Kapturek - Niczyja
A A A
Od autora: Niech ci się przyśnią małe, rozbrykane koniki, biegające po zielonej łące…

„Kapturek”

 

- Mamusiu! Wiesz co się stało? – spytała zaaferowana Basia.

- Nie wiem – odrzekła spokojnie mama.

- Kapturek uciekł!

- Jak to uciekł? Przecież to był zawsze taki spokojny i przyjacielski pies.

- Dziadek mówi, że uciekł. Pobiegł do lasu i nie wraca od kilku tygodni.

- Na pewno wróci – odrzekła uspokajająco rodzicielka. – Zawsze wraca.

- A jeśli coś mu się stało? – zamartwiała się sześciolatka.

- Nic mu się nie stało. To mądry pies. Wie, gdzie jego miejsce.

- A dziadek mówi…

- No już, śpij kochanie. Dobranoc, oczka zmruż.

Basia ziewnęła przeciągle, posłusznie odwróciła się na drugi bok, twarzą do ściany.

- Niech ci się przyśnią małe, rozbrykane koniki, biegające po zielonej łące…

Oddech dziecka nabrał regularnego rytmu, ucichł nieco i dziewczynka zasnęła. Mama pocałowała ją z czułością w główkę i wyszła z pokoju, gasząc przedtem światło.

 

*****

- Co się naprawdę stało? – Patrycja spytała męża siedzącego w kuchni nad wystygłą jajecznicą. – Dotychczas Kapturek nie znikał na dłużej niż kilka dni.

- Podobno ktoś wyrzucił mu jedzenie z miski i pies uciekł do lasu. Tak mówi mój tata.

- Dziwne, prawda?

- A może ktoś podrzucił mu trutkę do jedzenia? Jakiś niedobry sąsiad lub potencjalny  złodziej. Przecież wszyscy wiedzą, że Kapturek to najlepszy strażnik obejścia na wsi, domu pod lasem.

- Ogólnie nie lubię psów, ale ten jest wyjątkowy. To mądry i kochający pies. Mam nadzieję, że niebawem wróci.

Mąż nic nie odpowiedział, zaczytany w Przeglądzie Sportowym.

- Zjedz jajecznicę. Tak prosiłeś, więc usmażyłam, a ty nawet jej nie tknąłeś. Nawet kęsa.

- Dobrze, już dobrze. Dobranoc.

- Dobranoc.

Patrycja poszła do łazienki, a potem szybko do sypialni. To był długi, męczący dzień. Rutyna praca – dom, przedszkole, zakupy. Pytania bez odpowiedzi. Marzenia nie do spełnienia… Zasnęła twardym snem, nie czując kiedy mąż przyszedł do łóżka. Jeśli w ogóle przyszedł.

 

*****

Nazajutrz, wczesnym rankiem słońce zaświeciło do okien. Patrycja gwałtownie zerwała się z łóżka, myśląc, że zaspała. Boso pomknęła do pokoju córeczki. Cichutko uchyliła drzwi, przez które usłyszała jak córka rozmawia z lalkami. Upomina je, aby były grzeczne, posłusznie jadły posiłki i sprzątały po sobie zabawki. Bawiła się w mamę, sama będąc dzieckiem. Uchyliła szerzej drzwi i z uśmiechem weszła do pokoju.

- Dzień dobry, mała mamusiu. Czas zbierać się do przedszkola.

- Dzień dobry, duża mamusiu – Basia zarzuciła rączki na szyję Patrycji. – Wiesz jaki miałam piękny sen?

- Opowiesz mi w drodze do przedszkola. A teraz szybciutko. Umyj ząbki i ubieramy się.

- Dobrze, już idę.

Gdy wychodziły z domu, na podjeździe nie było już samochodu. Mąż wcześnie zaczynał pracę. Firma znajdowała się w sąsiednim mieście, a komunikacja często szwankowała, poza tym autobusy jeździły rzadko. Dlatego obie musiały sobie same radzić. Na szczęście przedszkole było blisko domu, więc nie było z tym problemu.

Patrycja trzymała małą dłoń w swojej dużej dłoni. Była cieplutka. Dziewczynka podskakiwała radośnie, plecaczek razem z nią.

- To opowiedz, co ci się śniło – zachęciła mama.

- Śniła mi się wielka łąka. Tuż obok rósł wielki las, taki jak u dziadka na wsi.

- I co dalej?

- Po zielonej łące biegały małe, białe koniki. A razem z nimi biegał rudy Kapturek, wesoło szczekał i merdał ogonkiem. Był szczęśliwy.

- Piękny sen, córeczko.                                      

- Mamusiu, a kiedy wróci Kapturek?

- Nie wiem, trzeba spytać dziadka. Może już wrócił.

- Spytasz? Proszę spytaj – błagała córeczka.

- Spytam! – przyrzekła mama. – O! Już jest twoje przedszkole. Przyjdę po ciebie o piątej, jak zawsze.

- Dobrze mamusiu. Będę czekać.

Patrycja, prawie biegiem udała się do pracy. Nowa szefowa nie tolerowała spóźnień, zaś posiadanie dzieci, dla niej - karierowiczki i singielki, nie było żadnym wytłumaczeniem. Zrobiła sobie kawę i punktualnie o ósmej zasiadła przy biurku, aby oddalać się od niego tylko w razie konieczności. W pracy nie było czasu na nudę, ani na sprawy prywatne.

 

*****

Jak co wieczór, powtórzył się rytuał. Znużony mąż siedział w kuchni, czytając gazetę, a obok stał talerz z wystygłą potrawą, tym razem zupą. Na górze Patrycja usypiała Basię.

- Mamusiu, czy już coś wiadomo o Kapturku? Pytałaś dziadka?

- Nie pytałam. Zapomniałam. Spytam jutro.

Dziewczynka była niepocieszona. Znała Kapturka od urodzenia, bawiła się z nim podczas  każdych wakacji. Był opiekuńczym i kochającym psem. Przyjacielem jej dziecięcych zabaw na dziadkowym podwórku.

- No, nie martw się na zapas. Na pewno wszystko będzie dobrze. A teraz już śpij, oczka zmruż.

Dziewczynka wtuliła się w mamine ramiona, matka dziecię utuliła, ukołysała.

- Mamusiu, jak dobrze, że jesteś.

- Ty też. Jesteś moim najdroższym skarbem. Niech ci się przyśnią małe, rozbrykane koniki biegające po zielonej łące…

To była mantra, przy której dziewczynka odpływała w sen. Most zbudowany ze słów, po którym przeprawiała się na drugą stronę tęczy. Do krainy spokoju i szczęścia.

 

Gdy Basia zasnęła, Patrycja zeszła do kuchni.

- Jak było w pracy? – spytała bardziej zdawkowo, niż z ciekawości.

- W porządku – odpowiedział, nie odrywając oczu od gazety.

Już miała wyjść, gdy zatrzymały ją słowa męża.

- Znalazł się Kapturek.

- Kiedy wrócił? Gdzie był? – spytała uradowana.

- Nie wrócił, znalazł go mój tata.

- Jak to znalazł?

- Chodził po łąkach pod lasem i znalazł szkielecik.

- Szkielecik… - powtórzyła za nim Patrycja. – Skąd wiadomo, że to Kapturek?

- Kapturek, a raczej to, co z niego zostało. Miał na szyi obrożę. Po tym go rozpoznał.

- Straszne… Szkoda, to był taki dobry pies. Co mu się stało?

- Podobno ktoś go postrzelił. Jakiś myśliwy, pomyślał, że to lis i strzelił.

- Mówisz to tak spokojnie.

- A jak mam mówić?! – obruszył się mąż. – Tego samego dnia tata pochował go pod lasem.

- Na łąkach pod lasem… - powiedziała do siebie. – Mam prośbę, nie mów o tym Basi. Dobrze? Ona była bardzo z nim zżyta, ciągle o niego pyta.

- Dobrze, nie powiem.

- I powiedz twojemu tacie, żeby też nie mówił, gdy pojedziemy na wieś. Kapturek po prostu nie wrócił. Dobrze? Obiecujesz?

- Dobrze, tak zrobię. No już, idź spać.

- Dobranoc.

 

Patrycja nie miała siły nawet iść do łazienki. Tak bardzo zmartwiła ją ta wiadomość i świadomość jak mogłaby unieszczęśliwić Basię, gdyby do niej dotarła. W całej swej pełni, z  rozmachem, z jakim ją jej oznajmiono. Leżała w ciszy, słuchając tykającego zegara i kroków męża. W końcu zasnęła.

 

*****

Kolejny ranek minął w pośpiechu. Dziewczynka była rozespana, ślamazarna, marudna. Ociągała się z pójściem do przedszkola, a Patrycja całą siłą woli powstrzymywała się, żeby na nią nie krzyczeć. Basia była bardzo wrażliwa, i nawet krzywe spojrzenie wywoływało u niej łzy.

W drodze do przedszkola nie rozmawiały, nie było czasu. Patrycja bała się spodziewanego pytania, nie była jeszcze gotowa na odpowiedź. Starała się ustrzec córeczkę dopóki mogła, chronić przed złym światem, który i tak kiedyś ją dopadnie. Dopada każdego, nawet anioły.

Szybko minął dzień w kieracie pracy, minęło też popołudnie i wieczór. Męża jeszcze nie było, gdy dziewczynka zadała pytanie:

- Mamusiu, a co z Kapturkiem? Wrócił już?

- Nie, kochanie, nie wrócił, ale dziadek widział go na łąkach pod lasem, jak biegał z panią Kapturkową – rudą jak on suczką. Był szczęśliwy.

- I biegały z nimi małe, białe koniki? – ucieszyła się Basia.

- Tak, kochanie – odpowiedziała mama, ukrywając nutkę smutku, która na siłę starała się wedrzeć do jej głosu. Panowała nad nią.

- To tak jak w moim śnie.

- Tak, a teraz już śpij, oczka zmruż.

- Mamusiu – zaczęła dziewczynka. – Wiesz jak się cieszę, że Kapturek się znalazł? Nawet jeśli nie wrócił, to ważne, że jest szczęśliwy, tam gdzie jest.

- Ja też się cieszę, razem z tobą. A teraz już śpij – Patrycja mocniej niż zazwyczaj przytuliła Basię, i więcej razy ucałowała jej główkę. – Niech ci się przyśnią małe, rozbrykane koniki biegające po zielonej łące. I Kapturek, szczęśliwy obok pani Kapturkowej.

Dziewczynka rozkosznie ziewnęła i zapadła w spokojny sen. Patrycja zgasiła nocną lampkę, zamknęła drzwi dziecięcego pokoju i zeszła do sypialni. Nie zachodziła do kuchni, nie tym razem. Położyła się na łóżku, w ubraniu i cichutko zapłakała. A potem wyrozumiały sen okrył ją swoją pierzynką.

 

 

(08.04.2017, Warszawa)

 

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 19.04.2017 10:31 · Czytań: 1693 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 9
Komentarze
skroplami dnia 21.04.2017 02:23 Ocena: Świetne!
Zwykłość, pełna miłości do dziecka i dziecka do Kapturka. Ta zwykłość powala, tekst bardzo poruszający, pisząc ogólnikiem. O szczególe, szczegółach pod nim, ogólnikiem, nie będę bo się "posmarkam" :(. No piękne Niczyja z dużym sercem :).
Niczyja dnia 21.04.2017 21:07
Dziękuję skroplami,
A chusteczki warto przy sobie mieć, nie wiadomo kiedy mogą się przydać... choć mi kiedy potrzeba, zawsze ich brakuje niestety.
Z sympatią pozdrawiam,
Niczyja
mike17 dnia 25.04.2017 14:55 Ocena: Świetne!
Wzruszyłaś mnie, Niczyja, a to nie łatwa rzecz do zrobienia :)
Zwłaszcza że jak wiesz, "robię" w cięższych klimatach.
Ale jako wieczny chłopiec, no taki już naprawdę duży chłopiec, zawsze chętnie sięgam po dobre bajki i opowiadania dla młodzieży.
A Twoje bardzo mnie uradowało, choć nuta smutku chwyta za gardło, lecz "dobre kłamstwo" jak wiadomo czyni cuda, bo prawda za wszelką cenę nie opłaca się - potrafi tylko wyrządzić wiele okrutnych szkód, których nikt i nic nie naprawi.

Dlatego dziewczynka wierzy, że Kapturek żyje i ma się dobrze.
Piękny zabieg, i powiem Ci coś z mojego podwórka: jak w dzieciństwie moja Karolinka miała świnkę morską, którą na działce zagryzł paskudny kot, ja jej powiedziałem, że świnka odeszła do lasu, bo będzie jej tam lepiej i spotka tam dla siebie męża.
Córeczka ucieszyła się i już nie pytała o Pysię :)

Pięknie napisałaś tę opowieść.
Poruszyła się moja czuła struna.
Stylizacja językowa na medal - dialogi brzmią super naturalnie.
Jednym słowem, to jedno z Twoich najlepszych opowiadań :)
Wiem, co mówię :)

Ahoy :)
Nalka31 dnia 26.04.2017 12:56
Rzewnie się zrobiło po przeczytaniu tego opowiadania. Dużo w nim takiego prostego uczucia, troski o drugą osobę i dziecięcej niewinności, radości z patrzenia na świat. Umiejętność zajęcia myśli dziecka czymś innym, znalezienia wytłumaczenia dla danej sytuacji często jest bardzo trudna. Tobie się udało. Z przyjemnością poczytałam.

Pozdrawiam cieplutko. :)
Niczyja dnia 26.04.2017 23:08
Cześć Michale,
Dziękuję za rozbudowany i mądry komentarz:)
Zgadzam się z poniższym:
Cytat:
"dobre kłamstwo" jak wiadomo czyni cuda, bo prawda za wszelką cenę nie opłaca się - potrafi tylko wyrządzić wiele okrutnych szkód, których nikt i nic nie naprawi.

I to nie tylko apropos dziewczynki, ale tak w ogóle, życia i relacji nie tylko damsko-męskich...
WOW, zaniemówiłam z wrażenia. Really?:) Are you sure?
W każdym razie bardzo dziękuję i jeszcze bardziej się cieszę:)
Ciao,
Niczyja

Nalko, witaj u mnie:)
Tak, opowiadanie jest słodko-gorzkie, jak życie. Nie jest łatwo przebrnąć przez wszystkie wyboje na drodze, czasem trzeba się przewrócić, aby powstać, otrzepać spodnie i iść dalej...
Dziękuję i cieszę się, że się podobało:)
Niczyja
Bernierdh dnia 02.05.2017 11:45
Mam nadzieję, że gdy Basia dowie się kiedyś co naprawdę stało się z Kapturkiem, uśmiechnie się na wspomnienie jego i czasów dziecięcej beztroski, gdy każde zdarzenie miało w sobie magię, a psy nie umierały bez powodu, tylko odchodziły na zielone łąki i wiodły szczęśliwe życie.
Tak jak ja się uśmiechnąłem, ale też zrobiło mi się troszkę smutno, gdy uświadomiłem sobie jak wiele energii i wysiłku muszą włożyć rodzice, by ta magia nie umarła, podczas gdy świat atakuje ze wszystkich stron swoją szarością i dosłownością. Brawa dla takich rodziców - to prawdziwi czarodzieje.
Śliczne opowiadanie. Pozdrawiam cię serdecznie.
Niczyja dnia 03.05.2017 00:07
Witaj Bernierdh, kopa lat:)
Lepiej nie wyjawiać dziecku pewnych tajemnic przeszłości, nawet gdy jest już dorosłe. Mi mama kiedyś powiedziała, co faktycznie stało się z moimi papużkami falistymi, a nie byłam już dzieckiem. Zrobiła to tak obcesowo, brutalnie, że do dziś mam do niej żal, iż odarła mnie z delikatnej otoczki, która skrywała prawdę. Lepiej nie zmieniać pewnych faktów, które uformowały się w główce dziecka... Basia się nie dowie.
Twój komentarz jest piękny i bardzo Ci za niego dziękuję:)
I pozdrawiam o północy,
Niczyja
maak dnia 12.05.2017 13:08 Ocena: Świetne!
Cześć :).

Bardzo ładnie opowiedziane. Żal mi Kapturka. Cudnie byłoby, gdyby hasał z panią Kapturkową. A może tak jest? Może to, w co wierzy dziecko spełnia się? To taka mocna wiara.

Swoją drogą, czyż to nie jest piękne, że chronimy i kochamy to, co małe i bezbronne. Bez żadnych oczekiwań na odwdzięczenie się, tak po prostu, bezinteresownie.

W Twoim opowiadaniu miłość jest jak chleb. Jak dasz jej zakosztować malcowi, to będzie jej chciał przez całe życie. Może kiedyś gdy dorośnie, upiecze taki chleb komuś innemu? Może małemu? Może dużemu :)?

Kto to wie?

Maak
Niczyja dnia 13.05.2017 23:07
Cześć Maczku:)

Może tak rzeczywiście jest, jak piszesz i jak wierzy Basia... Kto wie?
Piękne jest Twoje porównanie miłości do chleba, po prostu piękne i takie prawdziwe.

Dziękuję za tak mądry komentarz:)

Wieczorowa Niczyja
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty