie boli nie dałaby mi nic przeciwbólowego, jak zaczęłam krzyczeć to zaraz coś dostanę. – W tym momencie pielęgniarka weszła do środka. – Widzisz o tym właśnie mówię, a teraz uspokój się Madziu, bo nic mi nie jest.
Za pielęgniarką weszli do środka Rysiek i Ewa.
- Poszedł sobie tajniak? – zapytał Rysiek rozglądając się. – Mam na takich uczulenie – wzdrygnął się .
- Poszedł – odparła Wera – i wy też sobie już idźcie, jestem zmęczona i chce spać – dodała połykając tabletkę.
- Ok., pójdziemy, ale czy na pewno dasz sobie radę? – dopytywała się zaniepokojona Ewa.
- Od lat dawałam sobie radę, więc teraz też sobie poradzę – jej głos był bardzo zimy i pozbawiony jakichkolwiek emocji.
- Dobrze, ale przyjdę zaraz z rana – zapewnił Rysiek całując Werę w usta, lecz ona nie odwzajemniła pocałunku. Spojrzał na nią marszcząc czoło. – To trzymaj się i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i na moją pomoc.
- Na mnie też – dodała Ewa.
- Tak, wiem, dziękuje wam, ale idźcie już- skuliła się na boku i zamknęła oczy. – Chce być sama.
- To cześć – zawołał Rysiek – trzymaj się mała – zwrócił się do Magdy a ona pomachała im.- Dbaj o siostrę – dodał.
- Robi się – odparła mała próbując się uśmiechnąć, ale była przerażona, nic z tego wszystkiego nie rozumiała. To, o czym mówili komisarz i Wera. – O czym oni mówili? Co się stało z mamusią i gdzie jest tatuś, dlaczego ich jeszcze nie odwiedzili w szpitalu? – zmarszczyła swoje drobne czoło, było tyle pytań, na które nie znała odpowiedzi. Wiedziała, że coś się dzieje i czuła, że nie jest to nic dobrego. Patrzyła na Werę skuloną na łóżku. Wiedziała, że mamusia umarła, ale nie bardzo była pewna, co to oznaczało.
- Lepiej ci Wera? – zapytała podchodząc do łóżka siostry, wydęła swoje drobne usteczka – mogę się obok ciebie położyć, boję się sama spać.
Weronika podniosła do góry kołdrę w zapraszającym geście.
- Wchodź i przytul się do mnie – przycisnęła siostrę z całej siły do siebie – nic się nie martw, wszystko będzie dobrze.- Szepnęła jej do ucha, lecz sama nie wierzyła w to, co powiedziała, ponieważ wiedziała, że wcale nie będzie dobrze.- Będzie źle, albo gorzej niż źle, ale nie możemy się dać – zacisnęła usta. Wydawało jej się, że jest zmęczona, ale mimo tego nie mogła zasnąć. Utkwiła spojrzenie w białej ścianie, jej wzrok był zimny bez tej iskierki, jaka zawsze się w nim żarzyła. To wszystko, co się wydarzyło w ciągu kilku ostatnich dni, wciąż nie mogła w to uwierzyć. Ciągle nasłuchiwała głosu matki, wydawało się jej, że przyjdzie i przytuli je do siebie, pocieszy tak jak zawsze to robiła. Wtedy docierało do niej, że nie wejdzie, nigdy więcej już nie usłyszy jej głosu. Zacisnęła oczy, a spod powiek popłynęły łzy i znowu ten paraliżujący ból przez, który nie mogła oddychać. Tak bardzo chciała zasnąć, ale nie mogła, sen nie przychodził, za to przychodziły potworne myśli, które trawiły jej serce. Nagle spojrzała na całe swoje życie z perspektywy czasu i zrozumiała, że było jedną wielką katastrofą. Obrazy przemykały jeden po drugim. Zaczęła się zastanawiać, jak to będzie, gdy zacznie się proces, jak one to przeżyją, jak Magda to przetrzyma. – To niesprawiedliwe, jakby jeszcze tego było mało, na dokładkę ten rozgłos. O mój Boże! – Nagle pobladła jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.- Pogrzeb, przecież mamusi trzeba urządzić pogrzeb. Kto to zrobi? Kto mi pomoże, Boże, co ja zrobię? – ogarnął ją paraliżujący strach, była coraz bardziej przerażona. Nie miała pojęcia jak takie rzeczy się załatwia, gdzie trzeba pójść. – Poproszę kogoś o pomoc, ale kogo? – Była bezradna i zrozpaczona.
Skuliła się jeszcze bardziej, zamknęła oczy, próbując zasnąć.
Wreszcie sen przyszedł, ale nie trwał długo, ponieważ po kilku minutach zerwała się zlana potem. To sen, koszmar. Chwyciła się za głowę, ból był nie do zniesienia.
- Boże czy to się kiedyś skończy? – wyszeptała. Zamknęła oczy i znów stanął przed nią obraz ze snu. Otwierające się drzwi i matka wchodząca do pokoju, zbliżająca się do ich łóżka z wyciągniętym w jej stronę zakrwawionym nożem. Potrząsnęła głową – ja chyba już nigdy nie będę mogła spokojnie zasnąć.- Oddychała ciężko i szybko.
Zaczynało świtać a ona dalej nie mogła spać albo raczej bała się spać. Bała się, że gdy zamknie oczy, znów zobaczy coś strasznego. Magda natomiast spała spokojnie – przynajmniej ona jedna - pomyślała Wera.
Do pokoju weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry Weronika – uśmiechnęła się, ale Weronika nie odpowiedziała.
Miała za sobą ciężką noc, była zmęczona i wściekła.
- Chce iść do domu – powiedziała nagle.
Pielęgniarka spojrzała na nią podejrzliwie.
- Jeżeli lekarz pozwoli, to pójdziesz – odparła – za moment będzie śniadanie.
- Nie chce nic jeść - rzuciła.
- Musisz jeść.
- Nie, nie chce.
- Ale jest smaczne- próbowała ją przekonać pielęgniarka.
- Przecież powiedziałam, że nie chce, czy pani jest głucha?! – krzyknęła z wściekłością.
Pielęgniarka popatrzyła na nią szeroko rozwartymi oczami – biedne dziecko – pomyślała kręcąc głową.
Wera spojrzała na nią spode łba.
- Jezu, przepraszam, ale ja naprawdę mam dość – zawołała poirytowana. – Czy pani się wydaje, że ja tu jestem na wczasach? Ja już nie mogę, więc proszę nie zawracać mi głowy takimi pierdołami jak śniadanie. – Wymachiwała rękami – ja naprawdę nie będę jadła.
- Dobrze już dziecko, nie denerwuj się – uspokajała ją.
- Pani mnie denerwuje – zawołała Wera – i nie jestem już dzieckiem – dodała ciszej – więc proszę mnie tak nie nazywać. – Usiadła na łóżku i zaczęła nerwowo głaskać ręką po zabandażowanej głowie – ponieważ to też mnie wkurza. No niech już pani sobie stąd idzie – zawołała odwracając się w stronę pielęgniarki.
Opuściła głowę a wzrok utkwiła w podłodze.
- Nigdy nie byłam dzieckiem – przemknęło jej przez myśl – nie zdążyłam, bo musiałam szybko wydorośleć. – Nagle poczuła, że ktoś ją szarpie za rękaw. Odwróciła się.
- Wyspałaś się? – zapytała siostrę obserwując jak się przeciąga. Magda pokiwała głową i uśmiechnęła się, ale zaraz potem posmutniała. – Co się stało?- Wera pochyliła się nad nią.
- Nic – wyszeptała i odwróciła się do niej plecami. Za moment słychać było jak pociąga nosem. Weronika położyła się za nią i przytuliła do siebie.
- Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie – szeptała siostrze do ucha.
- Wiem Wera, ale ja chce do mamusi, dlaczego ona nie przychodzi, gdzie jest?- szlochała, – co to znaczy, że ona umarła? – dopytywała się.
- Usiądź myszko i posłuchaj mnie uważnie – pomogła się jej podnieść. Magda patrzyła na Werę oczami pełnymi łez i nadziei. – Biedne dziecko, jak mam jej to powiedzieć?– czuła, że zaczyna ją ściskać w gardle.
- No, powiedz mi – Magda była coraz bardziej niecierpliwa jakby czekała, że usłyszy „nic się nie martw, mamusia wyjechała i niedługo wróci”.
- Widzisz dziecko, wtedy, gdy uciekłyśmy z domu... – słowa uwięzły jej w gardle. – Stało się coś złego... – Przerywała, ponieważ nie mogła nic z siebie wydusić. – Ojciec był w domu, pijany, pamiętasz? – Magda skinęła głową. – Bardzo się kłócili i tato nie wiedząc, co robi, ponieważ był zbyt zalany, zrobił coś mamusi...
- Co zrobił, no co zrobił? – dopytywała się coraz bardziej nerwowo.
- Zabił ją – wycedziła przez zęby.
- Co to znaczy – pytała dalej, chociaż czuła, że to coś strasznego.
Weronika opuściła oczy, bardzo ciężko było jej każde słowo wydobyć z siebie
- No powiedzże wreszcie – Magda zaczęła ją szarpać za rękę.
Nie wiedziała jak ma jej to wytłumaczyć, żeby zrozumiała, a jednocześnie żeby jej oszczędzić okrutnych szczegółów.
- Co to znaczy? To znaczy, że odebrał jej życie, to znaczy, że mamusi już nie ma z nami i nie będzie, ponieważ jest w niebie –mówiła z trudem, a Magda miała coraz bardziej mętny wzrok, jej oczy wypełniały się łzami. –Patrzy teraz na nas z nieba i na pewno nie chciałby widzieć cię smutnej, a już na pewno płaczącej – ciągnęła próbując ratować sytuację.
- Gdzie ona jest? Chce ją zobaczyć – zaczęła szlochać.
- Nie wiem kochanie, gdzie teraz jest, ale już niedługo będziemy wiedzieć. Będziemy mogły ją odwiedzać.
- Ale mówiłaś, że ona jest w niebie, to ja już nic nie rozumiem. Gdzie będziemy ją odwiedzać? –pocierała zapłakane oczy.
- Jej dusza jest w niebie, duch, a ciało zostanie w trumnie zakopane do ziemi, na cmentarzu i tam będziemy ją odwiedzać – wiedziała, że to, co mówi jest bardzo okrutne, ale jak inaczej takiemu dziecku to wytłumaczyć.
- Będziemy chodzić na cmentarz? –zapytała przerażona, – ale tam są trupy – dodała i nagle zbladła – czy to znaczy, że nasza mamusia to trup? – Wielkie łzy płynęły po jej policzkach.
Weronika była przygnębiona tą rozmową, ale nie dało się jej uniknąć, widziała, że wreszcie Magda zrozumiała co się stało.
Rzuciła się Weronice na szyję i zaczęła głośno płakać.
- Nie płacz kochanie - szeptała jej do ucha, ale mała niczego nie słyszała, przytuliła się i płakała.
- Boże, chyba mi zaraz serce pęknie – przemknęło Weronice przez głowę. Nie mogła patrzyć na cierpienie siostry. Zaczęła nerwowo ocierać łzy wypływające jej coraz szybciej z oczu.- Teraz ja będę twoją mamusią – szepnęła przymykając oczy.
Siedziały takie zapłakane i wtulone w siebie. Pielęgniarka zaglądała przez uchylone drzwi, ale nie ingerowała, ponieważ widziała, że Wera sobie jakoś radzi.
Przerażenie ją ogarnęło widząc ogrom tragedii, jaka dotknęła te dzieci.
- Panie doktorze, wydaje mi się, że Pawłowskie wracają już do siebie – powiedziała, wchodząc do gabinetu – przynajmniej Weronika.
Lekarz przytaknął nie podnosząc głowy znad papierów, bo właśnie przeglądał jej historię choroby.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
gapcia · dnia 07.11.2016 19:42 · Czytań: 864 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Komentarze
Nero dnia 09.11.2016 00:01 Ocena: Bardzo dobre
Przeżycia bohaterek wstrząsające. Tekst poruszający do głębi, chociaż wydaje mi się, że zachowanie Magdy i odbiór przez nią rzeczywistości klasyfikuje się do poziomu dziecka przedszkolnego. Ale może na to wpłynęła specyfika środowiska, w którym była wychowywana i chroniona przed brutalną rzeczywistością. Jak na powieść zbyt jednostronnie ukazane jest tło społeczne rodziny. Spostrzegłem kilka potknięć interpunkcyjnych i stylistycznych, ale gubią się w zbyt wciągającej treści.
gapcia dnia 09.11.2016 20:11
Witaj Nero
bardzo dziękuję za ocenę :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty