Wiersz zaczynasz interesującą personifikacją nocy, odczuwam nawet lekkie porównanie do matki, która tuli swoje dziecko do snu. I mimo że trzy ostatnie wersy w pierwszej strofie tworzą bardzo przyjemny obraz, można by nad nimi popracować, szczególnie nad zwrotami
zmęczenie oczu i
migotanie gwiazd.
Początek drugiej strofy wybija mi z rytmu zapowiedzią moralizatorskiego tonu (wyraz
zło w wierszach zawsze sprawia, że podskakuję lekko na krześle
), chce mi się powiedzieć: a miało być o nocy! Liczyłem na obraz, nie kazanie. Ale może przesadzam, to tylko jeden wers, lećmy dalej.
W drugiej strofie podoba mi się idea człowieka śpiącego z zamkniętymi oczami - człowieka ślepego (na zło świata, weźmy na przykład), aczkolwiek myślę że można by było tę ideę pogłębić. Chyba że nie to było zamiarem autora. Jak na mój gust w tym miejscu za dużo miejsca na zło i zbrodnię, za mało na człowieka.
Pointa brzmi dość prozaicznie. Lubię ją, ale nie lubię. W pierwszej strofie przyjąłem noc jako matkę, a teraz jej rola jest odwrócona i chcesz jej płacić, co tworzy dla mnie dysonans. Z drugiej strony zostawianie ciastek na noc kojarzy mi się ze świętym Mikołajem (według tradycji Amerykanów), co znów dodaję nutę relacji dziecko - matka.
Nie wiem co sądzić o tym wierszu, uważam że zawiera dość dobry pomysł, ale realizacja niezbyt odpowiada mojemu gustowi. Mimo to, przyjemnie się czytało i analizowało.
Pozdrawiam