60 sekund - Dhervhel
Proza » Miniatura » 60 sekund
A A A

60 sekund

Nie znoszę podejść. Ciężki wór wgniata mnie w śnieg, dyszę jak lokomotywa, ten wysiłek "wybiera" mnie fizycznie, psychicznie a nawet emocjonalnie. Brakuje w nim dynamiki ... aż w końcu znajduję rytm, "mantrę podejścia" i idę. Prawdziwe szczęście zaczyna się jednak kiedy stoję na przednich zębach raków lub kiedy widzę jak pierwsza kropelka krwi z kostek na mojej dłoni wklinowanej w rysę szuka ujścia w wyschłych korytach bruzd na skórze wyżłobionych przez ciepło, zimno, skałę, uściski rąk, zaciskane pięści, rozczapierzone palce wymachujące na pożegnanie, delikatny dotyk innej dłoni. Uwielbiam te chwile kiedy przednie zęby raków wgryzają się w lód. Zostawiam dziury, rany, które wkrótce się zabliźnią. Już następnego dnia nie będzie ich widać. Następnego dnia ten kawałek lodu będzie wyglądał nieco inaczej niż dzisiaj, a te dziury mają na to naprawdę znikomy wpływ. Chwila kiedy się zatrzymuję i spoglądam przed siebie - w górę, a potem patrzę w dół. Pozycja i spojrzenie jak przy pisuarze, tylko widoki zdecydowanie lepsze. Wsłuchany w swój oddech, tępo uparty, pcham się do góry. Zawsze najpierw poddają się łydki. Szczególnie wtedy gdy lód nie jest dość stromy. Opieram się na kolanach. Ten brak zdecydowania w stromiźnie pionu męczy i kusi by stanąć pełną stopą jak normalny człowiek, ale doskonale wiem, że się nie da. Siedzę teraz w dość dziwnej, powiedziałbym kuriozalnej pozycji. Plecami oparty o ścianę usiadłem na piętach, nogi zgięte w kolanach i wszystkie pionowe zęby w rakach wgryzione w lód a nade mną moje dziaby wbite w tą zmarzlinę na pełną głębokość ostrza. Niczym rozciągniętymi szelkami połączony jestem z nimi cienkimi tasiemkami. Odpoczywam. Naprawdę czuję się komfortowo. Uspokajam się. Teraz jest moment by nasycić zmysły.

Wzrok. Siedzę w potężnym lodowym kuluarze wtulonym pomiędzy skalne formacje. Nade mną jakieś 300m lodu i śniegu zwieńczone potężnym serakiem, który z tej odległości nie robi wrażenia, ale ja wiem, że z bliska ma rozmiary przyzwoitego bloku mieszkalnego. Pode mną, w dół, około 400m tej samej białej struktury niby nieruchomej, ale jakże żywej. Jutro będzie już inna, a w przyszłym roku ... być może w ogóle nie do poznania albo jej nie będzie. Przede mną Ząb Giganta a za nim majestatyczna północna ściana Grandes Jorasses pokazuje swój profil. Zaczyna przypominać mi profil twarzy starego Indianina. Być może właśnie tak wyglądać miał Inczu-Czuna. Ostre rysy skalnych zacięć, filarów, z których wyobraźnia tworzy nos, bruzdy i zmarszczki na twarzy. Widać nawet spokojne, pełne zrozumienia, pogodzenia się z czasem i losem oczy.

Zapach. Ciepło dnia uwalnia śpiące w lodzie i skale magiczne ekstrakty. Zapach rozgrzewającej się w słońcu skały jest obok dobrej kawy i kobiety po wyjściu spod prysznica najbardziej działającym na mnie ... doznaję czegoś na kształt euforii, nagle czuję, że mogę ... że mogę osiągnąć wszystko czego tylko zechcę. To także zapach, który kojarzy mi się z niepewnością, niespodzianką, przygodą. Jak ktoś, kto kryje w sobie tajemnicę, którą pragnie się ze mną za chwilę podzielić. Wdycham te tysiącletnie tajemnice uwięzione w kamieniu. Rodzi się emocjonalna więź. Do tego dołącza zapach śniegu i lodu. Pachną bardzo organicznie, jak życie. W końcu to woda a woda to życie. Nasiąkam tą tajemnicą życia zaklętą w skale i w lodzie, chłonę wieki.

Dotyk. Jedynym czego teraz dotykam to zaciskana w wilgotnych rękawiczkach lina, która od czasu do czasu, nieśpiesznie, ale miarowo przesuwa się w moich dłoniach. Niebiesko-żółte nitki oplotu a w środku poliamidowy rdzeń. Jesteśmy bliźniakami bez matki, połączonymi kolorową pępowiną.

Smak. Żelazisty smak zmęczenia w ustach szybko mija. Jest pragnienie. i chęć na czekoladowego batona, którego za chwilę zjemy razem.

Słuch. Kolejny po zapachu zmysł, któremu się oddaję. Spokój, ale nie cisza. Jest podmuch wiatru pędzącego kuluarem. Wpada w małżowiny uszu i na ich zawirowaniach tworzy melodie, czasami coś mówi, ale nie pyta. Gdzieniegdzie słychać spadający kamień, jak znak przestankowy, uderza w oddali o skalny filar i słucham kolejnego zdania. Wtedy pojawia się ten straszny dźwięk. Szept wiatru znika, ucieka. Wkrada się niemy, narastający, monstrualny świst. Tak słychać tylko coś dużego. Coś przed czym umknął nawet szum kuluaru. Z góry leci w moim kierunku kamień. Rośnie. Kulę się w sobie, kurczę się jak prącie w lodowatej wodzie. Czekam na moment kiedy uderzy ... byle nie we mnie. Przelatuje blisko, bardzo blisko, z prawej strony. Jest wielkości telewizora marki Rubin. Spada gdzieś poniżej mnie. Głuche, stłumione uderzenie jak strzała wbijająca się w deskę, ale głośniej, zdecydowanie głośniej. Odbija się i zmienia trajektorię lotu zmierzając w stronę lewej ściany kuluaru gdzie z szybko gasnącym hukiem, uderza w skały. Zapach uwolniony tym zderzeniem odznacza się wyraźnie i ostro na łagodnym tle pozostałych woni. To zapach strachu, przerażenia i tej szczególnej niepewności, która zamyka oczy.

- Musiał uderzyć w coś dużego by tak nagle zmienić kierunek spadania - myślę na głos.
Ciągnę za linę. Idzie wyjątkowo gładko i szybko ... za szybko. Już się domyślam, już wiem, już widzę pusty koniec niebiesko-żółtej żmijki. Końcówka jest w innym kolorze i nieco poszarpana. Pośpiesznie ciągnę. Na białej karcie lodu zapisuję karmazynowe haiku. Jutro już nikt go nie przeczyta. Jutro to miejsce będzie wyglądało nieco inaczej, za rok będzie zupełnie inne ... a może w ogóle się nie uformuje. W oddali, skąpana w słońcu, zamyślona twarz Inczu-Czuny. Nawet nie drgnęła mu powieka. Pogodzony z losem, wsparty na przeszłości - milczy. Wiatr powraca i zaczyna grać w małżowinach uszu. Czekoladowy baton, nieruszony, pozostaje w kieszeni. Dłonie mocno zaciskają się na linie. Z mokrych rękawiczek jak z gąbki oddzielają się kropelki wody.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dhervhel · dnia 01.03.2017 09:48 · Czytań: 645 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Agreolik dnia 07.03.2017 21:46
Serwus!
Przeczytałam, bo uwielbiam góry i śnieg, ale nie będę ukrywać, nie czytało się to lekko. Szczególnie pierwszy akapit. Zdanie:
Cytat:
Prawdziwe szczęście zaczyna się jednak kiedy stoję na przednich zębach raków lub kiedy widzę jak pierwsza kropelka krwi z kostek na mojej dłoni wklinowanej w rysę szuka ujścia w wyschłych korytach bruzd na skórze wyżłobionych przez ciepło, zimno, skałę, uściski rąk, zaciskane pięści, rozczapierzone palce wymachujące na pożegnanie, delikatny dotyk innej dłoni.

czytałam kilka razy i chyba ciągle nie rozumiem jego sensu. W sumie do słowa "bruzd" może być, a późniejszy kawałek nie za bardzo wiem do czego się odnosi. Do skóry tej dłoni?
I kolejne zdanie jest powtórzeniem początku zdania poprzedniego:
Cytat:
Uwielbiam te chwile kiedy przednie zęby raków wgryzają się w lód.
Prawdziwe szczęście zaczyna się jednak kiedy stoję na przednich zębach raków (...)

Potem jest już znacznie lepiej. Ale myślę, że będzie ci bardzo trudno przekonać do tego tekstu laików górskich wspinaczek. No chyba, że ma być on tylko dla wtajemniczonych. Chodzi mi o to, że wspinaczki górskie na ogromnych wysokościach w śniegu są tak ekstremalne same w sobie, że nie potrzeba im dodawać patosu czy pisać o nich tak zawile.

Ponadto świetna zaskakująca końcówka, więc jednak warto było przebrnąć przez początek. :) Moim zdaniem jest w twojej miniaturze ogromny potencjał, a pomógł by tutaj trochę bardziej zwyczajny opis.

Wychwyciłam jeszcze jeden błąd ortograficzny. "Naprawdę" piszemy łącznie, chyba że to "czas na prawdę" to wtedy osobno. W kilku miejscach brakuje przecinka przed "ale". A i jeszcze mam takie odczucie, że trochę nadużywasz wielokropka, w wielu miejscach nie spełnia on swojej roli.

Pozdrawiam
agniecha
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty