Miasto Innowacji 01: Renata cz. 1 - Brunon Laguna
Proza » Humoreska » Miasto Innowacji 01: Renata cz. 1
A A A
Od autora: Mój e komiks Drugi świat: syn rzeźnika

http://www.gandalf.com.pl/e/drugi-swiat-syn-rzeznika/
http://www.empik.com/drugi-swiat-syn-rzeznika,p1140596165,ebooki-i-mp3-p


MIASTO INNOWACJI: RENATA.

 

Londyn, wczesne lata 90.

John Snake wyszedł ze spotkania z zarządem zdenerwowany, trzasnął drzwiami. W holu nie oglądał się na nikogo, tylko błyskawicznie udał do wyjścia.
Po wyjściu z siedziby firmy, szedł gwałtownym krokiem, trącając przechodniów barkami. Skierował się do pobliskiego pubu.
Tam przy porterze, zajadając fish and chips oddał się głębokiej zadumie.
40-letni średniego wzrostu, przystojny, sportowej budowy ciała. Był częstym gościem siłowni, fryzjera, salonu Spa. Bardzo dbał o włosy i cerę, zwracał uwagę na dietę, ale teraz postanowił sobie pofolgować.
Zawiedziony, kiwał przecząco głową w coraz bardziej przybliżające się dno kufla.
Oddał życie tej firmie, zaczął się zastanawiać czy było warto.
Przypominał sobie wysiłek i stres, jaki towarzyszył mu przez te wszystkie lata pracy. Zabolało go wspomnienie wyrzeczeń, szczególnie w życiu prywatnym, podczas drogi na szczyt.

A teraz, z braku szacunku, wysyłali go do tej dzikiej krainy, niechętnie przyjął tę propozycję, ale zdawał sobie sprawę, że nie miał specjalnego wyboru.
Postanowił, że im jeszcze pokaże, wydrenuje ją do cna. Udowodni wszystkim i sobie, na co go stać.

Po wyjściu z pubu snuł się dzielnicą City podczas deszczowej pogody w swoim błękitnym, błyszczącym garniturze za tysiące funtów.

Mijał spacerujących maklerów. Na horyzoncie dumnie prężyły się wieżowce finansjery.
Wrócił do domu smutny. Zaparzył herbaty i zrezygnowany zaczął się przygotowywać się psychicznie do wyjazdu.


Lata 90 były okresem przemian w Polsce.


W tym okresie w południowo-wschodniej Polsce panował chaos i bezprawie jak na dzikim zachodzie.
To był czas wejścia zagranicznych inwestorów, w tym budowy pierwszych hipermarketów.
Właśnie na czele jednego z nich, w Mieście Innowacji, miał stanąć John Snake.

Okolica, upatrzona pod inwestycję, była poprzecinana plątaniną dróg naznaczonych dziurami, przypominającymi księżycowe kratery.
Na wzgórzach pokrytych dziką roślinnością, rozpoczęła się wycinka drzew. Nastąpiło osuszanie i wyrównywanie terenu.
Buldożery wryły się w podłoże, destabilizując naturalną równowagę.


Imperialna budowla naruszała naturalną równowagę, przecięła liczne tradycyjne powiązania.
Ingerowała w okoliczne społeczności, zakłócając dotychczasowy styl życia.
W miejscu budowy znajdował się mały ryneczek, gdzie kwitła wymiana towarów.
Pracownicy niechętnie brali udział, w niszczeniu tradycji zbieractwa u miejscowej społeczności.

Po zlikwidowaniu ryneczku, zagubieni handlowcy przychodzili jeszcze na teren budowy. Z koszyków oferowali świeże produkty spożywcze i napoje. Towary cieszyły się popularnością wśród ekipy budowlanej. Nie podobało się to Snakeowi, który oglądał te zmagania z okna klimatyzowanej przyczepy kempingowej. Budziło to jego wściekłość do tego stopnia, że postanowił wynająć spółkę ochroniarską. W następnych dniach skutecznie przeganiali handlarzy. Snake patrzył z satysfakcją na upokorzenia tych ludzi.

W odwecie obrzucili spychacz, butelkami i puszkami po piwie. Potem wieczorem przyszli pozbierać je do punktu skupu.

Najgorsi byli czerwonoskórzy potomkowie kasty myśliwych, jeszcze nie ucywilizowani, dzicy, nieokrzesani, uspokajały ich tylko brzęczące monety i ognista woda. Dochodziło między nimi do przepychanek z ochroniarzami, po czym przyczaili się na obrzeżach terenu budowy.
Szef napawał się sukcesem.

Wznosił się pełen rozmachu gmach.
Budowa hipermarketu zapewniała prace licznym lokalnym fachowcom. Jednym z nich był budowlaniec Tomasz Kabanos.
Wysokiego wzrostu, posiadał krótkie, siwe włosy. Potężną budowę ciała, którą zawdzięczał wykonywaniu licznych prac budowlanych. Lubił ubierać się we flanelowe koszule w kratę, miał ich pokaźną kolekcje, w różnych wariantach kolorystycznych.


Firma, w której pracował, była wynajęta do wykończenia wnętrz w markecie. To był okres rozkwitu budowlanki, kiedy na niezagospodarowanych, czasem nawet niezadbanych terenach po PRL-u, wyrastały nowe budowle jak grzyby po deszczu.
Dodatkowo brał jeszcze okazjonalne roboty, u siebie na osiedlu Projekt.

Parł do przodu, dorabiał się.

Był żonaty z Karolina, niskiego wzrostu, kurpulentną blondynką. Cechował ją optymizm i serdeczność. Zajmowała się domem.

Razem mieszkali na drugim piętrze w przytulnym, elegancko urządzonym m3.

Posiadali dwie córki, starsza Kasia szatynka, bardziej poważna i stonowana. Młodsza o dwa lata, niższa o głowę Ania, łobuziak o anielskiej buzi ze złotymi lokami.
Lubiły słuchać polskiego rocka i muzyki pop, Kasię Kowalską, zespół Hey i Varius Manx. Skrycie podkochiwały się w Krzysztofie Ibiszu i Jacku Kawalcu.

Tomek miał marzenie, żeby posłać obie córki na studia do Warszawy.

Jego trzema najlepszymi kolegami byli Paweł, Sylwek i Krzysiek,
dzieci rewolucji, beneficjenci przemian systemowych. Razem szli przez życie, dzieląc upadki i wzloty.

Paweł 50-letni kawaler taksówkarz, blondyn z zadbanym wąsem. Miał luźny styl bycia. Chodził w rozpiętych na górze hawajskich koszulach, odkrywał imponujący złoty łańcuch na owłosionej klacie. O opaleniznę dbał w miejscowym solarium. Miłośnik zagadek kryminalnych i ciekawostek historycznych. Zdobyta wiedza przydawała mu się w namiętnym rozwiązywaniu krzyżówek czy innych szarad. Lubił też znać poprawne odpowiedzi przed zawodnikami, podczas oglądanych teleturniejów.

Mieszkał z matką, którą przy okazji się opiekował. Typ zadziorny, lubił ryzykować, bo bardzo wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę. Miał wrażenie, że prowadzi go przez całe życie i dzięki niej nigdy nie trafi na manowce.
Głodny nowych przygód i ciekawych zleceń.

Listonosz Sylwester, niski, z siwym wąsem i lekko długimi włosami. Z wyglądu przypominał listonosza z Kiepskich, granego przez Bogdana Smolenia.
Żonaty lekkoduch. Typ imprezowicza, kobieciarz. Małżeństwo nie stępiło jego frywolnej natury, mimo coraz poważniejszego wieku, dalej swawolnie sobie poczynał.
Listonosza znali wszyscy na osiedlu. Szczególną sympatią darzyli go emeryci i renciści, którym dostarczał zasoby pieniężne.

Krzysztof, młoda krew, rwał się do wielkich czynów. Był świeżo upieczonym przedstawicielem handlowym.
Przebojowy z natury, pasował do tego zawodu w zakładzie przetwórstwa żywieniowego, chlubie Miasta Innowacji. Całe serce zostawiał w pracy, jego celem było zapewnienie chwały sobie i swojemu zakładowi. Krzysiek przybył do miasta za pracą, z pobliskiej wioski Kręgi. Pech chciał, że pierwszą pracę szybko stracił. Gdy już miał wrócić do rodzinnej miejscowości z podkulonym ogonem, pomógł mu świeżo poznany, znajomy Tomasz Kabanos. Załatwił mu dobrą robotę w zakładzie. Czuł, jakby tonął, a kolega rzucił mu nagle koło ratunkowe.

Byli dziećmi przemian. W kapitaliźmie czuli się jak ryby w wodzie. Dążyli do tego, aby łączyć pracę z przyjemnością. Też kombinowali na boku, żeby sobie dorobić. Brali szybkie fuchy u prywaciarzy czy obstawiali pewne zakłady sportowe.
Czuli we włosach wiatr przemian, wierzyli w zasady wolnorynkowe, zdrową konkurencję, poszerzanie własnych kompetencji. Mając wysokie poczucie wartości, nie bali się zachodnich konkurentów.

Tomasz codziennie stawiał się w pracy, gdzie ze swoimi kolegami z brygady, przykładnie wypełniał obowiązki.

Imponująca budowla wznosiła się systematycznie. Stawała się coraz bardziej potężna. Rok po rozpoczęciu budowy była gotowa do oddania.
Po przejęciu ziemi, rozpoczęciu działalności, zaczął się drenaż umysłów. Niektórzy stracili głowę, posmakowawszy międzynarodowych korpo karier.
Zostawali kasjerami, sprzątaczami, układali towar lub nawet byli kierownikami działu, których odwiedzają przedstawiciele handlowi.
U siebie, na rejonach, spotykali się z ostracyzmem, jakby sprzedali duszę diabłu.

Niedaleko miejsca, gdzie powstał hipermarket, rozpościerało się osiedle bloków socjalnych. Stanowiły tajemniczą enklawę. Przeważały niewysokie, szare budynki z resztkami odpadającej żółtej farby i sypiącym się tynkiem.
W niektórych mieszkaniach wstawiona tektura, zastępowała szyby w wybitych oknach. Zniszczony plac zabaw dodawał kolorytu, a wszechobecne potłuczone butelki na chodnikach, trawie i piaskownicy dopełniały klimatu tego miejsca.

O zmierzchu, na osiedlu odbywało się głośne przyjęcie.
Nieopodal miejsca zabawy, młoda, zgrabna dziewczyna stała na skraju dachu. Wiatr rozwiewał jej długie kruczoczarne włosy. Zrobiła krok do przodu i zaczęła spadać. Zbliżała się do bruku, gdy nagle wygięła się, chwyciwszy oburącz latarni, po czym odbijając się nogami od ściany budynku, wylądowała z podwójnym saltem na chodniku. Popisy dziewczyny oglądała koleżanka, piękność w białym, ortalionowym dresie, ze złotymi prostymi włosami, Sandra. Były w tym samym wieku ok. 19 lat, podeszła do niej i zaczeła ją namawiać.

- Renata chodź, musimy iść.
Ale ja nie chcę, jeszcze chwilę poczekajmy- odżegnywała się dziewczyna.
Tak nie wypada, musimy tam pójść, przynajmniej się pokazać – przekonywała kumpela.
Dziewczyna niechętnie poszła za koleżanką, jakby obawiając się, co zastanie w docelowym miejscu.

Jedno z pięter w bloku rozbrzmiewało radosnym gwarem. Piętro z dwoma, otwartymi mieszkaniami było wypełnione poruszonymi ludźmi. Wszystkie głowy były zwrócone w kierunku grupki mężczyzn, stojących pod oknem, w jednym z mieszkań. W centralnym punkcie stało czterech młodych chłopaków i starszy facet obejmujący jednego z nich za ramię.
Młodzi podnosili tryumfalnie zrabowane fanty do góry. Telewizor kolorowy, korale, a nawet magnetowid VHS. Każdy taki gest był nagradzany, owacją zebranych wokół, rozochoconych ludzi. Wznosili ręce, wiwatowali na cześć chłopaków.


Dziewczyny pojawiły się w drzwiach i z wysiłkiem zaczęły przepychać się w głąb mieszkania. Na przeszkodzie miały gromadę, rozemocjonowanych mężczyzn. Wtem podszedł do nich rozweselony wujek Renaty, który chwilę wcześniej, gratulował młodej szajce. Chwycił dziewczynę za rękę i pomógł przedostać się do przodu. Na imprezie już czekała na córkę, mama Renatki.
Od lat mieszkali sami, ojciec dziewczyny opuścił ich, jak była mała. Matka nie poddała się i przyjęła na barki trud samodzielnego wychowania.
Wujek Nataniel był charyzmatyczną postacią owianą miejscową legendą. Średniego wzrostu, wiecznie uśmiechnięty, dobrze odżywiony, z sumiastym, brązowym wąsem. Cały w tatuażach wykonywanych, w dość surowych warunkach. Wielokrotny recydywista, nigdy nie przepracował uczciwie jednego dnia, tym się szczycił. Za młodu walczył z totalitaryzmem i tak już mu zostało. Zmiana systemu wydała mu się połowiczna, dlatego nie zaprzestał walki. Zasłynął włamaniami do mieszkań, wynoszeniem rzeczy z fabryk i placów budowy, za komuny, sabotaż polityczny. Między odsiadkami miewał gorące romanse, pełne polotu libacje, tak rosła jego legenda. Nieodłącznym kompanem jego przygód był ojciec Renaty.
Swój dar wykorzystał egoistycznie. Samouwielbienie przysłoniło mu szerszą perspektywę. Upajał się szczęściem, topił się w nim. Zapił się na śmierć. Badał swoje granice i jak życie pokazało, zdołał je przekroczyć.


Do trójki podszedł lider czwórki chłopaków Kajetan, syn wujka.
Miał sprężystą sylwetkę, harde spojrzenie sokoła, refleks mangusty, zręczność małpy od dzieciństwa był poważany na osiedlu.
Renata znała go od małego.
Był odważny, aż czasem do przesady. Nie bał się nikogo, wdawał się w bójki nawet ze starszymi kolegami, dokonywał przeróżnych wybryków. Wynosił towary ze sklepów, kradł radia z samochodów i torebki staruszkom. Wybijał szyby w szkole, do której miał nieprzyjemność uczęszczać.

Ich rodzice mieli co do nich wspólne plany, z czego zresztą Renata, doskonale zdawała sobie sprawę. Ich związek miał połączyć dwie rodziny z tradycjami. Po złączeniu stanęli by na czele siły kontrolującej włamy w tej części miasta.
To było spełnienie marzeń jej zmarłego ojca. Dokończenia dzieła postanowił wsiąść, na siebie jej wujek.
Kajetan stanął przed nimi dumny i wyprostowany, napięty jak struna.

Przyniósł dziewczynie najładniejszy zrabowany naszyjnik. Ona, jakby zła sama na siebie, chwyciła podarunek i szybko schowała do kieszeni. Chciał zaciągnąć Renatę do wspólnej zabawy ze znajomymi. Renata się nie zgodziła. Powiedziała, że musi wcześnie wstać, bo rano idzie na rozmowę kwalifikacyjną do powstałego niedawno hipermarketu.

-Co chcesz robić dla Niemca?! – wrzasnął zdenerwowany Kajetan.
-To angielska firma- odpowiedziała spokojnie Renata
-Przy mnie nie będziesz musiała pracować, będziesz miała wszystko- czarował łobuz.

Szerokim ruchem ręki wskazał stojące pod ścianą stosy tekturowych pudeł, z których wystawał sprzęt AGD i RTV. Cenne łupy z licznych włamów.

-No cóż, na razie, póki co nie jestem z tobą więc... -zamknęła rozmowę dziewczyna.

Kajetan uśmiechnął się zadziornie, przełykając ślinę. Ociągając się, odszedł do rozweselonego towarzystwa.
Renata wraz z mamą wróciły do mieszkania przed zakończeniem imprezy, zanim zabawa stała się ostrzejsza.
Dziewczyna usiadła z rodzicielką do szczerej rozmowy. Popijali gorzkie, gorące kakao.
Zwierzyła się, że przerażała ją perspektywa przyszłości z Kajetanem. Nie podzielała sposobu, w jaki patrzył na świat. Bezwzględny,"po trupach do celu". Ona zaś była wrażliwa, nie chciała tylko brać od życia, ale też coś dawać od siebie.
Chciała dobrze wykorzystać swoje predyspozycje, a nie wpisać się w stereotyp, przypisany jej z góry przez społeczeństwo.
Wrodzoną umiejętność można różnie wykorzystać. Niektórzy wykorzystują swój dar do tworzenia, inni do niszczenia. Zawsze jest wybór.

Ciąg dalszy nastąpi.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Brunon Laguna · dnia 24.04.2017 08:54 · Czytań: 531 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:57
Najnowszy:wrodinam