Korytarze zamku (noc)
Sir Konrad, sir Adolfo, mensiour Mebel, sir Michael (pijani)
Lady Magdalene (za drzwiami komnaty)
Sir Konrad
No, och wy! moja zacna kompanijna!
Czas by najwyższy wreszcie wrogów naszych pozabijać...
Nie przepuścić...żadnej zaczepki, nie przepuścić też zniewagi.
No co? nikt tutaj przede mną stanąć dziś nie ma odwagi?
Sir Adolfo
Pierzchli wszyscy, którzy jeszcze przed chwilą zamek oblegali
Ja widziałem, widziałem....
Sir Michael
Pod murami stali
Turcy, Niemcy, Tatarzy...I...?
Monsieur Mebel
No jak to? Nikt się nie odważy?
Uciekli!! Uciekli! wszyscy! Dowiedzieli się przecie
Kto na zamku! Monsieur Mebel, najstraszniejszy w świecie
Rycerz.
Sir Adolfo
Ach, doprawdy mówisz bracie znakomicie.
No bo przecież z naszym nieodłącznym wsparciem
Zwyciężyłbyś każde najstraszliwsze stracie.
Sir Konrad
Prawda! Każdy z nas do pomocy swój miecz wydobędzie.
Chyba, że wróg nasz podstępem i spiskiem chcieć będzie
Zdobyć zamek i odebrać wszystko nam, co mamy.
Sir Aodlfo
Honor!
Sir Michael
Sławę!
Monsieur Mebel
No i oczywiście damy!
Wróg ze strachu przede mną zamku już dawno nie oblega,
Ale...
Sir Adolfo
Bunt wśród naszych!
Sir Michael
Mamy gdzieś tu szpiega!
Sir Konrad
O nie! Jakem poseł, zaraz wnet rozkażę...
Albo nie... sam, sam w pojedynkę zdrajców tych ukarzę.
(rozgląda się nerwowo na boki, macha mieczem)
Gdzie oni? Gdzie oni?!
Wszyscy razem
(widząc cienie zbroi ustawionych za załomem korytarza)
Tam są! Widzę! Gonić ich! Gonić!
(wbiegają za załom korytarza, wielki hałas przewracanych zbroi.)
Lady Magdalene
(ukryta za drzwiami sypialni, podsłuchuje i podgląda)
Och! cóżże tam w korytarzu w tym mroku się dzieje?
Walka jakaś się to, czy co? Mam wielką nadzieję,
Że nikomu krzywda nie stanie się jaka,
Jeśli się dzieje tam w ciemności jakaś większa draka.
Przez tą szparę wąziutką widać bardzo mało,
Lecz aż patrzyć doprawdy bardzo by się chciało,
Bo jak widzę dobrze to są... ależ....to ci są rycerze,
Co tu przybyli niedawno, oczom swym nie wierzę!
Przecież... chyba.. ależ gdzie ich zbroje?... zrzucili pancerze.
Magdo! Wytęż wzrok ciemno tam, ach....w samych są koszulach....
Ach, cóż za energii .i werwa i jakaż muskulatura...
No proszę a podobno miało być nudno tu na dworze.
Już wiem czemu, żadna dama dworu przestać nie może
Mówić bez przerwy o tych tu rycerzach.
A ja nie chciałam żądnej przecież z nich dowierzać.
Wystarczy przyjrzeć się tym dzielnym wojom.
Już wiem, dlaczego w Europie wszyscy się ich boją.
Co tam nasze oddziały, pułki i wszyscy rycerze
Przy nich. strach na myśl mnie samą tylko bierze
Na myśl o nich i coś innego, dziwnego czuję jednocześnie
Co to za uczucie? Nieważne! Popatrz Magdaleno, chociaż trochę jeszcze.
Dziwne mnie nachodzą na ten widok żądze.
Ach, nie postępują wcale przecież teraz mądrze.
Spać powinnam a nie patrzeć tak na nich ukradkiem.
A jak wejdą zaraz... a jak wtargną tu przypadkiem?
Och, nie mogę sobie nawet tego teraz wyobrazić.
I nie mogę przestać jakoś dziwnie o tym marzyć
Ach, co się ze mną dziwnego w tejże chwili dzieje?
Że ich poznam bliżej mam chyba nadzieję.
Ale który to który, nie widać w tych wielkich ciemnościach,
A już wiele słyszałam na dworze o tych sławnych gościach.
Sir Adolfo i Michael, kapitanowie wielkich wojsk zaciężnych.
Podobno bardziej od nich silniejszych i mężnych
Nie ma w Europie całej najemników.
A co tam słyszałam o Konradzie? Sir Konradzie „Dziku”?
Że nie tylko rycerz biegły we wszelkich walkach i wojennych sztukach
Ale i dyplomata zręczny, że lepszego trudno się doszukać.
No i tam jeszcze jest ten sławny Monsieur Mebel
Co mi dwórka mówiła o nim? Że z nim jest jak w niebie?
Cóż na miała na myśli?
Nie ważne, patrz dalej, znowu z mroku wyszli
Są tu bliżej. och...
Sir Konrad
Ach, cóż za szybkie to było i gwałtowne i starcie.
Pouciekali w popłochu zamiast walczyć odważnie, otwarcie
Nawet by uciekać szybciej pozrzucali zbroje.
Adolfo stoisz?
Sir Adolfo
No....myślę, że chyba już stoję.
Tuszę, że już tu nie wrócą, a niech no tylko się choćby pojawią!
Sir Michael
Ale lepiej stąd chodźmy zanim się tu straże zjawią.
Spójrzcie jakie tutaj jest pobojowisko.
Lepiej chodźmy, bo inni są gotowi oskarżyć nas o wszystko
Ten bałagan... a zresztą jutro przecież czeka bardzo wcześnie wstanie
Wszak ja przecież wiecie, bardzo ważne mam tutaj zadanie.
Do wypełnienia
(nagle milknie)
Sir Konrad
(odzyskuje bystrość)
Zadanie tutaj? O czym mówisz? Wyrażaj się trochę ściślej.
Sir Michael
(zmieszany)
No piękne tutejsze damy poderwać trzeba oczywiście.
Monsieur Mebel
(ożywia się)
O właśnie przecież jutro każda na dworze dziewczyna
Musi usłyszeć o naszych chwalebnych wyczynach.
Historii z mojego bohaterskiego życia mam przecież bez liku
Ale od dziś mam nową jeszcze- jak w czterech powstrzymaliśmy buntowników!
Sir Michael
O tak, o tak dużo będzie jutro do opowiadania,
Ale teraz chyba już najwyższa pora spania,
Chodźmy, chodźmy...
(wychodzą)
Lady Magdalene
Och, to takie ich rycerskie są zacne przymioty ?
Piękne damy podrywać? Toż to łowcy cnoty!
Trzeba będzie mieć się bardzo teraz na baczności.
Chcą się chwalić czynami jak rycerze prości?
Ale z drugiej strony przecież tyle w nich uroku.
To była istna rozkosz patrzyć na nich choćby w tym półmroku.
Nie wiem teraz co myśleć, nie mogę pochopnego mieć zdania
Bez wcześniejszego ich bliższego, lepszego poznania.
Tak! tak zrobię, choć może mnie tak młodej nie przystoi jeszcze
Wchodzić w zażyłość zbytnią z najemnikami, lecz trzeba powstrzymać ich wreszcie,
Jeśli to są amatorzy łamania serc kobiet, bo cóż one winne?
Poznam ich, wybadam, żeby ostrzec potem dwórki inne
Jeśli tego szukają, jeśli dla nich to zabawa...
Na młodszych, naiwnych trochę kobiet cnotę zdradziecko nastawać.
A jeśli się mylę? Toż to lepiej przecie!
Mieć blisko szlachetnego rycerza, odważnego, dobrze jest kobiecie.
Ale działać ostrożnie muszę, wstrzymać swe serce szalone,
Bo zbyt łatwo wpaść można w sidła zastawione
Przez doświadczonych amantów, lecz ach, cóż za wrażenia
Spać mi trzeba by stłumić ten stan podniecenia (kładzie się)
Komnata sypialna (śpiący sir Michael, sir Adolfo, mensiour Mebel), korytarz
Sir Konrad, Lady Magdalene
Sir Konrad (otwiera oczy, podnosi się z trudem)
Au! Boli... boli ta głowa przeklęta!
Co się stało wczoraj, niewiele pamiętam.
Jaka suchość w gardle. Ach, wody choć kropelkę
Potrzeba mi szybko. Cóż za pragnienie wielkie
Mnie męczy... gdzie reszta mych towarzyszy? (rozgląda się)
Ach, śpią jeszcze, trzeba mi wymknąć się w ciszy (wychodzi na korytarz)
Pić, pić... niech przeklęte będą skutki ucztowania.
Wieczorem człowiek jest rześkim, w niemocy zaś z rana.
Wody kroplę mi trzeba.... pragnienie... najgorsza to zmora
Poranka po uczcicie, chyba pół jeziora
Zdołałbym wypić, czemu jest tak, że gdy w anielskim stanie
Człek spać idzie, w diabelskim, gdy wstanie
Znaleźć się musi? Nie wytrzymam gdzie te przeklęte łaźnie?
Ale zaraz, cóż to? Nie widzę wyraźnie
Drzwi na taras otwarte, przepiękny wschód słońca
Jakaś postać weń wpatrzona... piękna, wyglądająca
Niczym nimfa czy cherubin.... czy śnię czy jestem na jawie?
Cóż za postać wiotka, szczupła, suknia przezroczysta prawie,
Szyja jak u łabędzia., słońce głowę oświeca niczym korona
Świetlista, a jakie włosy! jak heban!, białe nagie ramiona
Plecy giętkie jak u łani, takież nogi, postać nieodziana prawie...bosa...
Muszę podejść bliżej, czy to zjawa ulotna niczym ranna rosa
Na źdźbłach traw, którą jeno musnąć stopą nieopatrznie
A ona już znikać, uciekać bezpowrotnie zacznie.
Muszę podejść bliżej... a może to z krwi i kości postać?
Żywa istota?... ach gdyby tak... gdyby podejść tam i postać
Chwilę na tym balkonie z nią, na wschód patrząc ramię przy ramieniu
I nic nie mówić, stać tak sobie w zupełnym milczeniu.
Podejść muszę bliżej, muszę się przekonać, czy widzę anioła
Czy człowieka, w którego postaci anioł jakiś zdołał
Odcisnąć piękno, niczym dłońmi swymi
Rzeźbiarz w swym dziele, gdy najpiękniejszymi
Przymiotami je obdarza.... idę... lecz czy się ośmielę?
Tak mało kroków do niej... a jednak tak wiele.
Lady Magdalene
(do siebie)
Jakiż piękny wschód, jakie światło, kolory.
Jakiż poetyczny jest czar owej pory,
Kiedy słońce ze snu się budzi i swą jasnością
Obdarza świat cały i... ach jaką to radością
Obraz ten mnie obdarza i jaką ckliwością.
Ach, jak cudownie byłoby cieszyć się miłością
Pięknego kochanka w blasku owych porannych promieni!
W ogrodzie pałacu lub w lesie.. tak... pośród zieleni
Traw i drzew, pośród kwiatów, tak cudnie by było
W takiej scenerii przeżywać najpiękniejszą miłość.
Ten obraz... przypomina pieśni słowa
Którą matka mi śpiewała... ludowa
Ta pieśń piękna była.
(śpiewa) (sir Konrad skrada się, gdy słyszy śpiewa staje i słucha)
Jak piękny, ach jak piękny jest taki poranek,
Gdy ustami słodkimi zbudzi Cię kochanek.
Jak cudne ach, jak cudne są te słońca wschody,
Kiedy je razem z Tobą wita rycerz młody,
Ach dziewczę, piękne dziewczę, kochaj chłopca swego
Calutkim swym serduszkiem, nikogo innego.
Tak kochaj, ach tak kochaj byś, gdy rano wstaniesz
Wiedziała, że wybranek do nocy zostanie.
Sir Konrad (zauroczony)
(Głośno)...Ach jakże to piękne!
Lady Magdalene (odwraca się)
Och! Sir Konrad!.... na nogach tak wcześnie?
Sir Konrad (zmieszany)
Bo... suchość mnie straszna... we śnie
Naszła.
Lady Magdalene (z ostentacyjnym chłodnym dystansem)
Nie dziwota mój panie... pił pan bez opamiętania.
Sir Konrad (zmieszany)
.Uczta była...
Lady Magdalene (z ironią)
Wspaniały zaiste ma pan sposób ucztowania.
Sir Konrad
.... Wspaniały? Waćpanny pieśń wspaniała!
Lady Magdalene (rozczula się)
Prawda? Mama mi ją za młodu śpiewała.
(chłodno) Zaraz... co mi waćpan prawi dudy smalone,
Jak byle niewieście... słówka słodkie... ba, przesłodzone!
Nie ma pan wyobraźni jak wszyscy rycerze.
Każdy mówi tak samo, czasem aż nie wierzę,
Że jesteście tak nie wyrafinowani, prości.
Nie wiecie nic a nic o pięknie ani... o miłości.
Mój panie, ja już tonę w słodkich deklaracjach
(z przekąsem)„Pięknie waćpana śpiewa”- żadna to atrakcja
Już dla mnie usłyszeć takie puste słowa.
Słyszałam już takich tyle, że aż boli głowa.
Wie pan... zewsząd mnie adoratorzy nagabywują
Zapewniają, że kochają, mówią, że miłują.
Nudzi mnie to.., ale pan mnie nie słucha w ogóle!
Sir Konrad (zmieszany)
Ja.... przepraszam.. to wschód... zawsze się rozczulę,
Gdy widzę jak słońce wstaje tak pięknie.
Sir Magdalene (spogląda na słońce )
(ze wzruszeniem) Prawda... zjawisko niepojęte
(oboje spoglądają na słońce)
Sir Konrad (jakby do siebie)
Ech.... tyle jest piękna, a któż to dostrzega?
Ową jasność poranka, te kolory nieba?
Szkoda... dziś każdy o rozkoszach żołądka
I ciała myśli, jeno rozkoszami duszy nie zaprząta
Nikt sobie głowy....
Lady Magdalene (też do siebie)
Tyle piękna na świecie, a mężczyźni ślepcami
Są jeno, przyziemnymi zajmują tylko się sprawami.
Ech.... gdyby jeden choć umiał cieszyć się cudami
Natury.
Sir Konrad (do siebie)
Nikt nie widzi, że cudowne są przyjemności
I rzeczy proste, jak słońce, jak gwiazdy, lecz każdy w gnuśności
Jeno życie marnuje... ja tak nie chce... lubię dobrze bawić się czasami,
Ale też cieszyć się choćby codziennymi natury cudami.
Gdyby jeszcze gdzieś były takie białogłowy
Co by też tak pragnęły, lecz nie, one tylko alkowy
Sekrety sobie mówią... plotkują... bawią się mężczyznami
I ich wobec mężów pragnienia mierzą się centymetrami.
Lady Magdalene (do siebie)
Ach, gdyby się znalazł mąż jeden chociaż,
Co by piękno odnajdywać potrafił w natury przymiotach.
Ach, gdyby z kochankiem przyglądać się takim porankom!
Sir Konrad (do siebie)
Ach, gdyby temu słońcu przyglądać się z kochanką!
(chwila ciszy, oboje obracają się do siebie)
Lady Magdalene (głośno ze wstydem)
Ależ ja... mam dekolt odsłonięty i ramiona!
Sir Konrad (tak samo)
Mój Boże! W samych jeno jestem kalesonach!
(oboje uciekają)
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt