Początek i trwanie. Bez ujścia, materia nie ulega, nie ma ku temu wątpliwości, my nie mamy. Trwa. Ciągły spacer przez zagrzybione łąki, mgły, lasy, wiatraki i sny. Jakbyśmy stali w miejscu, a przesuwała się reszta, jakbyśmy wąchali, nie mając nosów – wąchali całością. Wokół dzieje się coś niewytłumaczalnego, coś z serii życie na wyspie. Albo z innej serii, ponad kosmicznej. Jeden z nas mówi coś, drugi mówi co innego. Niby na coś czekamy, lecz tak naprawdę sramy na samą myśl o tym do czego jesteśmy zdolni. Patrzymy na siebie, i rozmawiamy o tym, czego nie ma. Jest wystarczająco; realność wychodzi z naszych ciał i poprzez światło tworzy aurę nieskończoności, która rozświetla niczym aureola nad naszymi głowami. Dobrze jest pomruczeć – tu kwituję, bo naprawdę jest ochoczo.
Czas jest teraźniejszy – weźmy to na początek – bo zawsze taki jest. Bez znaczenia kolor oczu i reszta. Piszę to uciekając od faktu – wszystko jest bez znaczenia. W środku mamy krew. Ja mam na pewno, nie wiem jak Klaudia – mówię jej o tym, że ostatnio jedyne, co oddaję to krew. Pyta, czy boli, po chwili łapie, że pytanie jest nie na miejscu, a ja pozwalam jej tak myśleć. Opowiadam, jak kolega mi pokazywał zdjęcia wysranej krwi, pytał wtedy: wyłeś do księżyca z bólu? Z upojenia? Z pijaństwa? Właśnie tak wygląda trzeźwość. Nie ma co, przeraził mnie wtedy, tak jak teraz ja ją.
Siedzimy w barze. Sceneria jest taka, jak wyżej opisałem, ale do tego dochodzi brązowy pomruk, niewidomy wiatr, kilka chujów, cip, i dziwnych cycków, które – nigdy wcześniej – nie były cyckami. Ja odczuwam ulotność, Klaudia pewnie to samo, choć nie jestem w stanie tego odgadnąć. Ma na sobie czarny plecak, który dobrze kontrastuje z jej szarymi spodniami. Jesteśmy stworzeni do tego, żeby zagubić się chwili obecnej, musimy ją tylko wyskrobać spomiędzy wódki, piwa, wina i czegoś jeszcze. W tym momencie ważna jest ilość; jestem pijany od miesiąca, Klaudia od kilku minut. Nigdy wcześniej nie byłem w niej; mam taką regułę, nie rozmawiam z kobietami, których cip sobie nie wyobrażam – stąd nasza rozmowa schodzi w okolice mężczyzn, jej mężczyzn. Zaczyna opowiadać, długo – a ja zasypiam. Dość. Wystarczy mi, chodźmy tańczyć. Wyglądamy jak niewypita pięćdziesiątka – ale to dobrze, lepiej wyglądać jak coś niedokończonego – wtedy, zawsze możesz się wypełnić czym tylko chcesz, albo tym, czym ona chce.
Od samego początku na coś czekamy, nie możemy pozwolić sobie na zakończenie, nie teraz, nie tu. Podochodzili do mnie Natalia i mówi, że zaczęła pisać. Pierdol to – mówię – to nie ma sensu. Podchodzi ktoś tam, i mówi: zobacz, to mój chłopak. Jest ładny – myślę. Wszyscy jesteście ładni. Za ładni. Wyobrażam sobie ich dupy – wiecznie czyste. Gówno, które macie w sobie zostaje w środku; otaczają mnie czyste dupy, nie obsrane – i właśnie takie jest to miasto, brakuje mu syfu, który wykształtuje jego odporność. Ludzie to kurwy, bez głowy i serca, stali się za ładni, żeby zrozumieć otaczającą ich, spierdoloną materię. Tak się bawi moje miasto – myślę sobie wijąc się na parkiecie. Tak wygląda brzydkie pokolenie ludzi za ładnych.
Później już siedzę przy barze i odcinam sobie tlen. Wszystko staje się bez znaczenia – dopiero po chwili łapię, że zawsze takie było.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt