Etiuda na cztery ręce - Miladora
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Etiuda na cztery ręce
A A A

Etiuda na cztery ręce – czyli śmierć, deszcz i dwójkę bohaterów.

   Polowałem na niego już od dłuższego czasu i nie mogłem go dopaść. Trudno było go dopaść. Jak wychodził, to zawsze w towarzystwie, wracał też nie sam, a miałem z nim do pogadania. No wiecie, taka męska rozmowa na boku.
No i uparłem się. Jestem cierpliwy i wytrwały, więc nie musiałem zmieniać żadnych nawyków, a w dodatku nabrałem nowych. Na przykład – wyglądania przez okno. Kupiłem lornetkę i od czasu do czasu obserwowałem ogród, patrząc, czy się gdzieś nie przemyka ukradkiem, jednym słowem węszyłem jak pies za królikiem i wreszcie udało się. Dopadłem go. Fakt, że zwyczajnym fuksem, ale jak ktoś powiedział – zwycięzcy się nie rozlicza, czy coś podobnego.

   Poruszyły się krzaki w odległym kącie ogrodu, niby nic wielkiego, ruch prawie niewidoczny, a jednak... I akurat udało mi się to zobaczyć. Tkwiłem właśnie w oknie, patrząc na niebo i myśląc: Czemu tak, kurwa, musi padać... pieprzony deszcz...
Wprawdzie nie planowałem niczego, żadnego wyjścia czy spaceru, ale denerwowała mnie ta monotonna siąpanina, przeradzająca się stopniowo w uporczywą pluchę. Cóż, trwała jesień, to prawda, i miał niby prawo sobie padać, ale tak wciąż i wciąż, i coraz bardziej, to była paranoja.
   Trudno – myślałem właśnie, gdy krzakami coś zachybotało.
Jak już mówiłem – prawie niedostrzegalnie.
   Ki diabeł? W taką pogodę?... – zdziwiłem się leniwie i dopiero po sekundzie nabrałem podejrzeń. Sięgnąłem po lornetkę. Powoli zaczynało już zmierzchać, mało co widziałem w tych krzakach i deszczu.
   Niech to szlag – przeleciało przez głowę. – Czyżby... on? 
Nie miałem pewności, ale porwawszy kurtkę z wieszaka, natychmiast wybiegłem. Ogród pachniał jesienną mżawką, błotem, liśćmi, deszcz zacinał z prawa i z lewa, ale na mnie to nie robiło żadnego wrażenia, gdy tak skradałem się w stronę parkanu.

   Był tam. Co robił i dlaczego, nie wiem, i w tym momencie zupełnie mnie to nie ruszało. Ważne, że był, i to w dodatku sam jak palec.
Rozpoznał mnie i znieruchomiał.
   – Widzę, że lubisz deszcz – zagadnąłem przyjaźnie. – Ja też. Więc może byśmy się przeszli razem? Pogadamy trochę, powspominamy stare dzieje, co ty na to? – ciągnąłem, otwierając furtkę i przepuszczając go przodem.
Wyszedł, obejrzał się i poszliśmy przed siebie.
   – Głupi jestem – stwierdziłem dobrotliwie. – Powinienem był wziąć parasol, ale wiesz, ja lubię, gdy mi tak kapie na głowę. Ty chyba też, bo nigdy nie widziałem cię pod osłoną…

   Szliśmy zgodnie i chociaż milczał, nie przeszkadzało mi to w żaden sposób. Nigdy nie był zresztą zbyt rozmowny. Powoli zbliżyliśmy się do parku. To był taki park na obrzeżach, zdziczały trochę, zaniedbany, najczęściej już go ludzie omijali, że brzydki i ławeczki zniszczone. Dla mnie był w sam raz, teraz właśnie. Dla niego – pytanie, może też, nie wiem, lecz nie protestował, więc tak sobie szliśmy, kurtkę miałem już całkiem przemoczoną, z postawionego kołnierza deszcz ściekał na szyję, ale było mi wszystko jedno, bo dusza rozgorzała od satysfakcji, że go dopadłem, i nadziei załatwienia sprawy.
   Tylko spokojnie – upomniałem się w myślach. – Powoli, powolutku, jeszcze się nie ciesz... nie zapesz...
   – Gdzie ja mam głowę! – powiedziałem do niego. – Leziemy i leziemy, zmęczony pewnie jesteś, a ja snickersa trzymam w kieszeni, podzielę się z tobą. Przysiądźmy na chwilę... – I rozejrzałem się za najbardziej zapuszczoną ławką, sięgając do kurtki.
Oczy mu zabłysły na widok batona. Nie dziwię się. Raczej dziwiłem się sobie, że go mam. Zwyczajny fuks, ale widać miałem fart od rana, kiedy kupując go nawet nie myślałem, że się może przydać.
   – A może zjesz całego? – zagadnąłem, wnioskując ze sposobu w jaki na mnie patrzył, że chętnie to zrobi.
   – No to wcinaj, stary... – wręczyłem mu batonik, siadając na ławce.

   Właściwie usiedliśmy obaj. Zabrał się do jedzenia. I na to czekałem. Jeden zręczny ruch i już był przywiązany. Lekko z początku, żeby się nie połapał. Przełknął resztę czekolady, chciał wstać i… nic z tego. Szarpnął się. Zacisnąłem węzeł, skracając linkę, aż znieruchomiał.
   – I cię mam! – stwierdziłem z satysfakcją – Myślałeś, że ci się upiecze?
Próbował coś powiedzieć, zamarł, gdy sięgnąłem do kieszeni, oczy mu latały na wszystkie strony, jakby nie wierząc w to, co widzą. W tę taśmę, którą szybkim ruchem wyciągnąłem i, rozwijając, zakleiłem ten jego głupi pysk, na widok którego już od dawna czułem obrzydzenie.

   A przecież lubiłem go z początku. Nawet bardzo. Przyjmowałem w domu, czasem spotykaliśmy się na spacerze albo w ogrodzie sąsiadów, nawet bawiliśmy się ze sobą niegdyś na podwórku, lecz teraz, teraz miałem z nim na pieńku i nie zamierzałem odpuścić.

   – Widzisz, ty głupolu? – zadrwiłem. – Taki się czułeś bezpieczny. Do łba ci nie wpadło, że mogę się domyślić. A może sądziłeś, że ci ujdzie na sucho? Że się nie połapię? Nic z tych rzeczy, na twoje nieszczęście. Widziałem na własne oczy. Trudno zresztą byłoby  nie zobaczyć tego całowania po rękach przy każdym spotkaniu... Aż się śliniłeś na widok mojej żony i teraz się dziwisz, że cię przykułem do ławki? Ty głupi bydlaku, masz swoją panią, od mojej się odwal, bo żaden taki sukinsyn jak ty nie będzie mi wchodził w paradę. Już wiesz, czy też strzelić cię w mordę, żebyś zrozumiał?... – przerwałem, bo mi tchu zabrakło z pasji.

   Może i zrozumiał. Nie szarpał się, siedział cicho i tylko czasem jakby coś mu tam wzbierało w gardle przez tę taśmę. Zmierzch już dawno przerodził się w wieczór, z bezlistnych drzew kapały krople deszczu... kap... kap... nawet koszulę miałem mokrą, a w butach dwa jeziorka wody.
   – Draniu – powtórzyłem, żeby ponownie złapać wątek.
Chyba nie brał tego na poważnie albo nie sądził, że coś mu zagraża, gdyż mimo pozy całkowitej rezygnacji, nie było widać po nim jakiegoś większego przestrachu czy obawy. Dureń skończony.
   – A teraz – stwierdziłem z satysfakcją – możesz zrobić rachunek sumienia. Myślisz, że cię wypuszczę? Nie, mój drogi. Zostawię cię tu i zdechniesz w tym deszczu! Pomyśl, jakie to poetyckie – zdechnąć w deszczu... Może i nie jestem dobrym poetą, ale widząc, że ziewasz przy czytaniu wierszy – szlag mnie trafiał. Tak, nie zaprzeczaj, przyznaj, że to było podłe. Ja się staram jak mogę, czytam jej, a ty ziewasz... To po co przychodzisz? Tak, wiem, do mojej żony, a mnie aż przekręca i... – przerwałem, bo coś nagle kazało mi przerwać…
Jakiś dźwięk? Nie. Brak dźwięków raczej.

   Popatrzyłem wokoło. Ciemno, pusto... Spojrzałem pod nogi, potem w niebo, a potem, schyliwszy się, mozolnie zacząłem rozplątywać smycz. Zdarłem mu tę taśmę z pyska i westchnąłem z rezygnacją. Zaskomlał. Popchnąłem go nogą.
   – Spieprzaj, kundlu! – rzuciłem. – Masz szczęście, że przestało padać.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 28.11.2008 12:09 · Czytań: 785 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Esy Floresy dnia 02.03.2010 03:44 Ocena: Świetne!
Czy to znowu konkurs? Bo tu też ani słowa...

W każdym razie niezłą paranoję sobie gość wkręcił. Obca mi chorobliwa zazdrość, ale wydaje mi się, że świetnie zironizowałaś tę przypadłość;)
I taki klimat z mrocznego kryminału, no, no... Takiej Cię jeszcze nie widziałam. Buźka :)
Miladora dnia 02.03.2010 13:50
To był konkurs - "Umrzeć w deszczu" :D
Bohater z założenia miał w tym deszczu umrzeć, ale mnie się nie chciało zabijać biedaka... ;)
Buźki
:D
Esy Floresy dnia 02.03.2010 16:36 Ocena: Świetne!
To pewnie z wrodzonej miłości do zwierząt. ;) Buziak.
Kushi dnia 24.04.2011 21:59 Ocena: Świetne!
Milu - przeczytałam jednym tchem:)
Mam nadzieję, że konkurs wygrałaś:)
I piszesz tak, że przenosisz człowieka w wymyślone miejsce akcji:)
Pozdrowienia świąteczne:)
Miladora dnia 24.04.2011 23:01
Ale skąd, Kushinko. :D
Pobawiłam się tak tylko, bo miała być śmierć w deszczu, a ja specjalnie nie ukatrupiłam nikogo, żeby było bardziej przewrotnie. ;)
Dzięki za odgrzebanie następnego tekstu. :D
Buźka pisankowa.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty