Nielot na trzęsawisku - Niczyja
Proza » Miniatura » Nielot na trzęsawisku
A A A
Od autora: Moje najnowsze opowiadanie. Zachęcam do czytania:)

„Nielot na trzęsawisku”

 

- Porozmawia pan ze mną?

- Hmm…

- Niech pan chociaż posłucha. Będzie niemym towarzyszem wieczoru.

- Hmm… - mężczyzna na chwilę odwrócił wzrok od szklanki z Monkey Shoulder.

- Nie lubię whisky. Zdecydowanie wolę piwo.

- Zdrowie! – powiedział, nie patrząc na nią. Lód zagrzechotał o ścianki szklanki.

- Zdrowie! – odpowiedziała, sącząc powoli trunek.

- O czym chciała pani porozmawiać? – spytał, zatrzymując dłużej wzrok na twarzy kobiety.

- O tej chwili. Sprawia pan wrażenie dobrego słuchacza. Nieznajomi są najlepsi.

- Zatem słucham.

- Jest pan sam? Przepraszam… głupie pytanie.

- W tej chwili tak. Znaczy, jestem z panią. A pani?

 

Roześmiała się i upiła kilka łyków piwa, zanim odpowiedziała.

- W tej chwili nie, bo jestem z panem.

- Co pani tutaj robi? Znaczy nie w tym pubie, tylko w Edynburgu?

- Uciekam, jak zawsze uciekam.

- Przed kim?

- Przed samą sobą. Przed swoimi myślami…

- Każdy czasem przed czymś lub przed kimś ucieka – odpowiedział raczej sobie, niż do niej.

- Ja zawsze uciekam. Nie mogę na chwilę odsapnąć, wyciszyć się, zaznać spokoju.

- Co się wyda… - nie zdążył zadać pytania. Przerwała mu.

- Spytałam ją któregoś dnia, czy ma mnie w dupie.

- Kogo?

- Moją matkę – odrzekła apatycznym tonem. – I wie pan co odpowiedziała?

- Nie mam pojęcia.

- Że nie wie, czy ma mnie w dupie. Moja rodzona matka – dodała z żalem kobieta - Potem spytałam: „Jak możesz tak do mnie mówić”. „Spytałaś”, odpowiedziała tylko. Ja na to: „Myślałam, że zaprzeczysz”. Pamiętam tamten dżdżysty dzień. Szłam do pociągu, ukryta pod parasolką i milczałam, milczałyśmy obie.

- Pewnie nie zdążyła pani na pociąg?

- Nie, nie o to chodzi – odparła w zadumie. – Milczenie się przedłużało. Z niedowierzaniem powtórzyłam pytanie, czy naprawdę ma mnie w dupie. A ona odpowiedziała tylko, że musi sprawdzić. Sprawdzić, czy ma mnie w dupie. Obojętnie, lodowatym głosem. Rozumie pan, moja matka. Do własnego dziecka.

- Ech… - mężczyzna westchnął, prawie niedosłyszalnie.

- Powiedziałam krótkie i chłodne „cześć”. Ona podobnie. Nie rozmawiamy ze sobą od tej pory. Od roku.

- Bycie matką to nie tylko wypchnięcie dziecka z pochwy. Więzy krwi nie gwarantują bliskości. Jeśli się jej nie czuje, nie można się do niej zmusić. Smutne to, ale prawdziwe.

- Jak cholera…

- Może jednak przekona się pani do whisky? Proszę chociaż spróbować.

- No… dobrze – przyznała z wahaniem.

- Dwie Monkey Shoulder, poproszę – rzucił do barmana.

Po chwili pojawiły się przed nimi szklaneczki wypełnione bursztynowym, przeźroczystym płynem.

- Za lepsze jutro! – mężczyzna wzniósł toast. – Proszę wypić do dna.

- Za lepsze jutro! – aż wzdrygnęła się od wysokoprocentowego napoju.

 

*****

- Skąd pani jest?

- Jestem Rita z Nikąd – odrzekła przygnębiona.

- Michael z Wellington – rozbawiła go jej odpowiedź.

- Nowa Zelandia! – jej oczy zaiskrzyły, pierwszy raz tego wieczora.

- Tak, mieszkam tam na stałe.

- A co pan tutaj robi?

- Michael – poprawił ją.

- Co robisz tutaj?

- Odwiedzam brata. Nieczęsto, ale czasem się zdarza.

- Opowiedz mi o Nowej Zelandii. Nigdy tam nie byłam – ożywiła się. – Nigdy nie byłam na południe od równika.

- Jeśli dobrze pamiętam, to ty chciałaś opowiadać – próbował żartować.

- Już powiedziałam to, co leżało mi na sercu…

- Nie wracajmy już do tego – szybko zmienił temat. – W Nowej Zelandii czas jakby zatrzymał się w miejscu. Jest bardzo spokojnie.

- Tego mi właśnie brakuje…

- Czasem w wiadomościach przez kilka dni powtarzają informacje, że krowy przechodzące przez rzekę zanieczyściły ją. Jakby nie istniały inne tematy. Wybuchy, tragedie, tornada, przestępstwa, zamachy, wojny.

- Tam musi być cudownie.

- Jest inaczej. Zupełnie inaczej niż w Europie. Wszędzie pasą się owce. Jest zielono.

- Mogłabym rzucić wszystko z dnia na dzień i spróbować tam. Nic mnie nie trzyma w moim Nikąd – mówiła w zamyśleniu.

- A wiesz, że na południe od równika niebo wygląda inaczej. Tam nie zobaczysz Wielkiego Wozu.

Rita, rozluźniona alkoholem słuchała z otwartymi ustami. Bajarz opowiadał baśniowe historie ze swojej krainy. Też nie był tym, kim zazwyczaj stawał się w ciągu dnia. Zimnym, zamkniętym w sobie gościem, z rezerwą podchodzącym do ludzi i chroniącym swoją prywatność.

- A wiesz, że Orion wygląda tam odwrotnie. Jakbyś widziała go do góry nogami.

- Nie znam się na gwiazdach. Pokażesz mi? Jeszcze nikt nigdy nie tłumaczył mi gwiazd.

- Chodźmy! – zerwał się nagle.

- Dokąd? – spytała.

- Chciałaś zobaczyć nocne niebo. Pokażę ci.

- Późno już…

- A dokądś śpieszysz się?

- Chyba nie.

- Wejdziemy na Wzgórze Artura, to całkiem niedaleko. Tam objaśnię ci niebo. Dziś noc jest bezchmurna.

- Nie wiem, gdzie to jest. Dziś dopiero przyleciałam z Nikąd.

- Nie myśl już o swoim Nikąd. Jesteś teraz tutaj, ze mną. Zaufaj mi.

Wziął ją za rękę i prowadził ulicami górnego miasta, w kierunku parku, którego szczytem było właśnie Wzgórze Artura. Znała go krótko, a mogłaby zamknąć oczy i pozwolić się prowadzić w nieznaną przyszłość. W zadymkę, upał, kurzawę, w po pożarowe zgliszcza i po powodziowe mokradła. Dawno nie czuła się tak bezpieczna.

Po półgodzinie dotarli na szczyt. W dole rozpościerało się miasto, nad nimi wisiało rozgwieżdżone niebo.

- U mnie w Wellington wygląda znacznie lepiej, przejrzyściej. Ale tu też damy radę.

- Jak pięknie – zachwyciła się.

- Zobacz! To Wielki Wóz. A to Mały Wóz. A to Gwiazda Polarna.

- Ją akurat znam. „Nie prowadziła ich gwiazda polarna”. To tytuł książki napisanej przez małżeństwo Centkiewiczów. Pewnie nie czytałeś.

- Nie… Popatrz! Spadająca gwiazda. Widziałaś kiedyś deszcz meteorytów?

- Nie widziałam.

- Musimy to nadrobić… kiedyś. U mnie. Cała się trzęsiesz.

- Zimno mi.

- Załóż moją kurtkę.

- A ty nie zmarzniesz?

- Jestem facetem. Dam sobie radę.

 

Michael wskazywał kolejne gwiazdy, Rita słuchała nie odzywając się. Otoczył ją ramieniem. Jej głowa oparła się o jego ramię i po chwili mógł usłyszeć równy rytm oddechu. Zasnęła. Bał się poruszyć, nie chcąc jej obudzić. Nie chcąc przerywać tego, co się dopiero zaczynało. Było strasznie zimno, wiatr jeszcze wzmagał odczucie chłodu. Siedział w bezruchu, jak strażnik na służbie. Czuwał nad jej snem.

Nocne niebo stopniowo zaczęło się rozjaśniać od strony morza. Gwiazdy bladły, nikły, zasypiały swoim dziennym snem.

- Rito – delikatnie nią potrząsnął. – Obudź się. Za niedługo będzie wschód słońca.

Kobieta przetarła zaspane oczy.

- Chyba trochę się zdrzemnęłam. Przepraszam.

- Nie szkodzi. Byłaś zmęczona podróżą i w ogóle.

- O! Już widać główkę słońca – krzyknęła w zachwycie. – Wynurza się z morza.

- Nic nie mów. Tylko patrz – wciąż trzymał ją w swoich ramionach.

- Ostatnio widziałam wschód słońca… - zamyśliła się – chyba dwadzieścia lat temu. Gdy byłam młoda, na Ukrainie. Na Howerli, to taki dwutysięcznik. Nocowaliśmy na szczycie góry, w namiotach. Specjalnie wstaliśmy wcześniej, by zobaczyć jak słońce wynurza się z morza mgieł i wspina na bezchmurne niebo. Tak niebieskie jak teraz. Było cudownie…

- A teraz? – spytał nieśmiało.

- Teraz też jest.

 

Siedzieli w milczeniu, aż słońce na dobre wzeszło. Czas zatrzymał się w miejscu. Miasto oddaliło o tysiące kilometrów. Żaden dźwięk nie zaburzał ich ciszy, której tak bardzo potrzebowała.

- Chyba czas trochę się zdrzemnąć – zaczął Michael.

- Tak, zasypiam.

- A jutro… a dziś pokażę ci Edynburg. Co chcesz najpierw zobaczyć? Zamek, czy pałac.

- Chcę to, i to – odrzekła z sennym uśmiechem.

- Dobrze, tak zrobimy.

Rozmawiali, schodząc ze wzgórza. Na dole, w mieście wszczął się poranny ruch. Wygłodniali po całej nocy wstąpili do piekarni. Kupili świeże bułki i powoli maszerowali w kierunku jej hostelu.

- Mam nadzieję, że mnie wpuszczą. Że ktoś tam będzie o tak wczesnej godzinie.

- Na pewno. A jeśli nie, to pójdziemy do mojego brata. Zapewne jeszcze śpi, ale jemu wszystko da się wytłumaczyć. Nie zadaje zbędnych pytań. Za to go cenię.

Dotarli pod wskazany przez nią adres. Zaspany recepcjonista otworzył drzwi. Stali w wejściu, nie śpiesząc się. Chłopak szybko wrócił drzemać w wygodnym fotelu.

- Michael, dziękuję za pokazanie mi nocnego nieba.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Uśmiechnęła się sennie i ziewnęła, zakrywając usta dłonią.

- Przyjdę po ciebie o dwunastej. A teraz śpij.

- A ty masz daleko do brata?

- Nie martw się o mnie. Jestem facetem.

- Zostało nam kilka godzin snu. Dobradzień.

- Dobradzień – uśmiechnął się, odwrócił i szybko zniknął w bocznej uliczce.

 

Rita padła na łóżko. Nastawiła tylko budzik na godzinę wpół do dwunastej i zasnęła kamiennym snem.

 

*****

Budzik zabrzęczał głośno. Rita natychmiast go wyłączyła, uderzając dłonią w wystający przycisk. Nastała upragniona cisza. Spojrzała na zegarek. Było po jedenastej. Z przerażeniem przetarła zaspane oczy. Nie zdążyła! Zaspała na samolot! Nici z jej wylotu do Edynburga.

Wszystko przez to cholerne wino!” – pomyślała ze złością. Poprzedniego wieczora wypiła całą butelkę australijskiego Chardonnay. Jej ulubionego, z czerwonym wężem na etykiecie. Lubiła czasem sobie wypić przed snem, ale teraz okazało się to być zgubne w skutkach. Nie poleci. Jak nielot. Nie poleci.

Leżąc w łóżku przypomniała sobie obraz widziany dawno temu w lubelskim muzeum. Obraz, który ją poruszył do głębi i zapadł w pamięć. „Łoś na trzęsawisku” nieznanego jej malarza. Zwierzę samotnie brnęło przez mokradła. Przez wielką, podmokłą łąkę otoczoną lasem. Pomiędzy kępkami traw wszędzie była woda. Kilka stogów siana dziwnie nie pasowało do tego miejsca. Kto miałby je tam ustawić? Kto zebrać? Żaden człowiek przecież nie dotarłby w to miejsce. Tylko łoś, samotny wędrownik przystosowany do życia i poruszania się w grząskim terenie. Skazany na taką egzystencję. Nieustanną samotną wędrówkę w poszukiwaniu pożywienia i tymczasowych schronień.

Rita poczuła się jak ten samotny łoś. Nielot na trzęsawisku.  

 

 (26-27 maja 2017)

 

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Niczyja · dnia 05.06.2017 14:35 · Czytań: 710 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 9
Komentarze
Tjereszkowa dnia 05.06.2017 22:18
Teoretycznie nie jest to tekst w moim guście, jednak czytało mi się dobrze. Doceniam klimat, melancholijno - senny nastrój. Końcówka z łosiem zdecydowanie nadaje smaku i sensu. Warto byłoby uporządkować rozszalałe dywizo-myślniki bo widzę raz tak raz tak.
I mam "ale" co do zapisu dialogów.
Cytat:
- Hmm… - mężczyzna na chwilę odwrócił wzrok od szklanki z Monkey Shoulder.

Cytat:
- - Za lepsze jutro! – mężczyzna wzniósł toast.

Cytat:
- Za lepsze jutro! – aż wzdrygnęła się od wysokoprocentowego napoju.

Cytat:
- Nie wracajmy już do tego – szybko zmienił temat.

Nie jestem specem, ale wydaje mi się, że w powyższych przypadkach didaskalia powinny rozpczynać się wielką literą (bo opisują tło dialogowe, a nie sposób wypowiedzi). Było tego więcej, ale tyle wynotowałam.

Ale wiesz czym mi sprawiłaś radochę? Howerlą! Też tam (daawno temu) obozowałam, też obserwowałam wschód (ale księżyca :)), też wydeptałam parę czarnohorskich ścieżek. Może to głupie, ale dzięi temu tekst wydał mi się bardziej wiarygodny.
Dzięki za to wspomnienie :)
Usunięty dnia 06.06.2017 09:34 Ocena: Bardzo dobre
Dobrze mi się czytało. Płynnie prowadzone dialogi, trochę oniryczny klimat, z gwiazdozbiorami w tle (jakżeby mogło nie spodobać się to astronomowi :) )

Myślę, że to
Cytat:
Rita po­czu­ła się jak ten sa­mot­ny łoś. Nie­lot na trzę­sa­wi­sku.

jest zbędne. Przegadane. Łopatologiczne. Tytuł winien wystarczyć.

No i "przezroczysty", nie przeźroczysty" :)

Serdeczności, tsole
Dobra Cobra dnia 06.06.2017 14:07
Czyli o przygodnych kontaktach, jako sposobie na opowiedzenie swoich przeżyć. Oraz życia. A jak czytamy, nie było ono letkie.


Niczyja,

Cały czas spotykamy u Ciebie bohaterkę, zachowującą się podobnie i trwającą w wielkim, aż niemożliwym do wyobrażenia wyalienowaniu. I ona w róznych częściach globu nusi spotykać kogoś obcego, kto wysłucha jej. Strasznie to ryzykowne, gdyż jak oglądaliśmy film Pulp fiction - wielkiego animatora i wiekbicieka zbrodni Quentina Tarantino - to wiemy, że w Ameryce aż strach wchodzić do małwgo sklepiku, gdzie właścicielami są świry, które czyhają na życie i cnotę bohaterów.

Marzenia o podróżach to dobra rzecz. I już lepiej do Nowej Zelandii, niż do Irlandii, ale cóz zrobić. A alko jest zgubą ludzkości.


Pozdrawiam pięknie,

DoCo
Niczyja dnia 06.06.2017 22:41
Tjereszkowa,
Dziękuję za wszystkie cenne uwagi, wskazanie błędów, nauczenie czym są didaskalia. Cóż, człowiek uczy się całe życie. Spojrzę na tekst świeżym okiem i naniosę poprawki:)
Łoś był spontaniczny, Howerla także.
A Ukrainę wspominam z nostalgią, udany to był wyjazd. Pełen przygód i magicznych chwil, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Cieszę się, że mamy podobnie ciepłe wspomnienia o Czarnohorze:)


tsole
, cieszę się, że zawitałeś do mnie:)
Dziękuję Ci za wyliczenie aż tylu plusów, z Twoich ust, to nie lada zaszczyt. Bardzo podoba mi się słowo oniryczny i to, że użyłeś go w stosunku do mojego tekstu.
Jesteś pierwszym astronomem (o ile nim jesteś naprawdę), którego znam i mam przyjemność czytać w różnych okolicznościach przyrody i natury martwej. Miło mi:)


Dobra Cobra
, witaj! Gdzieżeś Ty bywał, gdy Ciebie nie było?:)
Jest taka piosenka dla dzieci:

"Gdzieżeś ty bywał,
czarny baranie, czarny baranie,
mełł make, mełł mąkę,
mój mości paanie,
mełł mąkę, mełł mąkę,
mój mości panie..."

Nie wiem czemu ten wstęp, ale potraktuj to jako radosne powitanie zawsze mile widzianego Czytelnika. Choć surowego, prześmiewczego, ale z nutą sympatii piszącego do Niczyjej;)
DoCo, jak tu Ciebie nie lubić? No jak? Twoje komentarze aż proszą się o odpowiedź. To prośba o dialog, więc chwytam Twą łapkę.
Nie wszystkie moje bohaterki są takie, generalizujesz, na pewno znalazłyby się wyjątki;) Może nawet płci przeciwnej. Zachęciłeś mnie do "Pulp Fiction", jak ktoś mi bliski zachęcił mnie kiedyś do dwóch innych filmów tegoż reżysera.
Muszę Cię oświecić, tak jak Ty oświecasz mnie w wielu innych tematach. Edynburg nie jest w Irlandii. To stolica Szkocji!
Odpozdrawiam równie pięknie, z jaśminowym wahnięciem.


Spokojnych snów Wam życzę. A rano nie prześpijcie ważnych zdarzeń, które czekają Was jutro:)
Niczyja
Dobra Cobra dnia 07.06.2017 14:44
Przespałem ważne wydarzenia, które dziś na mnie czekały! Cholercia!

No, ale sądziłęm, że ten Edynburg jest gdzieś na północy, więc się zgadza.

Czarny baran ma dużo na łbie z rogami, więc próbuje czarować czas, co mu nie zawsze wychodzi. Czasem jest też zmęczonym.


Ukłony,

DoCo
skroplami dnia 10.06.2017 23:05 Ocena: Świetne!
Treść opowiadania identyczna jak jedno z opowiadań Stachury. Opisywał spotkanie z ukochaną kobietą, nie pamiętam czy się obudził i nie było nikogo, samotność. Kobieta była marzeniem, miłość była marzeniem. W powyższej miniaturze identyczne emocje, identyczne zaskoczenie, tylko spojrzenie z innej strony. Tutaj to ona na niego patrzy, w jej sercu miłość się budzi, ona nadaje mężczyźnie słowa i zachowanie. Wg zakończenia, przez "szybę alkoholową". Podstawowa różnica - inne style pisania ale tak samo dobrze się czyta :). Bardzo dobre krótkie opowiadanie, nie miniatura.
Niczyja dnia 11.06.2017 18:26
skroplami,
Nie znam Stachury, to znaczy znam, ale nic jego nie czytałam. Mniemam jednak, że taki Twój komentarz jest ukłonem w stronę jego twórczości i cieszy mnie to:)
Dziękuję za Twoją obecność:)
Wiesz, ja wielu dzieł nie czytałam, nie znam wielu autorów. Piszę intuicyjnie, po prostu, tak jak czuję i na co akurat mam ochotę.

Miłego dzionka,
Niczyja
Malesza dnia 02.08.2017 11:17 Ocena: Dobre
Przypadkiem trafiam na ciekawe teksty. Bardzo ciekawy klimat stworzyłaś. Choć czytając początkowy dialog, jest on zbyt idealny, sytuacja potem zbyt romantyczna, facet zbyt szarmancki, no i potem okazuje się dlaczego.
Pozdrawiam upalnie :)
Niczyja dnia 02.08.2017 23:02
Dziękuję, Maleszo, za powtórną wizytę:)
Cóż, jestem nieuleczalną romantyczką, więc albo się lubi taki styl pisania, albo nie...
Pozdrawiam już mniej upalnie;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty