„Furtka”
Zmęczeni miastem, spragnieni miłości i siebie nawzajem zawędrowaliśmy do Zapomnianego Lasu. Był podmokły i mroczny, a tym samym nie nadający do zaadaptowania na nowoczesne osiedla. Usytuowany na północnym skraju miasta, zdawał się należeć do zupełnie innej planety. Rzadko kto tam zaglądał. Rzadko kto miał powód, by tam bywać. Nie dojeżdżała tam komunikacja miejska. Można było tam dotrzeć tylko na pieszo, ale cel był niewiadomy. Nie było tam nic poza rojem komarów i innych dzikich stworzeń. Gęstych krzewów i bujnego poszycia, pospołu tworzących trudne do przebrnięcia miejsce.
Doskonale znałam Zapomniany Las, na przestrzał, jak własną kieszeń. Tam znajdował się ukryty w gąszczu dom, pamiątka po babce, która spędziła w nim całe życie, nie wystawiając nosa poza las. Pozostawiła go mnie – Annie, jedynej wnuczce.
Babciny dom był moją tajemnicą. Chroniłam się tam przed światem z nadmiaru szczęścia lub będąc na dnie. Daniel pozwolił mi się prowadzić. Ufał mi. Szedł kilka kroków za mną, wydawało się jakbyśmy byli w dżungli. Widoczność była niska, wilgotność wysoka. Nagle przede mną wyłoniła się furtka. Od czasu ostatniej tu bytności, zardzewiała, zielona farba złuszczyła się. Zauważyłam, że płotu otaczającego dom też nie ma. Zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Może komuś posłużył za materiał do ogniska. Może przewrócił się i zmurszał. Po jednej stronie furtki dostrzegłam wydeptaną wąską ścieżkę. Poczułam lekki niepokój, który po chwili ulotnił się. Sprawił to pocałunek Daniela w tył mojej głowy.
Rozmyślania o nieistniejącym płocie pozostawiłam w głębinach chwilowego zapomnienia, po czym wydobyłam klucz z przepastnej kieszeni kurtki i otworzyłam furtkę. Zaskrzypiała. Zapiszczała, a następnie pozwoliła przekroczyć swój próg. Zdziwiony Daniel spytał po co to robię, po co otwieram furtkę, skoro można przejść obok bez żadnych przeszkód. Odpowiedziałam z powagą, że furtka ma istotne znaczenie. Ma swój sens. Że pomijając ją, gubi się cały rytuał przejścia ze świata realnego do świata marzeń. Że nie można iść na skróty, że wszystko musi odbyć się tak jak dawniej…
Odniosłam wrażenie, że nie zrozumiał. Nie chciał słuchać. Chciał mnie tam na ścieżce, tuż przy furtce. Niecierpliwy Daniel. Popędliwy Daniel. Szłam ku domowi, instynktownie czując, że ktoś przede mną tędy szedł. Połamane pokrzywy świadczyły o czyjejś niedawnej obecności. Czułam niepokój, a jednocześnie narastające podniecenie.
Dom był stary, pamiętał jeszcze czasy prapradziadków. Wszystkie okna były szczelnie zabite deskami. Miały chronić kryjówkę przed wizytami intruzów. Po niskiej werandzie, przez którą w kilku miejscach przerosły małe brzózki, weszliśmy do domu. Zaskoczyło mnie światło. Na zewnątrz panował mrok, wewnątrz jasność. Ktoś był w środku…
Pod ciężarem naszych kroków zaskrzypiały drewniane deski podłogi. Daniel poszedł w kierunku światła, ja zostałam w półmroku. Bałam się iść dalej, nie wiedziałam kogo tam spotkam. Przez jakiś czas krążyłam po znanym sobie miejscu. Dotykiem rozpoznawałam kontury starych mebli kryjących babcine tajemnice. W jeszcze ciemniejszej kuchni wyczułam kształt stołu, wiszących szafek i długiego blatu ciągnącego się wzdłuż nieistniejącego okna.
Z oddali usłyszałam rozmowę kilku osób. W końcu odważyłam się iść w kierunku światła. Daniel leżał na łóżku. Zupełnie nagi, jak go Bóg stworzył. Miał zamknięte oczy. Wokół niego skupiła się trójka dzieci, nie takich już małych, około dziesięcioletnich. Im bardziej traktował je z rezerwą, nie reagował na ich zaczepki, tym bardziej one starały się skupić na sobie jego uwagę. Gdy weszłam, dzieci podniosły się z podłogi i w panice wybiegły z pokoju. Zamknęłam za nimi drzwi. Zostaliśmy sami. Spragnieni miłości i siebie nawzajem. Dotykał moich piersi. Były duże i jędrne. Uwielbiał je ugniatać, ssać, miażdżyć, całować. Potem ja całowałam jego małe sutki. Tak drobne, jak u dziecka. Namiętność szalała w nas, młodość i popędy eksplodowały dotykiem, pocałunkiem, oddechem. Jak kwiat czekałam na zapylenie jego nasieniem. Był mój, tylko mój…
*****
Jak przez opary mgieł usłyszałam głosy dorosłych. Ktoś nowy przybył do kryjówki. Zostawiłam Daniela, choć błagał bym nie odchodziła i poszłam do mrocznego pokoju. Teraz i tam panowała jasność. Spytałam nowoprzybyłych kim są? Co robią w moim miejscu? Odniosłam wrażenie, że oni również byli zaskoczeni mą obecnością. Mówili niewyraźnie lub bardzo cicho, żeby nie budzić dzieci, które zasnęły w czasie naszego randez vous. Rzekłam, że niedosłyszę. Jeden z mężczyzn przeszedł na język migowy. Podkreśliłam, że nie jestem głucha, tylko niedosłyszę i nie znam języka migowego. Zaczęli mówić głośniej i wyraźniej. Że pewien starszy pan pozwolił im zostawić tutaj dzieci, powiedział że tutaj będą bezpieczne podczas ich rajdu po Zapomnianym Lesie i pływających wyspach.
Tylko jedna osoba, poza mną, znała to miejsce. Tylko ona miała drugi klucz. Mój ojciec, z którym od lat utrzymywałam sporadyczny kontakt. Nie był kimś ważnym w moim życiu, aby myślenie o nim mieć w swoim codziennym zbiorze czynności do wykonania. Nie był także kimś zupełnie nieważnym, aby nie zaprzątać sobie nim głowy. Był jedyną osobą, z którą łączyły mnie więzy krwi. Zdenerwowałam się. Narastała we mnie wściekłość na ojca, na tych ludzi, którzy poznali moją kryjówkę. Na ograniczony czas, który myślałam, że spędzę z Danielem. Oni wszyscy bez pytania odbierali mi go. Jak ojciec mógł mi to zrobić? Bez mojej zgody. Nawet nie pytając, wyjawił obcym ludziom moją tajemnicę. Czemu to zrobił? Czy to zemsta za to, że nie byłam synem, którego zawsze pragnął? Retoryczne pytania ze złością wylewały się z moich ust. Jak węże z ust niedobrej córki, w jednej z baśni Andersena. Krzyczałam na nich czemu tutaj są. Niesprawiedliwością ojca obarczałam ich, Bogu ducha winnych przybyszów. Z przerażeniem patrzyli na moje rozwścieczenie, a przecież miałam rację. Słusznie postąpiłam, spotkała mnie niezasłużona kara w postaci ich tutaj obecności. To przecież moja kryjówka dla spragnionych miłości. Tylko moja, schowana przed całym światem. Jak on śmiał mnie zdradzić? Co nim kierowało?
***
Daniel jest świadkiem, stoi na uboczu, ubrany już. Nie odzywa się, słucha. Nie wiem, czy potępia moje rozsierdzenie, może zbyt mocno poniosły mnie emocje w wylewaniu żalu na ojca i tych ludzi, którzy przerwali nasze tetate. Nie wiem.
Omiata mnie niewidzącym spojrzeniem, jak mebel, jak przedmiot, który nie będzie dłużej używany i należy go zezłomować. Otwiera ciężkie, wysokie drzwi wejściowe i wychodzi. Wybiegam za nim, zostawiając zgraję zaskoczonych przybyszów w środku. Szybkim krokiem zmierza w kierunku furtki. Rozwiera ją na oścież i znika w mrokach Zapomnianego Lasu. Nie idę za nim. Pozwalam odejść. Nie można zatrzymać kogoś, kto chce już odejść. Nasz czas dla spragnionych miłości przeminął z wiatrem. Odebrali go obcy ludzie, których do mojego życia wpuścił ojciec.
Z żalu ściska mi się serce. Płacze za tym, który odchodzi. Zamknął za sobą furtkę. Chce być sam. Nie chce mnie w realnym świecie. Nie chce w ogóle.
Odchodzę i ja. Każde z nas rusza w innym kierunku. Kryjówkę pozostawiam obcym. Przestała już być moim, tylko moim schronieniem.
(10-11 czerwca 2017) we śnie
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt