Diabeł nie był szczególnie zadowolony tego poranka. Jego podwładni schodzili mu z drogi, by nie narazić się na gniew szefa. A wszystkiemu winna była mała koperta, która spoczywała sobie na biurku opatrzona dwiema pieczęciami: "ZAGRANICA" i "PILNE".
Rogacz powoli, jakby z namysłem, otwierał kopertę. Wyciągnął z jej wnętrza małe zaproszenie. Już wiedział, kto jest jego nadawcą - sam Najwyższy. Takie zaproszenia były normą, w końcu oba resorty ściśle ze sobą współpracowały. I tym razem Bóg prosił o jak najszybszy kontakt osobisty w Jego siedzibie. To był właśnie powód porannego niezadowolenia. Nie, nie chodziło o to, że diabeł musiał udać się w podróż aż na samą górę. Te podróże bardzo lubił - wracał przecież w rodzinne strony. To czego szczerze nie cierpiał, było związane z jego wyglądem. W piekle bowiem jego powłoka była taka, jaką powszechnie znamy: czarne kopyta, szpony, kły, rogi, ogon oraz błoniaste skrzydła. Większość nie wie, iż jest to... strój roboczy. Udając się do nieba diabeł przyjmuje swą prawdziwą formę - anioła Astarotha, jednego z najbliższych współpracowników Szefa.
Przemiana zawsze okupiona była bólem zarówno fizycznym jak i duchowym. Trwała prawie całą drogę, tak że dopiero w niebie przyjmował pełną postać.
To właśnie dlatego Astaroth tak nie lubił tych przemian. Ale cóż robić? Szef wzywa, więc trzeba się stawić.
Sama podróż zawzwyczaj przebiega bez problemów. Czasem zdarzy się, że jakiś człowiek tak zaintryguje diabła, iż ten na parę chwil zatrzyma się na ziemi. Sporadycznie nawet ujawni swoją obecność, co czasem wywołuje dość komiczne efekty.
Tym razem jednak nie było postoju i wkrótce stał już w korytarzu prowadzącym do biura Szefa. Oczywiście wcześniej musiał okazać parę przepustek, podpisać listę gości i okazać zaproszenie. Był do tego przyzwyczajony - w tak dużym resorcie wszystko musi być udokumentowane.
Drzwi biura otworzyły się i cały korytarz spowił blask. Diabeł wszedł mrużąc oczy. Usłyszał za sobą odgłos zamknięcia i... znalazł się na polanie pełnej kwiatów, naprzeciw siedziącego na kamieniu Boga. Ten zobaczywszy gościa uśmiechnął się ciepło, wstał i go uściskał. Wskazał gestem ręki miejsce na trawie. Przez chwilę siedzieli przyglądając się sobie. Bóg miał bose stopy i dotykał nimi trawy, co najwyraźniej sprawiało mu przyjemność. Jego oblicze było radosne, lecz diabeł dostrzegł, że nad czymś rozważa. Lubił spoglądać na Boga - starego jak cały Wszechświat, ze zmarszczkami na twarzy które powstały od śmiechu, płaczu i zmartwień
- Dobrze znów cię widzieć Astarocie, stary druhu - przerwał ciszę Bóg.
- I ciebie dobrze znów ujrzeć Boże mój. Wzywałeś mnie, tedy jestem do twej dyspozycji.
- A.. tak, tak. Powiedz mi proszę, jak mają się sprawy w twym resorcie?
- Nie jest lekko. Dusz przybywa w zastraszającym tempie, z ledwością nadążamy z ich rejestracją. Ostatnio trafia do nas duża ilość tych złych do głebi jestestwa. Dilerzy, mordercy, najemnicy... Coraz mniej dusz w niewielkim tylko stopniu złych...
- Hmmm.. - zadumał Się Bóg - a jak wygląda sprawa z duszami, które pojęły swą winę?
- Zgodnie z programem resocjalizacji, który przedstawiłeś nam, Boże, czas jakiś temu, pozwalamy duszom zrozumieć powód dla którego trafiły do piekła. Zajmuje im to rzecz jasna trochę czasu, ale w ich przypadku to pojęcie traci znaczenie w miejscu w którym się znajdują. Wiele dusz nie jest w stanie zaakceptować tego, gdzie trafiły - złorzeczą, stają się powoli coraz bardziej mroczne. Dla nich nie ma ratunku. Jednak są dusze które pogodziły się ze swym losem, zaakceptowały fakt że popełniły ciężki grzech. Proszą zazwyczaj tylko o jedno - o wybaczenie ze strony ich ofiar i przez nich pokrzywdzonych. Wtedy wiemy, że są gotowe.
- Doskonale! A więc jednak zepsute dusze ludzi są w stanie osiągnąć oczyszczenie! Czy postępujecie dalej zgodnie z wytycznymi?
- Muszę przyznać Najwyższy, że nieznacznie je zmieniłem. Te dusze, które są gotowe, po prostu informujemy że osiągnęły oczyszczenie, że im przebaczono i że mogą połączyć się ze swymi bliskimi tu - w Niebie. Oczywiście pytamy, czy tego chcą. Jeszcze nikt nie odmówił.
- Nie dziwię się - uśmiechnął się Bóg -Warunki tam u was na dole nie są do pozazdroszczenia.
W końcu to piekło.
Diabeł przytaknął. Program "zero tolerancji" sprawdzał się doskonale. Jeszcze tego by brakowało, żeby rezydenci mieli wygody. Nie za jego kadencji!
- O Światłości, czy to wszystko? Czy mogę się oddalić?
- Obawiam się, że nie. Jest jeszcze jedna sprawa i to dość delikatna. Dotarła do mnie bowiem informacja, że pojawiła się dziwna dusza: połączona z ciałem, w żywym człowieku. Ta dusza, ten człowiek, osiągnął stan, w którym jest absolutnie neutralny. Nie jest ani dobry, ani zły. Nie chce wybierać między mną a tobą.
- Chyba wiem, o kim mowa. To młody człowiek, jednak bardzo dojrzały. Jeden z moich podwładnych usłyszał kiedyś jego rozmowę i mnie o tym poinformował, bo wydała mu się dość intrygująca. Człowiek ten wierzy w to, że istniejemy. Ale wierzy też w to Panie, że...
- Że tak naprawdę współpracujemy ze sobą, jako dwie części Jednego Planu - dokończył Bóg - Nikt nie jest w stanie zachwiać jego wiarą. Powinniśmy się cieszyć z tego faktu. Tylko mamy problem gdzie go skierować, Nie jest przecież święty, swoje grzeszki popełnił. Tylko że on ma ich pełną świadomość i gotów jest ponieść wszelkie konsekwencje swych czynów. Więc i do ciebie nie może tak bezpośrednio trafić. - Bóg się zadumał.
Diabeł nie przerywał tej ciszy. Sam zastanawiał się co uczynić.
Człowiek tymczasem leżał na kanapie i wpatrywał się w widok za oknem. Cieszył się tym, że ma wolne i sobie odpoczywa. Zauważył w pewnym momencie jakiś błysk, potem kolejny... "Ech, pewnie ktoś podjechał samochodem" - pomyślał. Jednak błyski nie ustawały. Co więcej, ich źródło wydawało się znajdować w pokoju. Zaciekawiony usiadł i rozejrzał się. Może czegoś zapomniał wyłączyć? Komórka? Nie, ta leży przecież na stoliku.. Jest! Coś migocze przy oknie. Nie przypominał sobie żeby coś tam położył, a już na pewno nic co mogłoby powodować taki efekt. Podszedł i schylił się. Jakieś pudełeczko? Nie... Koperta?! Pewnie jego dziewczyna postanowiła zrobić mu dowcip i coś podłożyła. Wziął ją do ręki. Ta nagle przygasła. Zaintrygowany wrócił z nią na kanapę i położył na stoliku. Czekał parę chwil myśląc, że znów zacznie błyskać. Nic. Wziął ją ponownie do ręki i dokładnie obejrzał. Koperta jak koperta - bardzo delikatna faktura, lekka. Cóż, może coś jest w środku? Zdecydowanym ruchem ją otworzył. Ze środka wypadło... zaproszenie? Zaczął czytać i oniemiał:
"Niniejszym uprasza się posiadacza zaproszenia o stawiennictwo w trybie niezwłocznym, celem wyjaśnienia wątpliwości natury duchowej"
Podpisano: BÓG
Pomyślał, że to jakiś żart. Zdecydowanie ktoś sobie z niego żartuje. I że to wcale nie jest śmieszne. Zgniótł zaproszenie i rzucił w kąt pokoju. I wtedy poczuł. Poczuł, że oprócz niego jest tu ktoś jeszcze. Tam, gdzie upadło zaproszenie, było coś ciemnego. Coś mrocznego.. Na ścianie... Na ścianie pojawiły się oczy! Ach, jakże cudne... Mógłby w nie patrzeć i patrzeć.. Potem ukazały się usta.. Dłonie, ręce, ciało. Na końcu ujrzał zaś skrzydła. Potężne, białe skrzydła... Postać uśmiechnęła się i powiedziała "Proszę się nie bać. To nic nie boli", po czym pokój ogarnęła potężna jasność. Gdy zniknęła, został tylko pusty pokój. Człowieka już w nim nie było.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
nerevarine · dnia 30.11.2008 14:09 · Czytań: 844 · Średnia ocena: 3,85 · Komentarzy: 19
Inne artykuły tego autora: