Jazgot zbliżających się myśliwców wwiercał się w mój mózg aż po sam hipokamp... Odruchowo padłem na ziemię i w tym momencie zobaczyłem biały sufit i zielone ściany, warkot myśliwców zmienił nieco tonację i właśnie uświadomiłem sobie, że to cholerna kosiarka do trawy za oknem. Z uwagi, że nadal pomieszkuję na parterze, moja sypialnia znajdowała się zaledwie kilka metrów od diabelskiej maszyny żarłocznie pożerającej przyblokową zieleń. Spojrzałem na komórkę ... cholera, jaki idiota kosi trawę o 6:30 rano. Takie życie - pomyślałem i ruszyłem w kierunku łazienki.
Jasna cholera - aż syknąłem z bólu - byłem przekonany, że wyjąłem szkło które wczoraj rano wbiłem sobie w nogę. Zgrzytając zębami usiadłem na wannie i rozpocząłem operację. Wredny kawałeczek był wielce mały za to ciął jak turecki pałasz. Z pomocą pincety i dużej ilości samozaparcia wyjąłem świństwo z nogi. Okolice wanny zaczęły przypominać rzeźnię. Uff, już po bólu. Wstałem by odłożyć moje prowizoryczne narzędzia chirurgiczne gdy poczułem utratę kontaktu z podłożem a przed oczami z nagła pojawił się sufit. Leżąc na mokrych kafelkach uświadomiłem sobie, że pośliznąłem się na wodzie i krwi skapujących z moje rannej nogi.
Zakląłem szpetnie i dokończyłem poranne ablucje. Czasem bywają gorsze dni - pomyślałem susząc włosy moją miniaturową suszarką - poprzednia zakończyła żywot po 6 latach ciężkiej służby - gdy nagle poczułem swąd palonego ciała i ogień w wylocie suszarki. Moje wyleniałe pióra o długości nieco większej niże pasowałoby posiadać w moim wieku, wkręciły się w tył suszarki. Z miną spłoszonego łosia, gapiłem się na idiotę spoglądającego z lustra z przyczepioną w dziwny sposób suszarką do głowy. Uważając by nie pozbyć się resztek grzywy, spokojnie i bez nerwów uwolniłem się z elektrycznego włosożercy.
Podążając w kierunku kuchni, mimowolnie spojrzałem na kalendarz. Nie, nie, nie! Krzyknąłem w duchu. Dwunasty, czwartek. Musicie wiedzieć, że nigdy dla mnie nie był pechowy trzynasty, piątek a zawsze dzień wcześniej. Podwoiłem czujność. Z pewną rezerwą wziąłem w dłoń nóż do chleba.
Zakończywszy robienie kanapek oddychnąłem z ulgą - miałem wszystkie palce i żadnego dodatkowego otworu w organizmie. Zabrałem się za robienie jajecznicy. Jak myślicie które jajko było zepsute? Kto powiedział trzecie wygrywa lutownice.
Siedzę teraz nad bułką z serwem, bo jedno jajo zrobiło swoje i jajecznica się nie nadawała do konsumpcji. Przez myśl przeszło mi by nie wychodzić z domu, choć z drugiej strony widziałem w jakiejś reklamie że osiem na dziesięć wypadków zdarza się w domu.
Z pewnym niepokojem popatrzyłem na pękające od 2 lat ściany mojego mieszkania.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Sim69 · dnia 29.11.2008 14:16 · Czytań: 736 · Średnia ocena: 3,73 · Komentarzy: 18
Inne artykuły tego autora: