Gwiezdne Wojny - Równowaga Mocy - Epizod I - Rodzina - cz.12 - husarek
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Gwiezdne Wojny - Równowaga Mocy - Epizod I - Rodzina - cz.12
A A A
Od autora: Fanfiction na podstawie kultowej sagi Georga Lucasa.

            Kanclerz stał wyprostowany i obserwował wszystkich wokół siebie. Zawsze obserwował. Wychodził z założenia, że dobra obserwacja jest kluczem do sukcesu. Najpierw poznaj cel, a dopiero potem działaj. Może nie jest to przebojowa dewiza życiowa, ale doprowadziła go do najwyższego urzędu w Republice. Stosował ją perfekcyjnie. Gra pozorów także była jego mocną stroną. Niech wszyscy myślą, że coś wiesz, albo że czegoś nie wiesz... Co Ci akurat potrzebne. Uwij sieć, w której tylko ty się odnajdziesz. Miał do tego talent. Ci, którzy go otaczali w większości byli tylko elementami tej układanki.

 

Jego rozmyślania przerwał cichy szept zza pleców.

 

- Kanclerzu. - jeden z podwładnych próbował zwrócić jego uwagę.

- Nie teraz – syknął.

- Ale to ważne - był nieustępliwy.

- Poczeka - uciął Kanclerz.

 

            Osoba wycofała się, ale w tym momencie poczuł, że ktoś włożył zawiniątko do jego zaplecionych na plecach rąk. Nie bronił się. Zamknął papierek w dłoni i rozejrzał się dookoła. Wszyscy byli skupieni na czymś innym. Rozwinął wiadomość i spojrzał na nią ukradkiem. To co przeczytał było realizacją jego tajnego, dalekobieżnego planu. Sama informacja była krótka, ale treściwa. „Usunęliśmy przeszkodę. Czekamy na Wasz ruch.” Rozejrzał się jeszcze raz w koło i lekko się uśmiechnął. Nasza przeszkoda sama się usunęła - pomyślał. Spoglądnął przed siebie. Stał na czele delegacji Senatu, lecz gospodarzami byli tutaj Rycerze Jedi. Quaresma i inni stali w bezruchu po przeciwnej stronie. Miedzy nimi leżał Batien... Zmarł w nocy. Atmosfera była napięta. W Zakonie nie było jednego, klarownego lidera. Teraz czekał ich jego wybór, który nie był prosty. Oczywiście należał on wyłącznie do Jedi. Senat nie miał tutaj nic do powiedzenia. Wyznając swoje zasady Kanclerz także się nie wtrącał, ale to nie miało oznaczać pozostawienia tak ważnego wyboru nieprzewidzianym przypadkom.

            Ktoś przedzierał się przez zgromadzonych dostojników. W końcu wyszedł przed delegację Senatu. Był to jeden z uczniów Akademii Jedi. Pewnie pełnił dziś służbę. Spojrzał przez ramię na Kanclerza, po czym przeszedł koło łóżka i stanął przed Mistrzami Jedi. Ci próbowali go zignorować, ale młodziak szepnął coś miedzy nimi. Varido Klam zauważył, że wszyscy w jednej chwili zwrócili oczy na chłopaka. Usłyszał tylko pytanie.

 

- Jesteś pewien?

 

Po chwili Quaresma obrócił się do pozostałych zebranych i zabrał głos.

 

- Dzisiejszy dzień jest smutnym dniem dla całej Republiki, a przede wszystkim dla Zakonu. Stała się rzecz bardzo istotna dla naszych spraw. Odszedł Batien, człowiek, który stał na straży pokoju i prawości. Jego służba dobiegła końca. Jednakże, otrzymaliśmy właśnie informację, że nasi wrogowie, Mandalorianie także utracili kogoś ważnego. – zrobił pauzę. Baratri Sakka najprawdopodobniej nie żyje. Nic nie jest oficjalne. Nie będę wyrażał własnych poglądów na jej temat, gdyż są one już nieistotne, a o zmarłym mówi się dobrze albo w cale.

Kanclerz starał się wyglądać na równie zdzwionego i zaskoczonego jak wszyscy pozostali. Quaresma kontynuował.

- Myślę, że Batien nie chciałby żebyśmy tu tkwili, gdy ważą się losy galaktyki. Nie wiemy, co Mandalorianie i Sithowie zamierzają teraz zrobić. Kto będzie nowym Wielkim Mistrzem Akademii. Mam nadzieję, że Kanclerz się ze mną zgodzi. Trzeba zwołać nadzwyczajne posiedzenie Rady. - spoglądnął na Varido.

- Oczywiście - był aż nad to zaskoczony. Może trochę przesadzam? - pomyślał.

- Nie kojarzę żebyśmy chcieli usunąć Baratri - rzucił ktoś z zebranych.

- My nie mamy z tym nic wspólnego - głos Kanclerza był stanowczy i zniechęcał do jakiejkolwiek polemiki. Wszyscy powoli opuścili salę.

 

 

*****

 

 

            Za drzwiami zebrało się parę osób. Na gorąco omawiały informacje płynące z obozu Mandalorian jak i sytuacje wewnętrzną po śmierci Batiena. Kanclerz nie rozmawiał z nikim. Sam powoli opuścił pokój i skierował się przed siebie. Na końcu podążali Mistrzowie Jedi gorąco ze sobą rozmawiając. W pewnym momencie przewodniczący Senatu zatrzymał się i ewidentnie na kogoś czekał. Jeden z senatorów chciał skorzystać z okazji, ale Varido kiwnął lekko głową, pokazując, że nie ma na to czasu. Joka poszedł dalej. Gdy zbliżali się już członkowie Zakonu, obrócił się nagle i rzucił.

 

- Mistrzu Quaresma. Mógłbym zamienić słowo? - spoglądnął na pozostałych - Oczywiście o ile to nie problem. - użył przepraszającego tonu.

- Nie ma problemu. Zaraz do was dołączę w sali spotkań. - rzucił do pozostałych.

Gdy odeszli skierował się bezpośrednio do Kanclerza.

- Co się stało?

- Nie. Nic. Chciałem jeszcze raz wyrazić swoje współczucie i złożyć kondolencje. Utraciliśmy wielkiego wojownika o pokój i sprawiedliwość.

- Dziękuję Kanclerzu. Na pewno przekażę je pozostałym członkom Rady.

- Ciężko będzie go zastąpić.

- Wiem, ale następca z pewnością stanie na wysokości zadania.

- Oczywiście, oczywiście... - Varido zamyślił się. To będzie ciężki wybór.

- Z pewnością - krótko odpowiedział Jedi.

- Osobiście myślę, że byłbyś idealnym kandydatem. - Quaresma stanął jak wryty.

 

            Nie wiedział co powiedzieć. Co on ma na myśli? Próbuje go wciągnąć w jakieś polityczne gierki? Niemożliwe, nie ma aż takich wpływów. Był jednocześnie pewny, że Kanclerz nie byłby na tyle głupi i naiwny by próbować go przekupić. Rycerze Jedi są wierni swoim ideałom i tradycji i nic tego nie zmieni. Nim zdążył coś powiedzieć Varido kontynuował.

 

- Ale to oczywiście tylko moje skromne zdanie i ono nic nie znaczy - akurat, pomyślał w duchu - Rada Jedi wybierze najodpowiedniejszą osobę i chce Cię zapewnić, że Senat nie będzie się do tego mieszał i zaakceptuje każdy jej wybór. Z każdym będziemy w pełni współpracować.

- Rozumiem.

- To dobrze - twarz Varido Klama wykrzywiła się w dziwnym uśmiechu. Spojrzał przed siebie zawieszając wzrok w przestrzeni. Jedi także się nie odzywał analizując ostatnie słowa Kanclerza.

- Jeszcze raz współczuję - przerwał ciszę Arkanin. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się dobrze układać. Bardzo pana cenię.

- Dziękuję - to jedyne słowa, które Jedi z siebie wyrzucił. Chciał powiedzieć coś więcej, zaprotestować przeciwko sugestiom, które usłyszał, ale Kanclerz już się oddalił.

- Do następnego spotkania - rzucił jakby przez ramie i zniknął za zakrętem korytarza.

 

            Jedi został sam na korytarzu. Było to dziwne spotkanie, którego celu za bardzo nie zrozumiał. Pogłoski o Kanclerzu były jednak aż nadto znane i wiedział, że nie wolno dać się wmanipulować w jego gierki. Obrócił się na pęcie i poszedł w kierunku sali konferencyjnej gdzie czekali pozostali Mistrzowie.

 

 

*****

 

 

            Varido Klam maszerował korytarzem w zamyśleniu. Analizował sytuacje, która się wytworzyła. Quaresma sam nie wie, że stał się już częścią gry politycznej. Ale chodzi o to, żeby się nie dowiedział. Żeby myślał, że to on go wybrał, że to był jego pomysł. Już on się o to postara. Teraz trzeba uruchomić swoje wpływy, ale po cichu. Tak by nikt nie miał nawet cienia podejrzeń, że Kanclerz stoi za wyborem Przewodniczącego Rady. A potem, gdy Quaresma już nim będzie, to nieprzyjemne fakty będą mogły wyjść na światło dzienne. Jak już ktoś przejmie władzę, to będzie chciał ją utrzymać za wszelką cenę. Wiedział to dobrze, bardzo dobrze. Za kolejnym rogiem zatrzymał się przy szaro czarnych drzwiach. Na środku przegrody znajdował się symbol Senatu. Był to pokój do osobistej dyspozycji Kanclerza. Taki ukłon ze strony Rady Jedi. Ona także posiadała swoją enklawę w budynku Senatu. Oczywiście było to skrzydło oddalone od zżycia Akademii i najważniejszych świątyń oraz sal medytacji. Od taki pokoik na końcu korytarza. Varido podszedł do zamka elektronicznego i włożył do szczeliny swoją kartę identyfikacyjną. Poczuł chłód na karku i lekki ruch powietrza.

 

- Nie lubię, gdy tak się skradasz. Oficjalnie jesteś moim attaché do spraw wewnętrznych. Nie musisz zawsze poruszać się jak cień.

- Jestem nieufny z założenia - odpowiedział głos.

- To bardzo przydatna cecha w dzisiejszych czasach. Wejdź, porozmawiamy.

 

            Drzwi otworzyły się i Kanclerz wszedł do pokoju. Za nim przemknęła postać, na którą zwykły śmiertelnik nie zwróciłby nigdy uwagi.

            Kanclerz podszedł do stołu na środku pokoju, przy którym stały cztery krzesła. Zrzucił z siebie ciężki płaszcz i pozostał w mniej formalnym stroju. Gość dalej stał zaraz przy drzwiach.

 

- Co zamierzasz? - rzucił nieznajomy.

- Zamierzam działać dla dobra Republiki mój drogi Umbro. Tylko dla jej dobra. - powiedział to wchodząc do pokoju po prawej stronie sali. Tam zasiadł za swoim biurkiem. Dobrze się czuł, gdy mógł oprzeć ręce o blat i przybrać pozycję zastanawiającego się na losami świata. Gość również pojawił się w pokoju.

- Czyli chcemy mieć swojego człowieka w Radzie? – dopytywał.

- Chcemy mieć przyjazne nam osoby, które również będą robiły wszystko dla dobra Republiki.

- Dobra pojmowanego w nasz sposób...

- Nie drocz się ze mną Umbro - głos Kanclerza spoważniał. - Nie mam na to czasu i głowy.

 

            Gość teraz podszedł bliżej. Ubrany był w wysokie buty z klamrami, szatę z narzuconym kapturem na głowę oraz czarny rozpięty płaszcz z podniesionym kołnierzem. Był Arkaninem, tak jak Varido.

 

- Wybacz - rzucił. - Nasi znajomi z drugiej strony barykady uporali się dość sprawnie z Baratri. Nie spodziewałem się tego. Wszystko profesjonalnie.

- Dobrze, że nasz problem sam się rozwiązał. Nie lubię takich sytuacji. - wydawał się taki niewinny. - Polecisz z naszą delegacją. Przynajmniej na te mniej oficjalne spotkania. Będziesz ich... Wspierał wszystkimi możliwymi sposobami.

- Spodziewałem się tego - Umbro był spokojny, jak zawsze. - Kiedy lecimy?

- Spokojnie. Nic na szybko. Myślę, że jeszcze parę dni. Poinformuję Cię. Na razie zajmij się inną sprawą. Zorientuj się, jakie Quaresma ma szanse na Wielkiego Mistrza i Przewodniczącego Rady.

- Mam pytanie. Dlaczego on? Dlaczego nie ktoś inny. Według mnie on nie będzie łatwy do sterowania i przekupienia.

- Ależ kto tu chce kogoś przekupić? Nie postępujemy w ten sposób. - Kanclerz wydawał się oburzony.

- Ależ oczywiście. - Umbro grał w jego grę.

- Wybrałem Quaresmę, gdyż on jest najlepszy z nich wszystkich. Uważam, że współpraca z nim będzie najbardziej owocna. On zrozumie mój tok myślenia i postępowania. Może nie od razu, ale z czasem razem będziemy dbać o dobro Republiki, bo ono jest najważniejsze. Jeśli trzeba będzie mu pomóc to zrozumieć... trudno, taka jest cena. Będzie mi za to kiedyś wdzięczny. Wiele osób myśli tak jak ja, ale boją się to powiedzieć publicznie. Ja też straciłem syna w tej wojnie, w bezsensownej bitwie, gdzieś na zapomnianym przez wszystkich kawałku ziemi. Czy coś osiągnęliśmy tym poświęceniem? Nic - Kanclerz podniósł swój ton. Był zdenerwowany, głos czasami mu się łamał. Arkanin stał oparty o ścianę i słuchał. - Nie posunęliśmy się do przodu w tej wojnie od kilkudziesięciu lat. To pozorna wojna, która staje się tradycją. Wszyscy wiedzą, że jest, ale niby nikogo nie dotyczy. Tylko rodzice czasami opłakują ofiary głupich walk, ale te informacje w wiadomościach już nikogo nie interesują. Zbieramy środki na nowe ofensywy, które z góry skazane są na niepowodzenie. Oczywiście nie popieram Mandalorian i ich postępowania. Wyzyskują podbite terytoria i narody. Nie zgadzam się z tym, ale teraz trzeba myśleć o sobie. Zdobędziemy nowe środki, nowe formy wpływów i nowe złoża surowcowe to będziemy gotowi do wyzwalania świata spod reżimu. To zło konieczne, ale przysięgam, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Wiele osób będzie na początku przeciwko mnie, ale zrozumieją wszystko jak ich dzieci, wnuki czy mężowie przestaną umierać na polu... chwały. - ostatnie słowa powiedział z pełnym sarkazmem.

- Dobrze. Czyli zostajemy przy Quaresmie. - Umbro podszedł bliżej. - czego ode mnie dokładnie oczekujesz?

- Chce żebyś w swój sposób zorientował się jak wygląda skala poparcia w Radzie. Czy nasz faworyt może wygrać bez pomocy. Taka sytuacja będzie niestety dla nas problematyczna, ale i z nią sobie poradzimy.

- Obawiam się, że będziemy musieli sobie z nią poradzić.

- Czyli coś już wiesz. Dobrze. Musisz znaleźć argumenty do przyszłych rozmów. - Varido zamyślił się i splótł palce dłoni.

- A jeśli moje poszukiwania nie przyniosą rezultatu? - zakapturzony gość zbliżył się jeszcze bardziej i oparł ręce o biurko.

 

            Kanclerz wzdrygnął się. Przeniósł skupiony wzrok ze ściany na Umbra. Jego twarz przybrała ten charakterystyczny grymas, którego wielu się obawiało.

 

- Ja nie proszę żebyś poszukał. Ja proszę żebyś znalazł.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
husarek · dnia 05.04.2017 12:29 · Czytań: 376 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Skuul dnia 16.04.2017 22:06
Cytat:
Kanc­lerz stał wy­pro­sto­wa­ny i ob­ser­wo­wał wszyst­kich wokół sie­bie. Za­wsze ob­ser­wo­wał. Wy­cho­dził z za­ło­że­nia, że dobra ob­ser­wa­cja jest klu­czem do suk­ce­su.

Trzy powtórzenia na starcie nieładnie.

Moja opinia jest taka:
Całość przeczytałem, wszystkie części nie jestem fanem gwiezdnych wojen, i jakoś mnie nie porwało.
Teks w całości powinieneś zredagować.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty