Późnym wieczorem.
Właśnie wtedy to się zdarzyło. Siedziałem przed klawiaturą, wystukując teksty przemyśleń,
kiedy dopadła mnie pustka - brak weny. Ciszę przerwał charakterystyczny odgłos napinanej
sprężyny i ciche stękanie, jakby ktoś ćwiczył ekspanderem.
Ten dźwięk dochodził gdzieś z rupieciarni - lamusa, który
sam kiedyś urządziłem w sąsiedztwie przedpokoju. Podchodzę ostrożnie, nasłuchując.
Tak, to z pewnością stąd.
Biorę latarkę i otwieram drzwi komórki.
W kącie, pomiędzy pustymi butelkami i koszem z butami, krasnoludek siłował się ze sprężyną
łapki na myszy, chcąc uwolnić z niej sztywną już mysz.
Na mój widok zdjął drelichowy szary fartuch, otarł chusteczką pot z czoła i usiadł na słoiku.
Spojrzał pytająco na mnie, nic nie mówił tyko patrzył.
To wystarczyło żeby zrozumieć w czym rzecz.
Aby uniknąć odpowiedzi na w ten sposób stawiane pytanie i tym samym mojej
odpowiedzialności za zaistniałą sytuację, zacząłem:
- To wy naprawdę istniejecie?
Dalej milczał, wzruszył tylko ramionami. Uświadomiłem sobie swój nietakt:
- Tak, no… oczywiście, naturalnie. Zupełnie proste... I, chcąc jakoś wybrnąć, dodałem:
- Co słychać?
- Po staremu. – Najzwyczajniej odpowiedział.
- Tak, tak – podchwyciłem chytrze, na wszelki wypadek. – Jasne.
- I po co to? – Ruchem głowy wskazał na łapkę z myszą.
- No tak, przyznaję, bezmyślne…
- Co taka mysz zawiniła, że wydał pan na nią wyrok śmieci? Jaką szkodę wyrządziła?
Była głodna, zbierała okruchy, dla pana to tylko odpady. Z lodówki niczego przecież nie brała.
Może miała rodzinę, dzieci, nie pomyślał pan? Teraz pewnie umierają z głodu, wyczekując
z nadzieją matki, która już nigdy nie wróci. Przecież jest pan dorosły i powinien pan znać
życie z każdej strony.
Wyjął z czerwonego plecaka kanapkę i termos z herbatą.
Byłem przygnębiony. Jednak w głębi duszy nie umiałem się pozbyć uczucia niezwykłości,
które mnie ogarnęło od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłem. I teraz, kiedy nadarzyła się
okazja uchwycenia głębszego sensu życia, nie powinienem rezygnować z niej.
Zebrawszy się w sobie, zacząłem układnie:
- Istotnie, to kompletny brak, z mojej strony, właściwej oceny wartości życia.
- Proszę pana, – powiedział – my jesteśmy proste krasnoludki. Pana nie trapi wrażenie, że
wszystko w gruncie rzeczy jest inne niż, wy ludzie, sądzicie? Czy nigdy nie miał pan ochoty
przebić się przez ten miękki opar, który przesłania rzeczywistość i właściwe pole widzenia?
- O tak, miałem takie chwile, ale nigdy nie udało mi się zgłębić prawdy; mogę sobie zarzucić,
że tak naprawdę mało się starałem.
Teraz miałem przed sobą kogoś, kto przez sam fakt swojego istnienia był dla mnie ogromnym
krokiem naprzód. Musiałem to wykorzystać:
- A co pan sądzi, o tym czym jest życie? – Śmiało zapytałem.
- Panie, spójrz pan na mnie. – Powiedział zniecierpliwiony. – Czy ja wyglądam na kogoś co zna
odpowiedź na to pytanie? Niech serce i sumienie panu odpowie.
Wstał, jedną ręka zarzucił plecak, drugą chwycił za ogon mysz i zniknął w szczelinie pomiędzy
cegłami.
- Dobranoc! - Usłyszałem gdzieś z głębi.
KoRd
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt