Kalinowa Lux - Josef Hosek
Proza » Obyczajowe » Kalinowa Lux
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Dzień ma twarz smutną, zamyśloną. Z okien piwnicy, gdzie Kalinowa tworzy te swoje arcydzieła, przypomina martwy księżyc. Puste, wąskie uliczki wiją się wśród piętrowych domków; ścieżki wydeptane przez szarość i nicość; dotknięte wiatrem i ulewą. W jesiennej mgiełce pod płotem gniją ostatnie liście. W pobliżu jest szkoła; poranki wypełnia wrzask. Wsuwam dłoń pod pościel; rozsuwa nogi, zaciska zęby... Wchodzę w jej naoliwiony gwiezdnym pyłem zegar słoneczny. Przyspiesza oddech, rozpędza się jak kukułka. O ósmej powraca błoga cisza; zasypiamy. Ale teraz? Mam wrażenie, że Bóg kona. Coś niewidocznego burzy tę wieczność, która dotąd była nietykalna; której nie można było zniszczyć, pociąć na kawałki, spalić. Wokół jakby po kolei gasną wszystkie światła, wszystkie słońca w okolicy.
Z odrętwienia wyrywa mnie telefon.
- Halo, Josef? Słyszysz mnie? - Z aparatu wypływa trzask i kobiecy głos.- Mówi Ela. Słyszysz mnie?
Z lekka przeciąga końcówki. Człowiek ma wrażenie, że zabawia się łechtaczką podczas rozmowy. Zaprasza nas do siebie.
Za oknem głęboka jesień. Długi, zimny, księżycowy zmierzch. Mżawka zawisła nad lasem; szeleści jakby była z napięcia.


- Nigdzie nie idę – rzuca w biegu Kalinowa.
Najpierw znika na pół dnia, rzekomo na zakupy, a później wraca z miną, jakby ją potrącił samochód. Dzierży torebkę fistaszków. Ledwo zdejmuje płaszcz, a już kłamie, jak ostatnia zdzira. Zastanawiam się głośno, co takiego może ją zajmować tego wieczora.
- Teatr, miesiączka, a może zepsuł ci się rower? - wyliczam.
Piękne kobiety mają szczególną umiejętność do wciskania najszczerszych pod słońcem kłamstw. Nagle okazuje się, że jakaś rzeźbiarka, stara kumpela jeszcze z czasów żłobka, ma dzisiaj wystawę w Wozowni. Kiedy to mówi, zerka na boki.
- Oj tam, przestań, będziesz się szlajać po galeriach.
Po godzinie stwierdza, że to całkiem fajny pomysł z tym wyjazdem. I jedziemy.


Ela jest już trochę wstawiona, Kalinowa spogląda na nią swoim sowim okiem. W głośnikach wibruje muzyka, posadzka odbija cały ten splendor i szelest wieczorowych sukni. W wielkim akwarium pływają wielkie ryby. Jest też trochę ludzi.
- Jesteście kaskaderami? Pani maluje?
Patrzą na nas jak na parkę pawianów w zoo. Kalinowa paraduje w klapkach i pogwizduje; ma na sobie marynarskie szorty i luźną koszulę. Dostajemy szampana i wspólnie z innymi gośćmi zmierzamy wolnym krokiem na taras, gdzie wiatr porywa ze stołu serwetki. Dokoła miła, rodzinna atmosfera.
Księżyc zwija szkice z nieba, z mroku wyłaniają się przesympatyczne zjawy, brzęczą rozmowami. Ktoś rozsypał kokainę. Wszystko dzieje się w ogrodzie pod rozhuśtanymi lampionami, w otoczeniu umarłych krzewów, kwiatów i świec.
W drodze do łazienki widzę dziewczynę, właśnie robi piruet. Kiedy ją mijam, zahipnotyzowana chwyta się mojego ramienia i płynie za mną jak w transie.
Po ablucji ciągnie na górę - Kalinowa w mig wyczuwa orgię - niczym upiór pojawia się w drzwiach; zastaje nas splątanych w jadowitym uścisku. Ja mam opuszczone portki, a dziewczyna zadartą kieckę. Wciskam się w nią z wielką pasją, szaloną namiętnością, między lubieżnie rozwalone nogi. Staje w drzwiach i nie spuszczając z nas oczu, ta moja Kalinowa, odpala papierosa. Nie pamiętam jak znalazła się w łóżku; wpatrzony w portret Eli przytrzymującej sobie kapelusz w górskiej scenerii, zawieszony nad łóżkiem, wydał się świat cały erotycznym pęcherzykiem powietrza pływającym na powierzchni jakiejś kosmicznej kałuży. Wystrzeliłem. Przeklęta jedna kropla wpadła w oko Kalinowej. Z furią rzuciła się w stronę drzwi, zbiegła po schodach klapiąc klapkami...
- Jak mogłeś mi to zrobić? - pyta, kiedy wskakuję do piwnicy przez okno. W głosie ma smutek i żal. W pomieszczeniu jest ktoś jeszcze.
- Myślałem, że zostaniesz – mówię, przystawiając krzesło do stołu. - Byłaś taka zadowolona. Nie wiem dlaczego tak nagle odeszłaś. Co się stało?
Siadam i z czułością gładzę jej włosy.
- Zaraz chciałem za tobą biec, ale ta sucz przywarła do mnie, objęła nogami...
- Ty gnoju.
Czoło przeszywa głęboka fałda gniewu. Boeing 777 leci dziobem prosto w moją jedyną prawą skroń. Uchylam się.
- Później – ciągnę dalej, prostując się i wygładzając koszulę – zażyczyła sobie, bym odprowadził ją do domu. Wyobrażasz to sobie? Przed domem matki podciąga kieckę, w zimnej mgle opiera się o czereśnię, rozstawia nogi, dostojnie wypina... Cóż miałem robić? Pomyśl tylko, jakie to ryzykanckie, nawet bohaterskie: gdyby tak mamusia przebudziła się na siusiu, a w drodze usłyszała te wszystkie dźwięki: klapsy, szermiercze pchnięcia, wszystko z udziałem córeczki...
Przyjmuję ćwierć butelki piwa - na głowę. Krople zmieszane z jadem śliny spływają po karku, plecach. Momentalny przypływ energii. Wycieram twarz kawałkiem jakiejś szmaty i pytam:
- Kim jest ten gość?
Patrzy na mnie z pogardą, milczy, spuszcza wzrok. Te wszystkie radosne chwile, dziś już stracone... Kiedyś jeszcze będzie chciała zapiąć na nim swoją obrożę, przypiąć go sobie do serca i rządzić jego wyborami. I nigdy już nie zrozumie, że zawsze istnieje jakiś nowy świat, niedostępny dla niej raj – ciche kroki Boga, stwarzające nowe okoliczności – i, jeśli tylko nie zaprzedał swojej duszy, i nie poświęcił się na całej linii, wejdzie tam, w ten świat, za każdym razem, gdy otworzą się drzwi.
- Poznałam go na przejściu dla pieszych – wyznaje po chwili.
Jest już spokojna. Uśmiecha się nawet pod nosem.
- To moja podświadomość – tłumaczy - nie wiedziałam, że mam ją tak rozbudowaną.
Rozgląda się jak złodziej, który ma przeczucie.
- Gdzieś w głębi - ciągnie - pałałam zemstą i proszę: pojawił się.
Rzuca tęskne spojrzenie w stronę wyrka, sięga po butelkę, pije, po czym odstawia z wielkim zadowoleniem; pociąga nosem; drugą ręką wyciera sobie brodę.
- Przeprowadził mnie na drugą stronę ulicy; podał rękę, a na odchodne ucałował w czółko. (Śmiech) I odszedł. Ot zwyczajna przysługa o trzeciej w nocy. Żadnych telefonów, imion, nic. Zawołałam go, ucieszył się; odprowadził do domu. W drodze rozmawialiśmy, ach, jak pięknie rozmawialiśmy; od razu zrobiło mi się lżej na duszy. Poczułam się zrozumiana; doprawdy, myślę, że nie ma się czym przejmować, kiedy chociaż jedna osoba na świecie potrafi cię zrozumieć. I już mi lepiej, już jest okey. Chcę papierosa...
Zapatrzyła się gdzieś ponad łóżkiem poprzez mrok rozproszony płomieniami świec; na ścianach tańczyły obłąkane cienie. Podałem jej ogień; wiedziała, że się przyglądam. Mrużąc oczy, zerknęła na boki, jakby wokół tańczyły krasnale.
- To Koziorożec – mówi pochylając się nad stołem. - Ma trzydzieści trzy lata.
Chcę coś powiedzieć, ale unosi dłoń, nakazując milczenie. Właśnie wpadł jej do głowy jakiś pomysł, większa myśl, warta zapisania.
- Kocham cię – wymamrotałem.
- Nie będę słuchała o twojej miłości - mówi zgarbiona nad kartką papieru, jak przed ołtarzem. - Twoje uczucia są niskie.
Na ostatnie słowa położyła szczególny nacisk. W ołówku pęka grafit.
- Idź już – patrzy na zegarek. - Jutro będzie zwyczajny dzień, a po nim zwykła noc...
Kichnęła. Uniosła w górę podkoszulek odsłaniając brzuch, który kiedyś całowałem i wysmarkała się. Wstałem i wyszedłem na dwór. Chciałem popatrzeć na księżyc, ale nie było żadnego księżyca na świecie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 24.01.2017 20:56 · Czytań: 719 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
al-szamanka dnia 24.01.2017 22:30 Ocena: Świetne!
Nadal irytują mnie te Twoje średniki.
Poza tym nic więcej ;)
I jak zwykle masz sporo określeń, które mnie po prostu fascynują:
Cytat:
ścież­ki wy­dep­ta­ne przez sza­rość i ni­cość

Cytat:
W je­sien­nej mgieł­ce pod pło­tem gniją ostat­nie li­ście.

Chociaż tu napisałabym - butwieją... bo ładniej :)
Cytat:
ciche kroki Boga, stwa­rza­ją­ce nowe oko­licz­no­ści

Cytat:
na ścia­nach tań­czy­ły obłą­ka­ne cie­nie.

Cytat:
Chcia­łem po­pa­trzeć na księ­życ, ale nie było żad­ne­go księ­ży­ca na świe­cie.

A pomiędzy tym wszystkim fajnie pociągnięta treść.
No i co ja mam zrobić, że mi się Twój styl podoba ;)
Eeee, co tam, daję świetne :)

Pozdrawiam :)

PS. Ciągle jeszcze jesteś mi winny wyjaśnienie, co u Ciebie mam za ostry krzyk rybitwy przecina kosmos.
JOLA S. dnia 25.01.2017 08:05 Ocena: Świetne!
Cześć Josefie,
unosi się nad Twoim opowiadaniem gorycz porażki, niczym dym z dogasającego ogniska. Choć widok to marny, gdy nie ma już ognia i ciepła, a wokół zapadła ciemność, ale to wtedy najlepiej piecze się ziemniaki. W popiołach paleniska niespełnionych nadziei mogą powstać największe dzieła. Jak to powiedział kiedyś mój znajomy, gdy opuściła go żona: "Ku..a mać! Ale na szczęście wiersze wróciły." Coś w tym jest.

W twoim opowiadaniu, główny bohater jakby nie otrzepał się z marazmu i zniechęcenia. Może jeszcze nie osiągnął dna, może gdzieś tli się iskra nadziei, że los się odmieni.

Ładnie piszesz, jakby od niechcenia, to nie tylko dobry warsztat. Potwierdza to moje wcześniejsze rozważania nad Twoim tekstem

Serdeczności

JOLA S.
intro dnia 25.01.2017 08:55
Super.

Dojrzałe, pewne siebie pisanie, bez zająknięcia i zgrzytów, z lekkością, a bez sztucznego luzu. W internecie rzadko się zdarza taki tekst; jestem zachwycona. Gratulacje!
Josef Hosek dnia 25.01.2017 08:56
Bardzo dziękuję za komentarz, szamanko. Jak zwykle wprawił mnie w stan euforii, graniczący z szaleństwem.
Całe szczęście, że mój styl podoba się, bo przecież inaczej nie byłoby Cię tutaj.
Do rybitwy jeszcze wrócę (ostatnio pracuję po czternaście, szesnaście godzin na dobę, nie mam czasu na jedzenie i spanie, a co tu dopiero mówić o odwiedzaniu moich ulubionych pisarzy) i wyjaśnię całą sprawę.


"W popiołach paleniska niespełnionych nadziei mogą powstać największe dzieła."- Super zdanie. Wielkie dzięki, Jolu, że czytasz; wielkie dzięki za komentarz.


Intro, bardzo dziękuję za komentarz.

Wszystkich czytających i komentujących pozdrawiam z calego serducha.
Aronia23 dnia 26.01.2017 13:50 Ocena: Świetne!
Josefie Szanowny. Masz twarz... "podejrzanie dobrą". A Twój dzień:
"Dzień ma twarz smutną, zamyśloną. " Podoba mi się to. Ale do rzeczy. A23, pisze o "pięknie skurwysyństwa" ukazanym przez Ciebie, Josefie. Zamyśliłam się, zagubiłam, z lekka.
Mam wrażenie, że Kalinowa Lux nie jest człowiekiem, nie jest kobietą, jest... zakłamaniem "uczłowieczonym" samotnego człowieka. Tekst chcę głębiej przemyśleć. Zaznaczę jeszcze "CHCĘ, NIE MUSZĘ", A Ty jesteś bardzo inteligentnym i rozumiesz. Ale, ale przytoczę:

".- Mówi Ela. Słyszysz mnie?
Z lekka przeciąga końcówki. Człowiek ma wrażenie, że zabawia się łechtaczką podczas rozmowy. Zaprasza nas do siebie."
A reszta na razie... milczeniem. A23.
szybki_pisarz dnia 27.01.2017 00:27 Ocena: Świetne!
Kapitalnie napisane. Nie wiem gdzie się uczyłeś pisać, ale mam nadzieję, że byłeś w tamtym miejscu okrzyknięty profesorem pióra. Skojarzenia do albumów Kultu mam, konkretnie do "Taty Kazika". Będę wracał do takich tekstów, tego szukam, to lubię, dziękuję za wrzucenie.
I pozwolę sobie na koniec sparafrazować klasyka, chociaż w tym momencie, jako uczeń do mistrza to raczej nie powinienem, ale co tam: Josef, jak Ty mnie zaimponowałeś w tej chwili.
Pozdrawiam.
Josef Hosek dnia 28.01.2017 22:28
Aronio, szybki pisarzu piękne dzięki za odwiedziny.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty