Proza » Obyczajowe » Exodus
A A A

Maja i Julia są 20-latkami z Wałbrzycha. Właśnie zdały egzaminy maturalne, są koleżankami z klasy. I spostrzegają, że miasto, w którym się wychowały i dorastały, jest miastem beznadziei i rozpaczy. Nie ma w nim żadnych perspektyw. Oboje rodzice Mai podczas transformacji stracili pracę- mama była szwaczką, tata górnikiem. Tata przekwalifikował się i pracuje teraz w fabryce samochodowej, ale opuścił rodzinę, a bezrobotna matka nie daje rady z utrzymaniem rodziny. Rodzice Julii byli lepiej sytuowani, prowadzili dwie firmy, ale widziała, jak trudna jest im je prowadzić. Decydują się poszukać szczęścia na Zachodzie. Jest 2005 rok, czas, w którym otwierają się granice.
Dostałam pracę sezonową w Norwegii przy zbieraniu warzyw. To nie jest moja pierwsza praca sezonowa. Wcześniej również tam jeździłam, malowałam płoty. Ale teraz wiem, że to wyjazd z kraju na dłużej. Czy tęsknię? Owszem. Ale wiem, że patriotyzmem nie napełnisz kieszeni. Widzę, jak moja mama nie daje rady z utrzymaniem mnie i siostry. Widzę niepłacącego alimentów ojca. Jeszcze nie wiem, co chcę robić w życiu. Ale wiem, czego nie chcę.
Nie chcę powtórzyć życia mojej mamy. Jej wyuczonej bezradności po utracie męża, pracy i dochodów. Mam starszą o 2 lata siostrę na studiach medycznych we Wrocławiu. Mówi: Jak tylko skończę studia, to uciekam stąd. Już planuję, że we wrześniu, gdy skończy się moja dotychczasowa praca, spróbuję znaleźć pracę w Londynie lub Dublinie. W wolnych chwilach uczę się języka angielskiego.
Mogłoby się wydawać, że jak rodzice mają dobrze prosperującą firmę, to nie musiałam wyjeżdżać z kraju. Jednak wiem po rodzicach, jak trudno się prowadzi firmę w Polsce. Jak w każdej chwili można się spodziewać kontroli z Urzędu Skarbowego, to nie można być pewnym jutra. Mam nadzieję, że praca i studia zagranicą będą tymczasowym zajęciem. A co, jeśli nie będą?
-Maja, dlaczego wyjechałaś na stałe?
-Bo nie widziałam w Polsce nadziei na lepsze jutro.
- Jula, a czemu wyjechałaś?
- Chciałam spróbować innego życia.
Mai na obczyźnie towarzyszył jednak lęk. Lęk typowej emigrantki zarobkowej ze słabą znajomością języka. Pierwsze chwile w obcym kraju zawsze są trudne. Zwłaszcza, gdy jest się samemu w wielkiej metropolii, nietrudno jest poczuć się osaczonym i zagubionym.
Londyn...On wrze bardziej niż w mojej głowie. Ja, dwudziestoletnia dziewczyna z polskiej prowincji, nagle wylądowałam na lotnisku i...widzę obcy mi tłum. Jedni na hali przylotów, drudzy na hali odlotów. Gdy jedni odlatują, drudzy przylatują. Nie wiem jeszcze dużo o Londynie, ale jedno już wiem- on jest jak machina, którą ktoś poruszył, ale nie potrafił jej zatrzymać.
Wielkie metropolie nigdy nie zasypiają. Szukając tam pracy, nigdy nie wiesz, w jakich będziesz pracował godzinach.
W ciągu całego swojego dotychczasowego życia nie poznałam ani jednego cudzoziemca. Tutaj, w Londynie, codziennie widuję ich tysiące. Czasem mam wrażenie, że każdy człowiek, którego mijam podczas spaceru na zatłoczonym Trafalgar Square, jest innej narodowości, ma inny kolor skóry i mówi innym językiem. Nie mówiąc już o mentalności czy sposobie myślenia.
Znalazłam pracę. Barmanki w knajpie. Typowa pierwsza praca emigranta zarobkowego bez dostatecznej znajomości języka. Czas na lepsze prace pewnie przyjdzie później.
Mam również mieszkanie. Wynajęte wraz z dwoma innymi dziewczynami- Hinduską i Brytyjką. 2000 funtów za wynajem! Och, co za zdzierstwo...
Emigracyjne życie Julia Braun dzieli między Paryż, gdzie studiuje prawo i Brukselę, gdzie pracuje. T
ryb życia, który prowadzę jest obciążający, wręcz koczowniczy. Z godzinami spędzanymi w pociągach. Jestem jak wieczny tułacz, który nigdzie nie może zapuścić korzeni. Oczywiście chciałabym, jak skończę studia, wrócić do ojczyzny. Ale wiem, że nie wrócę do Wałbrzycha.
Moje życie stało się jak opowieść o dwóch miastach z powieści Dickensa. Zawieszona między dwoma krajami, dwoma metropoliami. Ale wiem, kiedy skończę studia prawnicze, docenię je. Te doświadczenia- jestem o tym przekonana- będą bezcenne.
Czasami rozmawiam przez telefon z koleżankami ze szkoły. Z tego co słyszę, z tego co wiem, wiele wyjechało z kraju, w tym również ja już po maturze. Jedne na studia, a drugie do pracy. I nie mam złudzeń- większość nie wróci. Tysiąc osób wyjedzie, tysiąc osób nie wróci...
Minął rok. Maja i Julia przyzwyczaiły się do życia zagranicą. Julia nadal myśli o powrocie do Polski po studiach, Maja już postanowiła, że nie wróci do kraju. Nie ma już złudzeń.
Jamesa, mojego chłopaka, poznałam w knajpie, w której pracowałam. Przyszedł obejrzeć jeden z meczów Premier League. Zwrócił na mnie uwagę. Mnie też się spodobał. Zakochałam się. Spotykamy się, chodzimy na randki. Ale na razie nie mieszkamy razem. Ostatnio gorzej się poczułam, a niedawno spędziłam wspólną noc z chłopakiem. Ciekawe, co się ze mną dzieje. Muszę umówić się na wizytę lekarską.
A więc...Jestem w ciąży. Przez ostatni rok, w tym Londynie, żyłam właściwie z dnia na dzień. Teraz będę musiała pomyśleć o przyszłości, przewartościować swoje życie. Zweryfikować na nowo, co jest w życiu ważne, a co nie. Podjąć ważne decyzje.
Urodzić to dziecko czy nie? Jeśli tak, to wychować dziecko samotnie czy z chłopakiem?
Po kilku miesiącach Maja uznała, że swoje dziecko wychowa sama. Wahała się jeszcze, jakie nazwisko dać dziecku- swoje czy ojca.
-Dzień dobry, nie dogadywaliśmy się z Jamesem i się rozstaliśmy. -
Smutne, ale rzadko pierwsza miłość jest tą na całe życie.
-Jakie nazwisko dać dziecku? Swoje czy ojca?
-Majko, myślę, że lepiej twoje.
Chciałbyś, by twoje dzieci nosiły nazwisko obcego człowieka?
- Nie bardzo. Zwłaszcza, że nie wiem, czy moje dziecko będzie znało swojego ojca.
Po rozmowie z Julią, która akurat miała przerwę semestralną na uczelni i mogła odwiedzić swoją przyjaciółkę w Londynie, Maja nie miała już wątpliwości co do nazwiska swojego syna. Da mu swoje. Z imieniem dla małego wciąż miała kłopot. Czy zaznaczyć w imieniu jego miejsce urodzenia i narodowość ojca, czy też nie?
Nie wiedziałam, że James jest żonaty, że ma dzieci. Zostałam oszukana. Nie powiem po tym rozstaniu: Każdy idzie w swoją stronę, bo nigdy nie szliśmy tą samą stroną. Skąd mogłam wiedzieć, że mój ukochany nie jest święty? Że jest kochliwy? Że pije i znęca się nad rodziną?
Zaimponował mnie człowiek, który był jak mój tata- tak samo pił i tak samo balował. Prawie tak samo. Z tą różnicą, że zamiast w fabryce samochodowej był finansistą, miał kilka mieszkań w Londynie. Byłam zaślepiona zadurzeniem i pieniędzmi. O to bardzo łatwo, gdy jest się 20-letnią dziewczyną z biednej polskiej rodziny, która bogactwo widziała tylko w telewizji. Wtedy nie wiedziałam, że za fasadą z blichtru i luksusu potrafią kryć się największe brudy i świństwa.
Zaś życie Julii, mojej najbliższej przyjaciółki z lat szkolnych, przebiega spokojnie i bez dramatów. Jestem pełna podziwu dla niej, że potrafi ona pogodzić studia z pracą. I to, że ma jasno wyznaczone cele w życiu i konsekwentnie do nich dąży. Marzy o zostaniu prawniczką i pewnie zostanie prawniczką.
Mimo, że przeżyłam już miłosne rozczarowanie, dalej będę szukała miłości. Może nigdy nie założę rodziny? Może nigdzie nie zapuszczę korzeni? Może moje przeznaczenie wskazuje, że dana będzie mnie wieczna tułaczka zamiast osobistego szczęścia?
3 lipca w londyńskim Chelsea and Westminster Hospital Maja urodziła syna Gabriela Henry`ego. Zaczął się nowy rozdział w jej życiu. Rozdział niełatwy. Samotne macierzyństwo, zwłaszcza te na emigracji, bez wsparcia rodziny, jest bardzo trudnym wyzwaniem.
Czegokolwiek bym nie powiedziała o swoim życiu, nie wybieram łatwych dróg. Najpierw emigracja zarobkowa, teraz samotne macierzyństwo. Pogodzenie pracy i opieki nad małym dzieckiem jest wyzwaniem. Bycie mamą daje mi wiele szczęścia, ale jest to macierzyństwo bez lukru, z posmakiem goryczy.
Wielu rzeczy odmawiam. Chodzenia do kina i knajp, czytania książek. Z domu wychodzę tylko do pracy i na zakupy. Po angielsku dogaduję się coraz lepiej.
Londyn? Myślę, że to tymczasowy etap i udam się wraz z moim synem dalej. Jeszcze nie wiem gdzie. Może Szwecja? Holandia? A może słoneczne południe Europy- Portugalia, Włochy?
Nawet gdy okaże się, że będę współczesnym Odysem, to z pewnością nie tym, co wraca do swojej Itaki...W Polsce nie da się żyć. Jej już nawet nie odwiedzam. Ani na wakacje, ani na święta, ani na groby...
Minął kolejny rok Mai i Julii na emigracji. Julia zaczyna trzeci rok studiów prawniczych w Paryżu. Przez cały czas godzi je z pracą w Brukseli. Maja postanawia, że to jej ostatni rok pobytu w Londynie. Ale zaznacza, że to nie oznacza powrotu do ojczyzny.
Jasno sprecyzowałam swoje życiowe cele. W Paryżu zostanę do końca studiów, a potem znów zacznę życie na nowo w Warszawie. I pewnie będę szukała etatu w kancelarii prawniczej albo założę własną.
W tej chwili jestem bliższa raczej temu drugiemu, dlatego zaczynam odkładać pieniądze z pracy w Brukseli. Już dwa lata godzę naukę na studiach z pracą. Kiedy zorientowałam się, że zostają jakieś pieniądze z pracy po opłaceniu mieszkania, rachunków, jedzenia(i co bardzo ważne) biletów na pociągi, postanowiłam, że będę je odkładać.
To co odkładam teraz na swoim bankowym koncie, przyda mnie się w późniejszym życiu. Wtedy, gdy będę zakładała swoją własną kancelarię. Wtedy, gdy wezmę kredyt na mieszkanie. Wreszcie wtedy- gdy urodzę i wychowam swoje dzieci. Wiem, że teraz pracuję na swoją przyszłość i swoje perspektywy życiowe.
Z Polski do Londynu wyjeżdżałam jako zahukana dziewczyna z polskiej prowincji, która nie znała świata. Nie widziała go. Miałam zamiar żyć i pracować w Londynie przez trzy lata, nauczyć się języka angielskiego i wyruszyć dalej. W międzyczasie jednak urodziłam dziecko.
Pojawienie się Gabrysia zmieniło wiele, jednakże pozostałam w postanowieniu, że po pobycie w Londynie wyruszę dalej. Tylko zmieniły się miejsca rozważanej emigracji. Wcześniej byłby to pewnie Nowy Jork. Teraz biorę pod uwagę to, czy jest dostęp do publicznych przedszkoli, czy są dobre przedszkola, czy i jakie są zasiłki dla samotnych matek, którą przecież jestem.
Zapracowaną samotną matką, bo przecież pracuję zawodowo. Swojego syna wychowuję bez mężczyzny u boku, bez krewnych na miejscu.
Czy tam, gdzie teraz jestem, ściągnę do siebie mamę? Nie wiem. Pomoc mojej mamy byłaby nieodzowna przy opiece nad małym, ale mam dylemat.
Czy mama odnajdzie się w roli emigrantki? Czy tam będzie potrafiła żyć? Czy nauczy się języka?
Również miałam takie lęki, gdy pierwszy raz, jeszcze w liceum, wyjechałam malować płoty do Norwegii. Czy dam radę? Czy tam nie stanie się mnie nic złego? Nie miałam tam przecież nikogo bliskiego.
Obawy się nie potwierdziły, nie stało mnie się nic złego.
Rozpierała mnie duma z tego, że zarobiłam pierwsze pieniądze. Pomyślałam: ja, dziewczyna bez wcześniejszych doświadczeń zawodowych, w Polsce nie zarobiłabym takich pieniędzy.
Uświadomiłam sobie: Maja, tu czeka się wegetacja i wieczna frustracja, a nie prawdziwe życie. Życie jest jak serce- masz je tylko jedno. I powinno cieszyć, a nie być powodem frustracji tylko dlatego, że nie pracujesz, że nie masz za co żyć.
Polubiłam Londyn, jego tempo życia, energię. Uwielbiam spacery po Regent`s Parku. Gdy tylko mam czas, zaparzam herbatę o piątej po południu. Zakochałam się, wprawdzie nieszczęśliwie w Brytyjczyku. Swojego syna ochrzciłam w anglikańskim kościele. 
A mimo to nadszedł czas, by znów zacząć nowy etap w życiu. Na trzy lata osiedlam się w Rzymie. Teraz szukam tam pracy, w której wymaga się znajomości języka angielskiego. Ale włoskiego będę się uczyć.
Do niedawna nie sądziłam, że dla mnie będzie aż tak istotne to, że w pracy będę mogła posługiwać się językiem angielskim. Przecież emigrowałam do Londynu prawie nie znając tego języka!
Nie kryję- wyjechałam z Polski już po maturze ze względów finansowych. Widziałam mamę, która nie dawała rady z utrzymaniem mnie i siostry, ojca, który opuścił rodzinę i choć miał stałą posadę w fabryce samochodowej(ma ją do dziś), nie płacił na nas alimentów.
Będąc w takiej sytuacji życiowej nic dziwnego, że nie widziałam w mojej ojczyźnie perspektyw i szans na przyszłość. Zatem wybrałam emigrację i życie na walizkach. Miałam taki plan, że po trzech latach w Londynie przeniosę się do Nowego Jorku.
W międzyczasie jednak urodziłam syna, a wiem, że Nowy Jork nie jest zbyt dobrym miejscem do wychowania dzieci. Zbyt zatłoczony i zbyt zanieczyszczony. A zobaczyć spektakle na Broadwayu, patrzeć na Statuę Wolności czy spacerować po Central Parku można również jako turysta.
W czerwcu przybyliśmy na weekend tutaj z Julią. Turystycznie. Szklane wieżowce Manhattanu zrobiły na mnie wielkie, ale to naprawdę wielkie wrażenie.
Gdzieś w mojej duszy i sercu odezwała się we mnie dziewczynka, dla której wieżowcami były betonowe osiedla z wielkiej płyty. Kiedy wjechałam z moją przyjaciółką na taras Empire State Building, nie mogłam uwierzyć, że jestem tak wysoko.
My, dwie zwyczajne dziewczyny z Wałbrzycha, teraz byliśmy w stolicy światowej kultury, mody, sztuki i ekonomii. I wtapialiśmy się w nowojorski tłum na Times Square.
I wtedy...Stanęła mnie przed oczami zakompleksiona 19-letnia dziewczyna po maturze. Ja. Wstydziłam się niemal wszystkiego. Wstydziłam się swojej biedy, wstydziłam się swoich ubrań kupionych na bazarach i dyskontach, wstydziłam się tego, że nie znam języka angielskiego.
Choć byłam z innej warstwy społecznej niż Majka, byłam bardziej obyta ze światem niż ona, również i mnie życie na emigracji zmieniło. Dojrzałam. Stałam się panią i przywódcą swojego życia.
Nauczyłam się pracować. Odkładać pieniądze. Trzeźwo myśleć o przyszłości. Dobrze władać francuskim i angielskim. Na to, co kiedyś było dla mnie ważne, teraz patrzę z dystansem.
Julia Braun z wyróżnieniem ukończyła studia prawnicze na paryskiej Sorbonie. Na rozdanie dyplomów specjalnie przyleciała z Rzymu Maja.
-Julio, wracasz do kraju i otwierasz własną kancelarię?
-Tak. Od początku tak planowałam i tego się trzymam. Pracowałam najpierw w Brukseli, później w Londynie, studiowałam w Paryżu. Przez pięć lat żyłam na dwa kraje. Teraz, gdy mam dyplom wyższej uczelni, przychodzi pora na powrót do Polski i Warszawy.
- Maju, dobrze żyje ci się w Rzymie?
- Tak, mam dobrą pracę, mieszkanie blisko centrum, mały chodzi do przedszkola, uczę się włoskiego, mam chłopaka.
- Nie tęsknisz za ojczyzną, tak jak ja? - Nie tęsknię. Nie brakuje mi Polski. Jak Gombrowicz- już tu nie powrócę...

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
KatarzynaKonopkaChludzinska · dnia 30.12.2016 09:55 · Czytań: 1633 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty