Piękna dzielnica - Niczyja
Proza » Obyczajowe » Piękna dzielnica
A A A
Od autora: Napisane tak niedawno, a wydaje się, że tak dawno temu...
Klasyfikacja wiekowa: +18

„Piękna dzielnica”

 

Malwina sprężystym krokiem przemierzała ścieżki Lasku Bielańskiego, aby zdążyć na popołudniowy kurs Uniwersytetu Otwartego organizowany na ATK (Akademia Teologii Katolickiej). Kurs był dostępny dla każdego, nie było żadnych ograniczeń, żadnych egzaminów wstępnych, wystarczyło tylko uiścić opłatę i można było zdobywać cenną wiedzę z dziedziny filozoficzno-psychologicznej, która to szczególnie interesowała uroczą blondynkę. Gdy weszła, oczywiście spóźniona, oczy wszystkich zwróciły się w jej kierunku. Wykładowca chrząknął, znacząco spojrzał na zegarek i wrócił do prowadzenia zajęć. Usiadła z tyłu, na jedynym wolnym krześle, robiąc jak zwykle sporo hałasu. A to odsuwając suwak i wyjmując z torby notatnik wraz z długopisem, a to wyłączając dźwięk w telefonie, a to w końcu szurając ciężkim krzesłem po podłodze. Wreszcie usadowiła się i ucichła zupełnie, skrupulatnie notując zasłyszane ciekawostki. Niektórzy, jak to w licznej grupie, aktywnie uczestniczyli w zajęciach zadając pytania, wręcz dyskutując z prowadzącym, większość tylko słuchała i notowała. Słychać było rytmiczne stukanie długopisów o pojedyncze kartki wpinane potem do segregatorów.

Zajęcia odbywały się raz w tygodniu, w czwartki. Nie zdarzyło się jeszcze, aby choć raz była punktualna. Zanim dojechała metrem z pracy, która znajdowała się w centrum, a potem zaliczyła jeszcze pieszy odcinek przez las, był już kwadrans po siedemnastej. Mogła oczywiście wychodzić z pracy równo z gwizdkiem, jak pozostali, ale szef zawsze zatrzymywał ją na miłą, niedwuznaczną pogawędkę, chociaż wiedział, że ma męża. Cholernego zazdrośnika, który z igły potrafił zrobić widły, z ostrzami takimi, że… szef wolał  nawet nie myśleć, co by było gdyby. Ich niewinne pogaduszki nie miały prawa dokądś prowadzić, i nie prowadziły, ale były powodem owych czwartkowych spóźnień.

Malwina nie była uwodzicielką, zachowywała się prostolinijnie, jak facet. Idąc stawiała długie kroki, jak facet. Mówiła szybko i bezpardonowo, bez wstępów, ani woalek, jak facet. Śmiała się z męskich żartów, sama nieraz rzucając delikatnie sprośne uwagi. Jednym słowem mówiła to, o czym myśli i zachowywała się naturalnie, nie udając nikogo innego. Była wysoka i szczupła, acz nieźle umięśniona. Jej uda i pośladki były jędrne od regularnych treningów biegowych i wycieczek rowerowych. Miała dużo wolnego czasu. Nie mieli dzieci. Mąż pracował na nocną zmianę, więc albo go nie było, albo odsypiał. Tylko  weekendy spędzali razem.

Kurs rozpoczął się zimą. Po zajęciach, ubrana w ciepły kożuszek i długie kozaki z futerkiem maszerowała przez Lasek Bielański, mijała AWF (Akademia Wychowania Fizycznego), potem przez Stare Bielany, aż do stacji metra o tej samej nazwie. Wiosną, gdy dni stały się dłuższe, a wieczory cieplejsze spacerowała po lasku lub siadała na ławeczce z książką w ręku. I tak spędzała długie godziny, aż do zmierzchu. Nie lubiła wracać do pustego domu, gdzie nikt poza perskim kotem na nią nie czekał. Nienawidziła go! Wszędzie pełno było jego sierści albo szarogęsił się w każdym pokoju, jak pan na włościach. Był prezentem od teściowej dla syneczka i musiała akceptować to dumne, sprytne, złośliwe stworzenie. Musiała się nim zajmować, karmić, poić, opróżniać kuwetę.

Wybrała ten kurs, próbując zgłębić tajemnicę chorego, jej zdaniem, uzależnienia syna od matki. Tak silny związek powinien istnieć tylko między żoną, a mężem. To ona, nie matka, powinna zajmować pierwsze miejsce na podium. Czemu dla matki zawsze był czuły i kochający, a dla niej tylko czasem. Czemu Bronek, bo tak miał na imię, nie zdołał zapamiętać daty jej urodzin, ba!, nawet imienin, choć były raz w roku. Natomiast daty świąt rodzicielki recytował z pamięci o dowolnej porze. Sprawdzała go! Nie zdołał nawet zakonotować w swojej mózgownicy, że Malwina, od pięciu lat jego prawowita małżonka, nie słodzi herbaty, a kawę pija tylko z miodem. „Czy tak trudno zapamiętać te kilka rzeczy?!” – zastanawiała się po tysiąckroć.

 

*****

Majowa pogoda bardziej przypominała lato, niż wiosnę. Żar lejący się z nieba był nie do zniesienia. „A latem pewnie będzie jesień, a jesienią zima. Tak to pory roku zaczynają fiksować, przyśpieszać nieco” – myślała Malwina, wachlując się liściem łopianu i siedząc w przyjemnym chłodzie Lasku Bielańskiego. Zajęcia się skończyły i miała czas na lekturę nowego materiału. Co prawda świergolące głośno ptaszki i gryzące wściekle komary nieco utrudniały skupienie na tekście, ale dla chcącego, nic trudnego. Za wszelką cenę pragnęła zgłębić tajemnicę relacji matka - syn. I potem, gdy przyjdzie czas, odpowiednio zadziałać. Taki był jej plan. Odciąć od korzeni.

Siedziała na ławeczce, lekko machając stopą odzianą w granatowy, swobodnie dyndający na pięcie klapek i co jakiś czas wolną ręką odganiając od siebie natrętne komary. Nagle, na ścieżce tuż przed nią, przystanął biegacz i zamaszyście rozpłaszczył komara na plecach, aż rozległ się głośny plask dłoni przyklejonej do spoconego ciała. Malwina zobaczyła kawałek tego ciała. Kaloryfer na brzuchu, o pięknych wyrazistych żeberkach. Zagwizdała! Nie mogła zapanować nad tym odruchem, nie potrafiła wyplenić go z siebie od lat dziecięcych i w chwilach zachwytu pojawiał się w jej ustach jak niechciany chwast na poletku obsianym pięknymi makami. Mężczyzna, bo nie był to chłopiec, spojrzał na nią, na jej czerwoną obcisłą spódnicę, gołe nogi i dyndający seksownie klapek, i także zagwizdał, uśmiechając się przy tym dwuznacznie. Opuścił koszulkę, która lekko spłynęła po tyłku i przyrodzeniu, mrugnął do niej i pobiegł dalej. Malwina odgarnęła długie blond włosy z twarzy i patrzyła za oddalającym się sportsmenem. Był wysoki, ładnie zbudowany, co zdążyła już wcześniej zauważyć, a jasne, kręcone włosy, związane w kitkę skakały mu po plecach. Uniosła brwi, uśmiechnęła się do siebie i wróciła do lektury opasłego tomiszcza polecanego przez wykładowcę.

Za niedługo pojawił się mężczyzna zmierzający ku niej, w kierunku przeciwnym niż ten, w którym zniknął biegacz.

- Jeszcze pani tu jest? – spytał.

- Jeszcze…? – zdziwiła się nieco tym pytaniem.

- No, kiedy biegłem zatrzymałem się tutaj, aby zabić komara, a pani wtedy zagwizdała.

- Ach, to pan?! Nie poznałam pana.

- Będę bogaty, będę bogaty – zażartował.

Zlustrowała go od stóp do głowy. Wyglądał zupełnie inaczej. Jeansy, sportowa koszula, adidasy, przewieszona przez ramię czarna torba Nike. Buty tej samej marki.  Tylko włosy były takie same, jasne sprężynki związane z tyłu w kitkę.

- Sławek jestem! – przedstawił się z uśmiechem.

- Malwina! – uścisnęła mu dłoń, zamaszyście, po męsku.

- Co czytasz?

- Aaa, takie tam. Materiały z kursu na ATK.

- To musi być bardzo zajmujące, skoro spędzasz czas z grubą cegłą w tak uroczy wieczór.

- Żebyś wiedział, że jest – odparła, uśmiechając się fikuśnie – ale w sumie będę już się zbierać. Ściemnia się i tak niewiele widać.

- W którą  idziesz stronę?

- Do metra. Przez Stare Bielany, to moja ulubiona dzielnica w Warszawie.

- Moja także. Mieszkam tam.

- Na Starych Bielanach? Nie może być.

- Dlaczego, nie może być? Może. Pracuję na AWF, a mieszkam na Starych Bielanach. Mam blisko do pracy, na treningi. To bardzo praktyczne, nie tracę czasu na dojazdy i mam go więcej dla siebie. Na małe i duże przyjemności…

Malwina nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się do niego z ukosa. Dobrze się przy nim czuła, tak swobodnie, naturalnie. Rozmowa zaczęła ocierać się o flirt, wyczuwalny dla obu stron i z chęcią podtrzymywany. Szli ulicą Twardowską, zbliżając do stacji metra, gdy nagle zaproponował.

- A może pójdziemy na kawę? Zapraszam!

- Za późno na kawę – spojrzała na zegarek, było po dwudziestej.

- To może jutro? – natychmiast spytał.

- Jutro? – pomyślała chwilę, mąż miał znowu nockę. – Dobrze, a gdzie?

- Tutaj. O siedemnastej może być?

- Doskonale! – odparła z lekkością w głosie.

Odprowadził ją na stację metra, kierunek Kabaty. Gdy pociąg nadjechał pomachała mu ręką na pożegnanie.

- Do jutra! – odpowiedział z uśmiechem.

W domu nakarmiła czekającego przy drzwiach kota i zjadła lekką kolację. Nie miała apetytu. Wciąż odtwarzała w myślach spotkanie z nowopoznanym mężczyzną. Był przystojny, pociągający, podobał się jej. Dawno nie czuła się tak ożywiona. Nalała sobie białego wina i z kieliszkiem w  ręku usiadła na kanapie, włączając przedtem płytę Cohena „Ten new songs”. Uwielbiała jego chropowaty męski głos, wibrował w jej ciele, pobudzał zmysły i uwalniał drzemiące w niej emocje. Zawsze, od dawien dawna. Zanim jeszcze poznała Bronka, zanim…

Słuchała muzyki w ciemnym pokoju, jedynie delikatne pomarańczowe światło z wieży stereo rozświetlało mrok. Nie wiadomo kiedy zasnęła. Obudził ją wracający z pracy mąż, był zdziwiony, że spała w ubraniu, na kanapie, a nie w sypialni. Nie mówiąc  nic więcej, zwalił się na łóżko i natychmiast zasnął, a ona zaczęła szykować się do pracy. Pełna energii, jakby nowy duch w nią wstąpił, wzięła gorący prysznic, wypiła mocne expresso i ubrała się odpowiednio na popołudniowe spotkanie.

W pracy niecierpliwie spoglądała na zegarek. Godziny wlekły się niemożebnie, minuty ciągnęły w nieskończoność. Tym razem nie pozwoliła szefowi zatrzymać się nawet na chwilę. Wyszła z pracy w pośpiechu.

 

*****

Tłum pasażerów metra dosłownie wypchnął ją na peron. Szła popychana przez śpieszących się ludzi, gdy nagle poczuła, że ktoś dotyka jej plecaka. Wystraszyła się, myśląc że to złodziej, i czym prędzej przesunęła plecak do przodu. Suwak na szczęście był zasunięty, więc nic nie zdążyło się zadziać, jak przed laty na Sycylii, gdy jakiś Murzyn próbował ją okraść.

- Cześć skarbie – usłyszała gdzieś nad uchem.

To był Sławek, oczekiwał jej na peronie.

- Cześć, nie zauważyłam cię – odrzekła radośnie zaskoczona.

- Nie dziwota, w takim tłumie.

Już na powierzchni zauważyła, że miał na sobie jasne jeansy seksownie opinające tyłek i seledynową koszulkę. Znów było gorąco.

- Ślicznie wyglądasz – powiedział, nie spuszczając z niej wzroku.

- Dziękuję.

- Chodźmy  - dodał po chwili. – Pokażę ci najpiękniejszą uliczkę w mojej dzielnicy. Może i tobie się spodoba.

Na ulicy Płatniczej nie było dużego ruchu. Przejeżdżały tamtędy tylko nieliczne samochody i to bardzo powoli. Po obu stronach wąziutkiej, brukowanej uliczki tkwiły stare wille, wiele z nich drewnianych, ze spadzistymi dachami, wysokimi kominami i zabytkowymi oknami. Malwina z marszu podzieliła Sławka zachwyt. On wskazywał, które z willi podobały mu się najbardziej i wyjaśniał dlaczego. Poznawała go po słowach i opisach, tego co lubił. Był bardzo ciepłym człowiekiem.

- To tutaj! – wskazał palcem kawiarnię, cel ich krótkiego spaceru.

Gdy wpuszczał ją przodem, cichutko zadźwięczał dzwoneczek przy drzwiach. Usiedli w rogu przy okrągłym stole. W oknach wisiały różowe koraliki nawleczone na długie sznurki. Nie bez powodu kawiarnia nazywała się „Różana”.

- Czego się napijesz?  - spytał.

- Poproszę latte, z dużą ilością pianki.

- Coś do kawy? Jakieś ciastko?

- Tylko nie bezę. Nie cierpię bezy!

- Ok, ok. Coś wybiorę – i poszedł do lady.

Malwina patrzyła na Sławka od tyłu. Widziała jak rozmawiał z dziewczyną przy barze, lekko, swobodnie, jakby ją znał od dawna. „No tak, przecież tutaj mieszka. Pewnie nie jestem pierwszą, którą tu przyprowadził” – pomyślała i poczuła lekkie ukłucie zazdrości.

- Co to za minka? – spytał po powrocie. – Rozchmurz się, zaraz będzie morze słodkości.

- Już nie mogę się doczekać – mrugnęła do niego okiem.

Sufitowy wiatrak przyjemnie schładzał upał majowego popołudnia, poruszał też sznurami różowych koralików, wydających cichutkie dźwięki. Niewiele rozmawiali, Malwina konsumowała sernik z polewą karmelową, Sławek konsumował wzrokiem dziewczynę, uśmiechając się przy tym szelmowsko.

- Czemu nie zamówiłeś dla siebie ciastka?

- Mam ochotę na inne słodkości…

- Na przykład takie? –  ostentacyjnie oblizała łyżeczkę z resztek karmelu.

- Nie, zupełnie inne – odgarnął jej włosy za ucho. – Wiesz jakie…

- Nie, nie wiem – droczyła się z nim, choć doskonale wiedziała, co miał na myśli.

- Wiesz…

Wypiła kawę i męczyła się z resztką ciasta. Porcja była duża, nie na jej teraźniejszy apetyt, a właściwie jego brak.

- Zostaw, jak nie chcesz. Nie musisz kończyć. Pójdziemy do mnie?

- Tak…

Mieszkał nieopodal, na placu Konfederacji. Weszli schodami na drugie piętro, windy nie było. W mieszkaniu, jak tylko zamknęły się za nimi drzwi, osaczyła ich dżungla zmysłów. Sławek dopadł jej szyi, była lekko słona od potu, wymieszana z zapachem perfum. Malwina w tym czasie rozpuściła mu włosy i zanurzyła w nich dłonie. Uwielbiała facetów z długimi włosami, od czasów liceum. Pozwalała mu całować dekolt, ssać uszy i palce u rąk, którymi dotykała jego twarzy. Potem przywarli do siebie ustami, języki wymieszały się  i zawinęły wokół siebie. Ogarnęła ich gorączka parnego wieczora. Nieposkromione niczym pragnienie… Wziął ją na ręce i wciąż całując, zaniósł do sypialni.

Białe, koronkowe majtki wylądowały na podłodze. Czerwone szpilki również. Sukienka w niczym nie przeszkadzała niecierpliwemu kochankowi. Jedną ręką pieścił piersi kochanki przez materiał, a drugą delikatnie gładził udo, coraz bardziej zachłannie zagłębiając się w jej wnętrze. Palce wyczuły krainę ciepłej wilgotności. Gdy zastąpił je język, Malwina nie mogła wytrzymać dłużej. Szybko przewróciła go na plecy i usiadła mu na udach. Zaczęła odpinać guziki u spodni. Ręką łapczywie masowała męskie skarby. Gdy był gotów zsunęła z niego bokserki i nadziała się na wystającą broń. Miękką i twardą jednocześnie. „Ach…” – westchnęła z rozkoszy. I w pozycji  na jeźdźca zaczęła przyśpieszać. Sławek chwycił ją za pośladki i przysuwał rytmicznie, coraz gwałtowniej. Ich jęki były coraz głośniejsze, aż w końcu rozległ się jej długi spazm rozkoszy, potem jego krótki, cichszy. Doszli oboje, prawie jednocześnie.

Leżeli potem obok siebie, spoceni, zmęczeni.

- Napijesz się czegoś? – spytał po chwili.

- Tak.

- Poczekaj, zaraz przyniosę.

Nie zdążył. Poszła za nim do kuchni i przytuliła się do jego pleców. Akurat kroił cytrynę i wciskał sok do dzbanka z wodą. Wypili po pełnej szklance. Ich oczy iskrzyły z radości. Przyciągnął ją znów do siebie i zaczął zachłannie całować. Ona rozpięła mu guziki koszuli i dotykała umięśnionej klatki piersiowej i pięknie wyrzeźbionego brzucha. Przez sukienkę poczuła, że zareagował na jej pieszczoty. Sławek jednym zamaszystym ruchem zdjął z niej sukienkę. Rozpiął stanik. Stali nadzy przed sobą, pożerając się wzrokiem.

- Masz piękne piersi i wcięcie w talii – wzdychał, badając je dłońmi.

- Tobie też niczego nie brakuje – puściła mu oczko.

- Ach ty… - strzelił jej klapsa w tyłek. – Chodźmy pod prysznic.

Kabina prysznicowa okazała się niewystarczająca na ich wodne igraszki. Już czyści, obmyci z potu i innej wilgoci wrócili do sypialni. Kochali się powoli, do szczytu było daleko, wiele kroków mieli przed sobą, wiele stopni do pokonania. Im wyżej, tym coraz piękniejszy widok roztaczał się dookoła. Chłonęli jego piękno stopniowo, aby tam na górze zachwycić się nim w pełni i zaznać spełnienia. Leżeli potem wtuleni w siebie, szczęśliwi, głośno oddychając.

- Jesteś cudowna! – czule pocałował ją w usta.

Chyba przysnęli, bo gdy się obudzili na dworze było już całkiem ciemno i znacznie chłodniej. Malwina spojrzała na zegarek. Dochodziła północ.

- Muszę się zbierać! Jutro do pracy.

- Kopciuszek ucieka przed północą? – zażartował. – Poczekaj. Odprowadzę cię do metra.

- Tylko szybko.

- Dobrze, dobrze. Zdążysz.

Szli ulicą Płatniczą, trzymając się za ręce. Tylko nieliczne światła w willach były jeszcze zapalone. Na pustym peronie jasność raziła w oczy. Mieli siedem minut oczekiwania.

- Daj mi swój telefon – poprosił.

- A co mi za to dasz? – droczyła się z nim kocio.

- Klapsa albo buziaka. Co wolisz?

- I to, i to – echo jej perlistego śmiechu rozniosło się po tunelu.

- A masz, a masz – najpierw był klaps, a potem całus. – A teraz numerek poproszę?

- Wyszepczę ci go do uszka…

I szeptała, a on wstukiwał cyfry do pamięci telefonu. Gdy metro nadjechało, wsiadła, przedtem dając mu buziaka.

- Paa..

- Paa – odpowiedział.

Za chwilę dostała sms od nieznanego numeru.

„Jesteś boginią seksu! Grrr…” – zapisała go w kontaktach jako Sławek.

„;)” – odpisała króciutko.

 

*****

Spotykali się we wtorki. Malwina kasowała na bieżąco smsy od kochanka. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, lepiej żeby niby przypadkiem mąż niczego nie odkrył. Ich małżeński rytuał nie uległ zmianom. Gdy wracał nad ranem, ona wstawała do pracy. Mijali się. Dziwnym trafem, skądinąd jednak wytłumaczalnym, kurs na ATK przestał ją pasjonować. Chodziła na zajęcia, oczywiście spóźniona, ale zapał ulotnił się jak powietrze z balona. Nic nie notowała, nie czytała już cegieł polecanych przez prowadzącego, tylko myślami błądziła po okolicy, w której na pewno przebywał Sławek. To on był niebieskim migdałem, o którym myślała w każdej wolnej chwili, w pracy i poza nią, a szczególnie nocą, leżąc samotnie w wielkim małżeńskim łożu. Nabrała nawet dziwnego zwyczaju głaskania kota i nie przepędzania go, gdy usadawiał się obok niej. Polubiła jego mruczenie i tajemnicze ścieżki, którymi chadzał. Lubiła, gdy ocierał się o jej nogi, gdy czasem wskakiwał na kolana. Stał się powiernikiem jej sekretów, przy nim wzdychała, rozpamiętywała na głos minione sceny erotyczne, czytała smsy. Nikt inny nie znał tajemnicy istnienia Sławka, nawet najbliższa przyjaciółka o niczym nie wiedziała.

Malwina nie chciała kusić losu, to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Idealny kochanek, spełniał wszystkie ukryte pragnienia, o których nie śmiała wspominać mężowi. Tutaj musiało być po bożemu, pod kołderką, żeby kot nie widział. Żeby mamusia także była zadowolona, bo odpowiednio wychowała syneczka, na wzór swojego męża. W niedzielę, po kościele, jak już wszystko będzie ugotowane, posprzątane, wyprasowane, wtedy na dobry tygodnia początek, o tak, wtedy jak najbardziej można…

Ze Sławkiem był pełen spontan. Eksplozja ukrywanych dotąd pragnień i dzikich żądz. W mig odczytywał jej myśli i spełniał marzenia z naddatkiem. Bombardował ją sprośnymi smsami, które tylko pogłębiały tęsknotę i wzmagały pożądanie. Podobała mu się, czuła to w każdym jego dotyku i spojrzeniu. Była jego boginią, często to powtarzał. Sypał komplementami jak z rękawa. Jak czarodziej, który dokładnie wiedział co i jak zrobić, aby ją mieć taką, jaką chciał. Poznała co to kulki gejszy, do czego służą kajdanki i pejcze. Była pokojówką, pielęgniarką, stewardesą, policjantką, pomocnicą Św. Mikołaja i wieloma innymi dziewczynkami. Dzieliła się z nim każdą myślą, każdym wzruszeniem. Stał się kimś bliskim mentalnie. Dzwonili do siebie czasem, gdy terytorium było bezpieczne.

Z niecierpliwością czekała na wtorki, a kiedy kurs się skończył, również czwartki. Mimo srogiej zimy, która rozpanoszyła się na dobre, zawsze idąc ulicą Płatniczą czuła narastające ciepło i wilgotniejące majtki. Niesprzyjająca aura nie miała wpływu na stan jej uczuć. Czuła motyle w brzuchu i lekkość kroków. Płynęła jak na skrzydłach w ramiona kochanka. Ozdobione lampkami i obsypane śniegiem choinki ustrajały podwórka mijanych willi. Na płotach lśniły kolorowe lampiony. W powietrzu niosły się dźwięki kolęd i delikatnie opadały na brukowaną uliczkę. Wszystko to dostrzegała kątem oka, myślami będąc już w mieszkaniu na drugim piętrze. Piękny sen w pięknej dzielnicy trwał w najlepsze.

 

*****

Parafrazując bajkę wieszcza, nic nie trwa wiecznie, a tym bardziej szczęście.

„A śmierć stoi i puka.

I byłaby lat dwieście

Pode drzwiami tam stała;

Lecz znudzona nareszcie,

Kominem wleźć musiała.

 

I stało się! Którejś północy, wracając od kochanka zastała drzwi mieszkania otwarte. W ciemności odezwał się głos męża.

- Chciałem z tobą o czymś porozmawiać.

- O czym? – spytała z lekkim niepokojem.

- Chodź tutaj, do mnie i nie włączaj światła.

Podeszła cicho, wyczuwając, że na coś się zanosi. Jego głos był zupełnie inny, zimny jak stal, jak cięcie mieczem po nagiej skórze bezbronnej ofiary.

- Jak długo to trwa? – zapytał.

Nie wiedziała co odpowiedzieć. Patrzyła na zdjęcie swoje i Sławka, nie dające żadnej wątpliwości co do charakteru ich znajomości. Siedzieli nadzy, naprzeciw siebie, ona oplatała go swoimi udami, on był w niej. Uśmiechali się do kamery, jeszcze mokrzy od potu…

„Niemożliwe! Przecież skasowałam wszystkie te zdjęcia z komputera”. – panikowała w myślach. Kilka dni temu, zrobiła to, z całą pewnością. Po raz ostatni chciała się nimi nacieszyć, a potem nacisnęła klawisz ‘delete'. Czy usunięte zdjęcia tak naprawdę nie znikają na zawsze?

Nadal nie wiedziała co odpowiedzieć. Siedzieli w mrożącej krew w żyłach ciszy, w ciemności. Nawet oddechy jakby zamarły.

- Co mi powiesz?

- Przepraszam to za mało, prawda? – głos jej drżał, w oczach pojawiły się niewidzialne łzy.

- Ech…-  westchnął tylko głęboko, głośno przełykając ślinę. Milczenie wyrażało więcej niż słowa.

 

*****

Odtąd spali osobno. Bronek w sypialni wraz z kotem, Malwina na sofie w stołowym. „Czy było warto? Los źle zagrał tą kartą…” – rozpamiętywała w myślach wydarzenia ostatnich dni. Mogła być bajka, a stało się życie.

Tamta noc nie skończyła się kłótnią, ale przepowiednią zbliżającej się śmierci. Śmierci ich związku. Uczucia. Powiedział, że nie zostawi jej, ale coś w nim umarło i nie wierzy, że kiedyś się odrodzi. Cios był zbyt bolesny.

Malwina zerwała wszelkie kontakty ze Sławkiem. Na zawsze już piękna dzielnica miała pozostać pięknym wspomnieniem…

Czasem, gdy wychodziła rano do pracy mąż ironicznie rzucał pod nosem:

- Tylko nie zapomnij założyć majtek… – zaciskał przy tym mocno usta, do białości, z szyderstwem w oczach i niewybaczeniem w sercu.

 

 

(listopad 2016)

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 21.01.2017 10:54 · Czytań: 812 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 21
Komentarze
skroplami dnia 22.01.2017 08:05 Ocena: Bardzo dobre
Życiowe z dziwnym, możliwym, zakończeniem.
Może nie aż tak dziwnym, raczej zawieszonym w czasie.
Idealne do opowiadania :). Wcześniej lub później, za rok, dwa, coś się zmieni. Ktoś odejdzie lub ktoś się zemści lub ona wróci do Sławka. Chociaż to wątpliwe. Pod treścią ważne "istotne".
Czym nie spełnienie seksualne w związku. Gdzie prowadzi, jak zmienia życie, inne.
Oczywiście, bohaterka i Sławek to nie miłość. A jeśli, to płytka. Szkoda że mąż też jak Sławek, nie miłość. Więcej na nie z jego strony, bohaterka w pewnym momencie powinna zauważyć.
I :), mąż tak kochał matkę i pracę, że seks w jego wieku i sytuacji to tylko niedzielny obowiązek :)? Hm, to chyba chore ;). Ok, dokładniej, "chore" :). Dlatego wybaczam bohaterce i polecam jej wyłożyć mężowi kawę na ławę, zastrzeżenia, oczekiwania, uwagi, itp.
W całości opowiadanie lekko napisane i chociaż temat poważny, treść też lekka, co ponownie dziwnym się wydaje :). Zdrada z przymrużeniem oka, prawie, prawie ;).
Suma tragicznie się odciska na wnioskach: oboje, mąż i żona, jakby niedorozwinięci psychicznie i uczuciowo :(.
Ok, reszta wniosków w prywatnej części osobistej zostaje :).
Niczyja dnia 22.01.2017 11:06
Witaj skroplami,
Dawno u mnie nie byłeś, tym bardziej się cieszę, że wróciłeś:) Powroty, szczególnie te nieoczekiwane, są na wagę złota. To tak jakby spotkać po latach swoją wielką miłość, i poczuć, że nic między wami nie umarło, że wszystko jest żywe, a nawet żywsze niż przedtem...

Wracając do Twojego komentarza. Taką historię napisałam, taką miałam ochotę stworzyć. Cóz, nie będę się tłumaczyć dlaczego. Życie, jak i literatura dalekie są od ideału, i taką historię stworzyłam. Jest mi ona, z pewnych powodów, szczególnie bliska, więc nie oceniam ani bohaterki, ani bohatera... Taki los sobie zgotowali, tak mają.

Twój komentarz jak zawsze cenny, wzbudził we mnie chwilę zastanowienia nad życiem, niejedną zresztą... Życie nie jest usłane różami:( Chyba był film z takim samym tytułem, z jednym z moich ulubionych aktorów:)

A gdzie ta prywatna osobista część? W Twojej głowie rozumiem i nigdy się o niej nie dowiem...;)

Pozdrawiam serdecznie,
Niczyja
Dobra Cobra dnia 22.01.2017 20:25
O qrde,

Niczyja,

Jest pewien czad, albowiem namawiasz do zdrady w swej opowieści. I co by tam nie mowić o to właśnie chodzi.

Tera świat jest nowoczesny, ludzie w kółko wpatrują się w ekraniki telefonów. Nie ma niczego pewnego. Masz ochote na seks z kolesiem z kaloryferem, robisz to. Bez skrupułów. Ale czy takie czynności zbudują nasz świat na przyszłość? Czy istnieją jakieś pewne rzeczy? I czy człowiek ich potrzebuje?

Każdy jest kowalem swego losu, ale czy aż tak zaufaliśmy libertarianizmowi, który zagościł u nas po zmianie systemowej? Ja tego nie wiem. A Ty?

Ładnie napisane opowiadanie. Udany seks. Ale co dalej? Wszystko zbudowane na zdradzie. Oczywiście, mogła się nie żenić, ale co tu gdybać...


Nie wiem, jak zakończyć ten komentarz.

Pozdrawiam,

DoCo
Niczyja dnia 22.01.2017 21:22
DoCo,
Jest wręcz przeciwnie, niż myślisz i piszesz. Ja raczej ostrzegam przed zdradą i jej skutkami. Pokazuję pewną historię, a czytelnik może sobie wziąść z niej co chce. Ważne jest również zakończenie i świadomość życia potem z otwartą raną. Ile osób tak żyje, może ktoś obok, może ktoś bliski, a my o tym nie wiemy...

Dużo jest pytań w Twoim komentarzu. Do mnie? Do siebie samego? Nie wiem.

Dziękuję za Twój, jak zawsze gorąco oczekiwany, komentarz:)

Skoro Ty nie wiesz jak zakończyć, to ja też nie wiem. Nie jestem w Twojej głowie, a czasem mam problemy z odnalezieniem się w swoich własnych uczuciach. Miłość to trudny temat, do życia, do analizy.

Pozdrawiam przed nocą,
Niczyja
Abigail dnia 22.01.2017 22:28
Witaj. Masz pewną lekkość pisania, chociaż czasami się zacinasz. Plusem było to, że chciałam czytać dalej i ciekawiło mnie, czy potwierdzą się moje przypuszczenia. To doprowadziło mnie do samego końca i dobrze, bo przecież o to chodzi każdemu autorowi. Nie ma chyba gorszej rzeczy jak porzucenie tekstu w trakcie czytania, bo okazuje się mało interesujący. Czasami trąciło naiwnością bohaterki i to mi przeszkadzało, ale nie jest to minusem. Komuś innemu może to nie przeszkadzać. Ja zawsze patrzę trochę inaczej na to co czytam :)

Teraz kilka sugestii.

"Zlustrowała go od stóp do głów." Chyba do głowy, nie sądzę, aby miał ich kilka :)
"W którą stronę idziesz?" W którą idziesz stronę? - staraj się nie zostawiać czasownika na końcu zdania.

"Już na powierzchni zauważyła, że miał na sobie jasne jeansy seksownie opinające tyłek i seledynową koszulkę." Nie wiem dlaczego, ale takie opisy przypominają mi wprawki szkolne, w których musieliśmy opisać kogoś lub coś. Osobiście poszłabym w tę stronę: Po wyjściu z podziemia przesunęła wzrokiem po jego sylwetce i z nieukrywaną radością zauważyła, że jeansy seksownie opinają jego tyłek. Seledynowa koszulka, którą miał na sobie dodawała chłopięcego uroku.
Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi.

Osobiście nie lubię zdrobnień typu "majteczki". Po prostu majtki, nie jesteśmy dziećmi, aby zdrabniać.

Początek intymnej sceny jest dobry. Ładnie poprowadzony i wciągający. Jednak dla mnie zakończył się w momencie, kiedy doszłam do "Pieścił jej piersi przez materiał, penetrując językiem wnętrze cipki." Jeżeli ukazać napięcie między nimi, sypiące się iskry od pożądania to unikaj takich sformułowań. Nie sztuką jest napisać, że kochasz, tylko opisać to uczucie. Mam nadzieję, że łapiesz o co mi chodzi. Musisz bardziej zadziałać na wyobraźnię, aby czytelnik nie miał wątpliwości co się dzieje. Np. Jedną ręką pieścił jej piersi przez materiał, a drugą delikatnie gładził udo, coraz bardziej zachłannie zagłębiając się w jej wnętrze.
Tu można temat dalej pociągnąć i popuścić wodze fantazji.

"Ona rozpięła mu guziki koszuli i dotykała umięśnionej klatki piersiowej i kaloryfera na brzuchu. Przez sukienkę poczuła, że ptaszek zareagował. Że znów twardnieje." Tutaj to samo ...poczuła jak zareagował na jej pieszczoty.
Kaloryfer zamieniłaby na np. wyrzeźbiony brzuch, który był dowodem, że regularnie uczęszcza na siłownię.

Mam nadzieję, że pomogłam.
Pozdrawiam,
Abigail
Niczyja dnia 22.01.2017 22:56
Abigail,
Nawet nie wiesz jak bardzo pomogłaś:)
Nie zdawałam sobie sprawy, że takie niby drobiazgi/niewielkie różnice mogą mieć tak wielkie znaczenie dla odbiorcy.

Bardzo dziękuję za udzieloną mi lekcję, niejedną zresztą...

Tak, teraz widzę, że koniecznie muszę popracować nad sceną erotyczną. Jest zbyt dosłowna. Sama lubię czytać dobrze napisane sceny erotyczne, chyba troszkę wiem o co chodzi;)

Pozdrawiam,
Niczyja
Dobra Cobra dnia 23.01.2017 00:25
Zatem ostrzegamy wspólnie, gdyż ja też ostrzegam.

Pozdrawiam chyba nocnie,

DoCo
Aronia23 dnia 23.01.2017 00:33
Niczyja, opowieść Twa o sprawach damsko - męskich traktuje, ale też i o samotności i kot nawet jest. Wiesz, specyficznie przedstawiłaś bohaterkę. Kiedy jest na tym czwartkowym spotkaniu, to zachowuje się, moim zdaniem, jak rozpieszczona kobietka, której wszystko się należy. Dlaczego to tak?
"Gdy weszła, oczywiście spóźniona, oczy wszystkich zwróciły się w jej kierunku. Wykładowca chrząknął, znacząco spojrzał na zegarek i wrócił do prowadzenia zajęć. Usiadła z tyłu, na jedynym wolnym krześle, robiąc jak zwykle sporo hałasu. A to odsuwając suwak i wyjmując z torby notatnik wraz z długopisem, a to wyłączając dźwięk w telefonie, a to w końcu szurając ciężkim krzesłem po podłodze. ". Przecież ona chyba wie, jak należy się zachowywać.
I takie dziwne zachowania z tym kochankiem, jakiś brak delikatności i subtelności. Dla mnie trąci brakiem szacunku:
"„No tak, przecież tutaj mieszka. Pewnie nie jestem pierwszą, którą tu przyprowadził” – pomyślała i poczuła lekkie ukłucie zazdrości."

"Zagwizdała! Mężczyzna, spojrzał na nią, na jej czerwoną obcisłą spódnicę, gołe nogi i dyndający seksownie klapek, i także zagwizdał, uśmiechając się przy tym dwuznacznie. Opuścił koszulkę, która lekko spłynęła po tyłku i przyrodzeniu, mrugnął do niej i pobiegł dalej".

Znasz mnie troszkę, a może jednak nie. Nie jestem zakłamaną kobitą, która obrusza się na "pokazówkowe wybuchy potrzeb erotycznych" - tak mi się pomyślało, ale ci ludzie zachowują się jak zwierzaki w porze godów.

Krytyka matki męża, niedziel itp... też dziwne. To po co Malwina w tym tkwiła? Mogła odejść. Ale nie, postanowiła zdradzać i robiła z siebie "aktoreczkę pod dyktando".

No kot jej się przydał, jego w końcu doceniła. Ale dlaczego? Bo był tylko zwierzęciem bezrozumnym.

Cenię to opowiadanie za to i Ciebie - autorkę, za fajny styl, poprawny, odważne, pełne dynamizmu, sceny erotyczne. To mi się podoba. Jesteś bardzo biegła w rzemiośle pisarskim.

Cieszę się, że mogłam przeczytać i jeśli uraziłam Cię niektórymi moimi stwierdzeniami, to przepraszam. Pozdrawiam, A23.
Jaga dnia 23.01.2017 11:36
Witaj Niczyja,
przeczytałam i ...mam taki mętlik w głowie. Może dlatego, że jestem chora, mam gorączkę, więc wybacz, jeśli nie zrozumiałam Twojego przesłania. Dla mnie to sprawnie opisany romans, jakich wiele w życiu. Tylko ta bohaterka mało wiarygodna psychologicznie. Trudno ją wyczuć, zrozumieć, jaka jest naprawdę i co lubi. Jej małżeństwo to totalna klapa i samotność, a jednak tkwi w nim. Po co??

Wdaje się w romans, bez wyrzutów sumienia, bez wahania i nagle zostawia absztyfikanta, bo mąż się dowiedział. I co dalej?

Może prościej byłoby wybrać się do psychologa niż wierzyć, że po wieczorowym kursie zrozumie tajniki psychologii (połączonej z filozofią?). Istnieją takie kursy?

Czyta się dobrze, tylko jakiś taki niedosyt pozostaje i niezrozumienie.
Pozdrawiam ciepło,
Jaga
Niczyja dnia 23.01.2017 22:06
Aronio, Jago,
Bardzo Wam dziękuję za tak wnikliwe komentarze, świadczące o tym, że dokładnie przeczytałyście mój tekst. To jest mój tekst, ale nie moja historia, jest wymyślona, to abstrakcja... Nie mam siły odpowiadać, jestem padnięta po całym dniu, więc tylko krótko, osobiście do każdej z Was:)

Aronio,
Nie obrażam się, ani nie czuję się urażona. Przywykłam już, trochę;), do takich Twoich komentarzy. Dziękuję za przeczytanie i podzielenie się ze mną Twoimi uwagami, zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi.
Nie przesadzaj;)
Cytat:
Jesteś bardzo biegła w rzemiośle pisarskim.

Jestem amatorką, i taką pozostanę.

Jago,
Miło, że wróciłaś. Jesteś tak ptak, który odlatuje dokądś i powraca:)
Mam nadzieję, że lepiej się już czujesz. Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytania...

Pozdrawiam Was obie ciepło,
Niczyja
mike17 dnia 27.01.2017 18:11 Ocena: Bardzo dobre
Widzę, że masz wyraźną inklinację ku opowieściom o przelotnych romansach :)
I o powrotach do mężów, którzy niekoniecznie byli wporzo.

Tym razem mi się podobało :)

Jest klimat, jest to "coś", co sprawia, że czyta się gładko.
Bez spiny.
Jak jakąś relację z czegoś tam.

Sam zarys opowiastki żaden, ale dobrze opowiedziany, spokojnie, w stonowanym tonie.
Jak slajd z czegoś co się właśnie widziało.

I podoba mi się prawda jaka gdzieś tam między wierszami się czai - opisy Bielan, to choć małe, też daje pewien obraz całości, jakieś umiejscowienie w czasie i miejscu, a że znam doskonale te strony, tym bardziej się uśmiecham :)

Jako romans nie, jako opowiastka obyczajowa tak.
Na romans za mało, na opowiastkę wystarczy.

Podoba mi się Twój język, te konstrukcje które stosujesz, ja jako koneser, widzę to i doceniam.
To w tym rzemiośle cenne.
I Ty to masz.

To sum up,

Przyjemna, bez zadęć historia.
Miła dla oka i zmysłów.
Czytało się bez potknięć, a to istotne.
Choć całość może już gdzieś była, nie wywarła na mnie złego wrażenia :)

Zapraszam do mnie, na najnowsze opko:

http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/57552/jestem-z-lebensborn

Pozdrawiam

Michał
Procesja dnia 27.01.2017 21:05
Cytat:
Nie zdo­łał nawet za­ko­no­to­wać w swo­jej mó­zgow­ni­cy, że Mal­wi­na, od pię­ciu lat jego pra­wo­wi­ta mał­żon­ka, nie sło­dzi her­ba­ty, a kawę pija tylko z mio­dem. „Czy tak trud­no za­pa­mię­tać te kilka rze­czy?!” – za­sta­na­wia­ła się po ty­siąc­kroć.
- o Boże, skąd ja to znam.
Fajna historia, taka życiowa, warszawska, z chwilami uniesień i upadków, i szarą rzeczywistością. Ciekawi, czemu bohaterka z tak dużą pokorą zerwała kontakty z kochankiem i wróciła do tandemu mąż i mama. Może wieloletnie przywiązanie robi swoje, może nawet miłość - w końcu zapisała się na kurs, żeby zgłębiać duszę męża, a może to materiał na dalszą, niedopowiedzianą część.
Pozdrawiam :)
Niczyja dnia 28.01.2017 11:16
Witaj Michale,
Przy tak długiej znajomości pozwolę sobie przejść na Ty.
Dziękuję za bardzo dobry komentarz i ocenę:)
Może masz rację w takim podsumowaniu moich pisarskich skłonności. Może...
Cieszy mnie, Twoje podobanie się. Też kocham Bielany i bywam tam często.

Twoje słowa, to miód na serce:
Cytat:
Podoba mi się Twój język, te konstrukcje które stosujesz, ja jako koneser, widzę to i doceniam.

A co powinno być w romansie, żeby wystarczyło?
Czym jest opowiastka?

Twoje najnowsze opko zauważyłam, wydrukowałam, a teraz poczeka sobie spokojnie na swój czas. Kiedyś z pewnością nadejdzie;)


Procesjo
,
Witaj u mnie po długiej przerwie:)
Jest wiele możliwych odpowiedzi na Twoje pytanie. Może nie miała gdzie wrócić? Może musiała tkwić w sytuacji bez wyjścia? Może była tchórzem? Może inne może... Nie wiem.

Pozdrawiam Was oboje, serdecznie i słonecznie:)
Niczyja
WholeTruth dnia 30.01.2017 15:12
Cytat:
wy­no­sić jego kupy
opróżniać kuwetę?
Cytat:
san­da­łek
czy
Cytat:
dyn­da­ją­cy sek­sow­nie kla­pek
? dla mnie to różne obuwie...
Cytat:
po­ma­rań­czo­we świa­tło z wieży
;) zastanawiałam się przez sekundę czy nie z wieży ciśnień... ale takie mają raczej czerwone, prawda?
Cytat:
Szła po­py­cha­na przez in­nych śpie­szą­cych się
coś mi zgrzyta. może - Szła popychana przez pośpiech innych... albo Szła popychana przez śpieszących się ludzi..
Cytat:
miał na sobie jasne je­an­sy sek­sow­nie opi­na­ją­ce tyłek i se­le­dy­no­wą ko­szul­kę. Znów było go­rą­co.
podoba mi się dwuznaczność :)
Cytat:
za­pa­no­wa­ła dżun­gla zmy­słów
dżungla zapanowała? może osaczyła ich?
Cytat:
wie­lo­ma jesz­cze in­ny­mi dziew­czyn­ka­mi
wieloma innymi


pięknie popłynęłam! dziękuję za lekturę.

pozdrawiam, Whole
Niczyja dnia 30.01.2017 19:21
Cieszę się i dziękuję, również za wyodrębnienie zgrzytów:)
Poprawiłam je w mig!
Pozdrawiam, Niczyja
maak dnia 09.02.2017 00:40
Hej, ciekawe, intrygujące studium zdrady... i zrozumienia krzywdy partnera :)
Gdybym ja był zakochany i w ogóle zauroczony miłością, a chociażby zainteresowany panną moich marzeń, to na pewno odwiózł był bym ją pod dom i potem wracał, po nocy, bez żadnych szans na autobus, bo późno, bez taksówki, bo za drogo, ale... miałbym wrażenie, że jestem rycerzem mej wybranki :)
Cytat:
- Kop­ciu­szek ucie­ka przed pół­no­cą? – za­żar­to­wał. – Po­cze­kaj. Od­pro­wa­dzę cię do metra.

Różne seksowne rzeczy sobie wyobrażałem..., ale klapki!? Ech, te kobiety :).
Cytat:
dyn­da­ją­cy sek­sow­nie kla­pek

Ja rozumiem, że można nie lubić kota teściowej, ale zrezygnowałbym z "albo" na korzyść "." Chyba, że naprawdę nie lubimy mamuśki :).
Cytat:
Wszę­dzie pełno było jego sier­ści albo sza­ro­gę­sił się w każ­dym po­ko­ju, jak pan na wło­ściach.


Z przyjemnością, po pewnej przerwie, przypomniałem sobie Twój styl i lekkość opowiadania. Było ekscytująco :).

Maak
Niczyja dnia 09.02.2017 22:59
Witaj Maaczku:) po długim nieczytaniu (mnie).
Faktycznie, mniej ostatnio piszę, a nawet jak coś zacznę, to nie wiem kiedy skończę, kiedy czas pozwoli... Dlatego tym bardziej się cieszę z Twojej wizyty i czytania. I tego, że moim stylem sprawiłam Ci przyjemność. I, że było ekscytująco;) Dziękuję za komentarz.

Może kiedyś uda mi się skończyć, to co teraz piszę. Może coś jeszcze przeczytasz:)

Niczyja
maak dnia 09.02.2017 23:06
Na pewno przeczytam. Chcesz pisać i piszesz... i będziesz pisać, bo lubisz, bo kochasz, bo chcesz dać znać światu, że jesteś. I cieszę się z tego :). I będę czytał! Maak
Niczyja dnia 09.02.2017 23:23
Jak ładnie to napisałeś, Maczku:), od razu zagościł uśmiech na mej smutnej i zmęczonej dziś twarzy:)
Niczyja
Lilah dnia 12.02.2017 15:15
Bardzo ładne opowiadanie, Niczyja. Wiesz, że ja nie piszę prozy, więc żadnych dobrych rad Ci udzielić nie mogę. Mnie się podoba w takiej formie.

Mnóstwo serdeczności posyłam, :) Lila
Niczyja dnia 12.02.2017 20:06
Dziękuję Lilah:)
Cieszy mnie, że podoba Ci się moja proza. Mi za to podoba się Twoja poezja.
Mnóstwo wzajemności ode mnie:)
Niczyja
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty