O tym, jak zrastają się kości - Bernierdh
Proza » Obyczajowe » O tym, jak zrastają się kości
A A A

Zacznijmy od tego, że mój pies ma głupi zwyczaj wybiegania na klatkę schodową i witania każdego, kto się na niej znajduje. Ledwo uchylisz drzwi, a ten pędzi niczym torpeda, skacze na ludzi, drapie po nogach, z wywalonym jęzorem i ogonkiem zaiwaniającym jak silnik od motorówki. Mnie pozostaje jedynie uśmiechać się przepraszająco i wrzeszczeć, że ma natychmiast wrócić do domu.

Nigdy nie wraca. Mam wrażenie, że niezbyt rozumie, kto jest tu czyim właścicielem.

Historia, którą chcę opowiedzieć, nie zaczyna się jednak od mojego czworonoga, a od kuriera, który zadzwonił domofonem. Pies, śpiący dotychczas grzecznie pod stołem, obudził się wtedy w ułamek sekundy, zerwał na cztery nogi i jak zwykle popędził w stronę drzwi. Ja również popędziłam, by kurierowi te drzwi otworzyć. Potknęłam się o psa i trzasnęłam łbem o szafkę na buty.

Gdy zorientowałam się, że wciąż żyję, a pies, zamiast zainteresować się moim stanem, próbuje doskoczyć do klamki, bardzo się zdenerwowałam. Uznałam, że zamknę go w pokoju. Najpierw podniosłam więc siebie, potem tego małego zdrajcę, a następnie zamaszystym ruchem wrzuciłam go do pomieszczenia, by później wyładować swój gniew, trzaskając z całej siły drzwiami.

Zrobiłam to jednak na tyle nieudolnie, że pędzące drzwi roztrzaskały najmniejszy palec u mojej prawej nogi. Warto w tym miejscu wspomnieć, że byłam boso. Bolało jak diabli.

Kwiląc w efekcie cierpienia, odebrałam od kuriera paczuszkę z materiałami, drucikami oraz innymi pierdołami, które służą mi do rozwijania mego hobby i przy okazji pracy zarobkowej, czyli wykonywania lalek. Następnie wypuściłam psa, który jednak nie zainteresował się moim nowo nabytym inwalidztwem, tylko znów zaczął skakać w kierunku klamki, jęcząc przy tym głośniej ode mnie.

Katusze nie malały, mimo upływu godzin, a później nawet całego dnia. Palec spuchł tak bardzo, że nie mogłam zmieścić go w bucie. Gdy spróbowałam nim ruszyć, zacisnęłam zęby z bólu tak mocno, że chyba coś sobie ukruszyłam. Wtedy pojęłam, że trzeba wybrać się do lekarza.

Pan doktor obejrzał dokładnie stopę, po czym stwierdził, że palec jest złamany. Spytał, jak to zrobiłam. Gdy mu powiedziałam, niemal posikał się ze śmiechu. Następnie zapisał mi jakąś maść i kazał ograniczyć chodzenie. Troszkę szkoda, że nie założył mi takiego małego gipsiku.

Swoją drogą, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak często porusza się najdrobniejszym palcem u nogi. Sądziłam, że jest raczej bezużyteczny, a jednak podczas chodzenia to on wydaje się pracować najciężej. Duży paluch może się nie zginać - ten zgina się zawsze. Nawet gdy nie idziesz, a jedynie się przeciągasz. Lub siadasz po turecku. Lub próbujesz wsunąć but na stopę. Nawet gdy drapiesz się po głowie i jest ci przyjemnie, nie mówiąc już o takim złażeniu po schodach.

Jak widzicie, złamanie go sprawiło mi wiele cierpienia. Oczywiście w takim wypadku nie mogłam skupić się na pracy, gdyż jedyna lalka, którą miałam ochotę stworzyć, była psem ze skręconym karkiem, ewentualnie mną samą, dyndającą wesoło na stryczku. Od dłuższego czasu cierpiałam zresztą na kryzys twórczy, gdyż wszystkie projekty wydawały mi się okropne. Teraz nawet nie chciałam o nich myśleć.

Kolejnym problemem był mój kochany psiak, który oczywiście nie mógł w solidarności z moją męką wyciąć sobie pęcherza wraz z jelitem grubym, a ja nie dałam rady namówić żadnego ze znajomych, by wychodził z tą wstrętną mendą. Prawdę mówiąc, wynika to z tego, że nie mam zbyt wielu znajomych. Musiałam więc robić to samodzielnie, choć z bólu nieustannie mnie skręcało.

I właśnie podczas tych spacerów, by odwrócić jakoś myśli od palca płonącego żywym ogniem, zaczęłam przyglądać się ludziom. Dla zabawy wyłapywałam przechodniów z problemami podobnymi do mojego, choć pewnie znacznie poważniejszymi. Co ciekawe, jest ich całkiem sporo, choć w codziennym życiu wtapiają się jakoś w tło i wcale się ich nie zauważa. Działa to zresztą w obydwie strony – większość kulejących osób nie zwróciła najmniejszej uwagi na fakt, iż również jestem kuternogą.

Co innego ludzie na wózkach. Była taka jedna pani, całkiem młoda, ładna kobieta, która, gdy przechodziłam obok, uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem. Odpowiedziałam tym samym, a w sercu zrobiło mi się ciepło. No i był również starszy, brodaty pan w pomarańczowej, ortalionowej kurtce.

Zdawało się, że rodzina wyprowadzała go na spacer, tak jak ja wyprowadzam psa. Wieźli go ustaloną trasą, robili kilka kółek, a później wracali do domu, rzadko zamieniając z nim choć słowo. Zawsze gdy przejeżdżał obok mnie, krzyczał „Ja sam! Ja sam!” ale nikt się nim nie przejmował.

Pewnego dnia był z nim ktoś inny niż zwykle. Jakiś młody chłopak, nastolatek. Posłusznie puścił wózek, a starzec napiął wszystkie mięśnie i z gigantycznym wysiłkiem przejechał kilka metrów. Widać było, że każdy ruch sprawia mu ogromny ból, aż w końcu zatrzymał się, zdyszany. Dzieciak spytał wtedy:

- Już?

A brodacz kiwnął głową, po czym puścił do mnie oczko.

Przez następne dni mój stan się poprawiał, ale jakby jego kosztem. Nastolatek nie wyszedł z nim już nigdy więcej, wrócił stary skład, nie reagujący na jego okrzyki. A staruszek wcale się nie poddawał, choć z każdym kolejnym dniem, wydawał się mniej obecny, coraz bardziej zamglony. Wciąż jednak ożywiał się na mój widok i wciąż głośno domagał się, by znów pozwolono mu spróbować.

Aż pewnego razu się nie zjawił. Następnego również. Trzeciego przestałam go wypatrywać. Nie mam pojęcia, czy umarł, czy rodzina wysłała go do jakiegoś domu opieki. Wiem za to, że mój palec był wtedy zdrów, a kryzys twórczy minął. Zrobiłam piękną lalkę.

Ma brodę. Pomarańczową kurtkę z ortalionu. Wózek z kołami, które ukradłam z maleńkiego rowerka, kupionego w sklepie zabawkowym. Do tych kół przymocowane są ręce.

Gdy tylko wykonałam to dzieło, postawiłam je na stole i delikatnie popchnęłam. Przejechało całą długość, zatrzymując się przy samej krawędzi. Uśmiechnęłam się z dumą i puściłam do niego oczko.



25.5.2017

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bernierdh · dnia 09.06.2017 10:00 · Czytań: 843 · Średnia ocena: 4,33 · Komentarzy: 10
Komentarze
Szymek dnia 09.06.2017 21:27 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo ciekawa praca.
W tej chwili też mam czas bolącego palca, ale na szczęście tego bezużytecznego palucha. Chociaż mam wrażenie, że to on pracuje najciężej, podczas gdy maluszek, delikatnie pisząc, się opierdziela.
Może też zacznę patrzeć wokoło, na cierpiących podobnie albo jeszcze bardziej. Może też mnie zauważą i postanowią w magiczny sposób pomóc mi wyzdrowieć, chociażby uśmiechem.
A psa to bym zatłukł.
Bernierdh dnia 09.06.2017 23:55
Ha, to może jest tak, że one wszystkie pracują po równo i gdy zabraknie jednego, wydaje nam się, że to ten najważniejszy? :) Tak czy siak, współczuję.
Psom trzeba wybaczać. Nie da się inaczej ;)
Dziękuję pięknie i pozdrawiam.
Usunięty dnia 10.06.2017 14:21
Bardzo sympatyczny tekst, Bernierdh.

Morał z niego taki, że nic nie dzieje się bez celu. Życie jest bardzo inspirujące, od niesfornego psa (też takiego miałam), po złamany palec do efektu końcowego w postaci lalki. Chciała i dostała, a że trochę pocierpiała, co tam, widać to był najlepszy sposób.

Ciekawe jaki cel miało moje niedawne złamanie nogi. Mniemam, że dobry.

Pozdrawiam :)
Bernierdh dnia 10.06.2017 17:59
Również mniemam, że dobry ;)
Dziękuję ślicznie i również cię pozdrawiam :)
Ania Ostrowska dnia 11.06.2017 11:18
Początek wydał mi się nieco toporny, przydługi, językowo do wyszlifowania, ale potem od momentu rozpoczęcia spacerów z obserwacjami, tekst mnie zaciekawił i przestałam zauważać słabości. Końcówka znakomita, powiedziałabym - wynagradzająca :)
Pozdrawiam
Bernierdh dnia 11.06.2017 16:59
Pięknie dziękuję i również pozdrawiam :)
Usunięty dnia 06.08.2017 08:33 Ocena: Bardzo dobre
Ładna, konsekwentnie poprowadzona narracja.
Bernierdh dnia 07.08.2017 22:12
Dziękuję :)
Ania_Basnik dnia 19.03.2018 09:46 Ocena: Świetne!
Bardzo fajna opowieść z pieskiem w tle i małym złamanym paluszkiem. Też to miałam rok temu. Bolało cholernie! Dlatego odbieram bardzo osobiście powyższy tekst.
Bernierdh dnia 19.03.2018 15:54
O tak, boli to strasznie i okrutnie. Dziękuję ślicznie :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty