Mam swoje kaprysy i słabostki, bywam osobnikiem, na co dzień podobno nieznośnym. Wynika to, jak już wcześniej wspominałam z dość żywej wyobraźni. Jak sobie coś wymyślę i postanowię to muszę to mieć już, natychmiast. W pisarstwie to nie pomaga, w życiu na pewno szkodzi, można nabić sobie bolesnego guza, oj boli, długo boli. Starszy kolega, wzięty pisarz powiedział mi kiedyś, że lubię zaglądać do lustra i opowiadać o swoich przygodach, zapewne ze swojego bujnego życia wziętych. Ma w tym dużo racji, lubię patrzeć sobie w oczy, a z fikcją literacką w moim przypadku bywa różnie. Coraz częściej od niej odchodzę, nie chcę być niewiarygodna, bez obrazy, ale nie lubię tandety. Czytelnik to w moim przypadku zaraz odkrył i więcej nie wrócił. Każdy kiedyś zagląda do lustra, wszystko zależy od tego, co w nim chce zobaczyć. Nie będę mnożyć przykładów, bo to nic nie da, otarłabym się, tylko o nieskończoność, to może być fascynujące, ale w innym przypadku.
Pewnego dnia obiecałam mojej Zosi, że napiszę bajkę. Opowiadać lubię chyba równie bardzo jak słuchać. Tamten dzień nie był wyjątkiem od reguły.
- Świetnie- ucieszyła się – najlepiej o czarownicy lub o rabusiu.
Jej babcia, a moja matka zatrzepotała rękami.
- Tylko nie to, dzieci nie wolno straszyć!
- A zabawki w sklepach?- Spytałam. – Przykładowo te zezowate misie z fioletowego pluszu?
Co do mnie to myślę o tym jeszcze inaczej. Dzieci lubią być w bajkach straszone. Mają naturalną potrzebę przeżywania wielkich emocji. Andersen straszył dzieci, o co na pewno żadne z nich nie miało żalu, ani pretensji, również jak dorosło, wiem to po sobie. No i znowu lustro! Chyba ten wielki bajkopisarz miał rację. W jego pięknych, ponadczasowych baśniach pełno jest istot niezdecydowanych, nadprzyrodzonych nie licząc zwierząt, które mówią. Nie wszyscy jego bohaterowie są mili i nieszkodliwi. Najczęściej zjawiającą postacią jest śmierć, która wkracza niespodziewanie w sam środek szczęścia i zabiera ze sobą najlepszych i najbardziej kochanych. Andersen traktował dzieci poważnie, moim skromnym zdaniem robił słusznie. Życie ma wiele odcieni, poznajemy je wcześniej lub później i niekoniecznie na własne życzenie. Wracając do Andersena, mówi dzieciom prawdę, nie tylko radosnej przygodzie życia, ale o jego niedolach i zgryzotach i nie zawsze zasłużonych klęskach. Jego baśnie, są zaludnione tworami wyobraźni dziecięcej, są bardziej realistyczne niż całe tony dzisiejszej literatury dla dzieci, która dba o prawdopodobieństwo i cudowności, a prawdy unika jak ognia. Jako początkująca pisarka nie mam ambicji zostać drugim Andersenem, on na swój sposób jest unikalny i niech tak pozostanie, niemniej starałam się być „dobra „ pisząc „Różowego Pinokia.” Moi bohaterowie ciągle się na siebie złoszczą, co nie przeszkadza im być przyjaciółmi i odkrywać tajemnice Krainy Niekończącej się Bajki. Wcale nie uważam, że złość pochodzi z umysłowego i uczuciowego ograniczenia i jest formą ubóstwa, której należy się brzydzić. Jest śmieszna, ach, jaka śmieszna.
Jeżeli moja bajka nie spodoba się Zosi, to będę musiała zajrzeć do lustra, nieraz w nie patrząc beczałam. Z trudem do tego się przyznaję. Robiłam to, nie żeby wiarę w siebie jeszcze bardziej osłabić. Widok był nader żałosny, można było nabawić się kompleksów. Przeciwnie, patrzyłam by zwyciężyć samą siebie lub przynajmniej coś poprawić. Skutek był różny, ale na pewno nie był to czas stracony. Powstało kilka moich utworów, które mogą uchodzić za kompletne, reszta to fragmenty mocno uszkodzone. Szczerze mówiąc, na podstawie tak mizernych okruchów, nie można dojść do samodzielnego przekonania, że będę wielkim zjawiskiem w pisarstwie. Niestety, czas pastwi się nad naszą spuścizną ze szczególną zawziętością. Ci, co wdrapali się na olimp i pozostaną tam na zawsze będą mniejszością. Samo życie. Może i dobrze. Tłok jest niemile widziany, nawet na areopagu wiemy to od starożytności, a poezja nie jest z kamienia. Taka Nike z Samotraki straciła w burzach dziejowych głowę, ręce i stopy, a mimo to zachowała wspaniałość przez wieki i nadal patrzy z góry, tym razem na wspinających się po schodach Luwru, ciekawskich turystów. Niedoszła pisarka, myślę nadal o sobie, nie jest przypadkiem odosobnionym, bierze sobie plecak dość lekki, żeby zajść dalej. Jeżeli myślicie, że po to, żeby dalej zajść, to jesteście w błędzie. Całe, moje, marne życie wierzę, że każde marzenie prędzej czy później się spełnia, tylko trochę innej postaci, niż chce moja wyobraźnia. Ludzie mniejszego ducha uznaliby, że trzeba czekać na cud, a jak wiemy z tymi cudami bywa różnie. Prawdą jest, że, jako niedoszła pisarka prawie niczego sobie nie odmawiam. Życie mam, jak wszyscy jedno i to daje mi do myślenia.
Moje wysiłki pisarskie trzymają się powziętego tematu, czasem jak się rozpędzę to nie mogę domknąć swojej walizki, wtedy dopada mnie pokusa by obciąć nożyczkami wszystko, co z niej wystaje. Na ogół z tego rezygnuję, bo bardzo szanuję pracę, a poza tym mój pies byłby niezadowolony. Wycierpiał tyle biedaczek, czekając, aż przerwę moje pisanie i wyprowadzę go na zasłużony spacer. Bez niego moje życie byłoby smutniejsze, głupsze i gorsze.
Miałam więcej nie pisać o psach, ale co ma zrobić początkująca pisarka, gdy nagle opuści ją wena. Rzucić się z wysokiego mostu? To niemodne, jest już zima, idą święta i na dodatek nikt, by tego nawet nie zauważył.
Moja śmierć będzie taka, jak moje życie, ostentacyjna. Tylko wielcy odchodzą cichutko, zostawiając nam swoje znakomite dzieła i rzewne wspomnienia. Nie jestem Leonardem Cohenem, ani Andrzejem Wajdą. Niestety. Moją pisarską karierę powinien zakończyć skandal, jeszcze nie wymyśliłam, jaki. Nie chcę tylko jednego, by mnie ani za życia, a tym bardziej po śmierci obrzucano wyzwiskami. Od czasu do czasu zachłystuję się jakimś pojedynczym przedstawieniem, ale na krótko i bez głębszych zobowiązań. Zawsze na coś ufnie i mocno czekam, nie ma jak stan gotowości. Na wydarzenie albo na skandal trzeba się nastroić, by nie czuć się zaskoczoną. To przecież zdrowe i naturalne, jeżeli oczywiście nie jest obsesją. Powinnam się przygotować, może to trwać kilka lat. Dzisiaj, nawet happeningi, z założenia spontaniczne, są starannie przygotowane. Na razie patrzę na to z dystansem. Może zaczerpnąć z gotowych, dobrych przykładów? Nie muszę być oryginalna.
W moim przypadku, i z moim udziałem wydarzenie pisarskie raczej jest niemożliwe, nie wchodzi w grę, więc pozostaje tylko skandal. Perfekcja? Do perfekcji przyczepia się nuda i wyziębłe emocje. Konsultacje z Panem Bogiem? Jak to się robi?
Może nareszcie serca widowni uderzyłoby mocniej, z nadzieją, że więcej się nie odezwę.
Tylko ten, co kocha, ten dużo zniesie.
Pisząc to zdanie myślałam o moim ojcu. Jak głosi stara mądrość, każdy potrzebuje drugiej osoby, gdy nadejdą mroczne czasy i nieszczęście doprasza się uwagi. To dziwne, że niektóre wspomnienia nierozłącznie wiążą się z określonymi emocjami. A sałatka cezar może oznaczać przytłaczający smutek.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt